Jak osiągnąć szczęście?

0

Czy macie jakieś sposoby na spowodowanie odczuwania szczęścia w życiu?

Trochę o mnie:
Wydaje mi się, że mam dużo powodów do szczęścia, ale mimo to często psychicznie czuję się źle. Nie mam depresji, ale wiem co to jest, bo w przeszłości leczyłem się z depresji i teraz robię wszystko, żeby to nie wróciło. Wyznaczam sobie realne cele i próbuję je osiągnąć. Czytam książki, żeby codziennie zdobywać nową wiedzę z programowania. Ćwiczę na siłowni i dążę do ustalonego wcześniej wyglądu. Mam kilku dobrych znajomych, z którymi czasem udaje się spotkać. Mam fajną pracę i co jakiś czas dostaję podwyżkę. Nie mogę narzekać. Ale mimo wszystko często myślę o tym, że życie jest krótkie, a to, co robię, nie ma sensu, bo i tak w jednym momencie wszystko się skończy.

Ostatnio zacząłem myśleć nad filozofią umiarkowania. Tolerancja wytwarza się na wszystko, z czym mamy do czynienia. Myślę, że lepiej nie popadać w żadną ze skrajności, tylko odpowiednio dozować sobie każde odczucie - nie za dużo i nie za mało. Ja niestety mam skłonność do przesadzania z używkami, ale też strach przed uzależnieniem nie pozwoli mi nigdy popaść w nałóg i mogę tak żyć zdołowany odcinając sobie dostęp do czegoś przyjemnego przez długi czas.

Jakie macie sposoby na szczęście?

0

Najpierw odpowiedz sobie na pytanie:
Czym jest dla mnie szczęście?

0
Krwawy Jeleń napisał:

narkotyki

Jeszcze nie słyszałem, żeby jakiś ćpunek używał słów "narkoman" i "narkotyki". Boimy się tego, przed czym ostrzegały nas nasze babcie, więc unikamy tego albo nazywamy to inaczej.

0

W moim przypadku, żeby czuć szczęście (to co powinno sprawiać, że jestem szczęśliwy) trzeba być zdrowym i wyspanym. Inaczej tylko czekam, kiedy wreszcie odpocznę i wyzdrowieję. Wydajność i radość z pracy znacznie spada.

0

Niektórzy mówią, że szczęście to brak zmartwień. Inni, że czujemy się nieszczęśliwi, bo chcemy coś bardzo mieć/osiągnąć, a tego nie mamy, ta różnica powoduje brak poczucia szczęścia czy spełnienia. Może warto cieszyć się małymi rzeczami? Wstałem, piękny dzień, ptaki ćwierkają, weekend trwa, trzeba pomyśleć o urlopie w jakimś ładnym miejscu. itd :)

2

Szczęście mam wtedy kiedy po ciężkim dniu klade się do łóżka.;) A tak serio od kiedy mieszkam sama jestem sobie sama sterem żeglarzem i okrętem a do tego mam mnóstwo zajęć nie mam za duzo czasu na myślenie i to mi dobrze robi bo najbardziej szczęśliwi sa ci ktorzy zbyt duzo nie myślą a ba pewni nie mysla o tym co kto ma.:) Z ciekawostek jestem szczęśliwsza kiedy mam gdzies co powiedzą inni.

0

Skup sie bardziej na innych i rozwijaj sie duchowo. Czlowiek wspolczesny zmierza w strone zimnego, wyrachowanego egoizmu. Wyzbywa sie wszelkiej religii i usuwa ze swojego srodowiska wszystkie metafizyczne pierwiastki. To egzystowanie wobec nagiej, brutalnej rzeczywistosci. To duza, chropowata pigula, ktorej ludzka psychika zwyczajnie nie jest w stanie przelknac.

0

@krzywy drucie najlepszy sposób na leczenie kompleksów to wizyta u psychiatry. A tak poza tym to nie jest moje oryginalne zdjęcie więc strzelasz w ciemno. Z rad które mogę Ci dać daj sobie luzu i nie obrażaj ludzi w necie bo na to paragrafy też istnieją, a jak kogoś mocno wkurzysz to nie ma problemu żeby akurat po nie sięgnąć.

0

Sam sobie odpowiedziałeś pewnie na to pytanie. Rób coś co ma sens w twoim mniemaniu, to podstawowa ludzka potrzeba. Pewnie masz jakieś odłożone pieniądze, daj sobie luzu, pozwiedzaj świat, poznaj nowych ludzi (swoją drogą tu inna podstawowa potrzeba — mieć swoje stado), po jakimś czasie pewnie dojdziesz co właściwie chcesz w życiu robić. Pewnie to potrwa jakiś czas, ale przynosi to dużo satysfakcji. Ja tak sobie żyję od 5 lat i jest co raz lepiej i choć jest lepiej niż kiedykolwiek marzyłem, dalej cisnę — taka ludzka natura.
Do tego warto dorzucić jakąś formę duchowości. Medytacja Zen dobrze robi, a nie pociąga za sobą żadnych implikacji światopoglądowych. Choć jeśli nie masz nic przeciwko wypróbowaniu innego światopoglądu, polecam poznać szerokopojęty hinduizm i islam.
Oczywiście można rzucić się w wir pracy, ale to działa tylko tak długo jak jesteś zdatny do pracy. Nie daj Boże dożyjesz emerytury i to całe nagromadzone g**no zwali ci się na główę. Moim zdaniem nie warto. Podobnie z resztą jeśli chodzi o żarcie piksów. Takie zamiatanie problemu pod dywan.

