Zostałem ojcem i... nic nie czuje

5

Nigdy nie chciałem mieć dzieci, ale lata leciały i z rozmowy na rozmowę z moją partnerką stwierdziliśmy, że chyba będziemy bardziej żałowac nie posiadania niż posiadania. Staraliśmy się jakieś pół roku aż tu nagle bum! Stało się. Ciąża przechodziłą bardzo spokojnie i bez żadnych dramatów, to też, moje życie się niewiele zmieniło. We wczesnej fazie urlop nadal był w górach a w późniejszej fazie siedzieliśmy w domu i graliśmy wspólnie i ze znajomymi w planszówki. Wychodziliśmy do knajpy ... ogólnie żylismy jakby nic się nie zmieniło.
Zaraz młody skończy 4 miesiące a ja czuje... nic. Kompletnie nic. Kiedyś moja siostra powiedziała, że po urodzeniu pierwszego dziecka nie była standardową matką, w przeciwieństwie do innych "matek" potrafiła sobie idealnie wyobrazić jakby jej życie wygladało bez dziecka. Ja chyba mam podobnie. Jedyne skutki to totalne odcięcie się od towarzyskości, siedzimy w domu, zajmujemy się dzieckiem, ona ogląda netflixa a ja siędzę przed kompem. Nie gramy już w panszówki, nie jeździmy nigdzie (poza rodziną), nie spotykam się ze swoimi znajomymi. To nie jest tak, że nie mogę, mi się po prostu nie chce. Partnerka chyba ma mi trochę za złe, że nie chce zajmować się dzieckiem, ale przewijam, karmię ale zabawy... ciężko mi sę bawić z małym blobem który się tylko ślini i nawet chwytu nie ma. I.. nie czuję nic. To jest jak taki dodatkowy task w pracy, chcesz czy nie chcesz musisz napisać tą dokumentację, denerwuje Cię to, ale.. ta mniej miła część obowiązków. Teraz nie wiem czy bardziej się dołuje tym, że wracam z pracy do wrzeszczącego dziecka czy tym, że nic nie czuje. Ciężko o tym z partnerką rozmawiać, bo to byłoby defacto przyznanie się do.. no właśnie nie wiem do czego, do niechcenia dziecka? Do żałowania tej decyzji? Kiedyś czekałem na weekend, możliwość wyjścia, zagrania w dłuższą planszówkę a teraz chyba bardziej czekam na poniedziałek niż na sobotę.
I nawet nie wiem po co to piszę. Pisania wymaga myślenia i może też daje możliwość spojrzenia na swoje myśli z innej perspektywy ale teraz przy końcówce nadal nie czuje nic. Jedyne co jest w mojej głowie to - "wracając z pracy pamiętaj o pieluchach i chusteczkach. jak wrócisz to będzie pewnie znowu krzyk".

2
HieronimBerbelek napisał(a):

wracam z pracy

Ciesz się, że nie pracujesz zdalnie :D

20

Ja miałem dokładnie tak samo - przez pierwszy rok czy trochę więcej dzieciak praktycznie dla mnie nie istniał. Bo - tak, jak piszesz - co można robić z takim badziewiem, którego szczytem możliwości jest zrzyganie się na rodzica albo podłogę?

Nie bój się, z czasem dzieciak zmieni się ze srającego pod siebie rekwizytu w coś bardziej kontaktowego. Pojawią się jakieś interakcje z tym obiektem, zacznie coraz więcej rozumieć. Okolice 2 roku życia to taki moment graniczny - jeszcze nadal totalnie głupie, ale już samobieżne, czyli trzeba chronić dom przed dzieciakiem oraz dzieciaka przed domem. Bo każdy kabel trzeba pociągnąć, a kubek z gorącą herbatą stojący na brzegu stołu chwycić. Potem, jak to przetrwasz, to będzie już tylko lepiej. I za parę lat zyskasz super kumpla/kumpelę. Serio :)

5

Nigdy nie chciałem mieć dzieci, ale lata leciały i z rozmowy na rozmowę z moją partnerką

Stop. Tu jest pierwszy problem. Dlaczego nie żoną? Dlaczego zdecydowałeś się na złą kolejność?

