Siema,
co robiliście w ten weekend?
Ja miałem dość sympatyczny, piątek impreza w smoku suto zakrapiana wódą i piwami (pomijam szczegóły) - prawie zero kaca.
Sobota, z kumplem spotkaliśmy znajomych i znów w trupa się zalałem w plenerze, (ale były brechty) nawet jakiegoś małego zgonika zaliczyłem w krzakach jak wracałem na chatę, przewróciłem się i tak sobie poleżałem (z godzinkę może) a potem grzecznie wróciłem do domu.
Niedziela, imprezka u kolegi piłem i piłem i piłem aż musiałem iść na chatę bo dziś do pracy chyba nie muszę mówić że było wesoło. Nawet mi się nie chciało spać mimo że wróciłem o 1:30 a o 5 pobudka.
Przed chwilą jak wracałem z pracy spotkałem kolegów i było "pijj nie [CIACH!]" ale tylko łyczek. Hmm.
Dziś: o tak, dziś mogę znowu ale nie wiem czy chcę...
P.S.
Nigdy nie miałem problemów z alkoholem nie wiem co we mnie wstąpiło.
Więc jaki był twój weekend?