zwiechy (w mózgu)

0

Jak często łapiecie zwiechę przy kodowaniu? Osobiście, jak robię coś więcej niż Ctrl+C/Ctrl+V, to zwykle z raz na godzinę "mózg mi się kończy" i muszę parę-paręnaście minut porobić coś głupiego, bo w głowie i tak mam akurat pusto. Czasem to bywa wręcz irytujące.

A z innej mańki, jak piszę dłuższe (teksty nie kod), to potrafię nieraz jechać na flow nawet przez kilka godzin i po przekroczeniu pewnego progu "ładowania koncepcji" to się wręcz jakby robiło samo, a ja się tyko staram to pospisywać.

I tak mnie zastanawia, jak inni z tym mają.

1

Zalecane jest robienie przerw podczas pracy, żeby chociażby oczy odpoczęły czy mózg nie miał zwiech :] Fajnie wyjść na dwór czy chociaż do okna, złapać świeżego powietrza, przekąsić coś, zrelaksować się kilka minut i można pracować dalej.

Co do krótkich przerw, aby porobić 'coś głupiego', spowodowane jest tym, że tracisz chęci, jak tak cały czas kodujesz i jesteś coraz bardziej znużony przez co spada Twoja produktywność. Dlatego też staram się zawsze dawkować ilość czasu poświęconego na intensywną pracę (kodowanie, projektowanie itd.) oraz na odpoczynek, bo jest to ważne.
Co z tego, że popracujesz dzisiaj 10h, jak jutro nie będziesz miał chęci nawet napisać linijkę kodu? Albo po paru dniach ciągłej pracy bez odpoczynku przyjdzie wspomniane zniechęcenie do pracy.

6

A ja mam inaczej - na ogół ciężko mi się zebrać i skupić, wszystko mnie rozprasza, ale jak złapie rytm to mogę kilka godzin bez przerwy. Gorzej, jak na chwilę wejdę na 4P czy demoty - zamiast mieć kilka minut odpoczynku, dzieje się to, że wypadam z rytmu, a po takiej przerwie moja wydajność jest gorsza, niż przed przerwą.

1

@Freja Draco: Popatrz na różne techniki pracy, a zacznij od np. pomodoro. Czas 25 minut można wydłużać. Ja doszedłem do 54 minut. Ale to też wymaga samodyscypliny, i braku zewnętrznych dezorganizatorów czasu.

0
Hispano-Suiza napisał(a):

@Freja Draco: Popatrz na różne techniki pracy, a zacznij od np. pomodoro. Czas 25 minut można wydłużać. Ja doszedłem do 54 minut. Ale to też wymaga samodyscypliny, i braku zewnętrznych dezorganizatorów czasu.

Ewentualnie zamiast tego typu 'ostrzejszych' ograniczeń, można zastosować zasadę, że np. wyznaczasz sobie drobne zadania, jakie masz do zrobienia z całego projektu i np. ustalasz sobie, że po wykonaniu zadania X, bo jest dosyć trudne, zrobisz sobie przerwę :) Nie trzeba pilnować czasu i jest to moim zdaniem 'przyjemniejsze' i prostsze do zorganizowania.

Ja aktualnie tak działam, że po prostu sam siebie ograniczam, żeby nie przepracować się i nie zniechęcić do dalszego kodowania przez kolejne dni, miesiące :) Szczególnie, że jestem na etapie nauki w kierunku juniora, gdzie tej przyswajanej wiedzy jest naprawdę dużo. Mam już wyczucie, że muszę rozgraniczać czas i znajdować chwilę na relaks.

Tylko nie znaczy to, że mam programować przez to mniej, a np ileś godzin grać. Tylko chodzi o sam odpoczynek od kodowania, wyjście na dwór itd., aby organizm odpoczął i żeby się nie 'wypalać' w programowaniu.

4

W moim wieku to się człowiek cieszy jak szczęśliwie do domu trafi, a nie tam zwiechy.

4

Mam w sumie podobnie jak @cerrato. Najgorzej jest zacząć albo odzyskać skupienie po tym, jak coś/ktoś wybije Cię z rytmu.