2

@HieronimBerbelek: Bardzo ciężko jest zmienić styl życia zwłaszcza jak już się ma trochę lat. Ciężko jest zgrać się ze znajomymi, którzy nie mają dzieci - jakby na to nie patrzeć dzieci dość dużo zmieniają w życiu. Jak trochę odchowasz to pograsz w młodym w planszówki. Ja bym nie robił z tego dramatu. Ale jak czujesz, że to jest jakiś problemu to może zacznij od przegadania tego z partnerką jak nie pomoże to psycholog też może pomórz tudzież terapia rodzinna. Jak masz możliwość zaproś babcie, dziadka niech posiedzą z młodym przez kilka godzin (nawet jak jest na piersi to ze 3- 4 h powinno dać sie wyrwać) idźcie do kina. Ja już nie pamiętam jak to jest nie mieć dzieci czasem człowiek ma je ochotę kopnąć w zadek i wywalić z domu (nastoletnie dziewczynki są strasznie irytujące).

0

Moja babcia mówi że dopiero po 5 dziecku poczuła z tego powodu uciążliwości.

8

Dlaczego nie żoną? Dlaczego zdecydowałeś się na złą kolejność?

@Azarien: no ale serio, nie trolluj, proszę. Zauważ, żę aktualnie coś koło 1/3 - 1/4 dzieciaków rodzi się poza małżeństwem.
Coraz więcej osób nie planuje brać ślubu.

OK, możesz mieć inne zdanie, ale lepiej jednak nie molestować swoimi średniowiecznymi poglądami innych ludzi.
A przede wszystkim - nie róbmy offtopu, wątek nie dotyczy tego, czy ślub jest potrzebny/czy można mieć dzieciaka bez ślubu.

2

Daj sobie czas. U ojców to przychodzi z czasem. I tak, tęskni się za dawnym życiem. Ja się od początku sporo angażowałem w opiekę oraz spędzanie czasu z córką, więc przyszło to dosyć szybko, ale nie było to coś, co naturalnie pojawiło się po narodzinach.

5

@HieronimBerbelek:

O stary! (ze sobie pozwole na takie spoufwalanie się)
Wielu z nas przechodzi to samo. Zacznijmy od tego, że dziecko jest bardzo małe i logiczne, ze teraz jest Twoim obowiązkiem, a nie widzisz w nim osoby.

Jak dziecko bedzie miało 2-4 lata, będzie Ci się rzucało na szyje, przynosiło termometr i co chwile wode, jak będziesz przeziębiony, albo Cie przytuli, gdy będzie Ci smutno, to poczujesz się lepiej! Zaczniesz je wtedy kochać jako człowieka, jako osobę w Twoim życiu.

Druga sprawa.
Nie daj się żonie, nie daj się schematom!
Z małym dzieckiem można normalnie i szczęśliwie żyć! Jeździć na wakacje, zostawiać z babcią/opiekunką i isc na impreze i wrócić zalany o 4.
Mozna tez wychodzic na zmianę z domu. Mozna uprawiac sport, pasje, wszystko. Dziecko to nie choroba. Choroba jest dzisiejsza mentalnosci i nadopiekunczosc. Kiedys ludzie mieli 11 dzieci i jakoś potrafili normalnie zyć. Nie daj się. Postaw na swoje szczescie, dziecku się nic nie stanie. Zrobisz tym przysługę wszystkim, zaraz powiem Ci "dlaczego".

Jezeli teraz dasz sie stlamsic zonie, bo ona i spoleczenstwo oczekuje, ze bedziesz siedzial, jak kwowa przy dziecku 24h w domu, to później wasze małżeństwo się rozpadnie, tak jak rozpadlo sie moje.
Bedzie to dla Ciebie najczarniejszy z mozliwych scenariuszy, bo bedziesz nienawidzil swojej polowki, a wtedy juz bedziesz szalenczo kochał swoje dziecko (wspomnisz moje slowa) i staniesz przed jednym z najgorszych dylematów w życiu mężczyzny.
Ten dylemat to odejście od żony z dzieckiem.

Trzecia sprawa: postaraj sie zorganizowac dla siebie milo czas z dzieckiem. Chodz na spacery, jezdzij na ryby, później na rower, zabieraj tam ze sobą dziecko i nie rób tak, że tylko dziecku ma być dobrze, a Tobie nie. Ja z tego okresu mam świetne też wspomnienia z dzieckiem, chociaz matka krzywo patrzyła, mówiła:

"Czemu wieziesz dziecko na ryby? Będzie się męczyć w samochodzie 40 minut, a później nad wodą zmarznie. Idz z nią do ogrodu posiedź."

