Warunki pracy w polsce

0

Witam,
Z moich poprzednich postow mozna latwo wywnioskowac, ze mysle o powrocie do kraju. Obecnie przebywam w Irlandii i pracuje nad swoja gra, ktora bedzie wydana w lipcu tego roku - jesli masz ochote sprawdzic nad czym pracuje i jak to wyglada: www.insaneinsects.com.
Przegladalem troche artykulow w internecie i niestety ale consensus jest taki, ze Polska znajduje sie na jednym z ostatnich miejsc w europie pod wzgledem warunkow pracy, jeden z tych artykulow: http://www.wprost.pl/ar/476150/Warunki-pracy-w-Polsce-jednymi-z-najgorszych-wsrod-rozwinietych-panstw/

Wiec tu moje pytanie do was drodzy forumowicze:
Jak wy oceniacie wasze warunki pracy? Czy mozesz je porownac do warunkow pracy na zachodzie (nie mowie wylacznie o zarobkach)? Na jakim stanowisku obecnie pracujesz?

Ja chcialbym pracowac jako C++ dev. Nie mam zadnych problemow z angielskim. Przed zaczeciem pracy nad ta gra moj C++ was bardzo dobry. Poniewaz UDK nie uzywa C++ ale uscript, przez ostatnie dwa lata nie programowalem w C++ w ogóle, wiec poziom sie obnizyl i to znacznie, ale mysle ze po 2-3 miesiacach intensywnej pracy nad tym wrocil bym do normy.

Jak myslicie, wracac, nie wracac ;)?
Dziekuje i czekam na wasze opinie.

0

Pierwsza odpowiedz jaka mi się nasunęła, to Nie wracać! :)
Dziwne maja karabiny te wasze szerszenie.
Wracać chcesz do czego, gdzie? Jeśli do konkretnego miasta w Polsce, to zorientuj się w ofertach pracy i możliwościach. Teraz jest boom na programistów z doświadczeniem i w Polsce masz takie same szanse na zatrudnienie jak w Irlandii, czy UK. Jeśli już pracujesz w Irlandii, to chyba lepiej tam zostać i szukać ciekawych perspektyw. Ja obecnie jestem w UK i też pracuję nad swoimi prywatnymi projektami i gdybym chciał wrócić do dużego miasta w Polsce, to pewnie moja pierwsza praca byłaby za miskę ryżu jak to określają inni. Ponadto względy rodzinne nie pozwalają mi na taki krok więc pozostaje mi rozwój własnych projektów i mało intensywne poszukiwanie zleceń lub względnie stałej pracy w miejscu obecnego pobytu.

0

Może po prostu wyślij kilka CV na stanowiska, które wydają Ci się interesujące i zobacz jaki będzie odzew.

0

W Polsce jest niższy standard w każdej branży jak i po prostu zyciu.
Wielu co wrocilo, długo nie dało rady wytrzymać i znowu wyjechali.
Dzieci wychowane za granicą tam też najprawdopodobniej będą miali lepiej, w czymkolwiek by nie pracowały.
W takiej np. Szwajcarii to pani na kasie w sklepie żyje całkiem spoko (bo czemu nie miałoby tak byc?) a w Polsce?...

Jesli chodzi o kase i prace to nie ma do czego wracac. Ma to sens jesli ma sie inne pobudki, rodzina, tęsknota itp. itd.

0

Kasa jest od pewnego poziomu bardzo porównywalna, zważywszy na koszty najmu w takim Dublinie czy Lądku.

1

Męczy mnie już ta oficjalna propaganda biedy w Polsce... Ja sie pytam, skoro jest tak chjowo w kraju to czego krwa mam problem z zaparkowaniem swojego samochodu rano w mieście? Albo kto jeździ tymi wszystkimi samochodami o wartości wyższej niż mieszkanie?

W Polsce jak masz łeb na karku i o zgrozo ogarniasz MINIMUM ekonomi i księgowości możesz żyć dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mnie w Polsce stać na więcej, niż jak żyłem w Niemczech, bo tutaj koszty usług i mieszkań są 4x niższe, a dobra materialne kosztują podobnie, nie wspominając o kupowaniu ich na FV. Wszystko kwestia tego dla kogo i za ile robisz.
Jak masz klientów zza gramanicy i robisz na FV to masz dylematy gdzie w tym miesiącu poleciceć na weekend, a nie co do gara włożyć. Jeszcze jak możesz robić ze zdalnej lokalizacji gdzieś na wiosce, o panie...

0

Co wy macie z tym samochodami. Znam dokładnie 3 milionerów i 2 z nich jeździ toyotami a trzeci hondą civic 2009 rok

0

A w irlandi jako kto pracujesz? Programista? Jeśli nie w PL na start jak ci się uda znaleŹć pracę dostaniesz z 2 tyś pln. Może lepiej szukać pracy jako dev w Irlandii. Zresztą wysyłaj CV to się dowiesz jaki odzew.

0

Chce wam wszystkim podziekowac za wasze opinine, szczegolnie @Satirev.
Dziekuje i pozdrawiam.

