W tej chwili mamy już do czynienia z niepisaną koalicją PiS i "opozycji", co wyraźnie widać w wynikach głosowań (800+ chociażby).
Programy obu partii w wielu kwestiach są zbieżne. To na czym im najbardziej zależy (ze strategicznego punku widzenia) to doprowadzenie do powstania systemu dwupartyjnego w Polsce, podobnie jak mamy z tym do czynienia w USA. Wtedy PO = Demokraci i PiS = (mocno socjalistyczni) Republikanie. Zauważmy że strategia kierowania polskiego społeczeństwa do takiego systemu rozpoczeła się już kilka lat temu, media poświęcają większość czasu jedynie tym dwum partią. Lewica balansuje na granicy progu wyborczego. Gdyby PiS wchłonął przesłanie konfederacji i faktycznie stał się partią konserwatywno-liberalną to moglibyśmy faktycznie przejść do systemu 2 partyjnego (pierwsza kadencja PiS była pro-gospodarcza).
Nie zapominając o zagrożeniu wojną, nie można wykluczyć scenariusza że w imię wyższego dobra po wyborach zostanie stworzony rząd techniczny POPiS. Na przykład wtargnięcie najemników Grupy Wagnera na terytorium RP wywołało by natychmiast potrzebę utworzenia działającego rządu.
Nie można również wykluczać odejścia JK na emeryturę zaraz po wyborach. To otworzyło by szansę na ponowne negocjacje, wydaje mi się że obecnie największą przeszkodą do działającej koalicji są liderzy partii. Zauważmy również że działania opozycyjne PO w stosunku do PiS były bardzo delikatne, mi bardziej zapadł w pamięć złoty pomnik Morawieckiego z miską ryżu niż jakiekolwiek wypowiedzi Schetyny.
Już chyba więcej opozycji wniosły kobiety walczące o swoje ci... niż "opozycja" PO. Jedyne co im się udało to organizacja paru marszy konsTYtucJA i marszu czerwcowego. Ale marsze nie przełożyły się na trwały wzrost poparcia. Widać więc opozycyjną impotencje PO, może ich marazm wynika z tego że PiS realizuje program zbliżony do ich programu wyborczego?