Jak już wejdę we flow, to pojawia się w mojej tępej główce taka niewidzialna ośmiorniczka, która zaczyna oplatać mackami coraz szersze kawałki kodu, jak braknie jej macek to wyrastają jej nowe, one też oplatają coraz to inne kawałki kodu z którym walczę, spinają różne rzeczy i mogę tak sobie majstrować i pracować do woli.

Aż w pewnym momencie słyszę donośne HY HY HY gościa siedzącego w sąsiednim kubiku. Ten moment musi nadejść, przecież przyszło mi wieść życie korposzczura w ołpen spejsie i zawsze trafi się jakiś gość, który uważa dzień za stracony, jeśli przynajmniej raz na pół godziny nie narobi hałasu, nie opowie anegdotki na tyle głośno, żeby nawet na drugim końcu biura można się było pośmiać z jego wyszukanego dowcipu, albo nie podstawi drzwi do kuchni krzesełkiem - jakże by inaczej, mój kubik jest obok kuchni - żeby każdy w biurze mógł się delektować salwami śmiechu, które stamtąd dochodzą. I wtedy ośmiorniczka panikuje i ucieka pod kamień - i trzeba ją wywabiać spod kamienia na nowo, żeby pomogła w przebijaniu się przez kod.

0

Mnie najbardziej rozprasza przygotowywanie i przyjmowanie posiłków. Bardzo dużo czasu mi to zajmuje, bo staram się odżywiać zdrowo i jem dużo ryżu. 2 woreczki ryżu to jest 30 min. gotowania i 30 min. jedzenia. I tak po 3-4 razy dziennie. :(

3
Freja Draco napisał(a):

Jak często łapiecie zwiechę przy kodowaniu? Osobiście, jak robię coś więcej niż Ctrl+C/Ctrl+V, to zwykle z raz na godzinę "mózg mi się kończy" i muszę parę-paręnaście minut porobić coś głupiego, bo w głowie i tak mam akurat pusto. Czasem to bywa wręcz irytujące.

Ale to akurat normalne, że trzeba odpoczywać. Dla mnie to jeszcze nie zwiecha, ale normalne zmęczenie. U mnie to jest tak, że jak robię coś, to robię, jakieś mikro-zadanie przez kilkadziesiąt minut, a potem jak zrobię, to jest odpoczynek/relaks/rozrywka i potem znowu mogę coś robić. Kluczem do produktywności nie jest praca bez przerwy, tylko umiejętność odnalezienia harmonii i pracy w zgodzie ze swoimi naturalnymi rytmami.

Chyba, że mówisz o totalnej zawieszce, która trwa dłużej i nie mija nawet po przerwie. Miewałem tak, że np. patrzę się na kod tępo i nic nie rozumiałem, co ja właściwie robię, jak działa projekt, co ja mam zrobić... I bywało, że przez kilka godzin nic nie zrobiłem praktycznie poza patrzeniem się tępo a to w IDE, a to w opis taska.

Tylko na przyczyny się złożyło kilka czynników

  1. słabo określone, mgliste taski
  2. przeinżynierowany duży projekt-kobyła, którego nie szło zrozumieć
  3. kiepska komunikacja w zespole, niezbyt pomocni współpracownicy

W takiej sytuacji lepiej się po prostu ewakuować z takiej roboty.

2

bywało, że przez kilka godzin nic nie zrobiłem praktycznie poza patrzeniem się tępo a to w IDE

Pięknie napisane. Czasami chyba każdy ma takie chwile, że po prostu mózg robi strajk. Wtedy możesz siedzieć pół dnia i właściwie nic nie zrobisz. A kolejnego dnia (albo w innym momencie, kiedy wpadniesz w rytm) temat da się ogarnąć dosłownie w chwilę.
Ja w takich sytuacjach często po prostu sobie odpuszczam. Robię coś innego, mniej wymagającego (np. porządek na biurku, albo segregowanie dokumentów czy odpisanie na zaległe maile) i staram się nie myśleć o trudnym/problematycznym temacie. Ale mimo tego, że nie myślę o nim, gdzieś z tyłu czaszki nadal on jest mielony, przez co rozwiązanie na ogół samo się pojawia pod wieczór albo następnego dnia. Po prostu - siadam do tego zadania i jakoś w magiczny sposób wiem, jak to zrobić :)

0

To prawda, wiele rzeczy się rozwiązuje z dala od komputera. Nawet w tamtych wspomnianych sytuacjach często żeby ruszyć z tematem, musiałem po prostu odejść od kompa i przemyśleć na spokojnie, co chcę osiągnąć, jakie widzę problemy, poddać sprawę autorefleksji, zamiast plątać się w kodzie.

