Czy jesteś szczęśliwy/szczęśliwa?

5

10 lat temu @Adam Boduch zadał w/w pytanie i wyszło że 62% nie jest szczęśliwa, ciekawe jak zmieniła się ta proporcja to przez 10 lat

Czy jesteś szczęśliwy/szczęśliwa?

0

Szczęście to bardzo filozoficzne zagadnienie. Wnioskuję, że chodzi o ogólne zadowolenie ze swojego życia?

6

Mam kota - jestem szczęśliwy

1

Pieprzę więc jestem szczęśliwy.

2

Rozwijam się, zarabiam dobrze jak na polskie warunki, z kobietami nie ma problemu (aktualnie jedna), ćwiczę na siłce i dbam o siebie. Podusmowując - jestem szczęśliwy 😎

0

@Adam Boduch:

mógłbyś tam strzelić jointa w tej bazie i nałożyć odpowiedzi z ankiety na staż na forum??

może wyszłoby że programowanie to droga do nieszczęścia lub odwrotnie ;)

0

kiedys bylem szczesliwy

bylo to w latach 90 tych

0

Hm, tak, zdecydowanie jestem szczęśliwa. Zarówno prywatnie jak i zawodowo jest ok :)

1

Niesamowite, może poprawimy wynik sprzed 10 lat. I to przy pandemii!

1

Nie, jestem przegrywem, na szczęście chociaż w internecie znalazłem trochę ciekawych ludzi, za to dziękuję, niby mam kilku kolegów, ale zero dziewczyn :(, bo mieszkam na j****ej wsi, chociaż mogło być gorzej, fajnie, że mam chociaż jakieś hobby, przeszkadza mi w nim tylko prokrastynacja.

0

bezapelacyjnie.

btw, martwiace jest to 50:50, ciekawe z czego to wynika

1

Od 6 dni szczęśliwy, ale zmęczony ;-)

0
katelx napisał(a):

bezapelacyjnie.

btw, martwiace jest to 50:50, ciekawe z czego to wynika

10 lat temu było 40 / 60. Więc bardziej mnie zastanawia, skąd ta poprawa. Czy 10 lat temu, jeszcze przed boomem na IT, byli tu sami zapaleńcy programowania? Czy warunki w IT się zmieniły i ludzie mogą sobie na więcej pozwolić w życiu? Może prestiż zawodu się poprawił i teraz więcej ludzi może sobie powiedzieć do lustra: "Pracujesz w IT, jesteś gość!"

1

Nie bardzo wiem jak udzielić odpowiedzi na to pytanie. Szczęście jest sytuacyjne i różne dla różnych obszarów naszego życia.
Założyłem, że odpowiedz „tak” oznacza szczęście we wszystkich wybranych osobiście obszarach, dlatego „nie” było lepszą odpowiedzią.

0

dałem tak, bo doceniam to co mam. Mogłem się urodzić w rosji/indiach i klepać biedę.

Brakuje mi fajnej fury za pół bańki, dużej chaty z basenem i jacuzzi, ale to są rzeczy, po które teoretycznie mogą sięgnąć ręką, ale trzeba zapindalać. Jak mam jakiś cel, to jakoś lepiej mi się egzystuje.

0

Jestem dla kobiet nieatrakcyjny fizycznie oraz prawdopodobnie pod względem charakteru, wskutek czego odpowiedź brzmi nie

4

Jakbym był to bym pewnie teraz tutaj nie siedział.

1

Zbyt dużo g**no zjeb*** się na mnie w ciągu ostatniego roku, nikt mnie nie przygotował na to że w tak młodym wieku tak szybko może się posypać tyle rzeczy. Nie polecam bycia mną, 1/10

4
Burdzi0 napisał(a):

Zbyt dużo g**no zjeb*** się na mnie w ciągu ostatniego roku, nikt mnie nie przygotował na to że w tak młodym wieku tak szybko może się posypać tyle rzeczy. Nie polecam bycia mną, 1/10

@Burdzi0 co się stało? aż tak dużo? ej, zawszę Cię ceniłem za Twoją pomoc forumowiczom. Ty pomagałeś, ja chcę Tobie pomóc.
Pisz jak coś, bo to mnie zaniepokoiło!

