Wątek przeniesiony 2023-04-25 10:20 z Off-Topic przez Althorion.

Zrozumieć biedę: Co hamuje rozwój Polaków?

5

Siostra premiera pracowała na fikcyjnym etacie w urzędzie miejskim w Trzebnicy. Sprawa była trzymana w tajemnicy, o siostrze premiera nie wiedzieli ani pracownicy urzędu, ani trzebniccy radni. NIK stwierdził, że referat w którym pracowała Anna Morawiecka nawet nie istniał...

Teraz sobie wyobraźcie, że większość urzędników w Polsce jest zatrudniona na fikcyjnym etacie. Przecież to Sejm powodowany sraczką legislacyjną wysrał tony przepisów, które teraz w życie wprowadzają te tysiące urzędników. Innymi słowy większość Sejmowa od 30-lat tworzy i komplikuje przepisy aby obsadzić wszystkich znajomych królika. Tysiące ludzi na fikcyjnych etatach, rozwiązują sprawy, które wymyślili im do rozwiązywania rządzący.

W Polsce istnieje 14 podatków bezpośrednich (np. dochodowy), 3 pośrednie (np. podatek od gier), 16 innych opłat i danin (np. podatek cukrowy), 7 podatków lokalnych (np. podatek od posiadania psa). W sumie 40 podatków i opłat. Podatek VAT ma 5 stawek, podatek od gier 8 różnych stawek. Czy to naprawdę musi być tak skomplikowane?

W 1990 roku urzędników było 159 tysięcy, w 2000 już 298 tysięcy, teraz to już milion. Kumasz to? Milion ludzi nic nie produkuje, a jedynie przerzucają papierki z jednej kupki na drugą. Drugą najliczniejszą grupą osób zatrudnianych przez państwo są pracownicy oświaty, których również jest około milion. Co ciekawe ta liczba nie spada, pomimo tego, że od 1990 roku liczba uczniów zmniejszyła się z 7,2 miliona do 4,6 miliona oraz zamknięto 11 tysięcy szkół podstawowych (44%) oraz 1 tysiąc szkół średnich (20%). Liczba godzin dydaktycznych dla polskiego nauczyciela wynosi 489, z kolei średnia dla OECD to 779 godzin rocznie na nauczyciela.

Każdy z tych problemów może wpływać na biedę i blokować rozwój Polski, ponieważ zasoby państwa są marnowane na utrzymanie nieefektywnego systemu administracyjnego, zamiast inwestować w sektory generujące wzrost gospodarczy, tworzenie miejsc pracy i podnoszenie poziomu życia obywateli. W rezultacie, społeczeństwo napotyka na bariery, które utrudniają rozwój i utrzymanie dobrobytu.

1

Miejmy nadzieję, że czacik GPT zastąpi tych darmozjadów w ciągu kilku lat. Tylko kto zwolni tych wszystkich nepotków?

2

Nie tylko pracują na fikcyjnych etatach, niektórzy jeszcze trzymają ochroniarzy w szafie:
https://gazetakrakowska.pl/tajemnicza-szafa-w-sekretariacie-marszalka-wojewodztwa-malopolskiego-wewnatrz-jest-ochroniarz/ar/c1-17483963

Gdyby to nie było żałosne, to byłoby nawet zabawne.

6

@Haskell: nie uważasz, że powinieneś zrobić sobie przerwę od polityki i ogólnie wylewania kwasu na tym forum 24/7? To mega niezdrowe dla psychiki i jest to symptom jakichś zaburzeń.

A co do tematu tytułu to Polacy są biedni bo dla Polski zagraniczne firmy przygotowują niska pensje, waluta jest słaba i gospodarka jest kiepska. Stąd nawet zakładając własną firmę bez żadnej specjalizacji, np zwykłego kebsa nie można zarabiać bardzo dużo a jedynie przeciętnie.

1

Ale to ktoś policzył, że urzędników już jest milion? Co się właściwie zawiera w tej liczbie?

