Pewnie dużo osób z was ma nowe auta i stąd moje pytanie, co zrobić, gdy właśnie takie nowe autko zostało na parkingu głębiej zarysowane, że w zasadzie nie obędzie się bez wizyty u lakiernika, pomimo, że sama rysa nie jest jakaś szczególnie długa.
Ogólnie, gdyby auto było używane, i bez gwarancji to nie trzeba byłoby się zastanawiać. Po prostu jadę do lakiernika, wykładam kasę i po sprawie.
Natomiast w przypadku nowego auta nachodzą mnie pytania:
- czy taka rzecz wymaga naprawy z poziomu ASO, bo inaczej utrata gwarancji?
- czy takie zdarzenie zostanie później udokumentowane jako kolizyjne?
- i czy taka "kolizyjność" wpływa na ostry zjazd wartości auta zarówno przy sprzedaży jak przy ubezpieczeniu oc/ac?
Rozkminiam, i tak się głowię jak taka pierdoła psuje mi na start tak wiele rzeczy.
Co byście w takiej sytuacji zrobili?
Poza tym nurtuje mnie po prostu pojęcie kolizji i tego w jakiej sytuacji ją uznamy, a w jakiej nie. Bo przecież jak miałbym drobną ryskę, którą mogę usunąć to wtedy wątpię, by taka rzecz również uchodziła za kolizję.