Cześć. Pracuję aktualnie jako dev, wraz z końcem lipca dobije mi 6 miesięcy doświadczenia. Coraz cześciej mam przemyślenia na temat powrotu na studia. Od tak, dla samego siebie, dla własnej satysfakcji, dla własnego ego.
Ze studiami miałem już styczność, tylko że było to jakieś 4-5 lat temu, świeżo po ukończonym technikum, a i były to studia zaoczne. Jednak z przyczyn niezależnych od siebie musiałem je przerwać w trakcie pierwszego semestru. Przez kilka lat, moim zdaniem, ciężkiej pracy, nazbierałem satysfakcjonującą mnie ilość środków, by finalnie w 2021 roku poświęcić dokładnie rok (kwestia spięcia tego finansowo i czasowo) na naukę programowania na pełen etat - bardzo rzadko schodziłem poniżej 8h dziennie - może nie stricte nauki w kontekście przyswajania nowej wiedzy, ale nauki połączonej z pisaniem projektów "do szuflady". Pod koniec stycznia 2021 rozpocząłem naukę, a już w lutym 2022 byłem zatrudniony.
No właśnie... Wszystko niby spoko, bo przecież mam już pracę, technologia jest aktualnie trendująca, dobrze opłacana plus pracodawca bardzo chętnie słuchał o mojej drodze przebytej do pierwszej pracy i tym samym z uśmiechem na twarzy zaproponował mi fajny pieniądz. Ale mimo wszystko odczuwam niespełnienie w sferze edukacji - niby tylko kwestia papierka, ale brakuje mi takiego przypieczętowania. Do tego dochodzi też życie studenckie (wraz z całą otoczką), które przeleciało mi obok nosa - powód, dla którego pójścia na studia zaoczne nie biorę pod uwagę. Mam aktualnie 24 lata, a rocznikowo 25 i czuję, że to jest ostatni dzwonek, by cokolwiek zrobić w tej kwestii. Później to już będzie albo za późno, albo nie będzie mi się już chciało, albo dojdą nowe obowiązki i zwyczajnie nie będzie na to czasu, albo cokolwiek innego.
Pytanie jest następujące - czy da się pogodzić pracę zdalną ze studiami dziennymi? Czytałem już kilka podobnych wątków i opinie są bardzo różne, dlatego opisuję swój przypadek. Jeśli ma to wyglądać w ten sposób, że przez 3,5 roku jestem na uczelni 8-16, potem w pracy 16-24, a po pracy nauka 2-3h, to postawmy sprawę jasno - zakrawa to o awykonalność. Jeśli natomiast tylko na początku trzeba byłoby mocniej przycisnąć, to powiedzmy, że byłbym w stanie to zrobić. Dodam jeszcze, że dałbym sobie rok na poprzypominanie różnych zagadnień ze szkoły średniej, więc udział w rekrutacji wziąłbym dopiero w przyszłym roku.
I wiem, że finalnie to i tak ja podejmuję decyzję, a nie ktoś z internetu za mnie. Po prostu chętnie poczytam przemyślenia, opinie, bądź doświadczenia innych.