1

Te "zwiechy" - generalnie brzmi o jak przemeczenie/znuzenie. Programowanie jest dosc duzym wysilkiem, zwlaszcza w duzych projektach, gdzie dzwigasz na sobie mase danych i procesow, do tego co chwile ktos z czyms przychodzi. Pisanie przy tym jest proste - bo ciagniesz jakas mysl, a nie skaczesz od jednego do drugiego.

Warto dbac o diete - unikac rafinowanego cukru i produktow, w ktorych w skladzie znajdziesz duzy odsetek w sekcji cukry/cukry proste. Przyjmowanie duzych dawek cukrow powoduje wlasnie takie skoki w poziomie energii(i co za tym idzie sily koncentracji), zwlaszcza jak polaczy sie to z kofeina. Taki cykl: podwojne espresso/redbull/yerba + baton/ciasto = duzy power, a za jakis czas mozliwosci kognitywne pikuja w dol(nie ma kredytow, ktorych nie trzeba splacac).

Druga mozliwa przyczyna - brak przerw. Za dlugo pracujesz - warto co jakis czas wstac od biurka, zeby zmienic otoczenie. Usiasc gdzies i odpoczac - dac sobie czas na bezczynnosc, nie-myslenie. Lunch ze znajomymi, seria pilkarzykow, xbox - to nie jest to, mam na mysli odpoczynek bierny,a nie zmiane aktywnosci na inna.

Trzecia nieustanny brak snu(np niedosypianie przez dluzszy czas, przykladowo jestes wyspany po 8h ale spisz po 7), do tego dlugotrwaly stres(nawet nie jakies traumy, ale to popularne dzisiaj nakladanie na siebie coraz wiecej i wiecej) - to sa rzeczy, ktore juz w sredniej perspektywie czasowej (kilkanascie miesiecy wzyw) potrafia niezle dokopac. Tutaj nie ma prostych recept, ale warto zainteresowac sie technikami relaksacyjnymi i zweryfikowac swoje zyciowe priorytety(mniej daje wiecej).

2

Mnie zstanawia ze to nie jest cos jak GC. Masz porcje wiedzy do przetworzenia przyswojenia i w pewnym momencie GC robi stop the world i sobie mieli rzeczy uklada itp.

Poza tym duzo zalezy od tego na ile mgliste jest dane zadanie. Zdecydowanie trudniej zabrac sie za wielka kupe, gdzi enie wiadomo z ktorej strony patykiem dziabnac, a zupelnie inaczej za konkretny kawalek roboty.

1
cerrato napisał(a):

bywało, że przez kilka godzin nic nie zrobiłem praktycznie poza patrzeniem się tępo a to w IDE

Pięknie napisane. Czasami chyba każdy ma takie chwile, że po prostu mózg robi strajk. Wtedy możesz siedzieć pół dnia i właściwie nic nie zrobisz. A kolejnego dnia (albo w innej chwili, kiedy wpadniesz w rytm) temat da się ogarnąć dosłownie w chwilę.
Ja w takich sytuacjach często po prostu sobie odpuszczam. Robię coś innego, mniej wymagającego (np. porządek na biurku, albo segregowanie dokumentów czy odpisanie na zaległe maile) i staram się nie myśleć o trudnym/problematycznym temacie. Ale mimo tego, że nie myślę o nim, gdzieś z tyłu czaszki nadal on jest mielony, przez co rozwiązanie na ogół samo się pojawia pod wieczór albo następnego dnia. Po prostu - siadam do tego zadania i jakoś w magiczny sposób wiem, jak to zrobić :)

Też mam podobnie, ale to nie zawsze jest fajne. Fajne jest, jak zakończę sobie jakiś etap, wiem że działa, więc "enkapsuluję sobie w głowie" dany moduł i co najwyżej notuję pomysły na kolejne funkcje. Gorzej, jak mechanizm jest w stanie rozgrzebania z wystającymi sprężynami (albo co gorsza coś nie działa jak chcę i nawet jeszcze nie wiem dlaczego) a już albo nie mam siły, albo okoliczności zmuszają się do zajęcia czymś innym. Wtedy faktycznie często rozwiążę problem na sucho, ale z głowy nie idzie tego wyrzucić i się wyluzować, bo mózg w kółko coś tam mieli.

