Kłopoty branży IT - taka ciekawostka

0

W kontrze do tego, co ludzie co chwila piszą o tym, że IT to super łatwa kasa, przyjmie dowolną ilość pracowników, po kilkutygodniowym szkoleniu można mieć te legendarne 15kpln - rzućcie okiem na ciekawy artykuł - https://www.pb.pl/wiatr-wieje-w-oczy-informatykom-908293
(może być konieczne otwarcie w trybie prywatnym - czasami wyskakuje powiadomienie o wykorzystanym limicie darmowych artykułów).

Co o tym sądzicie? Artykuł koncentruje się na kiepskiej sytuacji dużych spółek i tak się zastanawiam, czy (oraz jaki) wpływ może to mieć na mniejsze podmioty? Czy też za chwilę zaczną odczuwać problemy analogiczne do większych firm, czy wręcz przeciwnie - skorzystają z okazji i przejmą część tematów, które "uciekły" wielkim graczom.
No i jak to się odbije na sytuacji "zwykłych szeregowych pracowników" . Dajcie znać, co o tym myślicie.

2

Cóż jak ktoś pracuje dla reżimu to niech się nie dziwi jak się wypadnie z biznesu na jego kaprys. Ja na szczęście od zawsze pracuję w sektorze prywatnym. Tu kryzysu nie ma.

0

jak ktoś pracuje dla reżimu

@Lukxxx: możesz wyjaśnić o co Ci chodzi, bo szczerze mówiąc za bardzo nie rozumiem :(

0

wczoraj na wykopie byl link do artykulu(niestety nie moglem go odnalezc) traktujacym o imigracji zarobkowej do Polski. Bylo tam wspomniane, ze informatykow juz nam tylu nie potrzeba, ale niezbedni sa spawacze i innych fachowcy. Dla mnie obecny rynek IT w Polsce to anomalia, ktora kiedys minie i koniec koncow bedzie tak jak na Zachodzie. Czyli - dalej bedzie mozna dobrze na tym zarobic, ale bez sytuacji, gdzie inzynier (wstaw specjalizacje) zarabia x, a software engineer x razy kilka. Skonczy sie branie ludzi z ulicy po krotkim kursie kodowania, trzeba bedzie miec jakies doswiadczenie i umiejetnosci, kierunkowe wyksztalcenie, a jesli nie to marsz do kolejki po bezplatnego staz, praktyki. A Wy jak rokujecie?

1

@cerrato: chodzi mu o to, ze wymienione w artykule firmy są znane z tego, że miały podpisane umowy na potężne systemy wykorzystywane w obszarze publicznym.

3

@cerrato: Przecież cały artykuł odnosi się przede wszystkim do dużych spółek IT skupionych na ssaniu kasy z budżetu:

Zawirowania odczuwają nawet najwięksi gracze: przychody Comarchu spadły w 2017 r. nieznacznie, do 1,11 mld zł ze 1,12 mld zł, ale zysk operacyjny skurczył się do 34,5 mln zł ze 116,9 mln zł. Asseco poinformowało niedawno, że po przeprowadzeniu testu na utratę wartości wyniki za 2017 r. zostaną pomniejszone o 80 mln zł, co wiąże się z odpisem w segmencie administracja publiczna.

Segment publiczny spadł o ponad 40 proc., transformacja w energetyce utraciła dynamikę związaną z deregulacją, a tradycyjne lokomotywy popytu — operatorzy telekomunikacyjni i instytucje finansowe — optymalizują koszty IT i szukają innowacji w start-upach, a nie u dojrzałych dostawców — mówi szef PIIT.

Niedawno pisaliśmy, że z około 4 mld zł na cyfryzację administracji w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa (POPC) może zostać wydane zaledwie 1,5 mld zł.

Pierwotnym źródłem problemów branży IT jest jednak, na co zwracają uwagę analitycy, jej silne uzależnienie od zamówień krajowych — zwłaszcza z sektora publicznego, który jest chimeryczny.

Do niedawna przedsiębiorcy korzystali przede wszystkim z popytu kreowanego przez transformację polskiej gospodarki i administracji.

W ocenie Borysa Stokalskiego, firmom szkodzi też tzw. insourcing, promowany w instytucjach państwowych.

Źródeł słabości spółek informatycznych upatrywałbym w spadku segmentu publicznego, który zawsze odgrywał istotną rolę w wynikach firm IT.

Prawacy mają fajne określenie na to zjawisko - to jest ryk świń odrywanych od koryta.

1

Ogólnie pogorszenie kondycji największych firm giełdowych może być też celowe, żeby je tanim kosztem wyprowadzić z giełdy. I ta tendencja do opuszczania GPW jest widoczna - firmy nie bardzo chcą składać publicznie szczegółowe raporty i ponosić inne obowiązki wynikające z bycia na GPW. Asseco już w zeszłym roku usunęło swoją słowacką spółkę tj. Asseco Central Europe z giełdy - a przynosiła wcześniej całkiem przyzwoite zyski z dywidendy. Sam nawet miałem te akcje.
Jak pozycja finansowa firmy będzie mniej atrakcyjna czyli jeśli firma będzie miała jakieś kłopoty finansowe, to wiadomo, wartość na giełdzie leci w dół. A wtedy można taką spółkę tanio wykupić.

