Wielozadaniowość w instytucji państwowej – prośba o opinie

0

Hej,

pracuję od ponad 3 lat w instytucji państwowej jako informatyk, wcześniej pracowałem w software housie przez 2 lata. Pod hasłem informatyk tak naprawdę kryje się developerka, przeplatana czasami innymi zajęciami z pograniczna informatyki. Elastyczny tryb pracy dzięki, któremu mogę go pogodzić ze swoją specyficzna sytuacja rodzinną sprawia, że rzadko myślę o zmianie pracy. Aczkolwiek nie ukrywam, że na bieżąco śledzę ogłoszenia w różnych grupach na facebooku czy tutaj na forum i konfrontuje je ze swoją osobą.

W pracy są inni informatycy, ale tematyką programowania web zajmuje się sam więc na mojej głowie jest zarówno backend jak i frontend. Miałem od początku wolną rękę i zdecydowałem się, że pójdę w kierunku symfony i stosu z nim powiązanego na backendzie, a na froncie html5, rwd, jquery, css, sass, bootstrap, requirejs, gulp, grunt itp. Starałem się każdą nową jakąś stronę czy aplikację pisać rozwijając się przy tym i dodając jakieś nowe narzędzia do swojego przybornika. Więc międzyczasie doszła jakaś aplikacja w angularze 1, do tego druga na platformie nodejs i socket.io w parze , do tego po stronie backendu zacząłem się coś głębiej pochylać nad REST, doszedł jakiś OAuth, później poznawanie SOLID i tak naprawdę dopiero odkrycie czym jest OOP, wejście w świat testów, który kiedyś był czarną magią – PHPUnit, PHPSpec, Behat. Później zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiele wiem o wzorcach projektowych, o architekturach więc i ten temat wziąłem na tapetę tworząc jakiś kolejny serwis, wykorzystując przy tym hexagonal architecture i prostą implementacje CQRS co okazało się świetną sprawą i jeszcze bardziej otworzyło oczy na pewne tematy. Ponieważ tak jak wspominałem jestem sam, to pomimo dużej niechęci musiałem znowu zmienić kontekst i zamienić backend na frontend z potrzeby napisania jakiejś tam apki więc znowu nauka ES6, a razem z nim babel, webpack itp., do tego react jeszcze doszedł bo potrzebowałem jakieś komponenty tworzyć w normalnym serwisie a nie SPA więc zaznajomiony wcześniej angular się nie nadawał. Ostatnie kilka miesięcy to jeszcze jedna zmiana kontekstu tym razem w jeszcze innym kierunku devops. Ciągle gdzieś przewijał się temat CI/CD, ponieważ dalej sam więc kolejny temat na tapetę i kolejna nauka nowych rzeczy – docker, ansible, nginx. W oparciu o platformę gitlab i jej wbudowany CI sukcesywnie staram się przenosić te różne serwisy, której do tej pory stworzyłem, zrobiłem sobie serwer stagingowy w oparciu o kontenery dockerowe, a jako reverse proxy nginx, wszystko zarządzane ansiblem.

Teraz do sedna, ta ciągła zmiana kontekstów jest coraz bardziej uciążliwa, nie sposób nadążyć za tym wszystkim i być na bieżąco, np. wyszło symfony 4, a ja pewnie jeszcze przez najbliższe kilka tygodni będę musiał walczyć z tym CI, zanim będę mógł się temu bliżej przyjrzeć. Właściwie to od 3-4 miesięcy prawnie nic nie kodowałem, tyle co musiałem dostosowywać te dotychczasowe serwisy, żeby dało się je pogodzić z CI. Z jednej strony praca sprawia mi dużo satysfakcji, jestem bardzo zaangażowany w to co robię, moja praca nie kończy się po wyjściu z budynku, nie raz zarwę weekend żeby coś tam dopisać, poprawić itd. Z drugiej strony kiepskie pieniądze na poziomie niecałych 3k, żadnego zrozumienia ze strony kierownictwa, które nie ma świadomości ile energii mnie kosztuje żeby trzymać jakiś poziom w tym wszystkim ani żadnego docenienia bo nikt się na tym tak do końca nie zna ani nie orientuje. Podejście coś jak, że lekarz to lekarz nie ogarniając, że za tym się kryje ileś tam specjalności. Tak samo tutaj informatyk to informatyk i chyba normalne, że to wszystko ma wiedzieć.

