Praca w dużych korporacjach.

0

Witajcie :)

Chciałbym się dowiedzieć co sądzicie o pracy w dużych korporacjach (typu Microsoft, Intel, IBM, Google etc.)jako programista? Czy w ogóle opłaca się tam kandydować, jaka jest pewność pracy itp. Przeglądałem ogłoszenia na witrynach tych firm wiem jakie są wymagane kwalifikacje, ale tu chodzi jak "łatwo" (trudno?) się do nich dostać i czy to opłacalne. Mam kilkuletnie doświadczenie w programowaniu (praca na studiach).

0

O IBM nie wiem, ale za to ci, którzy dostali się do Google czy Microsoftu raczej nie narzekają.

Kandydować zawsze możesz, to raczej nic nie kosztuje ;-)
Dostać się nie jest łatwo (kilkupoziomowe rozmowy i testy), niewielu się dostaje (internship z Microsoftu - kilkanaście osób z Europy zdaje się), ale za to jeżeli już się tam pojawisz to masz pracę w naprawdę fajnej korporacji. Nie wiem jaka jest pewność zatrudnienia, ale jakoś nie słyszy się o masowych zwolnieniach w Google (skądinąd w MSFT były jakiś czas temu), sama praca ma jeszcze sporo zalet w rodzaju opieki zdrowotnej, 20% czasu do wykorzystania na twoje własne projekty (dla dobra firmy oczywiście) i tego typu rzeczy.

0

A testy i rozmowy na czym polegają? Na np sprawdzeniu, czy umiesz programować w danym języku?

0

W internecie jest masa informacji jak wyglądają rozmowy np. do google, jakie są pytania itp.

0

Akurat język programowania to nie jest to, o co się zwykle pyta w takich korporacjach. Tamtejsi HR-owcy lubią zadawać dziwne pytania oczekując kreatywnych i nieszablonowych rozwiązań problemów. Autentyczne pytanie na stanowisko testera w Microsofcie: "jak byś przetestował szklankę?". I weź tu człowieku wymyśl coś oryginalnego.

Albo zadają pytanie, nad którym trzeba pomyśleć: "jest film z jadącym samochodem. na filmie koła samochodu wydają się nie poruszać. jak szybko jedzie samochód?"

http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90443,7266416,O_co_pyta_Google_.html
http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,91734,7271320,W_Google_od_kuchni.html
http://itblogarchiwum.wordpress.com/2009/11/11/jak-dostac-prace-w-microsoft/

0

Hmmm... no to widać szukają kreatywnych i oryginalnych pracowników z duuużą wyobraźnią dzięki za linki :]

0

Możesz też spróbować wygrać Google Code Jam. Wtedy przyjmą cię od razu.

1

Cała prawda o intelekcie pracowników Google:

W ataku na Google chińscy cyberprzestępcy wykorzystali lukę w przeglądarce Internet Explorer 6 oraz Windows XP i mogli wejść w posiadanie cennych dla korporacji danych.

źródło

6

@somekind - Zasłużyłeś, nie dziękuj ;) :
user image

0

Ale google czy microshit to korporacje do ktorych relatywnie ciezko sie dostac, sam proces rekrutacji jest tak dlugi, ze mi by sie nawet nie chcialo sie rozpoczynac... ;)

Sa takze inne korporacje, jak Comarch, Ericpol, Motorola, czy Sabre, tam tez jak trafisz mozesz meic swietna prace.

Ja osobiscie nie wyobrazam sobie innej pracy, niz w korporacji :)

0

Ja osobiscie nie wyobrazam sobie innej pracy, niz w korporacji

A pracowałeś kiedyś w średniej lub małej firmie?

1

Byłem kiedyś w siedzibie Google na jakimś wykładzie z serii gtug. Mają tam automaty z płatkami i żelowymi misiami. Dla mnie jest to wystarczający argument, by chcieć się tam kiedyś zatrudnić.

0

Słyszałem też o takim pytaniu w Microsoft: "Dlaczego studzienki kanalizacyjne są okrągłe?" - proste pytanie.

0

Znaczy dlaczego wieczka są okrągłe.

0
jescze raz napisał(a):

Znaczy dlaczego wieczka są okrągłe.

u mnie w miescie rodzinnym sa kwadratowe...