0

Mam prawie wszystko więc byłbym szczęśliwy gdyby nie to że nie mam dziewczyny

0
Czulu napisał(a):

Mam prawie wszystko więc byłbym szczęśliwy gdyby nie to że nie mam dziewczyny

Tytuł znaczy: "nie kobieto nie płacz".

2

Jeżeli sam sobie nie potrafisz odpowiedzieć na to pytanie, to z całą pewnością nikt Ci nie udzieli prawidłowej odpowiedzi. Każdy z nas ma inną definicję szczęścia. Ktoś się cieszy jak zjebie kogoś niżej, bo czuję się wtedy lepszy, ktoś inny czuję się szczęśliwy gdy da komuś w mordę, co niektórzy cieszą się zgrabnym kodem a innym wystarczy towarzysz podróży. Próbuj, a jak to znajdziesz, to będziesz wiedział.

0

Są trzy sposoby:

Ludzie zazwyczaj mieszają powyższe trzy w różnorakie kombinacje i nazywają je różnymi nazwami.

PS: "Pamiętaj, że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz"

3

Nie pisać w Javie.

0

Mi dodaje motywacji i czasami powoduje uczucie szczęścia coś, co udało się zrobić, mimo że było ciężko.

Na przykład:

  • Przeczytanie książki (nawet niektóre rozdziały więcej niż raz) z zapamiętaniem i zrozumieniem wszystkiego, co autor chciał przekazać, mimo że bardzo się nie chciało czytać.
  • Przebiegnięcie odcinka w określonym czasie z taką myślą, że jeśli zwolnię albo się zatrzymam z powodu zmęczenia, to już nie ma sensu iść na zawody i w ogóle biegać.
  • Podciąganie na drążku określoną ilość razy z taką myślą, że jeśli z powodu zmęczenia zrezygnuję i mi się nie uda, mimo że mogę jeszcze zrobić jeszcze kilka podciągnięć, to już nie mam co liczyć, że w życiu będą mi wychodziły trudne rzeczy, na które będę miał wpływ.
  • Pójście na siłownię mimo że zbliża się impreza, ale ilość treningów w tygodniu musi się zgadzać.

Może taki "strict mode" powoduje zniechęcenie zanim się coś zrobi, ale już po zrobieniu tego pojawia się pewnego rodzaju uczucie bycia dumnym z siebie i wrażenie, że to, co się robi, ma sens. Powyższych rzeczy nie mylić z byciem przodownikiem pracy, bo chodzi mi o to, co robi się dla samego siebie.

0

I wydostał się Majmasz ze śmietnika, bynajmniej nie zdając sobie sprawy z tego, iż miał tylko jedną szansę powstania na sto supergigacentylionów do heksaptylionowej potęgi, i szedł sobie, aż doszedł do następnej kałuży, która nie zdążyła jeszcze wyschnąć, tak że mógł się w niej swobodnie przejrzeć, gdy przykląkł na brzegu. I zobaczył w lustrze wody swoją głowę całkiem akcydentalną, z uszami jak przetrącone strucle, lewym skośnym, a prawym nadpękniętym, swój przypadkowy tułów, co się był ukulgał z blach, blaszysk i blaszątek, częściowo walcowaty, bo się był kulgał, wyczołgując ze śmietniska, a środkiem węższy, na kształt kibici, ponieważ w tym miejscu akurat przewalił się już na samym brzegu przez leżący tam kamień, ujrzał też swoje ręce śmieciste i nogi odpadkowe, i policzył je, a miał ich wskutek zbiegu okoliczności po parze, i swoje oczy, a tych przez czysty traf było dwoje, i zachwycił się niezmiernie sobą Majmasz - Samosyn, i westchnął nad smukłością swej kibici, parzystością członków, okrągłością głowy, i zawołał w głos:

  • Zaprawdę! Jestem czarowny, a nawet doskonały, co najwyraźniej implikuje Doskonałość Wszelkiego Stworzenia!! O, jakże dobrym być musi ten, co mię stworzył!

I pokusztykał przed siebie, roniąc słabo przymocowane śrubki (albowiem nikt ich porządnie nie wkręcił), i nucąc hymny na cześć Harmonii Przedustawnej, a po siedmiu krokach potknął się, albowiem niedowidział, i rymnął łbem na dół z powrotem w śmietnisko, i nic się nie działo z nim oprócz rdzewienia, rozpadania się i korozji ogólnej przez dalszych trzysta czternaście tysięcy lat, ponieważ upadł na głowę i porobiły mu się zwarcia, i nie było go na świecie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1