2

Porównywanie czasów PRL/post PRL - lata 1990 kiedy to jeszcze urzędy były zorganizowane na stary sposób do dzisiejszych jest manipulacją i głupotą.
Zapewne też do tej liczby nie zaliczasz Ubecji a oni też byli swego rodzaju urzędnikami.
Wtedy od decyzji urzędu mogłeś się odwołać na Berdycze. Państwo na mocy papierka mogło przejąć Ci majątek, plac, postawić słup elektryczny i nic nie mogłeś zrobić. Dziś masz masę instancji odwoławczych. Urzędy mają rzeczników, ludzi od PR. Wreszcie jakie jest to jest planowanie robót w miastach. Żeby jednego roku nie położyć asfaltu, a za rok go skuć bo wypadło na położenie/remont wodociągu.
Poza tym omijasz takie rzeczy jak projekty infrastruktury, które ktoś musi wykonać. A ta infrastruktura to rozwój gospodarczy. Myślisz, że w innych krajach nie było ludzi od koordynacji budowy dróg?
Niektóre rzeczy po prostu być muszą.

A i popieram @Czitels zrób sobie przerwę od polityki bo zwariujesz. A jak nie i Cię tam ciągnie to startuj w jakichś wyborach.

0
somekind napisał(a):

Ale to ktoś policzył, że urzędników już jest milion? Co się właściwie zawiera w tej liczbie?

Państwo Polskie takimi danymi się chwali:
https://www.gov.pl/web/sluzbacywilna/badanie-zatrudnienie-i-wynagrodzenia-w-administracji-publicznej

0
jurek1980 napisał(a):

Poza tym omijasz takie rzeczy jak projekty infrastruktury, które ktoś musi wykonać. A ta infrastruktura to rozwój gospodarczy. Myślisz, że w innych krajach nie było ludzi od koordynacji budowy dróg?
Niektóre rzeczy po prostu być muszą.

Taa ja wiem, milion urzędników też musi być. 40 podatków i opłat też musi być. Wyje... socjal, też musi być. W przeliczeniu na PKB per capita mamy najwyższy socjal w UE, a są plany żeby być najlepsi na świecie w tej kategorii. Zamiast prostego prawa podatkowego, mamy dziesiątki tysięcy stron A4, wiele stawek, wyjątków itd.

Czy nie uważasz, że gdyby zrobić jeden prosty podatek dla firm zamiast np. dochodowego i zus albo jedną stawkę VAT zamiast kilku, to urzędnicy którzy to kontrolują i obsługują nie byliby potrzebni i mogliby zacząć pracę w gospodarce? A pieniądze zaoszczędzone na ich pensjach mogłyby wesprzeć wiele projektów infrastrukturalnych?

Dlaczego za każdym razem jak przyjdzie ktoś krytykujący rozpasaną biurokrację albo biegunkę legislacyjną, to pojawia się taka "tęga" głowa, która twierdzi "Niektóre rzeczy po prostu być muszą.". WTF?

Czy żyjąc w PRL twierdziłbyś, że funkcjonariusze SB też "być muszą"? Btw. ich w 1989 było około 24 tysiące.

1

Ogólna ilość urzędników nie jest pochodną systemu podatkowego. Błędny wniosek.
Tak system podatkowy powinien być poprawiony.
Dałem Ci przykłady urzędników jakich nie było za PRLu, a jacy IMHO powinni być.
W Warszawie masz rzecznika i kilku ludzi od ścieżek rowerowych. Biorą pensje. Są w statystykach. Tylko czy ścieżeki są przydatne?
Masz urzędników od udoskonalenia infrastruktury dla ludzi niepełnosprawnych. Nie zadam pytania czy być powinni.
Powyższe ponownie udowadnia, że ilość urzędników nie jest pochodną systemu podatkowego.

1

Liczba urzędników jest wynikiem stopnia skomplikowania prawa w Polsce oraz nepotyzmu, który lokuje rodziny na swoim, czyli państwowym. Każda opcja polityczna to robi, natomiast od 2015 robią to z rozmachem. Przybyło różnych agencji, fundacji, urzędów, bo wiadomo, że narodowi czempioni są najlepsi. A na interpretacji przepisów można przy okazji zarobić.

Państwowy etat to przeciętne źródło dochodów, zależne dodatkowo od regionu, natomiast im dalej od dużych miast, tym większy może być problem ze znalezieniem równie wygodnej pracy. Dochodzimy do zarysu klientelizmu, ponieważ ludzie są później uzależnieni od woli rządzących na poziomie lokalnym, a zatem posłuszni do pewnego stopnia.

