Pytanie może trochę niewygodne w czasach, w których należy się zarzekać, jakim to się jest kosmicznie kreatywnym (bo przecież każdy jest kreatywny, prawda? prawda?) no ale fakt faktem jestem kompletnie anty-kreatywną kreaturą, mocne 0/10, noszę artefakt z klątwą amulet przyziemności -50 do wymyślania rzeczy
i takie tam.
Mam postawiony przed sobą gotowy problem, mam coś zrobić w konkretnym celu - spoko. Siadam, badam, robię, szybciej czy wolniej, lepiej czy gorzej - ale w końcu zrobię, najczęściej wolniej i gorzej.
Mam sobie wymyślić coś do zrobienia, np. dla siebie, wymyślić co mógłbym zrobić albo zrobić, żeby coś porobić - no nie da rady. Po prostu nie, pustka w głowie, null.
Też tak macie? Radzicie sobie z tym jakoś, czy pogodziliście się z ograniczeniem się do roli klepaczy wykonujących polecenia? Bierzecie jakieś zlecenia po godzinach albo dziabiecie coś dla znajomych w ramach rozrywki, albo pytacie przechodniów "czy mają jakiś problem"? ;)