0

To jakie są zalety pracy w korporacji w porównaniu do małych/średnich firm?

4

Łatwiej można się zaszyć w kącie i nic sensownego nie robić.

3

@wiewiorek:
Oprócz tego, o czym napisał @Wibowit ;) :
-dużo czasu na rozwój,
-bycie szanowanym (brak pytań typu "a nie dałoby się tego zrobić szybciej?"),
-dobre zarobki,
-dobry socjał (np. prywatne ubezpieczenie i opieka medyczna, bajery w stylu kart Multisport czy Multibiletu do kin, firmowy telefon, z którego można też gadać prywatnie na b. atrakcyjnej taryfie itp. itd.),
-opłacone szkolenia i konferencje, niektóre bardzo dobre (szczególnie szkolenia),
-komfortowe biuro,
-w ogóle komfortowe warunki na delegacjach (jak pociągiem po Polsce, to EC czy też pierwsza klasa, albo i samolot; na miejscu dobry hotel -- zdarza się i Hilton...),
-same krótkie wypady delegacyjne do innych państw także mogą być dla niektórych plusem (pracy wtedy sporo, ale po robocie można sobie np. zwiedzić Paryż; kumpeli zdarzył się dwutygodniowy wypad do Australii, gdzie w weekend oglądała sobie świniopsy/wombaty),
-dużo ludzi i dużo ciekawych ludzi; w samym tylko ~20-osobowym teamie mam np. alpinistę, zdobywcę rekordu Guinessa na najwyższe ognisko ;), typka co od lat gra na perkusji, niegdysiejszego dobrego biegacza krótkodystansowego, aktywną i dobrą zawodniczkę-kolarkę amatorkę MTB i tak dalej, i tak dalej... a w całym oddziale firmy jest kilkaset osób!
-dużo kompetentnych ludzi; niektóre teamy w takim korpo potrafią być naprawdę mocne, bo ludzi przyciągają dobre warunki,
-w niektórych firmach dochodzi jeszcze świadomość, że pracuje się na coś dużego/ważnego/fajnego.

0
Wibowit napisał(a):

Łatwiej można się zaszyć w kącie i nic sensownego nie robić.
Szkoda czasu w kącie. To już lepiej np. powiosłować w łódce po stawie. Właśnie wróciłem.

2

Mam wszystkie plusy wymienione przez bswierczynskiego w średniej wielkości firmie. Natomiast dwa lata pracowałem w korporacji:

  • zarobki były bardzo przeciętne - dobre dla ludzi bez doświadczenia, słabe dla ludzi z doświadczeniem. Podwyżki na poziomie 3% ( o ile w ogóle)
  • biuro to był openspace, więc bardzo daleko do komfortowych warunków
  • dużo ludzi bardzo przeciętnych, lub wręcz słabych (tacy co się zaszyli w kącie żeby ich nie widział i zatrzymali się na poziomie rozwoju sprzed kilku lat). Z resztą nie oszukujmy się - dobrych nie ma wielu więc jak w korpo pracuje np. 2000 osób to większość z nich będzie słaba i przeciętna.
  • projekty były nudne, bynajmniej nie miałem wrażenia, że robię coś ważnego. Nie można mieć poczucia, że robi się coś ważnego jeżeli się pracuje w jednym z pięciu zespołów po 12 osób przy jednym projekcie. Tak na prawdę korporacja dąży do stabilizacji i nie może uzależniać się od pracowników co implikuje, że jesteś łatwo wymienialnym trybikiem.
    W średniej wielkości firmie projekt pisałem przez 2 lata w większości sam (przez pół roku wspomagał mnie jeden doświadczony programista) więc mogę mieć poczucie, że zrobiłem coś dużego od początku do końca (od projektowania architektury, po kodowanie, testy, konfiguracje serwerów i bazy danych).
0

Wow wymieniliście tyle zalet, a ja mam takie obserwacje:

  • twoje życie w korporacji jest poddane pełnej kontroli, bramki odnotowują każde twoje wejście i wyjście, jesteś zmuszony do wpisywania co robiłeś konkretnego dnia do systemu, szef ocenia twoja pracę co jakiś czas w systemie,
  • dostajesz zadanie do zrobienia z góry ustalonym terminem na jego wykonanie przez kogoś odgórnie.
0
  • twoje życie w korporacji jest poddane pełnej kontroli, bramki odnotowują każde twoje wejście i wyjście, jesteś zmuszony do wpisywania co robiłeś konkretnego dnia do systemu, szef ocenia twoja pracę co jakiś czas w systemie,

To się nazywa etat. Teraz robię w małej firmie na etat i jest taka sama tragedia.

