moim_zdaniem napisał(a)
Czytając dany wyraz wypowiadasz go w myślach tracąc przy tym dużo zbędnego czasu.
Sądzę, że gdybyś naprawdę znał moje myśli, to odpowiedziałbyś na moje pytanie zanim je zadałem, zatem niniejszym obalam Twoje jasnowidztwo.
Kiedy poszedłem to przedszkola spotkałem tam dwa rodzaje przygłupów:
A) Mniej więcej mojego wzrostu i postury, ich jedyną życiową ambicją, było zjeść, zrobić kupę i bawić się samochodzikami albo lalkami w zależności od długości włosów. Na szczęście można było ich zwyczajnie ignorować.
B) Znacznie więksi, mniej więcej tacy jak moi rodzice, przejawiający nawet jakieś zadatki intelektu (potrafili obsługiwać telewizor). Ale mimo wszystko intelektualnie jednak bliżej do typu A, bo np. ubzdurali sobie, że będę spał po obiedzie i nie trafiało do nich, że śpi się w nocy, a w dzień pracuje. Może oni chcieli przespać całe swoje życie, ale ja nigdy nie miałem zamiaru.
Toteż, po paru dniach czy tam tygodniach, powiedziałem mamie, że więcej tam nie pójdę. Za to siedziałem w domu i miałem czas na samodzielną naukę czytania i liczenia, więc późniejsze szkolne metody nauki mnie ominęły.
Przez ostatnich kilkadziesiąt lat nie zauważyłem, abym coś sobie w myślach wypowiadał, żadnych czytających głosów w głowie też nie słyszę. (Kolega od głosów ma wątek obok, zdaje się.) Po prostu widzę słowo, rozumiem je i czytam następne. Próby wypowiadania w myślach są bez sensu, bo ujrzenie słowa trwa wielokrotnie szybciej niż jakieś jego wypowiadanie. (Taka analogia - gdy widzę dużego psa biegnącego w moim kierunku, to spieprzam, a nie zastanawiam się jaka to rasa.)
Ale rozumiem, że normalni ludzie czytają właśnie "wypowiadając w myślach". Znaczyłoby to chyba, że czytają znacznie wolniej niż ja, a wcale tak nie jest.
Argumentem potwierdzającym powyższe może być specyficzna grupa osób autystycznych bądź innych schizofreników (brzydko zwanych "geniuszami idiotami") którzy w dość zagadkowy sposób i we wąskiej dziedzinie nauki, życia itd. potrafią bardziej wykorzystywać potencjał mózgu.
Właśnie - w zagadkowy sposób i w wąskiej dziedzinie. Dlatego nie są normalni, bo często nie potrafią zrobić tego, co jest wymagane do życia. Człowiekowi bardziej przydaje się umiejętność zrobienia kanapki niż liczenie pierwiastka kwadratowego z dziesięciocyfrowej liczby.
Mózgi sawantów działają inaczej, przez co i myślą oni inaczej. Czytałem wywiad (zdaje się) z jednym z nich, w którym opisywał, że każdą liczbę od 1 do 10000 przechowuje w pamięci jako skojarzenie z jakimś rzeczownikiem, czasownikiem albo przymiotnikiem, dlatego obliczenia na tych liczbach wykonuje bardzo szybko na zasadzie skojarzeń. Czyli jest to jakaś forma "pamięci mięśniowej".
Mózg człowieka z pewnością też to potrafi tylko człowiek nie potrafi tego wykorzystać.
Ale skąd taka pewność? Mózg ludzki był wykształcony jako mózg drapieżcy i ofiary. Miał po pierwsze być w stanie rozpoznać zagrożenie, aby człowiek mógł uciec oraz rozpoznać pożywienie, aby człowiek mógł je dogonić i zjeść. Potem zaczął się rozwijać bardziej, ale nigdy pierwiastkowanie nie było potrzebne jako jego podstawowa funkcja. A gdy w pewnym momencie ludziom zaczęło być potrzebne wykonywanie ogromnych obliczeń arytmetycznych, to zbudowali sobie do tego specjalne urządzenia. (Na tym właśnie prawidłowe wykorzystanie mózgu przez inteligentnego człowieka.)
To, że sawanci są na swój sposób genialni nie wynika z tego, że byli inaczej uczeni, ale z innej budowy ich mózgów. Całe to gadanie o "niestandardowym wykorzystaniu mózgu" to jakieś pieprzenie. Żeby niestandardowo wykorzystywać mózg najpierw trzeba mieć w ogóle niestandardowy mózg.
Typowe dla ludzi jako gatunku jest leczenie kompleksów. Gadanie, że: "mógłbym być 50 razy mądrzejszy, ale nie potrafię wykorzystać pełnego potencjału swojego mózgu" doskonale się w tę tendencję wpasowuje. Problem w tym, że mózg, który pracowałby 10 razy szybciej, zwyczajnie by się usmażył od własnego ciepła.