ja bylem rok na infie, mieszkalem ze starszymi rocznikami i widzialem jaki maja program co robia/umia, z programowania itp bylem zwolniony, algorymy takze od kopa, do tego projekt w studenckim kole naukowym.
Uwalilem matmy i fize czyli wszystko czego musialbym sie uczyc i poswiecic na to czas :P dodatkowo z powodu pewnych formalnosci dostalem kolejny rok w plecy, na poczatku przyznaje ze bylo szkoda i glupio, ale teraz stwierdzam ze prawdziwa nauka to sie zaczela w momencie jak mnie wyjebali.
Po pierwsze koniec z akademikami, kasa i opieka starszych, w miescie trzeba sie samemu utrzymac,
po drugie znalezenie nowej pracy (zaczalem pracowac zanim poszedlem na studia i ciagnalem to przez caly rok).
Aktualnie pracuje w jednej firmie, wieczorami jako freelancer.
Na studiach bylo fajnie, picie, imprezy kontakt z ludzmi, teraz ledwo mam czas na spanie do tego kilkakrotnie razy wiecej nauki - klient wymaga czegos, jakiejs technologi to albo zleci to komus innemu albo opanujesz nowy temat w ciagu kilku dni przynajmniej do poziomu ktory pozwoli na skonczenie projektu.
poza tym dochodzi wiedza i doswiadczenie ktorych studia ci nie dostarcza - negocjacje z klientem, licytacje stawek, poznajesz rynek i prawa jakie nim rzadza, trzeba sie nauczyc podstaw biznesu i marketingu no i przede wszystkim zaczynasz odpowiadac za to co robisz.
Co do studiow, mam w planie wrocic na to z czego mnie wyrzucili, ale wiem juz ze skonczenie tego nie bedzie moim priorytetem. Pojde po wiedze ktorej mi brakuje - matma/fiza - ale to czy sie tego naucze glownie bedzie zalezalo od tego czy znajde sobie jakis fajny projekt ktory przykuje mnie do monitora na kolejne godziny i da motywacje do nauki,
Zakuj Zdaj Zapomnij - ta zasada jest dla idiotow, ja wole zarobic w tym czasie realne pieniadze :P