Co do tytułowego pytania, rozwoju Polaków nic nie hamuje. On zaczął się na dobre po 1989, od kiedy Polacy różnymi sposobami dorabiają się i gromadzą kapitał. Proces trwa, zachodzą migracje wewnętrzne za pieniądzem, niektóre regiony siłą rzeczy się wyludniają. Rozwój nie jest zatem równomierny, biedne regiony nie mają już do zaoferowania nawet taniej siły roboczej, która wyemigrowała.

Mają jednak głos w wyborach. Dlatego pis olewa aktualizację liczby mandatów w okręgach wyborczych i organizuje autobusy, póki ma tam matematyczną przewagę.

0
jurek1980 napisał(a):

Powyższe ponownie udowadnia, że ilość urzędników nie jest pochodną systemu podatkowego.

Ty tak serio? Ilość urzędników to pochodna systemu prawnego w Polsce. Jeżeli na szczeblu centralnym stawia się samorządom nowe wymagania, to wiadomo, że samorząd będzie musiał zatrudnić dodatkowe osoby do wypełniania nowych obowiązków np. przyjmowania wniosków 500+. Podobnie wszelkie rozporządzenia i uchwały rad samorządowych mogą nieść konsekwencje w postaci potrzeby zapełnienia nowych etatów czyli samorząd sam może puchnąć np. ludzie od ścieżek rowerowych.

System podatkowy, to część systemu prawnego. Stopień jego skomplikowania jest pozytywnie skorelowany z ilością urzędników. Po pierwsze urzędy skarbowe i/lub ZUS muszą zatrudnić nowe osoby do kontrolowania i rozliczania nowych podatków. Jeżeli mówimy o podatkach lokalnych, to nowy etat może być potrzebny w samorządzie. Po drugie nowe rozwiązania podatkowe mogą również powodować wzrost zatrudnienia we wszystkich jednostkach rządowych i samorządowych, ponieważ wszystkich już zatrudnionych urzędników trzeba prawidłowo rozliczyć. Jeżeli prawo podatkowe staje się skomplikowane, to rośnie potrzeba zatrudniania nowych urzędników/księgowych/kadrowych itd. do rozliczania osób zatrudnionych w administracji.

1
Czitels napisał(a):

@Haskell: nie uważasz, że powinieneś zrobić sobie przerwę od polityki i ogólnie wylewania kwasu na tym forum 24/7? To mega niezdrowe dla psychiki i jest to symptom jakichś zaburzeń.

Zgadzam się, typowa jednoczynnikowa konfederacka wizja.

Czitels napisał(a):

A co do tematu tytułu to Polacy są biedni bo ...

Wiele czynników dorażnych "tu i teraz", jak i pokolenie wcześniej, a nawet i pogadać o 123 latach zaborów też bym było o czym. Może dziś sie bardzo powolli wyrównuje, ale model poznański / ślaski / warszawkowaty / podlaski / podhalański / wiosek dookoła PGRów na tzw " ziemiach odzyskanych" nadal się głęboko różnią

1

W pierwszym poście @HaskeIl napisałeś o systemie podatkowym a potem o ilości urzędników.
Przeczytaj jeszcze raz. Cały system prawny jest skorelowany z ilością urzędników, owszem. Tylko podałem Ci przykłady urzędników, którzy nie wynikają bezpośrednio z systemu prawnego.
Tu jeszcze ma znaczenie "dorosłość" demokracji. W bananowych republikach pewnie urzędników będzie mniej, ale u nas są urzędnicy jakich tam nie ma. I tak czasem trzeba cieszyć się z regulacji, bo inaczej zabudowali by już wszystkie parki. Zamków w puszczach byłoby tyle, że nie byłoby puszczy.
Powstają plany zagospodarowania i mnóstwo innych rzeczy.
I zrozum, jak zrezygnujesz z tego wszystkiego to będzie więcej probelm niż korzyści.
Ludzie chcą mieć ścieżkę rowerową i ktoś w urzędzie musi o to dbać.