I często jak idiota się łamałem i rezygnowałem z siebie. A wiesz co? Teraz moje dziecko pamięta te ryby, nie w sposób świadomy, ale bardzo lubi na nie jeździć, bo to jest mały człowiek! Tez wyczuwa, czy Ty jesteś szczęśliwy i czy dzielisz z dzieckiem pasje.

Co do samego płaczu/ryku - jak dziecko nie przestaje plakac pomimo tego, ze zrobiłeś co mogłeś to załóż słuchawki. Jak żona się zajmuje w danym czasie, to niech sie zajmuje, a Ty wyjdz z domu/zaloz sluchawki. Masz prawo do odpoczynku, nie musisz byc meczennikiem, mimo ze kobieta by tego oczekiwala. Jak odpoczniesz, to chetnie zajmiesz sie troche dzieckiem.

Pamietaj, nie rezygnuj z siebie!

TLDR: PROBLEMEM NIE JEST TWOJE DZIECKO, ALE TWOJA KOBIETA!

11

Ciekawy temat. Myślę że padłeś ofiarą "bombelkowej propagandy" jakże popularnej dzisiaj, tworzącej zakłamany obraz rodzicielskiej miłości. Jest ciąża/dziecko i od rodzica oczekuje się bezwarunkowej miłości. Jest to szczególnie trudne u mężczyzn, bo miłość ojcowska to rzecz nabyta z czasem i- paradoksalnie- można powiedzieć że bardziej uczuciowa (dobrze że tu na forum nie ma madek bo by mnie zlinczowały), w odróżnieniu od bardziej biologicznej i bezwarunkowej miłości matczynej.

Jak już niektórzy wspomnieli zapewne zaczniesz czuć więcej z czasem. Kiedy dziecko zacznie zwracać uwagę na swoje otoczenie, będzie szukało w Tobie oparcia i towarzysza zabaw, będzie się za Tobą chowało kiedy się przestraszy itp. A jeśli nadal nic nie będziesz czuł to i tak zrobiłeś dobry krok uświadamiając sobie obecny stan rzecz i pisząc o tym. Dobrze że pomagasz przy dziecku, i ważne żebyś nadal to robił. Musisz również pamiętać że pierwsze 3-4 lata życia dziecka są kluczowe pod względem rozwoju emocjonalnego, który z kolei rzutuje na całe życie człowieka. Ważne jest żebyś mimo wszystko starał się zapewniać jak najwięcej poczucia bezpieczeństwa dziecku. Nic nie czujesz to trudno, ale nie będzie Cię nic kosztować (może poza tym że będziesz się nieswojo czuł) przytulenie dziecka, pogłaskanie go czy danie całusa. Koniec końców dziecko niczemu nie jest winne, a skoro założyłeś ten wątek to raczej jesteś odpowiedzialną osobą która nie chce sp*erdolić małemu stanu emocjonalnego. Jedno jest prawdą w tej całej "bombelkowej propagandzie"- to faktycznie dzieci są najważniejsze bo mają czystą kartę i nie ze swojej decyzji pojawiły się na tym świecie, więc obowiązkiem odpowiedzialnego rodzica jest się do tego dostosować- nie ważne czy coś czuje czy nie.

Polecam tą dosyć krótką i lekką książkę żeby lepiej zrozumieć potrzeby emocjonalne dziecka. https://lubimyczytac.pl/ksiazka/60800/dobra-milosc---co-robic-aby-nasze-dzieci-mialy-udane-zycie

10

Miałem podobnie, jednak mimo to starałem się spędzać z synem jak najwięcej czasu jak był malutki, żeby żona mogła odpocząć (ja pracowałem, ona była z nim w domu), a rodzice daleko więc opcja oddelegowania opieki na kilka godzin by spędzić czas ze sobą była utrudniona, ale nie niemożliwa. Chodziłem z nim na długie spacery (lubił spać w wózku), więc czasem jak wyszedłem na spacer to nie było nas 3,4h godziny, place zabaw, zabawa w domu itd. Jak miał 9 miesięcy pojechaliśmy na Hel na wakacje (mieszkamy na południu Polski), ogólnie staraliśmy się żyć normalnie, wychodzić z dzieckiem na pizze, lody, basen. Pierwszą wizytę na basenie zaliczył jak miał 6 miesięcy.