0
Szalony Krawiec napisał(a):

Czyli - dalej bedzie mozna dobrze na tym zarobic, ale bez sytuacji, gdzie inzynier (wstaw specjalizacje) zarabia x, a software engineer x razy kilka. Skonczy sie branie ludzi z ulicy po krotkim kursie kodowania, trzeba bedzie miec jakies doswiadczenie i umiejetnosci, kierunkowe wyksztalcenie, a jesli nie to marsz do kolejki po bezplatnego staz, praktyki. A Wy jak rokujecie?

Nie wiem o jakim "zachodzie" piszesz. W USA programiści zarabiają więcej niż inni inżynierowie (nie kilka razy, ale jednak). Jednak programiści nie są najlepiej zarabiającą grupą, najlepiej zarabiają podobno fizjoterapeuci. Jeżeli chodzi o bootcampy, to w USA jest również wielki boom tego sektora usług. Cała masa ludzi szkoli się na tego typu krótkich kursach kodowania i szuka szczęścia w IT. Swój kawałek tortu próbują tam zdobyć uczelnie oferując kursy z certyfikatem (coursera) oraz prywatne instytucje szkoleniowe oferując certyfikaty czy nawet nano stopnie (udacity - nanodegree). Oprócz walki w Internecie firmy organizują bootcampy stacjonarne i jest tych firm naprawdę dużo, rozsianych po całych stanach. Wpisz na youtube hasło "developer bootcamp" czy "coding bootcamp" i dostaniesz setki filmów absolwentów bootcampów oraz youtuberów zachwalających czy odradzających ten rodzaj nauki.

0

Tekst zasłyszany niedawno u mnie w firmie: "Bierzemy wszystkich: developerów, konsultantów, architektów... Tzn. wszystkich dobrych."
'Tajemnica' sukcesu to, moim zdaniem, poleganie na klientach zagranicznych oraz omijanie szerokim łukiem budżetówki.

1

'Tajemnica' sukcesu to, moim zdaniem, poleganie na klientach zagranicznych oraz omijanie szerokim łukiem budżetówki

No też nie do końca. Wiadomo, że wiele z państwowych tematów to są wałki albo przetargi ustawione pod konkretnego oferenta, ale nie zgadzam się, żeby z góry skreślać budżetówkę. Fakt, że są firmy które całe swoje istnienie opierają o jeden wielki (albo parę mniejszych) kontrakt z jakimś urzędem czy ministerstwem - a to jest błąd. Za rok albo 5 lat zmienią się rządu i źródełko wyschnie - do tych kontraktów rząd będzie chciał wepchnąć swoich ludzi.

Ale takim samym błędem będzie posiadanie jednego wielkiego klienta niebudżetowego - nieważne, czy z Polski czy zagranicznego. Jest takie hasło jak dywersyfikacja i to chyba jest ta "tajemnica" sukcesu, o której @niedziałax pisał(a) wyżej.

0

Ile można doić kasę na budżetówce?
Źle rozpisane przetargi; źle zaprojektowane systemy; przetargi na specyfikację systemów, oczywiście zrealizowany przez zwycięzcę tak by przetarg na implementację wygrał właśnie on; systemy zrobione tak by zgarnąć 10 razy tyle w fazie utrzymania; ciężkie korporacyjne technologie; analitycy z kosmosu i architekci z wieży; przerzucanie się prawnikami; toporna współpraca pomiędzy różnymi współwykonawcami systemu; kontrole CBA w firmach, a także u pracowników (sprzedaż, deweloperzy, menagerowie); kolesiostwo i promowanie swoich produktów, nawet jeżeli są zbędne i nie na miejscu; łapówkarstwo, et cetera.
Jakoś mi tych Comarchów, Asseco, HP i innych nie szkoda.

0

Niby masz rację... ale jednak jakoś to się przez wieeele lat kręciło. Może teraz rzeczywiście rząd stara się to trochę ukrócić, ale powiedzmy sobie szczerze - większość z tych rzeczy o których pisałeś była tajemnicą poliszynela. Oczywiście - przetargi były tak zrobione, żeby potem ciągnąc kasę podczas ich wieloletniej obsługi. Ale wykonawcy dzielili się tymi pieniędzmi z odpowiednimi osobami i tak to działało sobie. Uważam, że jeśli ktoś miał odpowiednie znajomości, nie miał oporów przed "nie-do-końca" legalnymi działaniami oraz miał trochę szczęścia, to mógł bardzo dobrze sobie "doić kasę na budżetówce". Nie chcę teraz tego oceniać - po prostu stwierdzam, że tak było. Zresztą tak to działa też na o wiele niższych szczeblach - gdzie np. remont drogi kosztuje 400 tysięcy, ale potem ustala się z wójtem czy burmistrzem, że doszły prace dodatkowe (których oczywiście nie było, albo od początku było wiadomo, że trzeba będzie je wykonać, ale nie zostały uwzględnione w ramach przetargu) za 100 tysięcy ekstra. Z tej stówki odpala się 40 tysięcy burmistrzowi i wszyscy są zadowoleni. Tak to działa...

2

Niby masz rację... ale jednak jakoś to się przez wieeele lat kręciło.

Cóż za świetny argument! Dlatego też powinniśmy wrócić do zasady, że męża/żonę wybierają rodzice. Tak było przez wieeeeele lat.
I kobiety nie powinny głosować. Niewolnictwo też dobrze by było przywrócić. Tak było i jakoś się to kręciło.
Bo jak coś jest, to nieważne jakie jest, nie wolno tego zmieniać.
Niech żyje status quo!

1

Te polskie korpo to pod względem płacowym syf więc wielkiej straty nie ma, zastąpimy je skończoną liczbą firm outsourcujących do zachodnich klientów.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1