Przesadzacie już.
-Zakupy - 2k
Po prostu jedni kupują maliny w zimie po 50zł/kg bo mają ochotę bo ich stać
Inni je jedzą latem po 15zł/kg (może teraz trochę drożej), a zimą zadowalają się jabłkami i mandarynkami.
Jedni zadowolą się siemieniem lnianym i orzechami włoskimi, inni muszą jeść koniecznie obrane pistacje, bo z brudnymi paznokciami potem wstyd.
-Leasing - 1.5k
Jedni jeżdżą 5 letnią klasą średnią i wymieniają co 5 lat, inni kupują w leasingu nowe BMW co 2-3 lata.
-Rata za mieszkanie - 2.5k
Jedni mieszkają w centrum, drudzy w mieście powiatowym albo chociaż dojeżdżają.
Więc zamiast raty 2.5k, mają np. 1k.
-Kredyt na remont - 0.7k
Niektórzy są bardziej wygodni i chcą wprowadzać się do gotowego mieszkania, inni potrafią majsterkować lub remontować sobie pokoje na bieżąco nie biorąc od razu kredytu.
-Jedzenie na mieście, zamawianie co jakiś czas jakiegoś #sushi albo kuchnii indyjskiej - 1k
Wychodzi 33zł dziennie, co jakiś czas czyli co 24 godziny? :P
Jedno co muszę przyznać - najedzony nie zrozumie głodnego. Przy naszych zarobkach jak się człowiek zastanowi, to faktycznie Ci ludzie z połową naszych zarobków muszą mieć przewalone. Aż dziwne uczucia przychodzą na myśl, jak się czyta osoby stojące przed ZUS'em z ryjem, bo im wyszło 100zł wypłaty mniej, ale w pewnym momencie niestety wielu ludziom budżet spina się na styk.
PS. tak wiem, że to bait. Przy tak wysokich kosztach "na zachcianki" aż dziwnie wypada 600zł na rachunki i 200zł na ortodontę. To akurat nie są aktualne ceny :P