Jak wy oceniacie wasze warunki pracy? Czy mozesz je porownac do warunkow pracy na zachodzie (nie mowie wylacznie o zarobkach)? Na jakim stanowisku obecnie pracujesz?
Warunki pracy to mam super, elastyczne godziny, praca zdalna kiedy chcę, wszystko można dogadać, współpracownicy kulturalni i uprzejmi, zarobki przyzwoite, do tego ubezpieczenie prywatne i karta multisport, no i darmowe jabłka od kiedy Rosja wprowadziła embargo ;)
Ale ja bym raczej nie wracała... Czemu? Bo wszystko inne jest do bani.
Ostatnio zdarzyło mi się trafić na pogotowie. Na szczęście nic mi nie było, ale po tym co tam widziałam, nie chcę tam wracać nigdy więcej. Wszystko zrobię, byle trafić do prywatnej placówki.
Oczywiście na wejściu pani z recepcji ani dzień dobry, ani nic. Na moje dzień dobry odpowiedziała grobowa cisza i spojrzenie jak na kupę, co bardzo śmierdzi. W odpowiedzi na opis moich dolegliwości dostałam opaskę i polecenie: "Czekać aż wywołają".
Jak wywołali to trafiłam w ten obszar, gdzie siedzieli wszyscy oczekujący na dalsze kroki. Jakie to nie wiadomo, bo nikt o niczym nie informuje - zadają pytania po czym oznajmiają: "czekać tutaj". Na co, po co, ile? Nie powinno cię to obchodzić.
Starsza pani chciała pójść do toalety - nie było komu pomóc (w sumie rozumiem, naprawdę mają braki w personelu), założyli pieluchę za parawanem. A potem odsłonili parawan i wśród wszystkich innych ludzi wydali rozkaz: "no sika pani". Obok zaraz stał jej syn.
Druga starsza pani sama chciała pójść do łazienki - mogła chodzić, ale zabronili. Żeby z łóżka już nie schodziła, nie zgubiła się. Pielucha wygodniejsza.
Mi po 5ciu godzinach pobytu podpięto kroplówkę. Oczywiście bez słowa wyjaśnienie. Pytam więc, co to jest? Okazuje się, że ketonal. Zgłupiałam całkiem, bo przecież mówiłam, że nic mnie boli... Okazało się, że ostatnią godzinę czekałam tam tylko na tą kroplówkę, która nie była mi potrzebna. Ściekanie kroplówki to miało być kolejne pół godziny, ale po 5ciu minutach stwierdziłam, że już to pierniczę i po prostu wychodzę (oczywiście najpierw poprosiłam o wyjęcie mi igieł z żył). Lekarka oburzona, że o co mi chodzi, przecież chciała mi tylko ulżyć... Na moje pytanie "w czym, skoro nic mnie nie boli?" już nie odpowiedziała.
W tym czasie odjechał mi pociąg, na które miałam zarezerwowane wcześniej bilety. Odwołałam rezerwację przed odjazdem pociągu i chciałam kupić kolejne bilety, bo masz tylko godzinę na kupienie kolejnych, żeby dostać 100% zwrotu. Niestety, nie dało się - chciałam kupić dwa bilety, ale nie chciałam, żeby były to losowe miejsca w pociągu, tylko obok siebie. Tak się nie da na komórce (strona działa poprawnie tylko pod IE). Na zwrot pieniążków będę czekać teraz do 30tu dni.
A dzień wcześniej w Szwajcarii byłam świadkiem, jak koleżanka złożyła w okienku reklamację biletu kupionego przez komórkę. Reklamację złożyła dzień po podróży i dostała 100% zwrotu do ręki, bez czekania 30 dni.
No to sobie pojojczyłam i pożaliłam. Wybaczcie, miałam ciężkie zderzenie z Polską. Teraz już niemal codziennie myślę o emigracji.
I tak, możecie mówić, że jedna durna recepcjonistka, jedna durna lekarka, słabe przepisy w jednej ze spółek z rodziny PKP, to jeszcze nie wizytówka całego kraju. Tylko że nie pamiętam takiej wizyty na pogotowiu, której nie wspominałabym jako koszmaru, nie zdarzyło mi się zarejestrować do publicznego lekarza bez "proszenia", nie zdarzyło mi się, by policja mi w czymś pomogła (zdarzyło się za to, że wystawiła bratu mandat za przechodzenie na czerwonym świetle na pustej drodze o 2giej w nocy). Do urzędu mogę zadzwonić 3razy z tym samym pytaniem i uzyskać 3 różne odpowiedzi. ZUS żądał ode mnie korekty deklaracji, w uzasadnieniu podając zdanie sprzeczne z obowiązującymi przepisami. A teraz będę musiała jeszcze wyłożyć 1000zł, bo PO "wprowadziła" śluby w plenerze (bzdura nad bzdury, śluby w plenerze były też wcześniej, ale kosztowały ~80zł - wtedy też była podejmowana decyzja o charakterze ceremonii). Eh, mogłabym tak długo :( Jest do bani, a najgorsze jest to, że zmiany nie widać, i nie widać perspektyw na zmianę.