Tak jak piszesz zabawa w początkowych latach była dość specyficzna jak to z takimi maluchami bywa, dziwne zabawy w kosi kosi łapki :D Wszystko zmieniło się odkąd skończył 3 lata. Mogłem z nim iść na boisko pograć w piłkę, biegać za nim jak jeździł na rowerze, układać lego (duplo), bawić się samochodzikami (garaże, zjeżdżalnie, tory). Teraz ma 5, mamy nasz warsztat gdzie buduję z nim różne dziwne wynalazki, programujemy Lego Boost, gramy w planszówki, czytamy komiksy (Marvel i DC), książki o dinozaurach, kosmosie, atlas świata, a ostatnio nawet gadamy o polityce i wojnie na Ukrainie.

Także cierpliwości :)

EDIT:
W sumie to teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego.

1

Spokojnie, poczujesz (ten ból) z czasem.

Jest takie powiedzenie "małe dziecko mały problem, duże dziecko duży problem", które jest całkowicie nieprawdziwe, bo naprawdę rodzicielstwo sprowadza się do "małe dziecko duży problem, duże dziecko to jest mega problem" (father of 2 speaking, working from home, been there seen things).

A no i witaj w klubie (jeśli jeszcze tam nie jesteś, to będziesz niedługo) "lamentujących i użalających się nad pracą programisty". Już nie będzie spędzania czasu nad rozkminianiem problemów tylko wyjebka i ślizganie się po powierzchni.

A no i dobra rada - nigdy nie zdradzaj się podczas interview że masz dzieci - zostaniesz skreślony na pniu.

Posiadanie dzieci nadaje życiu pewien wymiar sensu i pozwala spojrzeć na bezsens pracy "dla kogoś" i różnych korpo ceremonii i tradycji.

3

Kiedyś przyjdzie, usiądzie ci na kolanach i powie: Kocham cię tatusiu.
Wtedy się rozkleisz, bo postrzeganie dziecka pewnie zmienisz już wcześniej.

5

usiądzie ci na kolanach i powie: Kocham cię tatusiu.

A innym razem, jak nie pozwolisz oglądać bajki albo zaczniesz naciskać, żeby w końcu posprzątał stertę zabawek, to powie Ci że jesteś najgorszym rodzicem na świecie :D Równowaga musi być ;)

2
cerrato napisał(a):

usiądzie ci na kolanach i powie: Kocham cię tatusiu.

A innym razem, jak nie pozwolisz oglądać bajki albo zaczniesz naciskać, żeby w końcu posprzątał stertę zabawek, to powie Ci że jesteś najgorszym rodzicem na świecie :D Równowaga musi być ;)

Hahaha ile razy to już słyszałem, albo że "idzie mieszkać do innego domu bo tam mu nikt nie będzie rozkazywał" :D

1
cerrato napisał(a):

usiądzie ci na kolanach i powie: Kocham cię tatusiu.

A innym razem, jak nie pozwolisz oglądać bajki albo zaczniesz naciskać, żeby w końcu posprzątał stertę zabawek, to powie Ci że jesteś najgorszym rodzicem na świecie :D Równowaga musi być ;)

Jakoś nigdy, mi jak na razie, żadne, w twarz tak nie powiedziało (za plecami pewnie myślą swoje). Może przez to, że je straszę wepchnięcie do okna życia i wiedzą, że w naszym domu na uboczu nikt nie usłyszy ich krzyków.

2

Z 4-miesięcznym jak bym czuł zmęczenie zarwanymi nocami, pomoca żonie itd ... ale nie wypowiadam się ...

3

Hejka,

Nie stresuj sie bo to nic niezwykłego. Pierwsze co Ci powiem to pomagaj matce i to na niej sie skupiaj ona potrzebuje Ciebie, a tą mała bestia najlepiej się ona zajmie. Jak zacznie chodzić albo gadać zacznij troche sam na sam gdzieś z tym dziabagiem wychodzić.

Pierwsze dziecko zawsze jest rewolucją w żuciu rodziców, stety i niestety. Nie bede Ci opisywał co sie bedzie działo ale jedno zapamietaj, to minie a czas zacznie ci tak zapierniczac, ze potem juz sie nie bedziesz nad tym zastanawial czy masz ciezko czy nie.