  • dostajesz zadanie do zrobienia z góry ustalonym terminem na jego wykonanie przez kogoś odgórnie.

Jeśli robisz dla kogoś zlecenie to ten ktoś nie będzie czekał w nieskończoność, tylko umawia się w tobą na określony termin. I dlatego są narzucone terminy.

0
Wibowit napisał(a):
  • dostajesz zadanie do zrobienia z góry ustalonym terminem na jego wykonanie przez kogoś odgórnie.

Jeśli robisz dla kogoś zlecenie to ten ktoś nie będzie czekał w nieskończoność, tylko umawia się w tobą na określony termin. I dlatego są narzucone terminy.

A co sie stanie jak w korporacji nie wyrobisz sie z jakims zadankiem w terminie, bo nie bedziesz umial tego zrobic ?

0

Nagana, zwolnienie dyscyplinarne, pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej (w zależności od tego jak ważne było zlecenie). Nie można nie dotrzymać terminu z tego powodu, że czegoś nie potrafisz zrobić. Jak masz z czymś problem to go rozwiąż. Masz dokumentacje, masz książki, masz bardziej doświadczonych kolegów. W zupełnej ostateczności możesz poprosić o delegację zadania komuś innemu, ale absolutnie nie wyobrażam sobie tego, żeby ktoś siedział cicho aż do końca deadline'u. To byłaby absolutna porażka z twojej strony i twojego przełożonego.

2

W korporacji zwykle nie ma "zadanek", tylko wielkie "zadania" za które są odpowiedzialne całe zespoły. Zapewne dostaniesz zjebkę od kolegów, którzy będą musieli zrobić zadanie za ciebie, względnie zjebkę od menedżera za rozpieprzenie planu. A potem? Zależy. Możesz po prostu dostać kolejne zadanie, przy okazji obniżkę (choć tu nie wiem czy takie coś się stosuje), w ostateczności mogą cię wypieprzyć z roboty. Kar cielesnych czy finansowych raczej nie będzie, jak cię wyrzucą z roboty, to po prostu będziesz miał żwir w papierach i trudniej będzie ci złapać dobrze płatną pracę. Jeśli jakieś zadanie cię przerasta to najlepiej to od razu zgłosić, wtedy raczej nie będą próbowali wyciągać jakichś wielkich konsekwencji wobec ciebie.

Ja teraz pracuję w małej firemce i np mój pierwszy task to było zaprogramowanie oprogramowania komunikującego się z kartą do bileterek w autobusach. Aplikacja miała być zarówno pod Androida jak i pod JavęME. Wszystko byłoby raczej OK gdyby nie dwie rzeczy:

  1. Nigdy nie widziałem bileterki na żywo, a co dopiero dostać ją do testów. Program zrobiłem według specyfikacji (dość krzywej zresztą), testy też. Na żywym sprzęcie nie przetestowałem, nie ma żadnej gwarancji że zadziała.
  2. Największa szopka: Szefo uparł się żeby współdzielić kod między JavąME i Androidem, bo dzięki współdzieleniu kodu jest mniej błędów. Tradycją w firmie jest absolutny brak testów, czy to jednostkowych, czy integracyjnych. Współdzielenie kodu aż do absurdalnych postaci było receptą na zmniejszenie ilości błędów. Robiłem wiele podejść do tego, żeby zrobić jakiś układ projektów, gdzie można by współdzielić kod między JavąME i Androidem w Eclipse, byłem nawet blisko mając prawie działającą konfigurację w Mavenie, no ale właśnie to było prawie.

Sprawa jak na razie jest zamrożona, bo jak okazało się bileterka zostanie dostarczona dopiero we wrześniu - szefo chce mieć bileterkę do testów za darmo, więc będzie czekał.

Najważniejsze, żeby bronić swoich racji :) Jak nie będziesz się bronił to winę zwalą na ciebie i będzie kłopot.