1

Jak wy oceniacie wasze warunki pracy? Czy mozesz je porownac do warunkow pracy na zachodzie (nie mowie wylacznie o zarobkach)? Na jakim stanowisku obecnie pracujesz?

Warunki pracy to mam super, elastyczne godziny, praca zdalna kiedy chcę, wszystko można dogadać, współpracownicy kulturalni i uprzejmi, zarobki przyzwoite, do tego ubezpieczenie prywatne i karta multisport, no i darmowe jabłka od kiedy Rosja wprowadziła embargo ;)

Ale ja bym raczej nie wracała... Czemu? Bo wszystko inne jest do bani.

Ostatnio zdarzyło mi się trafić na pogotowie. Na szczęście nic mi nie było, ale po tym co tam widziałam, nie chcę tam wracać nigdy więcej. Wszystko zrobię, byle trafić do prywatnej placówki.
Oczywiście na wejściu pani z recepcji ani dzień dobry, ani nic. Na moje dzień dobry odpowiedziała grobowa cisza i spojrzenie jak na kupę, co bardzo śmierdzi. W odpowiedzi na opis moich dolegliwości dostałam opaskę i polecenie: "Czekać aż wywołają".
Jak wywołali to trafiłam w ten obszar, gdzie siedzieli wszyscy oczekujący na dalsze kroki. Jakie to nie wiadomo, bo nikt o niczym nie informuje - zadają pytania po czym oznajmiają: "czekać tutaj". Na co, po co, ile? Nie powinno cię to obchodzić.
Starsza pani chciała pójść do toalety - nie było komu pomóc (w sumie rozumiem, naprawdę mają braki w personelu), założyli pieluchę za parawanem. A potem odsłonili parawan i wśród wszystkich innych ludzi wydali rozkaz: "no sika pani". Obok zaraz stał jej syn.
Druga starsza pani sama chciała pójść do łazienki - mogła chodzić, ale zabronili. Żeby z łóżka już nie schodziła, nie zgubiła się. Pielucha wygodniejsza.
Mi po 5ciu godzinach pobytu podpięto kroplówkę. Oczywiście bez słowa wyjaśnienie. Pytam więc, co to jest? Okazuje się, że ketonal. Zgłupiałam całkiem, bo przecież mówiłam, że nic mnie boli... Okazało się, że ostatnią godzinę czekałam tam tylko na tą kroplówkę, która nie była mi potrzebna. Ściekanie kroplówki to miało być kolejne pół godziny, ale po 5ciu minutach stwierdziłam, że już to pierniczę i po prostu wychodzę (oczywiście najpierw poprosiłam o wyjęcie mi igieł z żył). Lekarka oburzona, że o co mi chodzi, przecież chciała mi tylko ulżyć... Na moje pytanie "w czym, skoro nic mnie nie boli?" już nie odpowiedziała.

W tym czasie odjechał mi pociąg, na które miałam zarezerwowane wcześniej bilety. Odwołałam rezerwację przed odjazdem pociągu i chciałam kupić kolejne bilety, bo masz tylko godzinę na kupienie kolejnych, żeby dostać 100% zwrotu. Niestety, nie dało się - chciałam kupić dwa bilety, ale nie chciałam, żeby były to losowe miejsca w pociągu, tylko obok siebie. Tak się nie da na komórce (strona działa poprawnie tylko pod IE). Na zwrot pieniążków będę czekać teraz do 30tu dni.

A dzień wcześniej w Szwajcarii byłam świadkiem, jak koleżanka złożyła w okienku reklamację biletu kupionego przez komórkę. Reklamację złożyła dzień po podróży i dostała 100% zwrotu do ręki, bez czekania 30 dni.

No to sobie pojojczyłam i pożaliłam. Wybaczcie, miałam ciężkie zderzenie z Polską. Teraz już niemal codziennie myślę o emigracji.

I tak, możecie mówić, że jedna durna recepcjonistka, jedna durna lekarka, słabe przepisy w jednej ze spółek z rodziny PKP, to jeszcze nie wizytówka całego kraju. Tylko że nie pamiętam takiej wizyty na pogotowiu, której nie wspominałabym jako koszmaru, nie zdarzyło mi się zarejestrować do publicznego lekarza bez "proszenia", nie zdarzyło mi się, by policja mi w czymś pomogła (zdarzyło się za to, że wystawiła bratu mandat za przechodzenie na czerwonym świetle na pustej drodze o 2giej w nocy). Do urzędu mogę zadzwonić 3razy z tym samym pytaniem i uzyskać 3 różne odpowiedzi. ZUS żądał ode mnie korekty deklaracji, w uzasadnieniu podając zdanie sprzeczne z obowiązującymi przepisami. A teraz będę musiała jeszcze wyłożyć 1000zł, bo PO "wprowadziła" śluby w plenerze (bzdura nad bzdury, śluby w plenerze były też wcześniej, ale kosztowały ~80zł - wtedy też była podejmowana decyzja o charakterze ceremonii). Eh, mogłabym tak długo :( Jest do bani, a najgorsze jest to, że zmiany nie widać, i nie widać perspektyw na zmianę.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1