Dzieciak to odpowiedzialnosc i pewnego rodzaju misja. Tutaj albo stajesz sie rodzicem typu telefon w lape 2 latkowi i siwety spokoj albo zaczynasz zastanawiac sie jak mozesz go uksztaltowac.
Ja zawsze swoim chlopakom czytalem albo ich kapalem. Proste czynnosci facet latwo sobie z nimi poradzi bo maja swoj poczatek, rozwiniecie i koniec. Jak bedzie starszy to troche na spacer, rower i tez ok nie przemeczysz sie a wiezi sie zaczna budowac.

Bede brutalnie szczery to bedzie walka o przetrwanie, albo sie odnajdziesz i zamienisz sie w dojrzalego faceta albo polecisz jak reszta i bedzie coraz wiecej pretensji, zalu a potem najczestrzy scenariusz "good bye" i wmawianie sobie, ze kulturalnie rozwiazaliscie problem.

A co mi pomoglo odnalezc wiezi z dzieciakami? z drugim bylo bardzo łatwo bo okazał sie muzycznym zdolniacha i w wieku 5 lat juz gral na klawiszach wiec obserwuje jak sie ksztaltuje w mojej rodzinie jakis maly kompozytor (wymysla swoje utwory, gra na perkusji, ksylofonie, pianinie) teraz ma 8 lat dostal sie bez problemu do muzycznej szkoly i mam kupe radochy jak widze takiego zdolniache w domu.

Pierwszy jest totalnie inny to raczej obraz mnie, introwertyk i troche strachajlo ale za to twarty gosc, w wieku 9 lat pojechalem z nim sam w góry (pierwszego dnia dzieciak przeszedł ze mna 27 km i zaliczyl 2 dwutysieczniki), teraz co roku planujemy meskie wyprawy i niesamowicie mnie zadziwia ze w tak mlodym wieku ma taki power. Jezeli jest podobny do mnie to wiem, ze ma spory potencjal ale go ukrywa.

Pozniej jest znacznie ltwiej bo skupiasz sie na odkrywaniu swoich dzieciakow, kazdy bedzie specyficzny kazdy bedzie inny i kazdy bedzie mial jakies talenty nawet najglupsze ale bedziesz odkrywal w nim swoje cechy i wtedy zacznie cie to krecic. Nie wiem jak jest w przypadku corek bo mam tylko 2 chlopakow ale przypuszczam, ze tez patrzylbym w ten sposob.

Pamietaj o jednym teraz masz okres hartowania sie i warto to przejsc wspolnie z twoja partnerka, po latach jak dostaniecie w kosc zobaczysz bardziej to ci sie w glowie pouklada i stwierdzicie, ze to jest prawdziwe zycie. Nie idzcie na skroty i tez nie fiksujcie sie na byciu idealnymi rodzicami, a w ciul bledow zrobicie! tak jak ja i moja zona :D

1

Hej.
Chłopaki opisali przeróżne rzeczy.
Wiele z tego sam przeżywam lub przeżyłem :-) a części nie rozumiem (ale może przede mną).

Tak czy inaczej współczuję. Mnie też pierwsze miesiące rozwaliły choć trochę w inny sposób.
Co mi wyszło to z tym niemowlakiem siedzenie i gadanie do niego, pokazywanie najporztszych nawet domowych czynności.
Nie uciekanie w "sluchawki" podczas spedzania wspólnie czasu zabawy (choć kontakt z niemowlakiem jesy ograniczony). Ciężko mi metryke nałożyć ale od 1.5 roku dziecka widze jak to co opowiadalem od 6 czy 7 mc dziecko samo pokazuje, żebym zobaczył, że się nauczyło.

Co do uczuć ktoś tu fajnie napisał, że miłość mężczyzny się wyrabia z czasem... Daj sobie 1.5 roku na test czy to Twoj przypadek może? Ja takiego czegoś nie miałem, ale wychowały mnie kobiety więc jestem "skrzywiony" :)

Najważniejsze co mi się wydaje, gadaj dzieciakowi co robisz, po co robisz, że go kochasz (nawet jak tego nie czujesz to jednak nie "spi******eś" z domu tylko siedzisz i ścierasz te żygu żygu) :) To co robisz ma znaczenie większe niż co czujesz.

1

Dziękuję wszystkim za miłe słowa pokrzepienia.
Przyznam, że w niektorych miejscach rozmowa zawędrowała w jakieś nieoczekiwane rejon nie mniej nie jest to nic czego nie można się po "internecie" spodziewać :).

