Dziwna sytuacja z podwyżką. Prośba o radę.

0

Hej, mam taką małą zagwozdkę w pracy z podwyżką. Pracuję w banku, zatem jest to korpo i sprawa podwyżek to jest ogólnie ciężki orzech, bo struktura dyrektorów i kto z nich decyduje o podwyżkach jest skomplikowana i z racji procedur i traktowania programistów trochę inaczej niż na reszcie rynku IT.

Sytuacja zaczęła się pół roku temu, kiedy poszedłem sobie na rozmowę do innej firmy i dostałem się za 2x większe pieniądze niż miałem. W sumie to spoko mi się tu pracowało, no ale wiedziałem, że zasługuję na lepsze pieniądze i wiedziałem, że muszę mieć asa w rękawie. Poszedłem zatem do kierownika i powiedziałem mu, że tu się dostałem, że nie chcę odchodzić, no i co z tym możemy zrobić. Poszło pytanie o kwotę za którą mógłbym dalej tu pracować, bo kierownik bardzo nie chciał, żebym odchodził (serio wykonywałem mega spoko swoją robotę, dostawałem pochwały).

Rzuciłem kwotę, kierownik powiedział, że wróci z odp za kilka dni.

Odp od dyrektorów była taka, że OK, zgodzili się na to, jednak nie mogłem dostać 100% podwyżki z racji tego, że mój czas pracy w banku nie wynosił roku, czyli wtedy 50% i jak minie pełen rok to 50%.

Minęło te pół roku, przepracowane było pełne 12 msc, przypomniałem się, dyrektor odpowiedzialny niby za podwyżki odpisał, że muszę dać mu jeszcze trochę czasu na powrót z odpowiedzią na temat tych ustaleń (WTF). Trochę mnie to jedak wkurzyło, bo umawialiśmy się wtedy inaczej i no imo powinno to teraz pójść od ręki skoro takie były ustalenia. Przez ten czas moja odpowiedzialność i zakres obowiązków diametralnie wzrosła. Byłem w między czasie dla sportu na 2 rozmowach (przeszedłem) za pieniądze takie same albo jeszcze większe niż te maju ( jakieś 5 - 10% więcej niż miałbym z pełną podwyżką).

Jak byście to rozegrali na moim miejscu ? Dać cierpliwie czas dyrektorowi jeszcze na jakieś ustalenia dalsze (no ale też ile można czekać) czy naskrobać jednak jakąś wiadomość zaczepną ? Też nie chciałbym być nachalny i zbyt natarczywy z drugiej strony.

Pozdrawiam

1

czyli wtedy 50% i jak minie pełen rok to 50%.

Dostałeś to na papierze?

2

zgodzili się na to, jednak nie mogłem dostać 100% podwyżki z racji tego, że mój czas pracy w banku nie wynosił roku, czyli wtedy 50% i jak minie pełen rok to 50%.

A masz oczywiście spisane to na papierze? Gdy mi raz dzielili podwyżkę w podobny sposób, to dostałem pisemnie że wedle umowy (tutaj o pracę) np. od czerwca zarabiam X+10% a od grudnia X+20% itp.

Szkoda, że nie przeszedłeś od razu (w końcu straciłeś 50% podwyżki przez pół roku) ale ja bym jednak rozglądal się za innymi ofertami. Pomyśl sobie, że gdy w końcu wywalczysz (obiecaną!) podwyżkę to Twoja pensja będzie "zamrożona" w korpo na dłuższy czas :) Twój szef prawdopodobnie odpisze Ci, że pamięta ustalenia n 50% ale sytuacja finansowa się pogorszyła i proponuje Ci np.20-25% względem starej stawki (czyli wciąż mniej niż oferują inni).

1

Jeśli nie masz ustaleń na papierze z podpisami odpowiednich osób, to tak jakby tych ustaleń nie było. Moim zdaniem nie powinieneś się na nic oglądać tylko zmienić robotę.

5

Potraktuj to jako pierwszą lekcję pracy w korporacji.