0
SkrzydlatyWąż napisał(a):

Co do tytułowego pytania, rozwoju Polaków nic nie hamuje.

Jeżeli milion ludzi jest zatrudnionych w administracji, to znaczy, że milion ludzi nic nie produkuje. Dodatkowo skomplikowane prawo powoduje, że przedsiębiorcy muszą zatrudnić dodatkowych ludzi od biurokracji, którzy nic przydatnego nie robią, poza wypełnianiem obowiązków firmy wobec państwa.

0

Etaty urzędników to tylko ułamek, i nie wiem czy 25% problemu.
Prawdziwy problem to, że urzędnik otrzymuje swój lokalny budżet, który MUSI wydać

Społecznie jesteśmy niezdolni, aby dobrowolnie się ściepnąc na zasadach lokalnych na drogi, mosty, szkoły itd...(tylko pomniki najnowszej historii się udają sfinansować - pominę walory artystyczne) i na tym etapie nie ma ratunku, ktoś to musi robić "za nas".

Zresztą, w najdojrzalszej demokracji swiata tylko główne highwaye są imponujkace (nadmierne moim zdaniem), a lokalne drogi już cierpią.

0
Haskell napisał(a):

Każdy z tych problemów może wpływać na biedę i blokować rozwój Polski, ponieważ zasoby państwa są marnowane na utrzymanie nieefektywnego systemu administracyjnego, zamiast inwestować w sektory generujące wzrost gospodarczy, tworzenie miejsc pracy i podnoszenie poziomu życia obywateli. W rezultacie, społeczeństwo napotyka na bariery, które utrudniają rozwój i utrzymanie dobrobytu.

Niby tak, ale jednak fikcyjny etat to zawsze etat. Jeśli milion (jeśli to faktyczna liczba) pracuje gdzieś, to kasę dostają, chodzi o to słynne "tworzenie miejsc pracy".

Trochę jak startupy w USA, gdzie miliony dolarów ludzie biorą w zasadzie za nic, że trochę się pobawią, popracują przez kilka lat nad produktem, a potem stwierdzą, że nikt go nie chce kupować, i że koniec. Ale jednak inwestorzy dalej inwestują w startupy, więc widocznie wystarczy, żeby tylko co któryś startup wypracował faktyczny model biznesowy, a że większość się bawi, to nie szkodzi. Kasy jest dużo.

Albo ci wszyscy menedżerowie, HR, SM i inne darmozjady - ludzie, którzy nic nie robią realnie, a dalej ktoś im płaci (tzw. bullshit jobs).

Tak samo nadmiarowi programiści (wiele firm zatrudnia programistów na zapas w nadziei, że się przydadzą, a potem okazuje się, że nie ma dla nich zajęcia).

Tylko teraz rynek już mówi "sprawdzam" i zaczyna się zwalnianie ludzi, którzy w ogóle nie byli potrzebni, a zostali zatrudnieni po to, żeby stworzyć fikcyjne zatrudnienie(fikcyjne w sensie produktywności, czyli bullshit job).

0
Haskell napisał(a):
SkrzydlatyWąż napisał(a):

Co do tytułowego pytania, rozwoju Polaków nic nie hamuje.

Jeżeli milion ludzi jest zatrudnionych w administracji, to znaczy, że milion ludzi nic nie produkuje. Dodatkowo skomplikowane prawo powoduje, że przedsiębiorcy muszą zatrudnić dodatkowych ludzi od biurokracji, którzy nic przydatnego nie robią, poza wypełnianiem obowiązków firmy wobec państwa.

No tak. Wspaniały Janusz od J.W. by wybudował mikroapartamenty 3mkw w bloku z tektury, bo nie byłoby prawa budowlanego, pozwoleń na budowę itd.
Zoabcz na jego sprawę gdzie wybudował hotel i teraz chce przekształcić pokoje hotelowe w mieszkania. Notabene wygrał ostatnio w jakimś kolegium odwoławczym. Ech.
Nie miałbyś miejsc parkingowych do budynku. Prawo pozwala to deweloper nie zrobi.

Zatrudnianie ludzi od królika robi się obecnie w fundacjach i instytucjach nie podlegających pod ustawy kominowe.