9
Czulu napisał(a):

Jestem dla kobiet nieatrakcyjny fizycznie oraz prawdopodobnie pod względem charakteru, wskutek czego odpowiedź brzmi nie

Sprawdź, czy nie zostałeś wprowadzony w błąd, jak ja jakieś 10-12 lat temu.

Otóż dowiedziałem się, że kobiety wolą facetów 180cm+, i przez rok pracowałem nad tym, aby to osiągnąć.
A potem ktoś mnie uświadomił, że chodzi o wzrost, a nie obwód. :(

3
Czulu napisał(a):

Jestem dla kobiet nieatrakcyjny fizycznie oraz prawdopodobnie pod względem charakteru, wskutek czego odpowiedź brzmi nie

Większość ludzi ma brzydkie żony. Albo się z tym pogodzisz i musisz się zmusić, albo nie masz żadnej. Ładną może mieć mało kto, albo musisz mieć dużo kasy, albo być bardzo przystojny. Jeśli nie ma ani jednego, ani drugiego to albo bierzesz brzydką, albo zostajesz sam. Większość bierze brzydkie, rozejrzyj się wokół.

3
Meini napisał(a):
Czulu napisał(a):

Jestem dla kobiet nieatrakcyjny fizycznie oraz prawdopodobnie pod względem charakteru, wskutek czego odpowiedź brzmi nie

Większość ludzi ma brzydkie żony. Albo się z tym pogodzisz i musisz się zmusić, albo nie masz żadnej. Ładną może mieć mało kto, albo musisz mieć dużo kasy, albo być bardzo przystojny. Jeśli nie ma ani jednego, ani drugiego to albo bierzesz brzydką, albo zostajesz sam. Większość bierze brzydkie, rozejrzyj się wokół.

Nie no skisnę zaraz jak czytam wypowiedzi na tym forum. Pomijając kobiety, których życiowym celem jest "wyjść dobrze za mąż i żyć sobie wygodnie", to kobiety lubią:

  • przygodę,
  • uśmiech,
  • nieszablonowość,
  • jeśli podróżujesz, zwiedzasz różne miejsca,
  • masz ciekawe hobby,
  • jeśli jesteś zabawny (mowa o niewysublimowanym poczuciu humoru),
  • masz miłą aparycję i pozytywną energię,
  • uprawiasz sport,
  • nie musisz być przystojny, tylko zadbany,
  • chcą być zaintrygowane

EDIT Nie zrozumcie mnie źle, nikomu nie uda się posiąść wszystkich wypunktowanych cech. Czasami wystarczy kilka. Ale trzeba ku temu poczynić jakiś wysiłek.

Wielu facetom się wydaje, że należą im się kobiety 10/10, bo tak. Fantazjują o byciu z kobietą swoich marzeń nic nie robiąc ze sobą. Prawda jest taka, że jak chcesz poznać "dychę", musisz też coś sobą reprezentować. Dać kobiecie jakąś wartość. Nazwijmy to umową barterową.

  • jeśli nie masz do opowiedzenia o sobie nic ciekawego,
  • jeśli jesteś zaniedbany,
  • jeśli nie masz żadnego hobby,
  • jeśli poza kompem nie ma dla Ciebie świata

to ja Cię, Was proszę, nie oczekujcie, że ktoś ciekawy się Wami zainteresuje. Można zwyczajnie popracować nad sobą, żeby zwiększyć swoje szanse u kobiet. Pójść do fryzjera, nauczyć się tańczyć, trenować coś co poprawi sylwetkę i podniesie naturalnie testosteron, zrzucić wagę, wybielić i zrobić zęby, kupić koszulę na randki, pojechać na zagraniczną wycieczkę, trochę się uspołecznić, poczytać o tym jak zwiększyć swój skill w łóżku.