Niektóre rady wezmę do serce i zajme się ich implementacją.

2

Nie martw się - miałem tak samo z pierworodnym. W ogóle mnie nie rozczulał - nie było żadnych głębszych uczuć. To przyszło z czasem. Pierwsze 2 lata z dzieckiem są raczej trudne, ale potraktuj to jak inwestycję ;)

0
rozacek napisał(a):

Hej.
Chłopaki opisali przeróżne rzeczy.
Wiele z tego sam przeżywam lub przeżyłem :-) a części nie rozumiem (ale może przede mną).

Tak czy inaczej współczuję. Mnie też pierwsze miesiące rozwaliły choć trochę w inny sposób.
Co mi wyszło to z tym niemowlakiem siedzenie i gadanie do niego, pokazywanie najporztszych nawet domowych czynności.
Nie uciekanie w "sluchawki" podczas spedzania wspólnie czasu zabawy (choć kontakt z niemowlakiem jesy ograniczony). Ciężko mi metryke nałożyć ale od 1.5 roku dziecka widze jak to co opowiadalem od 6 czy 7 mc dziecko samo pokazuje, żebym zobaczył, że się nauczyło.

Co do uczuć ktoś tu fajnie napisał, że miłość mężczyzny się wyrabia z czasem... Daj sobie 1.5 roku na test czy to Twoj przypadek może? Ja takiego czegoś nie miałem, ale wychowały mnie kobiety więc jestem "skrzywiony" :)

Najważniejsze co mi się wydaje, gadaj dzieciakowi co robisz, po co robisz, że go kochasz (nawet jak tego nie czujesz to jednak nie "spi******eś" z domu tylko siedzisz i ścierasz te żygu żygu) :) To co robisz ma znaczenie większe niż co czujesz.

Jeszcze bym dodał, że potem dziecko będzie próbowało naśladować to co robisz/opowiadasz... nie ma się co przejmować... niech zrobi syf, potłucze talerze, porwie książki (chyba, że zacznie masowo wyrywać kartki, jak się zorientuje że Cię to wkurza i będzie chciał Ci na złość zrobić) itp.

BTW. uśmiechanie się na siłę, zdrobnianie słówek i, przede wszystkim przesadna obawa że dziecko sobie zrobi krzywdę - dla mnie to idiotyzm i fałszerstwo - niech sobie czasem zrobi krzywdę :D. A, i niestety żonę musisz wspierać (zmyć gary, odkurzyć itp... a to wszystko najlepiej z gówniakiem u boku), bo to na niej jest największe napięcie (możliwe, że kurczak przy cycu się niecierpliwi itp...).

2

Żałować możesz tego, że zaparzyłeś sobie herbatę owocową, a miałeś ochotę na czarną - decyzje w życiu się podejmuje, a potem życie się dzieje i tak po swojemu. Jak możesz żałować czegoś na co nie masz wpływu? Przecież nie decydowałeś się na bombelka wiedząc, że nic nie poczujesz.

Tak jak napisałeś dziecko do, przynajmniej, 8 miesiąca życia jest w zasadzie dżdżownicą. Czasem bardzo słodką ale dżdżownicą. Matki mają "cycki", my niestety nie więc jesteśmy na straconej pozycji jeśli chodzi o budowanie relacji - bo jak można zbudować relację z kimś komu w zasadzie niewiele masz do zaoferowania (co to obchodzi dzieciaka, że wysprzątałeś cały dom) i kto niewiele daje w zamian bo, jak wspomniałeś, ciężko się z nim nawet bawić. Czeka cię jeszcze wiele przykrych sytuacji, gdy dziecko będzie "wybierać" matkę - jest to normalne, naturalne i zrozumiałe.

Wszystko przychodzi z czasem. Sam zobaczysz pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwsza trampolina z tatą. Nie musisz być najbardziej zakochanym ojcem na świecie. Wystarczy, że będziesz przyzwoitym, a co najważniejsze, że nie przegapisz tego momentu, gdy dzieciak z dżdżownicy zamieni się w samobieżnego bombelka zapatrzonego w swojego tatę, który umie to i tamto, ma tyle siły, że może go nosić i w ogóle wszystko potrafi. Powodzenia i nie zadręczaj się!