0
jurek1980 napisał(a):

Tylko podałem Ci przykłady urzędników, którzy nie wynikają bezpośrednio z systemu prawnego.

Serio? Jeżeli nie wynikają z systemu prawnego to z czego wynikają?! Przecież zatrudnienie każdego urzędnika jest poprzedzone uchwaleniem nowego prawa/uchwały/rozporządzenia. Czyli ci ludzie od ścieżek rowerowych i ułatwień dla niepełnosprawnych nie są zatrudnieni na podstawie widzimisię prezydenta/burmistrza/wójta tylko w konkretnym celu wypełnienia obowiązków stawianych samorządowi przez prawo czy własną uchwałę, którą przegłosowali radni samorządu.

Tu jeszcze ma znaczenie "dorosłość" demokracji. W bananowych republikach pewnie urzędników będzie mniej, ale u nas są urzędnicy jakich tam nie ma. I tak czasem trzeba cieszyć się z regulacji, bo inaczej zabudowali by już wszystkie parki. Zamków w puszczach byłoby tyle, że nie byłoby puszczy.
Powstają plany zagospodarowania i mnóstwo innych rzeczy.
I zrozum, jak zrezygnujesz z tego wszystkiego to będzie więcej probelm niż korzyści.
Ludzie chcą mieć ścieżkę rowerową i ktoś w urzędzie musi o to dbać.

Jeżeli w jakimś samorządzie ludzie sobie uchwalą, że chcą mieć urzędnika od planowania ilości miejsc parkingowych albo kolorów budynków i chcą za to zapłacić, to mi nic do tego. Taka jest wola ludu.

Natomiast skomplikowane prawo podatkowe nie musi być skomplikowane. To można zrobić prościej, jednocześnie zwalniając ze wszystkich organizacji obowiązku wypełniania bezsensownej biurokracji. Jeżeli przykładowo zlikwidujemy ZUS i pracodawca będzie płacić jeden prosty podatek, który później państwo sobie rozdzieli to spowodujemy, że pracodawca będzie mógł zwolnić ludzi za to odpowiedzialnych, a państwo będzie mogło zwolnić część urzędników pracujących w ZUS. Tak samo wszystkie samorządy i organizację publiczne będą mogły zwolnić przysłowiową panią Jadzię z kadr, która wypełniała i składała deklaracje do ZUS.

1

Serio? Jeżeli nie wynikają z systemu prawnego to z czego wynikają?!

@HaskeIl: przedawkowałeś politykę. Odstaw to bo zaczynasz bredzić.

0
LukeJL napisał(a):
Haskell napisał(a):

Każdy z tych problemów może wpływać na biedę i blokować rozwój Polski, ponieważ zasoby państwa są marnowane na utrzymanie nieefektywnego systemu administracyjnego, zamiast inwestować w sektory generujące wzrost gospodarczy, tworzenie miejsc pracy i podnoszenie poziomu życia obywateli. W rezultacie, społeczeństwo napotyka na bariery, które utrudniają rozwój i utrzymanie dobrobytu.

Niby tak, ale jednak fikcyjny etat to zawsze etat. Jeśli milion (jeśli to faktyczna liczba) pracuje gdzieś, to kasę dostają, chodzi o to słynne "tworzenie miejsc pracy".

Trochę jak startupy w USA, gdzie miliony dolarów ludzie biorą w zasadzie za nic, że trochę się pobawią, popracują przez kilka lat nad produktem, a potem stwierdzą, że nikt go nie chce kupować, i że koniec. Ale jednak inwestorzy dalej inwestują w startupy, więc widocznie wystarczy, żeby tylko co któryś startup wypracował faktyczny model biznesowy, a że większość się bawi, to nie szkodzi. Kasy jest dużo.

Czekam na taki damage control od Vateusza. Powie, że jego siostra tworzyła coś innowacyjnego w urzędzie w Trzebnicy i po prostu sprawdzała model biznesowy. Niech jeszcze powoła się na Obajtka i powie, że u niego z takich fikcyjnych etatów w urzędzie w Pcimiu powstało dziesięć nowych firm, a teraz testują ten model w całej Polsce, na razie tylko wewnątrz rodzin i przyjaciół. Już wkrótce program będzie dostępny dla każdego, pod nazwą Startup+.