Kontakty międzyludzkie, w tym z kobietami, to psychologia społeczna, nie informatyka. Wywoływanie pozytywnych emocji, wpływanie na ludzi. Inteligencji emocjonalnej można się wyuczyć. A jest tu pewnie wielu inteligentnych ludzi. Kwestia prób i błędów. Najciekawiej jest poza strefą komfortu. Nawet jak nie jesteś "naturalem", czyli facetem którego naturlane przyciągają kobiety, to można się wyuczyć sztuczek i technik.

Można też pozostać mistrzem klawiatury i wylewać na nią frustrację swoją. Jeśli kilka kobiet dało Ci w życiu kosza, to nie jest koniec świata, tylko znak, żeby coś ze sobą zrobić. Poza tym nie trafi się w gust każdej kobiety, więc takie rzeczy się zdarzają nawet najlepszym.

4

A ja proponuję być sobą i znaleźć kogoś do siebie podobnego. Robienie czegokolwiek wbrew sobie żeby przypodobać się komukolwiek jest żałosne. Generalnie warto mieć ciekawe życie, ale warto to zrobić dla siebie a nie dla kobiet. Już nie mówiąc o chęci imponowania kobietom pieniędzmi. No chyba że ktoś chce żyć z osobą która jest z nami tylko dlatego że mamy X pieniędzy i zawsze może nas zmienić na kogoś kto ma ich więcej.

0
bakunet napisał(a):
Meini napisał(a):
Czulu napisał(a):

Jestem dla kobiet nieatrakcyjny fizycznie oraz prawdopodobnie pod względem charakteru, wskutek czego odpowiedź brzmi nie

Większość ludzi ma brzydkie żony. Albo się z tym pogodzisz i musisz się zmusić, albo nie masz żadnej. Ładną może mieć mało kto, albo musisz mieć dużo kasy, albo być bardzo przystojny. Jeśli nie ma ani jednego, ani drugiego to albo bierzesz brzydką, albo zostajesz sam. Większość bierze brzydkie, rozejrzyj się wokół.

Nie no skisnę zaraz jak czytam wypowiedzi na tym forum. Pomijając kobiety, których życiowym celem jest "wyjść dobrze za mąż i żyć sobie wygodnie", to kobiety lubią.

Praktycznie wszystkie z tych rzeczy o których piszesz mam na swoim koncie, ale niewielki z tego pożytek. Możliwe że nie nauczyłem się inteligencji emocjonalnej ale nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić w tym zakresie poza robieniem tego samego w oczekiwaniu na odmienne rezultaty. Poza tym przechodzenie od tego że chciałbym być z kobietą atrakcyjną dla siebie do tego że oczekuję kobiety ze ścisłego topu, to przesada. Fakt że interesuje mnie mniejsza liczba kobiet, i o większym poziomie atrakcyjności niż u innych facetów, ale wiele z nich to nie są 10/10 w opinii znajomych.

tdudzik napisał(a):

A ja proponuję być sobą i znaleźć kogoś do siebie podobnego. Robienie czegokolwiek wbrew sobie żeby przypodobać się komukolwiek jest żałosne. Generalnie warto mieć ciekawe życie, ale warto to zrobić dla siebie a nie dla kobiet. Już nie mówiąc o chęci imponowania kobietom pieniędzmi. No chyba że ktoś chce żyć z osobą która jest z nami tylko dlatego że mamy X pieniędzy i zawsze może nas zmienić na kogoś kto ma ich więcej.