edit: i rozmawiaj z partnerką - co to znaczy "byłoby to jak przyznanie się". Przecież po to z kimś jesteś żeby pokazać jaki jesteś a nie udawać. W tym, że niewiele czujesz i jesteś przemęczony nie ma nic złego. Zły jest brak chęci do zmiany tego - a tego po twoim wpisie nie widać

2

@HieronimBerbelek:

zaruchales -> splodziles dziecko (to wbrew pozorom nie jest takie latwe) -> masz zdrowe dziecko (zakladam, ze zdrowe) -> brawo, zdobyles kilka podstawowych poziomow. konkret. teraz cisniesz dalej.

poki co jestes biologicznym ojcem ale prawdziwym ojcem nie mozesz sie nazwac. Twoja przygoda sie dopiero zaczyna. Droga nie jest prosta. Zostac ojcem to level hardcode.

Masz dziecko.
Jestes za kogos odpowiedzialny w jakis sposob.
W jakis sposob juz w malym stopniu a w krotce w duzym stopniu bedziesz ksztaltowal czyjas przyszlosc.
Ktos bedzie szukal w Tobie oparcia.
Ktos bedzie traktowal albo i nie Ciebie jako drogowskaz.
Mowisz, ze lubisz komputer, lubisz planszowki. Spoko. Ale przed Toba nieodkryta mapa do zdobycia.
Jest duzo ciekawych rzeczy o ktorych nie mamy jeszcze pojecia.
Cos co dzisiaj wydaje Ci sie normalnoscia za jakis czas mozesz popatrzec wstecz i pomyslec: ale zajebiscie ogarnialem LUB ale zajebiscie nie ogarnialem.

Masz prace, moze masz biznes, moze masz dodatkowe zajawki, moze masz jakies cele, marzenia i ambicje.
nie musisz sie niczego wyrzekac. Mozesz to wszystko ogarniac na jeszcze wyzszym lepszym poziomie.
Lecz musisz zaczac ogarniac.
Ogarnij sie.
Przed Toba duzo wyzwan.
Jezeli wejdziesz na odpowiedni poziom to stanie sie to dla Ciebie normalnoscia.
Biznes, praca, hajsy, zajawki, programowanie po godzina to wszystko da sie pogodzic z dzieckiem, zona.

Lecz musisz zrozumiec jedno:

Bycie ojcem to wyzbycie sie egoizmu. Mam tu na mysli: musisz zrozumiec, ze czas dziecka i jego rozwoj powinien byc dla Ciebie wazniejszy niz Twoj czas i Twoj rozwoj.
Nie znaczy to, ze masz sie wyzbywac swoich zajawek i nie miec czasu dla siebie. NIE ! Musisz po prostu zaczac ogarniac. Ogarniac tak, zeby rozwijac dziecko, miec czas dla dziecka, miec czas dla zony A PRZY TYM ogarniac siebie.

Stan sie po prostu mezczyzna. niektorym nie jest to dane A TY zrobiles krok w tym kierunku.

Pozdro

1

Z grubsza zgadzam się z powyższym. Ten człowiek nie może nazwać się ojcem i według mnie, nigdy nie będzie mógł się nazwać ojcem. Sztuczność, udawanie zainteresowania zawsze będzie widać z daleka. Człowiek ma syna, którego ma w dpie, a wasza sugestia to żeby udawać, że go nie ma w dpie. No niestety, jak na kimś co nie zależy, to od razu to będzie widać i udawanie nie ma żadnego sensu.

Zgadzam się z @renderme - ojcostwo powinno być przyjemnością i dla niektórych jest. Ci, dla których nie jest nie powinni mieć dzieci, chyba nie trzeba tłumaczyć jak to zrobić żeby nie mieć dzieci. Wtedy będzie można dalej sobie grać w planszówki, a żaden śmierdzący niemowlak nie będzie przeszkadzał.

Udawanie miłości, troski ... to nigdy nie działa. Jak teraz kolegę wkurza syn, bo mu w czymś przeszkadza, to będzie wkurzał go zawsze i zawsze będzie mu przeszkadzał w czymś. Ojcostwo to nie tylko chodzenie z synem na ryby.

0
gajusz800 napisał(a):

Z grubsza zgadzam się z powyższym. Ten człowiek nie może nazwać się ojcem i według mnie, nigdy nie będzie mógł się nazwać ojcem. Sztuczność, udawanie zainteresowania zawsze będzie widać z daleka. Człowiek ma syna, którego ma w dpie, a wasza sugestia to żeby udawać, że go nie ma w dpie. No niestety, jak na kimś co nie zależy, to od razu to będzie widać i udawanie nie ma żadnego sensu.