0

Nawet jeśli zostawimy politykę - jako twór kształtujący naszą "kadrę zarządzającą" - to pozostaje gigantycznby problem z łamaniem prawa (oraz ustalaniem prawa koślawego, przygotowanego pod konkretne potrzeby przestępców) przez owych zarządzających. Nawet jeśli olejemy politykę jako g**no obecne w naszym codziennym życiu, to nie możemy olewać łamania przez nich (polityków) prawa. Prawa które okazuje się obowiązuje zwykłych szaraków, jak i tych polityków - tyle że bezczelnie na co dzień jest przez nich łamane.
To już na prawdę zaszło za daleko.

NIKT Z WAS NIE CZUJE SIĘ ROBIONYT W CH> PRZEZ TYCH FRAJERÓW?
zaraz... kto tu jest frajerem? my czy oni?

ps. @Haskell - dobrze że podnosisz temat, jedem malusi kroczek w drodze do uzdrowienia tkanki zarządzającej w tym kraju. Oby nie było za późno.

0
areksum napisał(a):

ps. @Haskell - dobrze że podnosisz temat, jedem malusi kroczek w drodze do uzdrowienia tkanki zarządzającej w tym kraju. Oby nie było za późno.

Jestem takich c@#$%m prowokatorem. Wziąłem news o fikcyjnym etacie w urzędzie żeby zaatakować biurokrację w Wolsce. Tak jak się spodziewałem nawet antypisowcy podnieśli łeb i bronią tego burdelu. Zobacz już mnie określili "konfederacka wizja" :D

2

@Haskell: mieszasz rzeczy.

Zacznijmy od podstaw - zgadzam się, że w Polsce prawo jest skomplikowane i powinno być prostsze. I zgadzam się, że istnieją synekury - z takich ostatnich bardziej rażących przykładów to Solidarna Polska w ramach korupcji politycznej dostała prawo do wyciskania kasy z Lasów Państwowych. Na papierze wygląda to nietragicznie (bo niby liczba lasów nie maleje), ale jeśli przyjrzysz się z bliska to zobaczysz, ile lasów, które zostały lasami na mapie, zostało ściętych.

Natomiast cała reszta to bełkot, świadczący o tym, że niekoniecznie orientujesz się jak działa państwo.

  1. Po pierwsze i w sumie najważniejsze - piszesz: Jeżeli w jakimś samorządzie ludzie sobie uchwalą, że chcą mieć urzędnika od planowania ilości miejsc parkingowych albo kolorów budynków i chcą za to zapłacić, to mi nic do tego. Taka jest wola ludu - a jednocześnie jako potwierdzenie podajesz liczby, które zawierają w sobie osoby zatrudnione w administracji państwowej, rządowej i samorządowej.
  2. Oznacza to mniej więcej tyle, że z twojej wypowiedzi wynika, że maszynista PKP nic nie produkuje, policjanci nic nie produkują, wszelkiego rodzaju służby miejskie nie robią nic itp. - a jedynie przerzucają sobie papierki z jednej kupki na drugą. Nie wiem jak ty, ale ja jednak wolę, żeby pracownicy MPO w Warszawie nie produkowali nic - mi wystarczy, że wyeliminują to, co wyprodukowali inni.
  3. Trzecia sprawa to tradycyjne już narzekanie na prawo podatkowe. Jasne, jest głupie, a rządzący wynalazkami typu Polski Ład tylko dorzucają roboty wszystkim. Natomiast weźmy na przykład taki ZUS - poziom zatrudnienia jest tam mniej-więcej stały (ok. 45 tys. osób) natomiast ciekawa kwestia jest taka, że rozliczanie składek ZUS odbywa się jedynie w centrali. Centrala to 3% zatrudnionych w ZUS. Powstaje pytanie - co robi reszta? Odpowiedź, która zadowoli ignoranta: przerzucają sobie papierki z jednej kupki na drugą. Odpowiedź, która jest faktycznie prawdziwa: kontrolują i spełniają inne zadania typu przyjmowanie wniosków, wydawanie zaświadczeń, obsługa prawna (w tym egzekucje) analizy itp.
  4. Jak wspomniałem - jednym z obowiązków ZUSu jest kontrolowanie. No i np. w 2022 r. ZUS przeprowadził 430 tys. kontroli zwolnień lekarskich. Niestety, tak się składa, że te kontrole są potrzebne bo po prostu ludzie - jak to w ubezpieczeniach bywa (proceder ten także występuje w prywatnych firmach) - próbują kraść. Oczywiście można sobie stwierdzić, że nie powinniśmy walczyć z wyłudzeniami - ale skoro dzisiaj mamy ich tak dużo to co by było, gdybyśmy faktycznie przestali ten proceder ścigać?

