Za takie pieniadze mozna kupic naprawde niezly sprzet, ktory mozna trzymac w piwnicy.
Jasne, możesz sobie za te 300zł kupić używany serwer, wstawić do piwnicy, tylko w jaki sposób chcesz zapewnić w tej kwocie backup, podłączenie do sieci szkieletowej kilkoma niezależnymi łączami, zorganizować dodatkowe zapasowe zasilanie, infrastrukturę sieciową zapewniającą wszelkiej maści monitorowanie dostępu, firewalle, load balancing. W jaki sposób ten serwer w piwnicy zapewni skalowanie zasobów w trakcie szczytu?
Dodatkowo patrzysz na chmurę z punktu widzenia człowieka, którego czas jest za darmo. Ten piwniczny serwer trzeba zamontować, zainstalować oprogramowanie, dbać o update, serwisować, monitorować. W chmurze płacisz też za to, że zajmuje się tym ktoś inny. Dodatkowo maszyny wirtualne w chmurze, to moim skromnym zdaniem trochę jak kupowanie Ferrari do zwożenia ziemniaków z pola - ani to wygodne, ani efektywne, ani tanie.
Dla kontrastu opiszę korzyści jakie dostrzegłem w swoich projektach:
**Elastyczność **- postawienie serwera w piwnicy trwa wieki. Najpierw trzeba wiedzieć czego potrzeba - muszę ocenić jakiej mocy będę potrzebował, w sytuacji, w której często jeszcze nawet nie wiem co tak do końca będzie robił system i jak bardzo źle pójdzie implementacja. W najlepszym wypadku jest to czas, który opóźni start projektu, w nieco gorszym ileś tam osób będzie się przez pół roku drapać po tyłkach czekając na decyzję "co robić". W najgorszym, jak się w końcu zabierzemy za robotę, to konkurencja wyda to co sobie wymyśliliśmy, bo dla odmiany nie zmarnowali czasu na budowę własnej serwerowni. Dalej jest znowu nakład pracy, czas i osiągnięty efekt - korzystając z usług zarządzalnych w chmurze, masz luksus w postaci "klikam, integruję i (na ogół) działa".
Szybkość - Zbuduj na własnej infrastrukturze przechowywanie danych, w taki sposób, żeby ich nie stracić, utrzymać przyzwoity poziom SLA, bezpieczeństwo i koszty w sensownym limicie. W takim GCP mogę użyć np. usługi NoSQL do przechowania danych i mieć to kompletnie z głowy - ktoś za mnie pomyślał, żeby to poustawiać, skonfigurować, poprawiać na bieżąco błędy.
Kontrolę kosztów - widzisz co ile kosztuje, w każdym momencie możesz się skoncentrować na optymalizacji jakiegoś kawałka, który wymyka się spod kontroli. Jak projekt idzie do piachu, to klik i koszty się kończą, jak jakimś cudem wypali to podbijasz poziom usług, bo na tym zarabiasz.
Myślę, że chmura to właśnie przede wszystkim elastyczność stawiania i kasowania serwerów.
W drugiej kolejności wspominana wszędzie łatwa i natychmiastowa skalowalność, propagowana głównie w amerykańskich mediach gdzie ludzie jeszcze wierzą w "amerykański sen". W Polsce raczej nie słyszałem o sytuacjach żeby firma stworzona z 3 programistów nagle doznała klęski urodzaju.
Jeżeli z góry zakładasz, że nikt nie będzie używał tego co robisz, to po co się bawić? Taka klęska urodzaju wystąpiła w przypadku Naszej Klasy, nawet krążyło powiedzenie "wolno, wolniej, Nasza Klasa". Zrobienie z tym czegokolwiek trwało chyba pół roku. Startupy dość często obrywają też "efektem TVN" - infrastruktura wyskalowana na "nikogo" pada 5 minut po tym, jak w TV pokazuje się program o firmie i próbuje się tam wbić na raz 10000 ludzi. Wreszcie, bardzo często obciążenie usług jest zróżnicowane w czasie - portal wakacyjny będzie miał swój szczyt przed wakacjami, sklepy w grudniu, usługi księgowe w określone dni miesiąca.