Zgadzam się z @renderme - ojcostwo powinno być przyjemnością i dla niektórych jest. Ci, dla których nie jest nie powinni mieć dzieci, chyba nie trzeba tłumaczyć jak to zrobić żeby nie mieć dzieci. Wtedy będzie można dalej sobie grać w planszówki, a żaden śmierdzący niemowlak nie będzie przeszkadzał.

Udawanie miłości, troski ... to nigdy nie działa. Jak teraz kolegę wkurza syn, bo mu w czymś przeszkadza, to będzie wkurzał go zawsze i zawsze będzie mu przeszkadzał w czymś. Ojcostwo to nie tylko chodzenie z synem na ryby.

No właśnie! Czasami brutalne rozwiązania są lepsze. Jezeli na serio nie pokochasz dziecka i bedziesz niezadowolony ze swojego nowego życia, to pamietaj, ze mozesz odejsc. Możesz zostawić swoją żonę i dać jej szansę znaleźć dla dziecka innego, lepszego ojca i lepszego faceta, który będzie kochał ją i dziecko.

Czy rozważałeś taką opcję?

PS. oczywiście wtedy pozostaje na Tobie obowiązek alimentacyjny, który jest bardzo ważny, a także utrzymywanie relacji porozwodowej z dzieckiem.

0

Szczerze? może strona https://www.skyscanner.pl/ pomoże, jest tam opcja w lotu 1 stronę od siebie polecę Kanade :)

2

Taki offtop. Ja np. dużo z dzieckiem programowałem. Dziecko dostawalo niepodlaczona myszke i klawiature, a ja mam swoja klawiaturę, oboje mamy słuchawki i pracujemy.

Nawet moje dziecko zaczyna czuć jakiś obowiązek i radość z pracy.

2

Powiem to co inni wcześniej... do wieku 1,5/2 lat jest gorzej, bo nie ma takiej komunikacji... potem słodziak zaczyna mówić, biegać i zaczynają się fajne zabawy, można zapomnieć, że się ma 30+ lat i bawić się w co tylko chcesz. Dziecko zaczyna przychodzić, przytulać się, mówić fajne rzeczy, uczyć się... zaczniesz czuć satysfakcję z kolejnych osiągnięć, zabawa będzie coraz lepsza... a na końcu zacznie przychodzić i będzie mówiło, że cię kocha, będzie cię broniło, będzie chciało ci pomagać... będzie zadawać niesamowite pytania, na które nigdy byś nie wpadł...

Teraz najważniejsze to być cierpliwym i je po prostu kochać... i nie daj sobie wmówić, że jeśli nie podchodzisz nie wiadomo jak emocjonalnie tzn, że jesteś złym ojcem albo go nie kochasz. Bo to jest trochę tak jak z zakochaniem... na początku masz motyle w brzuchu, ale tak naprawdę w miłości najważniejsze są te mniej emocjonalne części... cierpliwość, odpowiedzialność, opiekuńczość, poczucie bezpieczeństwa. Z dzieckiem po prostu jest trochę odwrotnie... na początku trzeba zacząć od tej części mniej emocjonalnej a motyle przyjdą później :)

Oczywiście kobiety mają trochę inaczej z kulturowego punktu widzenia to raz, osobowości to dwa a trzy, bo urodziły to dziecko.

Głowa do góry i powodzenia :)

1
Azarien napisał(a):

Nigdy nie chciałem mieć dzieci, ale lata leciały i z rozmowy na rozmowę z moją partnerką

Stop. Tu jest pierwszy problem. Dlaczego nie żoną? Dlaczego zdecydowałeś się na złą kolejność?

xD Zła kolejność? Skąd pomysł, że kolejność ślub -> dziecko jest lepsza niż dziecko -> ślub? Przecież tego w ogóle nie da się określić. Dla jednego lepszy będzie jeden wariant, dla drugiego inny. Poza tym jedno wcale nie wymaga drugiego i odwrotnie (jakby ktoś nie wiedział: można mieć dziecko bez ślubu - nikt (normalny) tego nie sprawdza xd)
I w ogóle kim trzeba być, żeby ingerować w to jak ktoś inny żyje, tym bardziej że w żaden sposób nikomu to nie przeszkadza?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1