0

ale zaraz, zakladajac ze tworzy sie webowki w javie i jak sie jest stazysta/poczatkujacym programista w nowej firmie (ale nie stazysta) to najpierw uczysz sie wielu rzeczy na prsotych przykladach ?
a do wykonania pozniej sa male zadanka (jakis formualrz, jakeigos widoku), ktore razem tworza powoli cala aplikacje

0

do wykonania pozniej sa male zadanka

ktore razem tworza powoli cala aplikacje

Nie pracuję w korporacji. Ale nie sądzę, aby te przypuszczenia były słuszne ;p

0

Zależy czy chodzi o coś pokroju staż/ praktyki czy o okres próbny (cokolwiek by to miało znaczyć).

W Comarchu na stażu robiło się rzeczywiście małe projekty, trzy miesiące w grupkach po średnio trzy osoby. Spora część tych projektów była pewnie później rozwijana dalej, ale generalnie nie było wielkiego parcia na to, żeby te projekty były jakoś super zorganizowane - w końcu w dużej mierze projektowali je sami początkujący stażyści.

W obecnej (małej) firmie na okresie próbnym robiłem w zasadzie rzeczy o takim samym stopniu trudności jak teraz (czyli już jakiś 3 miesiąc po okresie próbnym) - można powiedzieć, że jedyną różnicą jest płaca.

Myślę, że te moje przypadki są typowe, tzn małe firmy raczej nie pchają się w małe projekciki po to, żeby praktykanci mogli się czegoś pouczyć, bo nie mają na to kasy, a z drugiej strony przetestowanie stażystów na mało ważnych projektach jest bezpieczne dla dużych korporacji.

1

To jest dyskusja z serii "wyższość świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą". Zalety dużych korpo padły, jam jest w małej firemce i oto mój pogląd na obecny rzeczy stan:

  • jesteś prze gość, bo przełączyłeś się w Kalkulatorze na widok Programisty i czasami wybierasz HEX (cokolwiek więcej wywołuje okrzyk ekstazy jak zobaczenie nagiej Beaty Kozidrak przez osobę w wieku emerytalnym)

  • odpowiadasz za projekt w 100%, nikt się nie pakuje, nie sprawdza co jak robisz i nie psuje czegoś w tym co robisz (psucie to zmora średnich firm/małych korpo, gdzie robią studenci bez doświadczenia i zmieniają się jak rękawiczki - trafisz na team debili, to choćbyś na głowie stanął, to projekt wyjdzie zwalony we wszystkich możliwych kierunkach, z poślizgiem, a po tyłku dostają równo wszyscy - Ty też)

  • ponieważ nikt na niczym się nie zna, to można nieco zawyżyć wagę swej pracy (np. narzekając ile to trzeba zrobić skomplikowanych operacji, żeby tekst na stronie był wyrównany do prawej, gigantyczny kod na 10 000 linijek w PHP jest do tego niemal niezbędny - wszystko jest git, póki jednak nie zatrudnią lub nie dowiedzą się od kogoś, że jednak nie bardzo)

  • przy dobrych wiatrach gdy wyczerpią się pomysły na rozwijanie/poprawianie/tworzenie bywa że można pod płaszczykiem utrzymywania sprawności systemu się nie przemęczać i na luzie dorabiać z wyprzedzeniem to, co da się przewidzieć, że za niedługo się sypnie jako pierwsze.

  • (wszystko to, co na + w dużych korpo)

  • zarobki zwykle mierne, trzeba się ciągle wykłócać o swoje, lubią robić wałki na zasadzie mniej na umowie - reszta pod stołem, okresy próbne po ileś miesięcy lub kombinacje z ZUS-em - trzeba się pilnować, nie iść na żadne ustepstwa

  • socjał ogranicza się do obecności WC, lodówki (na szczęście zwykle nie stoi w WC), stołu i rozpadających się krzesełek w stylu późnobarokowego PRL-u

  • szkolenia organizujesz sobie sam (zamawiasz przez portal google.com :] )

  • biuro z resztą ludzi nie związanych z programowaniem, przeważnie nie mają co robić i przeszkadzają

  • wyraz delegacje nie istnieje (nie licząc wyjść na przerwie po bułkę do spożywczaka, sponsorujesz sobie sam, wrażenia gratis)

  • ludzie zwykle nieciekawi, dość często komputerowi troglodyci, niekompetentni zarówno w tym, co robisz Ty, jak i w tym, co sami robią (ale w ramach rozrywki można sobie robić dzienne statystyki kto w czym się bardziej ośmieszy)

  • pracujesz nad starym sypiącym się kodem systemu napisanego lata świetlne temu lub dostajesz zadania "na wczoraj" niezależnie, czy realnie da się je zrobić w godzinę, czy w pół roku.