Szefowie to stare wygi a ty dałeś się zrobić i to wszystko.

Nie bierz tego osobiście. W następnej korporacji będzie dokładnie tak samo.

Nie mam nic przeciwko korporacjom ale tam się albo gra twardo albo jest się ogrywanym.

0

@AsterFV:

Wiesz, szkoda nie szkoda. Byłem na UoP - darmowy Geecon w Pradze, wyjazdy służbowe i picie dobrej łychy za darmo, luz w pracy jeszcze 3 msc temu kiedy mogłem uczyć się nowych rzeczy.

Za ofertami rozglądam się regularnie. Gdybym dostał tą podwyżkę to i tak bym tu nie pracował dłużej jak rok. Miałem plan w tym czasie ostro cisnąć swoje projekty i starać się, żeby to z nich coś wyszło.

No ale tak czy siak - sytuacja jest jaka jest. Radzicie już teraz coś odpisać od razu dyrektorowi (tylko co?) czy po prostu uderzać już tak serio do innych firm ? Szczerze cieszyłbym się gdybym tu dostał to co miałem i mógł te kilka miechów jeszcze porobić.

0

Odp od dyrektorów była taka, że OK, zgodzili się na to, jednak nie mogłem dostać 100% podwyżki
z racji tego, że mój czas pracy w banku nie wynosił roku, czyli wtedy 50% i jak minie pełen rok to 50%.

Argumentacja jak z filmów Barei. Ale możliwe, że tak działają te korporacje, one jeszcze żyją w poprzednim systemie. Szczególnie banki, oni tam mają mentalność sięgającą kilkuset lat wstecz, bo wtedy powstawał system bankowy.

Jak byście to rozegrali na moim miejscu ? Dać cierpliwie czas dyrektorowi jeszcze na jakieś ustalenia dalsze

Wnioskuję, że to twoja pierwsza praca w IT, albo pierwsza praca w ogóle, skoro nie zorientowałeś się, że ludzie zawsze będą chcieli cię oszukać i wydymać (Ludzie będą zawsze dla ciebie źli, jeżeli konieczność nie zmusi ich do tego, by byli dobrzy. Machiaveli) , i to jest właśnie ten przypadek.

Potraktuj to jako pierwszą lekcję pracy w korporacji.

Raczej "pierwszą lekcję pracy w ogóle", albo przynajmniej "w Polsce". Nie tylko w korporacjach są cwaniacy. Nasz cały kraj w obecnej postaci został stworzony na cwaniactwie.

Z drugiej strony może dobrze, że dałeś się oszukać, bo teraz przynajmniej drugi raz nie popełnisz tego błędu i nie będziesz wierzył w ani jedną obietnicę czy czekał pół roku w nadziei na nic. A firm jest dużo :) Można zawsze zmienić pracę.

0

Osobiście nie wierzę że mają takie procedury, że trzeba rok popracować na 100% podwyżkę.
Nikt w bankach nie dostaje takich podwyżek. 10% to już dużo + 1000 zł premii za pół roku.
Po prostu banki nie są przyzwyczajone do takich wymagań i nikt poza programistami ich tam nie ma.
Obawiam się,że nie dostaniesz już nic więcej, a szef będzie grał na zwłokę bo każdy kolejny miesiąc to kolejny miesiąc bez kłopotu szukania nowego pracownika.

1

Złóż wypowiedzenie i idź do innej pracy, bo po co się męczyć z jakimś niesłownym cwaniaczkiem. "Biedaczkowi" statystyki popsujesz swoją podwyżką, bo za dużo wyda na pracowników i na premię dla niego zabraknie.

3

Naucz się na całe życie: najważniejsze ile kasy zostaje przelane na Twoje konto miesięcznie i tyle, wszystko inne nie ma znaczenia.

7

Szef ograł cie koncertowo :D Poza tym nie do końca rozumiem, masz oferty o 50% wyższe a mimo to siedzisz w tej swojej pracy i dajesz sobie mydlić oczy obietnicami za pół roku.... Syndrom Sztokholmski?