Kilka miesięcy temu byłem na kilku rozmowach o pracę jako backend dev, ale były to głównie software house i mimo że dostałem oferty zatrudnienia za ok 1k więcej niż obecnie nie przyjąłem żadnej z nich. Nie mam ochoty grzebać w wordpresie, czy „czaskać” co miesiąc kolejnego serwisu, szybko, bez jakości, faktura i następny. Z drugiej strony są oferty za 2, 3 razy większe stawki dla regular i senior backend developer i mimo że teoretycznie w wymaganiach są tematy, które gdzieś się tam u mnie kiedyś przewinęły to wydaje mi się, że ktoś naprawdę musi nieźle wymiatać skoro chce zarabiać takie duże pieniądze i nie jedno musiał w życiu już widzieć. Ja nie pracowałem nigdy nawet w zespole, będąc samemu też nie sposób stworzyć jakieś duże rzeczy więc nawet jeśli się używa podobnych narzędzi to i tak z czym do ludzi.

Tutaj chciałbym prosić o opinie z Waszej strony, kogoś kto może popatrzeć z na to z boku. Dzięki.

0

Spróbuj. Ogarniałeś dużo już, co prawda masz na pewno braki we wszystkim ale masz szeroką wiedzę. Poszukaj oferty która wydaje Ci się interesująca (a nie taka jak klepanina która już wiesz że Cię nie kręci) i ma dobre pieniądze i zaaplikuj. Jak dostaniesz prace to przyjmij,

0
Smutny Kot napisał(a):

Z drugiej strony są oferty za 2, 3 razy większe stawki dla regular i senior backend developer i mimo że teoretycznie w wymaganiach są tematy, które gdzieś się tam u mnie kiedyś przewinęły to wydaje mi się, że ktoś naprawdę musi nieźle wymiatać skoro chce zarabiać takie duże pieniądze i nie jedno musiał w życiu już widzieć.

Jeśli faktycznie umiesz wszystkie technologie i narzędzia, które wymieniłeś, to znaczy, że umiesz więcej niż znaczna część tych ludzi.
Ale takiej pensji nie dostaje się jedynie za technologię ale też za pracę dla klienta zagranicznego, czyli w miarę komunikatywny język, najczęściej angielski.

0
somekind napisał(a):
Smutny Kot napisał(a):

Z drugiej strony są oferty za 2, 3 razy większe stawki dla regular i senior backend developer i mimo że teoretycznie w wymaganiach są tematy, które gdzieś się tam u mnie kiedyś przewinęły to wydaje mi się, że ktoś naprawdę musi nieźle wymiatać skoro chce zarabiać takie duże pieniądze i nie jedno musiał w życiu już widzieć.

Jeśli faktycznie umiesz wszystkie technologie i narzędzia, które wymieniłeś, to znaczy, że umiesz więcej niż znaczna część tych ludzi.
Ale takiej pensji nie dostaje się jedynie za technologię ale też za pracę dla klienta zagranicznego, czyli w miarę komunikatywny język, najczęściej angielski.

No właśnie tutaj chyba dochodzimy do sedna sprawy, a zapomniałem o tym wspomnieć. Mianowicie na bazie obserwacji oferty łatwo można zauważyć podział na te dla klienta zagranicznego i te dla rynku lokalnego. Widać to zarówno po stosie technologicznym jak i przede wszystkim po oferowanej pensji. Niestety moją kulą u nogi jest właśnie język, mimo tego że z dokumentacją czy z jakimiś tam blogami, książkami na co dzień jakoś sobie sobie radzę, tak jeśli chodzi o komunikację to niestety nie ma szans.

0

Nie ma lekko. Jak Ci zależy na lepszej pracy, to bierz się za angielski. A co do wcześniej podniesionej kwestii, tj. stosunku umiejętności do wysokości wynagrodzenia - to sporo zależy od miejsca. W Wwie z tego co wiem, to studenci juniorzy potrafią zarobić 1,5 x tyle co ty na początek. Zarobki nie zawsze są wyznacznikiem. Zresztą tak też jest w innych zawodach. Na to zawsze składa się kilka czynników - faktyczna wiedza owszem, ale spore znaczenie mają umiejętności miękkie. Są ludzie bardzo kontaktowi, otwarci, z którymi się super pracuje, którzy już na rozmowie kwalifikacyjnej tym potrafią zaplusować, mimo jakichś braków w wiedzy, i tacy częściej znajdą pracę, niż za przeproszeniem jacyś mrukowaci. Sam kiedyś uczestniczyłem w wyborze nowego stażysty i z częścią ludzi nie łatwo było się w ogóle porozumieć po polsku. Co z tego, że taka osoba ma wiedzę, jak się wszyscy musieliby z nią męczyć. Lepiej wybrać kogoś otwartego, mimo pewnych braków, bo i tak każda nowa osoba musi się wetrzeć w pracę - zawsze jakiś czas na to po prostu jest przewidziany dla niej. Sam też jak kiedyś zmieniałem pracę to się zastanawiałem czy dam radę. I na początku było ciężko, ale zwykle masz jakiegoś przełożonego który na początku ukierunkowuje co i jak masz robić, czego się nauczyć, czego od Ciebie wymagają. Ważne żeby być otwartym na naukę i na początku mocno i poważnie to potraktować.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1