Tak z ciekawości zakładam wątek, żeby dowiedzieć się jakie u Was jest ciśnienie na "proaktywność".
Co jakiś czas podczas daily/retro ktoś rzuca tekstem, że ludzie są za mało "proaktywni" z różnych powodów. A u mnie z tym jest mega ciężko z racji na mój charakter (introwertyk i to mocny, nie lubię się dużo wypowiadać i wychodzić przed szereg), przez co mam wrażenie, że irytuję kilku ludzi^^
Jak jest daily w sprincie, to w sumie każdy członek zespołu raz na jakiś czas prowadzi je, udostępnia ekran z taskami i jedzie kolejno pytając się jak idzie praca. Na początku zwykle jest pytanie "kto chce prowadzić" i znajduje się chętny. Ja się póki co od tego wymiguję, ale zakładam, że może to być źle postrzegane powoli.
Gdy jest jakieś retro, to wrzucamy własne karteczki z opisem co było dobrze/źle/co przestać robić w sprincie, itp. Ja zwykle tego nie robię, bo po prostu nie mam pomysłów. A potem każdy kolejno to czyta. I jak jest moja kolej na podsumowanie sprintu z mojej perspektywy, to zwykle mówię jedno zdanie, że jest ok. I tyle. Wolę się skupić na programowaniu a nie innych rzeczach, które mnie w sumie niezbyt interesują.
Ludzie wychodzą często z własnymi propozycjami jakichś rzeczy/usprawnień. Np. kolega z teamu wyszedł z propozycją spotkań stricte dla zespołu backendowego by rozmawiać o taskach. Póki miał czas, to spotkania się odbywały. Ale nikt inny prócz niego nie chciał się tym zajmować, więc zdechło, co się koledze niezbyt podobało, że inni to olewają.
Często jak jest rozmowa o jakimś procesie (np. jego usprawnieniu), to nie mam swojego zdania i mówię, że się dostosuję. Bo nawet nie mam pojęcia co miałbym powiedzieć (baa, nawet nie mam pojęcia o czym gadają xD).
Plus masa innych sytuacji, gdzie zwykle jestem jedynym, który nie bierze aktywnego udziału w dyskusji.
Ja tam zawsze wolałem się skupić na swoich taskach, a inne rzeczy mnie zwykle mało obchodzą. A nawet stresują. I chyba jestem złym człowiekiem :P Najchętniej bym po prostu kodził, robił swoje i tyle.
Dodatkowo zdarza się, że spotkania zajmują 1/3 tygodnia, ja bym najchętniej wywalił je w cholerę, albo nie chodził na nie wcale.