0

Dzięki za odpowiedzi :D

To jest moja 2 praca w IT - po prostu zaufałem kierownikowi z tego względu, że naprawdę takiego człowieka ze świecą szukać, każdy u nas to mówi, więc przyjąłem na wiarę, że jak coś załatwił to tak będzie.

Drugim argumentem za tym, że zostałem te pół roku było to, że chciałem potem mieć w CV pełen rok w obecnym korpo i się chciałem też douczyć kilku rzeczy, a tu miałem mega luz w swoim czasie.

No i też lubiłem tu pracować przez ludzi.

Nie ukrywam, że z drugiej strony kłują moją dumę obecne zarobki, rynek oferuje mi więcej, chciałbym dostać nowe wyzwania i też nauczyć się czegoś nowego, ale zmiana pracy była zawsze dla mnie stresująca - wiem, wyjście ze strefy komfortu.

1

Moim skromnym zdaniem, jeżeli taka sytuacja zaistniała (nie masz na papierze!) - szef obiecał, nie wywiązał się, masz inne oferty - składasz wypowiedzenie i tyle. Miej trochę szacunku do siebie i swojej pracy.

Przytoczę się moją historię: pierwsza praca, również dużo wykonywałem, nie robiłem problemów itp. Przyszedł czas na podwyżkę - upomniałem się sam, rozmowa z kierownikiem, ustaliliśmy kwotę - wraz z premią powinno wyjść fajnie. Premię zawsze dostałem taką samą (tyle samo procent). Przyszedł kwitek wypłaty - premia została diametralnie (proecentowo) zmniejszona (niby była o tym mowa). Również to byłą strefa komfortu dla mnie - fajna praca, lokalizacja, ludzie, bez stresu, dużo wolnego, również mnie stresują zmiany pracy.
Wkurzyłem się dwa tygodnie później wypowiedzenie - oczywiście chcieli mnie przekonywać zwiększać to i owo, ale powiedziałem wprost co i jak i podziękowałem. Aktualnie pracuję na kontrakcie w jednej firmie plus dwa zewnętrzne projekty - dużo się uczę podczas projektów i jest ok - a kwestia pieniędzy - dużo więcej niż w strefie komfortu.
Dlatego nie oglądaj się za siebie i na kogoś innego. Składaj wypowiedzenie i idziesz do innej firmy rozwijać się.

6

Jakiś czas temu miałem podobne dylematy. W moim przypadku nie chodziło o kasę ale o projekty w których pracuję. Długo informowałem mojego kierownika że jest coś nie tak i potrzebuję zmiany bo będę musiał odejść. Mydlenie oczu, proszenie żebym dał mu jeszcze chwile czasu zanim coś zorganizuje i żadnych zmian po kilku miesiącach. W końcu trzeba było się rozstać. Mimo że jak już podjąłem ostateczną decyzje to próbowano wiele zrobić żeby mnie zatrzymać to jednak uznałem że lepiej poszukać czegoś nowego.
Ludzie trochę Cię hejtują ale w wielu przypadkach jest pewnie tak że zapomniał wół jak cielęciem był... Ja się nauczyłem że chociaż miałbyś super przełożonych i mimo że będziecie się super dogadywali to w pewnym sensie zawsze dla niego jesteś po drugiej stronie i chcąc nie chcąc w tej relacji zawsze On musi trochę grać. Nie twierdze że Ci nie zapłaci więcej... Może i zapłaci ale jeśli może o pół roku przetrzymać Cię za połowe mniejszą stawkę to z jego punktu widzenia jest to sytuacja win win. Ty zostajesz więc nie tracą dobrego pracownika a z drugiej strony i tak zapłacą Ci mniej niż chciałeś.
Generalnie temat negocjacji uważam że jest trudny z naszej perspektywy. Wielu z nas wszelkiego rodzaju negocjacje (w kwestii kasy, projektów, narzędzi itp) prowadzi sporadycznie. Dla nich to codzienność. Co kilka dni kogoś zatrudniają, ktoś się zwalnia, ktoś chce coś zmienić więc oni tymi kartami grają na codzień. Pozostają więc 2 drogi... Pierwsza po prostu rzucać swoje wymagania i albo zostaną spełnione albo odchodzę bez możliwości negocjacji (oczywiście niech też będą to sensowne warunki) i znam osoby które to skutecznie stosują ale jednak trochę trzeba się wykazać i mieć doświadczenia żeby przełożeni mieli poczucie że tracą kogoś naprawdę silnego. Drugim sposobem jest negocjowanie i granie kartami które Ci rzucają. Warto wówczas co kilka miesięcy pochodzić na różne rozmowy żeby też się trochę nauczyć jak nie dać się robić w konia. Póki co preferuję drugi sposób ale staram się grać dużo bardziej stanowczo i twardo niż jeszcze pare lat temu.