To jest bardzo rozsądne podejście, niestety mnie interesują raczej intelektualne zagadnienia i rozrywki, a tutaj jest nadreprezentacja kobiet nieatrakcyjnych, a jeśli są już jakieś atrakcyjne to pojawiają się z chłopakiem. Uprawiam też jakieś sporty, np bieganie, ale nie na tak poważnie żebym miało sens wkręcać się w jakieś organizacje.

Meini napisał(a):
Czulu napisał(a):

Jestem dla kobiet nieatrakcyjny fizycznie oraz prawdopodobnie pod względem charakteru, wskutek czego odpowiedź brzmi nie

Większość ludzi ma brzydkie żony. Albo się z tym pogodzisz i musisz się zmusić, albo nie masz żadnej. Ładną może mieć mało kto, albo musisz mieć dużo kasy, albo być bardzo przystojny. Jeśli nie ma ani jednego, ani drugiego to albo bierzesz brzydką, albo zostajesz sam. Większość bierze brzydkie, rozejrzyj się wokół.

Widzę na własne oczy dostatecznie wiele wyjątków, żeby uznać taki obraz za nadmiernie uproszony, chociaż przez pewien czas był on bliski moim poglądom.

1
Czulu napisał(a):

nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić w tym zakresie poza robieniem tego samego w oczekiwaniu na odmienne rezultaty.

Przywyknąć :P Jak przestaniesz o tym myśleć, to lepiej na tym wyjdziesz, przynajmniej zdrowotnie^^

Ja też dobijam do 30stki powoli, raczej szans na dziewczynę nie mam (realnie patrząc mam za dużo "minusów", które ciężko poprawić, część to też moja wina), ale już się z tym częściowo pogodziłem, jakoś mniej stresu wtedy jest i człowiek lepiej się czuje. Każdy jest jaki jest, nigdy nie ma tak, że wszystko będzie po naszej myśli. Ważne, żeby znaleźć jakiś balans w życiu, znaleźć coś, jakiś zamiennik, jakieś hobby, czy coś, co chociaż na chwilę sprawi, że będziemy szczęśliwsi^^ Czytaj książki, biegaj, rób cokolwiek, co sprawi Ci frajdę. A może kiedyś zwiększy to Twoje szanse u jakiejś dziewczyny.

1

Ja po 10 latach pracy zdalnej jednocześnie mieszkając na wsi, mam małe szanse na znalezienie dziewczyny bo już straciłem umiejętność rozmowy z ludźmi. Na portalach randkowych w mojej kategorii wiekowej zostały samotne matki lub ekstremalnie nieatrakcyjne wizualnie kobiety. Najlepszy czas na znalezienie partnerki to szkoła średnia, wtedy jeszcze nie są tak "przebrane".

6

Od czasu gdy zrozumiałem istotę szczęścia uważam się za zajebiście szczęśliwego człowieka. Napiszę to bo wiele osób tutaj pisało o szczęściu w kontekście "muszę się dorobić fury" etc.Takie myślenie sprzyja podejmowaniu w życiu złych decyzji - błędem jest mylenie gratyfikacji ze szczęściem. Gratyfikacje często powodują, ze jesteśmy nieszczęśliwi. Żałuję, że sam tak późno to zrozumiałem. Gratyfikacje powodują, że często musimy coś długotrwałego poświęcić aby zyskać coś co szybko przestanie nam dawać szczęście. Jak nie jesteś jakimś zajaranym fanem motoryzacji, to samochód Cię na długo nie uszczęśliwi.

Podstawowa sprawa to zrozumieć, że daliśmy się zapędzić w pułapkę gonienia za gratyfikacjami i wmówiono nam, że gratyfikacja === szczęście. Standardowo model wygląda tak, że zarabiasz 2000 i myślisz, że jakbyś miał 3.000 to byś był szczęśliwy. Jeśli nie podejmiesz wysiłku to gryziesz się, że inni mają 3.000, a Ty nie. Jak podejmiesz wysiłek to musisz coś poświęcić (np. czas) i dochodzisz do tych 3.000... Przez miesiąc, dwa jest super... Ale kurcze są inni, którzy mają 4.000.
W wersji IT wygląda to tak, że mając do wyboru fajną pracę za 12k i szambo-pracę w korpo za 15k wybierzesz to 15k "bo się przemęczę" - i to jest właśnie ta pułapka, w którą wpadamy. Człowiek przyzwyczaja się do każdej rzeczy i przestaje go ona cieszyć, a gównopraca zostaje.