To są tylko takie cztery punkty, które najbardziej mi się rzuciły w oczy. Mógłbym pisać dalej, ale byłoby to powielanie tego samego (np. o tym, że w KAS nic nie robią, o wzroście samorządów itp.).

0

Rozwój Polski blokuje mentalność nas samych Polaków np.

  • brak zaufania społecznego
  • brak zaufania do ZUS
  • brak wiary w to, że podatki które płacimy idą na sensowne cele
  • szara strefa
  • zagarnianie wszystkiego do siebie

//edit

  • brak kapitału
  • brak odpowiedniej edukacji
0

U wszystkich podstaw jakie widzę, jest znikomy brak odpowiedzialności oraz zrzucanie do jej poczucia (wraz z winą) na inne osoby.

Zwykle odpowiedzialność kojarzy się z obowiązkami, i karami, a niekiedy oporem i groźbami. Kalkulując nie ma sensu się narażać, lepiej nie brać odpowiedzialności za nic. Nawet w pracy to widać, scrum i typowe zespoły z rozmytą odpowiedzialnością.

Ale brak odpowiedzialności, lub też dążenie do jej minimalizmu powoduje, że w rezultacie nie możemy wziąć losu we własne ręce (bo jest zbyt duże ryzyko) i tym samym wpłynąć na to na czym nam w życiu najbardziej zależy.

To jest hamulec, obdzierający nas z wpływów. Dlatego tak wiele osób woli narzekać niż coś zmienić, dać przykład.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że te granice na własne życzenie każdego dnia wyznaczamy my sami.

Nie wiem czy to jest rzecz charakterystyczna tylko dla Polski, bo mało podróżuję i mało rozmawiam z osobami z innych krajów, ale czuję, że to jest bardziej konsekwencja wygodnych czasów jakie mamy.

2

Wiele tutaj różnych opinii, ale nikt nie napisał najważniejszego. Od dzieciaka większości wpaja się, że szczyt sukcesu to ukończenie g**no studiów i praca na etacie za grosze. Dla znacznej większości UoP to wyznacznik stabilności i życiowego sukcesu. Do tego kredyt hipoteczny na 30 lat i tak się życie toczy.

Problemem jest mentalność i uleganie tym bzdurom poprzez tworzenie sobie samemu takiej niewidzialnej ściany rozwojowej.

0
snakeomeister napisał(a):

Rozwój Polski blokuje mentalność nas samych Polaków np.

  • brak zaufania społecznego
  • brak zaufania do ZUS
  • brak wiary w to, że podatki które płacimy idą na sensowne cele
  • szara strefa
  • zagarnianie wszystkiego do siebie

//edit

  • brak kapitału
  • brak odpowiedniej edukacji

Problem, jaki mam z ludźmi którzy mówią: "Polacy mają problem z niskim zaufaniem społecznym" jest taki, że jest to po prostu głupia gadka.