Uzupełnienie - nie przedstawiłem rekomendacji (jeśli można - proszę połączyć)

Polecam jednak małą firmę. Dlaczego? W dużej korpo jest ciśnienie na sukces, wbrew pozorom wcale nie jest łatwo się ukryć i nic nie robić. W dobrze zarządzanych korpo musisz przedstawić dzień w dzień co robiłeś, jak i po co. Można zmyślać, ale nadejdzie taki dzień, że dowali Ci kumulacją jak w lotto i będziesz musiał zrobić to, co ściemniłeś, albo wylecisz z hukiem i syfem w papierach. W małej firmie, szczególnie nie stricte informatycznej jak trafisz, że jesteś sam na stanowisku informatyka (albo reszta to pozoranci i robią coś innego, a mają wpisane, żeby mieć fajne CV w przyszłości jak odejdą), to wystarcza, abyś przetrwał pierwsze 3 miesiące. Jeśli zaznajomisz się z sytuacją i ją opanujesz, to jesteś bogiem. Nie zwolnią Cię łatwo, bo wiedzą, że ogarnięcie tego syfu zajmie kolejnej osobie nieco czasu - musiałbyś naprawdę grubo nawalić. A w korpo wylecieć łatwo, bo studentów nie brakuje. Jak się mocno nie wykażesz, to możesz nie zagrzać miejsca. Z ludźmi w małej firmie też da się żyć - wkurzają, ale jak polubisz tych wariatów, to jakoś będzie to szło.

Pracę w korpo polecam osobom niewyżytym, którzy cisną na sukces i wiedzą, że dadzą radę robić pod presją. Mniejsze firmy = mniej ciśnienia, luzujesz, ale zarazem zapominasz o awansach i luksusie - po prostu będziesz zawsze klepać nudy, bez większych perspektyw na rozwój. W porywie doświadczysz zacnego uścisku dłoni prezesa, co jest niezwykłą nobilitacją, podwyżki pensji są wszak przereklamowane :]

No i nie wolno zapominać, że od każdej reguły istnieją wyjątki. Masz pecha, to trafisz w małej firemce na szefa informatyka, który ma pojęcie i Cię zajedzie jeśli jesteś cienki jak sik węża. A w dużej - jeśli mądrze gospodaruje zasobami ludzkimi, to nie będzie tragedii i nie przemęczysz się. Podstawa: czytać opinie o pracodawcach i na ich bazie wyciągać wypadkową (bo nie zawsze są to wpisy uczciwe, trzeba wypośrodkować).

1

Jak pracowałem w BARDZO małej firmie to pracowałem w jednym pokoju, np. z księgowym itd. więc było bardzo zabawnie momentami, np. nie zajmowałem się tylko programowaniem, ale także rzeczami w stylu 'drukarka mi nie działa', szef nie był informatykiem więc czasem ściemniałem, że coś robię a w rzeczywistości nic nie robiłem. :P
Jak pracuję w Comarchu (od bardzo niedawna) to denerwuje mnie powszechna inwigilacja, to że współpracuje się z osobami przebywającymi w innym mieście (więc kontakt jest utrudniony) oraz to, że dostaje się zadania z góry ustalonym terminem na wykonanie - zwykle ten termin przekraczam i zastanawia mnie czy będą z tego powodu wyciągane jakieś konsekwencje - ale biorąc pod uwagę, że ta korporacja zatrudnia sporo studentów z małym doświadczeniem a mało jest osób, które znają się na rzeczy więc trudno kogoś się poradzić gdy zaistnieje problem więc pewnie jest to normalne, że wykonanie zadania się przedłuża, ale zobaczymy....

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1