Cholera! Kiedy i jak to się stało, że zostałem zwykłym, mizernym klepaczem kodu a nie porządnym programistą?
Historię zacznę jak badziewne opowiadanie erotyczne: jest piątkowy wieczór, siedzę przy kubku herbaty zaciągnięty po ostatnią szarą komórkę w kod projektu przy którym pracuje na co dzień. W ramach przerwy i rozrywki przeglądam snap i insta story znajomych - tych zwyczajnych, tych normalnych którzy w młodym wieku balują i piją hektolitry alkoholu. //Koniec taniego wstępu, który niewiele ma z prawdą bo po prostu siedzę przy laptopie, bez żadnego szału.
Wpadłem na świetny pomysł! Moje rodzeństwo ma małą działalność za granicą, sprzedają jakieś tam swoje produkty - mniejsza. Pomyślałem, że skoro jestem programistą i pracuje w zawodzie jakiś rok czasu to przecież stworzenie sklepu internetowego który będzie obsługiwał 100-200 klientów - i nie mówię tutaj o liczbie wejść w jednym czasie tylko o liczbie powracających na stronę użytkowników - to stworzenie takiego sklepu ze stroną główną, filtrowaniem produktów i jakimś koszykiem to będzie pikuś. Do ręki notes, w drugiej już włączony długopis - ciach UML'e - przecież umiem! ciach architektura bazy danych - przecież to nie jest trudne! na czterech kartkach rozrysowane widoki - żaden Picasso ale zarys jest!
Tylko... jak tutaj zacząć pisać kod? Codziennie rano przychodzę do pracy, task na twarz i pcham story pointy. Odnajduję się w gotowym projekcie którego nie muszę konfigurować. Przecież widzę jak to robią lepsi, przecież mogę ewentualnie o coś spytać. Ale cholera! jak wyznaczyć sobie architekturę projektu żeby było dobrze? jak zacząć pisać projekt? przecież tyle tego robiłem na studiach! nie wiem... wracam do super komercyjnego projektu, tam moje miejsce...
Koniec żali,
tak sobie tylko pogadałem.
Miłego piątkowego wieczoru wszystkim! :)