Taki argument miałby sens, gdyby zasada dotyczyła wszelkich poglądów politycznych w ogóle, tak natomiast nie jest - jedne traktuje się jako słuszne, inne - jako niesłuszne.
jesli jest sie wieloletnim pracownikiem w firmie agresywnie promujacej jakies wartosci to trzeba sie liczyc z konsekwencjami jesli jest sie w opozycji.
prywatnie nawet jesli jakies poglady sa smieciowe a ludzi ktorych je glosza uwazam za debili to nie szla bym w kierunku zwalniania ich (jesli swoja prace wykonuja dobrze). ale ja nie znam sie na zarzadzaniu korporacja :)
Facet nie zamanifestował zresztą swoich poglądów ot tak, ni z gruchy ni z pietruchy, tylko w reakcji na politykę firmy, która go, jako pracownika, też obejmowała, a która sama w sobie wynikała z określonej politycznej ideologii.
ok, tyle ze jest masa innych "inicjatyw" ktore moga sie wydawac idiotyczne, jak przeniesienie biura do beznadziejnej lokalizacji, narzucanie dress code czy svna ;) nie pasuje to trzeba pogadac z managerem, nie da sie przeskoczyc - trudno, duzo firm z otwartymi ramionami przyjmie ex-googla
Może zamiast uśmiechać się, lepiej poczytać akta sprawy?
nie pisalam o tej konkretnej sprawie tylko ogolnie.
Chodzenie po biurze i pukanie od drzwi do drzwi to jedno. Zupełnie czym innym jest sytuacja, kiedy pracodawca/menedżer "dowie się" o poglądach pracownika - z facebooka, twittera, pocztą pantoflową.
w kazdej firmie w ktorej pracowalam podpisywalam klauzule w stylu ze bede dbac o dobre imie firmy. jesli na moim fb zaczelabym publikowac informacje ze banki robia ludzi w konia, gielda to nie inwestycje tylko hazard a przez dress code ludzie chodza w tej samej koszuli przez tydzien i smierdza to zakladajac ze mam duzy zasieg, moze to narobic troche kwasu.
Jeśli pracownik musi ukrywać się z "konserwatywnymi poglądami" (nigdy o tym nie wspominać, uważać by się nie wydało) a inny pracownik zupełnie otwarcie i bezkarnie może obnosić się z "niekonserwatywnymi poglądami" to jest coś nie halo.
konflikt interesow i tyle. gdyby pracownik rzezni pisal na fb ze weganie to homo to raczej by bylo ok, gdyby natomiast zaczal sie zawijac w zakrwawiona folie i robil manifestacje na rynku to zwolnienie nie powinno byc szokiem.
Poza tym ograniczanie się do „grona podobnych znajomych” to przekonywanie przekonanych. Niekonserwatywni mogą sobie paradować a konserwatywni mają się puszkować wśród podobnych znajomych?
jak juz pisalam - nie mam problemu z manifestowaniem jakichkolwiek pogladow, niemniej trzeba sie liczyc z konsekwencjami. nie wazne czy ktos bedzie maszerowac z flaga ze swastyka czy z rozowym wibratorem - u mnie raczej nie zdobedzie poklasku.
edit:
Tzn. co? Rozumiem, że pobicia obcokrajowców w Polsce ciebie nie obchodzą, bo nie dotyczą?
wg mnie jest roznica miedzy pobiciem kogos za kolor skory a promowaniem diversity w firmie
Cała sprawa hiperpoprawności rozbija się o to, że istnieje bardzo wokalna i wąska grupa osób, która go promuje. Oczywiście generuje to sprzeciw z drugiej strony.
nie wiem o czym konkretnie piszesz, to jakas teoria spiskowa? zawsze znajdzie sie grupa ktora bedzie sie posuwac dalej i dalej w swoim fanatyzmie, niezaleznie od strony politycznej. diversity w pracy to nie jest kwestia waskiej grupy osob a tego jak dzialaja korporacje.