Podsumowując, ja Ci się nie dziwie bo wiele osób było w tym samym miejscu co Ty i uwierzyło. Wyciągnij lekcje i następnym razem na pewno pójdzie Ci lepiej ;) A tym czasem jeśli miałbym coś poradzić to po prostu podejmij konkretną decyzję. Jeśli masz problem z tym że hajs masz za mały ale dobrze Ci się pracuje to spróbuj ostatecznie ponegocjować. Jeśli się dogadasz na swoje warunki to zostań. Jeśli nie to uciekaj ale jak rzucisz wypowiedzenie to z doświadczenia wiem że worek z pieniędzmi się otworzy ;).

0

@eL:
Dzięki za miłe słowa wsparcia :). No to fakt, staram się uczyć wszystkiego ile wlezie, w domu dużo programuję i czytam, nawet swoją nauką zmotywowałem seniorów w obecnej robocie. I faktycznie może się nie doceniam, ale to chyba przez małe doświadczenie zawodowe (ok 2 lat) .. z drugiej strony wiem ile potrafią ludzie z podobnym doświadczeniem i ile umiem ja. Wszystkie rozmowy luźno przeszedłem ostatnio jak badałem rynek, więc też coś w tym musi być. Po prawdzie programować zacząłem jak miałem 13 lat.

Po prostu ciągle mam uczucie, że za mało umiem, że jest pełno rzeczy, których jeszcze nie poznałem itd. Z drugiej strony część znajomych z 2x większym doświadczeniem, a podobną i nawet gorsza wiedzą dostają się na seniorów także może faktycznie przesadzam i powinienem iść zrobić swoje. W obecnej pracy też tak myślałem, a teraz widzę ile mógłbym tu ulepszyć.

Trochę też niepewnie podchodzę do b2b - tak jak mówiłem, już prawie podpisywałem umowę te pół roku temu, ale kary w umowie mnie przeraziły. Może rozwiązaniem jest skorzystanie z radcy prawnego.

Zastanawiam się też jakie stawki rzucać na tych rozmowach. Czy 12k brutto na uop i 12k netto na b2b to mniej więcej podobnie ? Czy wtedy ubiegać się też o urlopy ?

0

Jak już jesteś tak przywiązany do aktualnego miejsca pracy, to po prostu wyznacz kierownictwu jakiś termin odpowiedzi (tylko konkretny) co z twoimi zaległymi 50% podwyżki, jak się nie określą w tym terminie, to może będzie ci łatwiej się rozstać z nimi :)

3

Ja miałem bardzo zbliżoną sytuację do Twojej, też był to bank ;)
I znalazłem sobie nową pracę i złożyłem wypowiedzenie. Oczywiście wszystko na spokojnie, bez żadnych afer.
Dla mnie słowo jest ważne, jeśli ktoś nie dotrzymuje, nie mógłbym z nim dalej pracować.

0

Nie wydaje mi się, że 12k brutto na uop to 12k netto na fakturze + vat :) Niech wypowie się ktoś kto jest na b2b.

0

Już to widzę jak wszyscy by rzucali wypowiedzeniami będąc na miejscu autora - w sieci każdy odważny nie? xd
Korporacje maja politykę odnośnie wynagrodzeń i takie pozornie z tyłka warunki mogą być prawdziwe.
Jeśli już powinieneś dostać podwyżkę, a dalej jest cisza, to idź do osoby, z która to uzgadniałeś i powiedz jaka jest sytuacja. To żadna nachalność - pilnuj własnego interesu.