Co jest zatem ważne? Dla wielu ludzi będą to różne rzeczy, ale gatunkowo jesteśmy uwarunkowani na relacje społeczne, dlatego dla większości ludzi prawdziwe szczęście dają kwestie relacji społecznych - czyli rodzina, poczucie docenienia w pracy, poczucie robienia czegoś ważnego, realizacja pasji itp. Ja zrozumiałem co jest dla mnie ważne i kieruje się teraz tym w życiu. Nauczyłem się doceniać małe rzeczy, staram się zrezygnować z konsumpcjonizmu, które wpędzałby mnie w poczucie, że muszę zarabiać więcej i więcej. Dzięki temu mogę wybierać pracę w której zarobię trochę mniej, ale będę robił to co lubię (u mnie paradoksalnie przełożyło się to z czasem na większe zarobki).

Reasumując jestem jak ten pieprzony Kochanowski pod swoją lipą - czuje, że jestem we właściwym miejscu i właściwym czasie. Nie czytam za dużo mediów, nie oglądam telewizji, nie daję się wkręcić w tą całą maszynkę. Czytam książki, realizuje swoje hobby, mam fajna rodzinę, pracę która daje mi satysfakcję - niby nudna norma, ale nauczyłem się z tego czerpać przyjemność. Nie rozglądam się za młodszymi egzemplarzami, lepszymi samochodami etc. Dlatego jakbym miał komuś coś doradzić to nie dajcie się przemielić dzisiejszemu światu bo będziecie tego żałować.

2
katelx napisał(a):

bezapelacyjnie.

btw, martwiace jest to 50:50, ciekawe z czego to wynika

Podobno Hemingway powiedzial kiedys

Szczęście wśród inteligentnych osób to najrzadsza rzecz, jaką znam

Ja bym to bral z przymrozeniem oka, ale tak w sumie to dla porownania dla takiego dresiarza pod blokiem do szczescia pewnie wystarczy piwko.

0

W 2017 byłem świadkiem jak facet 36 letni poderował lekarkę 28 lat(to było na wyjeżdzie grupowym w góry), 2 lata później ślub. A poza tym sądze że nie powinno się poddawać ani rezygnować ze swoich potrzeb/marzeń/celów, jak zwał tak zwał.

7

Odkąd dużo zarabiam nie jestem szczęśliwy. Kiedyś myślałem że jak zacznę dużo zarabiać to stanę się szczęśliwy, bo pieniądze rozwiążą wszystkie moje problemy życiowe. Tak się nie stało, co prawda mam gdzie mieszkać, czym jeździć, mam poduszka finansową i względne zabezpieczenie, stac mnie na zdrową żywność i moje zainteresowania, ale jakiś po drodze przestało mnie to cieszyć. Gdy byłem biedny i dążyłem do lepszych zarobków, poszerzania wiedzy to wtedy czułem, że to to. Teraz trochę się wypaliłem przez ciągła naukę (w pracy i pogodzinach) stawka jest ok no ale czegoś brakuje, jakiegoś dalszego celu i kolejnej drogi, bo jedna powiedzmy zakończona as planed. Wydaje mi się, że to jednak droga, proces qdaje to mityczne szczęście, a może i nie szczęście tylko satysfakcję. Sama droga, proces, rezultat końcowy często jest taki meeeh, niby miało byc super a nie jest tak samo fajnie jak podczas drogi.

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0