1

Zdecydowanie trudniej zabrac sie za wielka kupe, gdzi enie wiadomo z ktorej strony patykiem dziabnac, a zupelnie inaczej za konkretny kawalek roboty.

Z jednej strony wypada się zgodzić, ale z drugiej ja mam trochę inaczej. Zawsze bardziej mnie kręciło obczajanie idei czy kombinowanie jak do tematu podejść, ale samo mozolne kodowanie/dopieszczanie już trochę mniej. Więc sam nieraz wolę mieć pracę bardziej koncepcyjną, pomyśleć jak się zbliżyć do tej miny, niż potem siedzieć i robić coś, co raczej nie wymaga pomysłowości, ale pracowitości. Zresztą może z tego powodu mam pierwsze miejsce w kraju w dziedzinie rozpoczętych, rozgrzebanych do 2/3 i porzuconych projektów ;)

1
cerrato napisał(a):

Zawsze bardziej mnie kręciło obczajanie idei czy kombinowanie jak do tematu podejść, ale samo mozolne kodowanie/dopieszczanie już trochę mniej. Więc sam nieraz wolę mieć pracę bardziej koncepcyjną, pomyśleć jak się zbliżyć do tej miny, niż potem siedzieć i robić coś, co raczej nie wymaga pomysłowości, ale pracowitości.

Święte słowa :)

1
cerrato napisał(a):

Zresztą może z tego powodu mam pierwsze miejsce w kraju w dziedzinie rozpoczętych, rozgrzebanych do 2/3 i porzuconych projektów ;)

No to ja mam drugie w takim razie XD

Zawsze bardziej mnie kręciło obczajanie idei czy kombinowanie jak do tematu podejść, ale samo mozolne kodowanie/dopieszczanie już trochę mniej.

A mnie najbardziej kręcą pomysły i środkowa część pracy.
Tj. ja to widzę tak:
pomysł/koncepcja -> zaczęcie implementacji -> środek implementacji -> końcówka implementacji
(w rzeczywistości to jest bardziej iteracyjne i fraktalne, ale whatever)

I o ile pomysł/praca koncepcyjna jest fajna, to już zaczęcie implementacji wiąże się z nudami typu pisanie dużo boilerplate'u, kodu, który mało robi, i takim pisaniem w ciemno, byleby tylko mieć szkielet. Mało motywacji mam wtedy. Bo tutaj super koncepcje w głowie, a w implementacji prawie nic nie ma. Prawie nic nie działa i wygląda syfiasto.

Natomiast bardzo ciekawie się robi, jak już coś widać, jak można naocznie zobaczyć efekty, ta środkowa część pracy, kiedy faktycznie coś działa, można się pobawić, "uprofesjonalnić" wygląd, opracować ficzery itp. Wtedy jest satysfakcja, że coś działa i wygląda jako tako i czuję wtedy, że kodując faktycznie coś zmieniam w aplikacji.

Natomiast sama końcówka to już jest męcząca, a to dokumentację trzeba napisać, a to dopracować jakość kodu, a to dopisać testy (o ile nie były wcześniej napisane, a to różnie bywa. TDD niby takie modne, ale moim zdaniem nie zawsze się sprawdza), a tu "ugładzić" layout (2 piksele w prawo itp.). Masę małych szczególików.

0

Przez kupe koncepcyjna rozumie np. 4 lata temu robiles testy baaaardzo starego systemu, teraz podbijamy jakas biblioteke i trzeba sprawdzic czy nie bedzie problemow z wydajnoscia. Wiec musisz zreanimowac stary dawno wylaczony system z ktorego IP zostaly rozdane, zrobic giga merga konfiguracji. Uaktualnic testy, a najlepiej napisac nowe, niestety nikt nie pamieta jaki jest flow aplikacji. A potem juz jest z gorki :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1