1
wioletta90 napisał(a):

Nie wydaje mi się, że 12k brutto na uop to 12k netto na fakturze + vat :) Niech wypowie się ktoś kto jest na b2b.

Dobrze Ci się wydaje, osoba przechodząca na b2b byłaby bardzo stratna na tym.

Ogólnie dość powszechną praktyką jest przeliczanie:
koszty pracodawcy UoP = netto na b2b;
przy 12k brutto koszty pracodawcy wynoszą ~14 457 PLN

0

Kwestie finansowe rozbij najpierw na 2 częsci. Pierwsza to rodzaj umowy.
Osobiście polecam 2 toole:

  1. Kalkulator brutto netto
  2. Kalkulator b2b

Pierwszy jest o tyle dobry dla nas że jest też możliwość dodania autorskich kosztów uzyskania przychodu.
Jeśli chcesz policzyć co Ci się bardziej opłaca to zacznij od tego. Od razu zaznaczam że 12k brutto na UOP to naprawdę nie jest to samo co 12k na B2B tak jak gdzieś tam wyżej w komentarzach się zastanawialiście.
Nie bierz pod uwagę tylko tego że na B2B faktycznie masz dużo więcej. Pamiętaj o urlopach, L4 (możesz sobie średnią wyciągnąć tego ile w ubiegłych latach chorowałeś), odkładaniu na emeryture, ewentualną chorobę itp.
Często jak to wszystko podliczysz to kwota nie wychodzi aż tak zadowalająca. Fakt że możesz robić odliczenia i trochę bardziej finansami zarzącać ale na początku działalności naprawdę w wielu przypadkach nie ma tego dużo.
Ja osobiście mam plan przejść na B2B ale póki co jak liczę to mi się to nie opłaca mimo sporej kwoty brutto więc odkładam to na później. Pamiętaj jednak że niektóre firmy płacą za urlop i L4 więc do każdej firmy podchodź indywidualnie przy wyliczeniach.

Druga sprawa to kwestia wyceny siebie na rynku. To też nie jest proste bo tak naprawdę od wielu czynników to zależy. Moje umiejętności są warte 5k? 10k? 15k? Warte są tyle ile ktoś chce za to zapłacić. Osobiście jak nie wiem do końca o jakich kwotach rozmawiać to najpierw szukam jakichś takich firm które średnio mnie interesują i idę na rozmowę rzucając konkretnymi kwotami. Nie są to jakieś liczby z kosmosu ale też nie są to małe kwoty. Potem mogę to trochę korygować jak już idę do firm które mnie interesują. Pewnie nie jest to w pełni miarodajne bo każda firma może płacić inaczej ale z drugiej strony prawda jest taka że nikt w naszej branży o finansach nie chce rozmawiać więc sam musisz siebie jakoś wycenić.

2
Shalom napisał(a):

Szef ograł cie koncertowo :D Poza tym nie do końca rozumiem, masz oferty o 50% wyższe a mimo to siedzisz w tej swojej pracy i dajesz sobie mydlić oczy obietnicami za pół roku.... Syndrom Sztokholmski?

Może boi się, że zostanie uznany za roszczeniowego millenialsa, który ma czelność zmieniać pracę. Od czasu do czasu pojawiają się artykuły o tym, że zmiana pracy na lepszą to "roszczeniowość" i "nielojalność" a żądanie podwyżki (w sytuacji gdy masz inną ofertę) to "szantaż", bo bardziej etycznym zachowaniem jest być lojalnym do końca i jak szczur pasażer Titanica zasuwać dla tej samej firmy, aż firma sama uzna, że już spełniłeś swój obowiązek i cię zwolni albo odprawi na emeryturę.

Ale artykuły o roszczeniowych millenialsach / programistach / niepotrzebne skreślić zawsze są śmieszne.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1