Czy podczas poszukiwań pracy oprócz CV piszecie też listy motywacyjne? Jeśli tak - czy standardowe kopiuj-wklej do każdego pracodawcy czy tylko do wybranych ofert?
listy motywacyjne to zalezy, ja wole opisac dlaczego interesuje mnie oferta w mailu. Robie to pod kazdego pracowadce
Tylko jeśli ktoś wyraźnie sobie tego życzy, a to zdarza się bardzo bardzo rzadko. Wtedy personalizuje taki list.
Istotnie rzadko się to zdarza(aczkolwiek nie siedzę w temacie wiele lat). Z tego co zauważyłem w tej dziedzinie najbardziej istotne jest cv i to co się umie a kwestie które by można umieścić w liście motywacyjnym poruszane są na rozmowie kiedy firma jest zainteresowana pracownikiem. Kilka razy zdarzyło mi się pisać i wtedy indywidualnie do firmy pisałem. Puszczać wszędzie ten sam raz klepnięty szablon byłoby moim zdaniem nieelegancko.
Przy pierwszym poszukiwaniu pracy, pisałem listy motywacyjne.
Były one nieco szablonowe, ale też zmieniałem podstawowe dane oraz ogólne zagadnienia i opisy, więc wychodziło około 60% szablonu, reszta opisu pod pracodawcę.
Myślę, że to każdemu się podobało. Jednak w kolejnych pracach już niekoniecznie taki list bym pisał, chyba że bardzo bardzo bardzo by mi zależało na danej pracy.
Odchodzi się od tego w rekrutacji IT jako, że większość firm wyszła z założenia iż ludzie i tak będą pisać tam bzdury. Choć nadal w typowych softwarehousach listy są czasamy wymagane i ich treść (czyli twoja motywacja) są analizowane w procesie rekrutacji.
Ja dnosze wrazenie ze "to zalezy" - jesli sami odpowiadamy na oferte, warto napisac cos w rodzaju listu motywacyjnego w mailu (chyba ze jest explicite wymagany). Jesli startujemy w procesie po kontakcie ze strony headhuntera, przewaznie jest sie pytanym o motywacje na rozmowie telefonicznej. Swoja droga uwielbiam sytuacje jak najpierw pani dzwoni zacheca do procesu rekrutacji, a potem sie pyta czemu zdecydowalem sie brac udzial w rekrutacji na dane stanowisko:)
Niepotrzebne są listy motywacyjne, bo de facto i tak zaproszą cię na rozmowę i będziesz miał okazję powiedzieć na żywo, czemu akurat chciałbyś tam pracować. Wydaje mi się, że pracodawcy wolą kontakt bardziej bezpośredni (telefon, spotkanie na rozmowie) i do takiego dążą. Czyli: wysyłasz CV, potem dzwonią, albo mejlują i umawiasz się na właściwą rozmowę o pracę w biurze firmy.
Dla mnie zawsze to było bez sensu. Po co chcę tam pracować? Wiadomo że dla kasy.
@MiL, masz bardzo prymitywny sposób patrzenia na świat. Znam dośc dużo programistów, których główną motywacją jest chęć nauki, bo kasa to rzecz względna. Dziś za swoją super pensję programisty w Polsce nie kupisz Lamborghini. Lepiej zostać Januszem biznesu i robić np. meble. Szybciej się dorobisz.
MiL napisał(a)
Bo po co chęć nauki programowania? Żeby być lepszym i w efekcie więcej zarabiać, to chyba logiczne.
To jest kolejny przykład na to, że postrzegasz świat w bardzo prosty sposób. Po pierwsze nie ma bezpośredniego związku pomiędzy tym ile się nauczysz, a tym ile zarabiasz. Oczywiście wiedza i umiejętności są mają wpływ na zarobki, ale tylko do pewnego momentu. Po około 10 latach na rynku pracy osiągasz maksimum tego co można ci zapłacić jako programiście w danej technologii (przy założeniu, że nie jest to jakaś super dziwna technologia, ale tu też są limity). Jedyną opcją na zwiększenie swoich zarobków jest przejście na januszowanie, czyli prowadzenie firmy i czerpanie korzyści z pracy innych programistów.
Teoretycznie możesz zmieniać technologie i tym samym unikać "zaszufladkowania" i obniżenia zarobków wraz z wiekiem > http://techcrunch.com/2010/08/28/silicon-valley%E2%80%99s-dark-secret-it%E2%80%99s-all-about-age/
Tyle tylko, że jak masz te 40 lat to jesteś inaczej postrzegany na rynku pracy nawet w IT i dużo ciężej jest ci utrzymać poziom wynagrodzenia. Dołóż do tego nieprzewidywalność technologii (buzz words, run na pewne rozwiązania w danym roku) oraz spadającą z wiekiem możliwość przyswajania wiedzy i masz gotowe.
Ergo, nauka dla funu, a nie dla kasy ma sens ponieważ kasę i tak będziesz zarabiać tylko do pewnego momentu, a potem następuje degradacja w tym zakresie. Jednocześnie pozwala to na przygotowanie sobie planu B na wypadek znacznego spadku wynagrodzeń w jakimś segmencie rynku (technologii). Dodatkowo wiedza, rozległa i wszechstronna zarówno technologiczna jak i z innych dziedzin, pozwala na lepsze prowadzenie firmy (też do pewnego momentu, bo potem wychodzą nasze ograniczenia umysłowe).
W kontekście tematu pieniądze jako motywacja będą sprawdzać się tylko do pewnego momentu i tylko pod pewnymi warunkami. Na dłuższą metę taka motywacja nie stanowi dla pracodawcy żadnej wartości.
Czy silicie się na wybujałe listy motywacyjne tak jak wg takich poradników:
czy piszecie konkretnie kim jsteście, co umiecie i czemu chcecie tu pracować? Wymiotować mi się chcę, jak pomyślę, że miałbym taką wodę lać jak podali pod powyższym linkiem.