  1. Ot, przykładowo - według badań Polacy nie ufają nieznajomym, w przeciwieństwie do np. USA, gdzie zaufanie jest deklarowane dużo częściej. Tyle tylko, że jednocześnie Polacy w Polsce czują się bezpieczniej - a więc między innymi ufają nieznajomym, że nie dostaną nożem w plecy - niż obywatele USA w USA. Ergo - Polacy tylko twierdzą, że ludziom nie ufają, ale faktycznie rzecz biorąc im ufają. Z drugiej strony mamy Amerykanów, którzy z kolei nieznajomym nie ufają, ale twierdzą że ufają.
  2. Inną kwestią jest zaufanie społeczne wobec instytucji. Tutaj w badaniach pomija się podstawową kwestię - zaufanie wobec skompromitowanej instytucji to nic dobrego. To idiotyzm. Jak ktoś cię orżnął na kocach z superwełny to nie powinieneś mu ufać. Tak samo jest z instytucjami - jeśli nasze instytucje działają źle to bardzo dobrze o nas świadczy, że im nie ufamy.
  3. Nie mam pojęcia co takiego rozumiesz przez "zagarnianie wszystkiego dla siebie", ale nie sądzę, aby Polacy byli pod tym względem gorsi od np. Anglików czy Amerykanów.
  4. Brak kapitału - tak, to jest bardzo duży problem w Polsce. W tej chwili mamy taki fajny okres, że całkiem sporo osób może wreszcie się dorobić (i nie mówię tutaj tylko o IT, ale też i o innych osobach) - natomiast niestety wszelkiego rodzaju lewicujący socjaliści pod płaszczykiem walki z wyzyskiwaczami chcą ten proces zatrzymać.
1

Co hamuje rozwój Polaków?

Moim zdaniem jest odwrotnie, zadałbym pytanie co sprawia że Polska będąca w 1990 gospodarczo za Ukrainą, Bułgarią, Białorusią czy Rumunią i mająca w przeliczeniu na mieszkańca 2x mniejszą gospodarkę niż Czarnogóra, Turcja, Argentyna czy Meksyk zdołała wszystkie te kraje wyprzedzić?

0
wartek01 napisał(a):
  1. Inną kwestią jest zaufanie społeczne wobec instytucji. Tutaj w badaniach pomija się podstawową kwestię - zaufanie wobec skompromitowanej instytucji to nic dobrego. To idiotyzm. Jak ktoś cię orżnął na kocach z superwełny to nie powinieneś mu ufać. Tak samo jest z instytucjami - jeśli nasze instytucje działają źle to bardzo dobrze o nas świadczy, że im nie ufamy.

Więc może warto, żeby zaczęły działać dobrze, tak aby można im było zaufać?

  1. Nie mam pojęcia co takiego rozumiesz przez "zagarnianie wszystkiego dla siebie", ale nie sądzę, aby Polacy byli pod tym względem gorsi od np. Anglików czy Amerykanów.

Np. umowa o pracę na najniższą krajową a reszta płatna pod stołem.

  1. Brak kapitału - tak, to jest bardzo duży problem w Polsce.

Chociaż raz się zgadzasz.

  1. W tej chwili mamy taki fajny okres, że całkiem sporo osób może wreszcie się dorobić (i nie mówię tutaj tylko o IT, ale też i o innych osobach)

Tak, tyle że co robią z tym kapitałem? Osiadają na nim, są zadowoleni z tego co mają (kupią 2 mieszkania na wynajem, jakiś fajny samochód, pojadą na wakacje kilka razy w roku). Podejrzewam, że mały procent mając X, chce mieć nadal 10X, albo 100X po prostu przestają dążyć dalej do kolejnego celu.
Za X np. załóżmy 1 milion oszczędności jakoś sensownie ulokowanych.

    • natomiast niestety wszelkiego rodzaju lewicujący socjaliści pod płaszczykiem walki z wyzyskiwaczami chcą ten proces zatrzymać.

Oby to im się nigdy nie udało.

2
Haskell napisał(a):

Państwo Polskie takimi danymi się chwali:
https://www.gov.pl/web/sluzbacywilna/badanie-zatrudnienie-i-wynagrodzenia-w-administracji-publicznej

Ok, masz rację. Policja i sądy są zbędne, nie wytwarzają PKB, tylko przerzucają papierki z kupki na kupkę.
A straż pożarna to w ogóle najgorsza, wbijaja na chatę niezaproszeni, wybijaja drzwi i okna, wszystko zalewają wodą tylko dlatego, że ktoś sobie rozpali krzesłami w salonie.

AnyKtokolwiek napisał(a):

Etaty urzędników to tylko ułamek, i nie wiem czy 25% problemu.
Prawdziwy problem to, że urzędnik otrzymuje swój lokalny budżet, który MUSI wydać

Jaki konkretnie budżet dostaje pani, która w UG przyjmuje wnioski i wydaje dowody osobiste? Na co go musi wydać?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1