A no tu nie trzeba badań tylko zobaczyć statystyki ubezpieczalni. Aut elektrycznych po kolizji nie opłaca się naprawiać więc od razu idzie całka i jest to informacja powszechnie znana u każdego posiadacza auta.
Po pierwsze, to w przypadku wielu uszkodzeń nowych samochodów od razu idzie całka, nieważne jaki mają napęd.
Po drugie, to jest termin finansowy, związany z tym, co woli zrobić ubezpieczyciel, niemający wiele związku z faktycznym stanem pojazdu po wypadku.
Po trzecie - sugerujesz, że każdy samochód w ciągu 20 lat ulegnie kolizji ze szkodą całkowitą?
Na dzień dzisiejszy wykorzystywanie aut stale rośnie a nie maleje.
Jeśli masz na myśli bazę CEP, to ona nie pozwala za bardzo na wykreślanie tego, co do niej trafi, dlatego mamy coraz więcej samochodów w Polsce. Ile z nich faktycznie jeździ, to chyba nikt nie wie.
Trzeba by zmienić bardzo mocno wszystko np autobus powinien dojeżdżać każdemu pod dom co 20min i do miejsca docelowego jechać od razu tak by nie tracić 2h na przesiadki, tylko być tam za kolejne max 30min.
Otóż to. I być może za te 20-30 lat tak będzie.
@somekind: masz swój samochód?
Owszem, jestem właścicielem samochodu.
Głównym producentem CO2 jest przemysł energetyczny i to tam powinien być największy nacisk, żeby wdrażać atom i inne ekologiczne rozwiązania.
Ograniczanie ilości sztuk ubrań to jakiś absurd. Kupujemy takie ilości ciuchów, bo koszulki po 5 praniach nadają się do spania. Zresztą wszystko jest teraz tworzone tak, aby nakręcać konsumpcjonizm niską żywotnością produktów. Może niech sprzęt będzie naprawialny, to ludzie nie będą musieli co dwa lata kupować nowego.
Energia produkowana przez przemysł energetyczny nie znika tylko jest gdzieś używana. Np. przez fabryki odzieży - tak więc jeśli ktoś kupuje nową koszulkę co tydzień, to się do tego zużycia CO2 przykłada mocniej niż ktoś, kto kupuje 5 na 3 lata.
Poza tym w przypadku produkcji odzieży, głównym chyba problemem jest zużycie wody.
Jeśli chcą ograniczać zanieczyszczenia generowane przez samoloty, to niech zaczną od prywatnych samolotów, gdzie ilość zanieczyszczeń na osobę jest nieporównywalna do liniowców.
No, sęk w tym chyba, że te prywatne są statystycznie nieistotne.
@Veo: otóż to, jak jadę do miasta dobrze skomunikowanego to zazwyczaj zostawiam auto koło hotelu i potem już jeżdżę komunikacją. Ale taka komunikacja jest tylko w częsci dużych miast. Wszędzie indziej jest to nierealne na dzień dzisiejszy. Z drugiej strony jakbym mieszkał w takim mieście to np i tak nie wyobrażam sobie na zakupy jechać bimbajem i potem z 5 torbami (zakupy na cały tydzień) próbować jakoś dotrzeć do domu, nie mówiąc już o takich kwestiach jak zawożenie dzieci do szkoły.
Dzieci do szkoły chyba nie trzeba zawozić, można je odprowadzić przy okazji porannych zakupów. Starsze dzieci dają sobie raczej radę same. Warto zauważyć, ze w takim np. Wrocławia komunikacja miejska dla dzieci jest darmowa.
Po drugie, zakupy można zwyczajnie zamawia z dostawą do domu.
Trzeba bardzo wyraźnie zacząć rozróżniać co jest faktycznym problemem, a co wydaje się być problemem, bo nie zna się możliwych rozwiązań albo nigdy nie było się w podobnej, hipotetycznej sytuacji.
A dzieci nie mogą chodzić na nogach albo na rowerze? Może w dzisiejszych czasach jest to niezbyt przyjemne i bezpieczne, ale przecież po to jest to całe prześladowanie kierowców przez aktywistów miejskich, wciskanie ścieżek rowerowych itp. żeby było bezpieczne
Tak - tylko wtedy nie zaszpanujesz swoim SUVem przed innymi rodzicami. ;)
Tak btw, nie widzę żadnej przyszłości w samochodach na baterie, które trzeba ładować. Może ogniwa paliwowe/wodór jeśli już. Tylko oprócz tego jednego autobusu pokazanego dla picu jakoś nie ma takich samochodów a jeżeli nie ma to znaczy że technologia się nie nadaje obecnie do wykorzystania.
No ok, ale to że Ty nie śledzisz rynku, nie znaczy, że czegoś nie ma. No i w ogólności zamiast dawać wyraz swojej ignorancji w tej dziedzinie, lepiej gdybyś się douczył.