Poprawienie umiejętności miękkich

3

Mój problem jest taki, że łatwe jest dla mnie zdobywanie umiejętności twardych, ale nie mam tych miękkich. Nie umiem okazywać emocji, myślę bardziej jak maszyna niż jak człowiek i może dlatego dobrze radzę sobie z komputerami i problemami technicznymi, ale gorzej z ludźmi. Mam wrażenie, że ludzie sobie ze mnie czasami żartują i może wydaje im się, że nie rusza mnie to, bo ignoruję takie rzeczy i jestem raczej przystojny, szczupły, normalnego wzrostu, ubieram się normalnie, nie wyglądam jak nerd, wszystko ze mną na zewnątrz w porządku, ale tak naprawdę - mimo że nie chcę tego pokazywać, rusza mnie wszystko, analizuję to i trzymam to w sobie. Ludzie mnie lubią, bo jestem miły i mam dużo empatii, ale mnie rozpraszają i męczy mnie ich obecność i zachowanie. Nie lubię hałasu, lubię skupiać się na swojej pracy, przestrzegać zasad, być poważnym, realizować cele, poszerzać wiedzę i utrzymywać porządek, a mam wrażenie, że dużo ludzi w moim otoczeniu wprowadza chaos w moim życiu. Przeszkadza mi to, że ludzie piszą do mnie bez konkretnego powodu, bo im się nudzi, albo co chwilę przychodzą ze swoimi problemami (nawet prywatnymi) w pracy. Nie odczuwam przyjemności z rozmawiania o niczym. Lubię ciszę i samotność, a spotkania zostawiam na weekendowe wieczory. Nie mam dziewczyny i moje znajomości z nimi trwają krótko, trzymam się z dala od rodziny, nie umiałbym mieszkać z kimś, wolę płacić za przyjemności, unikam kontaktu z ludźmi. Z drugiej strony przeszkadza mi to, że taki jestem, i może dlatego upijam się alkoholem mocniej niż inni, żeby chociaż na chwilę być w bardziej kolorowym świecie. Nie mam fobii społecznej ani autyzmu. Miałem depresję i kilka razy próbowałem się zabić, ale już od kilku lat jej nie odczuwam i nie biorę żadnych leków.

Może ktoś miał podobnie i pomogły mu regularne wizyty u psychologa i/lub jakiś lek niezaburzający myślenia i pamięci? Chciałbym dostać polecenie konkretnego psychologa, nie chcę iść do obojętnie którego i zrazić się już na początku.

0

U kobiet liczą się tylko umiejętności twarde - więc brak tych miękkich można potraktować jak znamię na odbycie - nikogo poza tobą to nie obchodzi.

4

@autor:
Mam trochę cech wspólnych (ale bez przesady). Pewnie myślisz, że jesteś wyjątkowy, albo należysz do jakiejś małej grupy poszkodowanych osób, ale tak nie jest. Dużo problemów psychicznych wynika z tego, że ktoś ma dużo wolnego czasu, który spędza w samotności i rozdmuchuje w myślach wszystkie swoje problemy.

Ja mogę powiedzieć, że:

  1. Jesteś zdecydowanie introwertykiem - podobnie jak ja. Nie sądzę by można było zmienić swój charakter z introwertycznego na ekstrawertyczny (czy vice versa). Nie widzę też specjalnie potrzebny - po co udawać kogoś kim się nie jest?
  2. Najprawdopodobniej brakuje ci pewności siebie. Pewność siebie można wyuczyć - ja jestem na to żywym dowodem. Napisałem już o tym kiedyś posta na 4p więc tylko podlinkuję: Coaching - fakt czy mit? Mając pewność siebie będziesz w stanie być bardziej asertywnym i mocniej akcentować swoje potrzeby.
  3. Do kontaktów z ludźmi potrzeba sporego dystansu do siebie i świata. Faceci którzy czują się dobrze w każdym towarzystwie osiągają ten stan głównie dlatego, że nie przejmują się tym co myślą o nich inni, zwłaszcza w momentach kiedy popełniają jakieś gafy, kiedy ktoś z kim chcą nawiązać kontakt zachowuje się dziwnie, niemile etc
  4. W miarę jak będziesz nabierać pewności siebie zrozumiesz, że mnóstwo twoich problemów wynika z twoich własnych wewnętrznych oporów i towarzyszących im racjonalizacji.

pozdro ;)

ps:
Nigdy nie byłem u psychologa i nigdy nie brałem żadnych leków psychotropowych czy tym podobnych. Po alkoholu natomiast jestem bardziej rozmowny przy znajomych, ale jednocześnie nie czuję by alkohol pomagał mi nawiązywać nowe kontakty.

2

ostatnio oglądałem nawet fajny program w którym postawiono tezę, że faceci mają luz i poczucie humoru wykształcone ewolucyjnie, po prostu przydaje się do podrywania kobiet, brylowania w towarzystwie, przyciągania uwagi, kobiety raczej nie mają pomimo, że wypowiadają więcej słów to przekazują mniej treści

0
czysteskarpety napisał(a):

ostatnio oglądałem nawet fajny program w którym postawiono tezę, że faceci mają luz i poczucie humoru wykształcone ewolucyjnie, po prostu przydaje się do podrywania kobiet

Już to widzę, jak w prehistorycznych czasach, gdy na człowieka czycha mnóstwo zagrożeń, kobiety będą czuły pociąg do dowcipu mężczyzny, zamiast jego sprawności fizycznej, orientacji w terenie, spostrzegawczości itp...

0

Kobiety siedziały w jaskiniach i czuły się bezpiecznie. A że w jaskini jest nudno to chciały posłuchać dowcipów.

0

Mimo wszystko dowcip ("gadane", pewność siebie ("luz") są dość dobrymi wskaźnikami do objęcia pozycji lidera w grupie - a laski nawet nie tyle lecą na pieniądze co na władzę - "power is ultimate aphrodisiac" :)

0

Mimo wszystko dowcip ("gadane", pewność siebie ("luz") są dość dobrymi wskaźnikami do objęcia pozycji lidera w grupie

W grupie skupionej na siedzeniu i piciu alkoholu - z pewnością. W grupie, przed którą stoją realne trudności do pokonania i zagrożenia - już niekoniecznie. Postać dowcipnisia co prawda nawet w takiej grupie będzie też nie będzie źle widziana - jako źródło dodatkowej rozrywki od czasu do czasu - ale raczej nie widzę takiej osoby na pozycji lidera.

0

Przypominam, że chciałbym polecenie psychologa i nie interesują mnie pocieszające lub motywujące teksty. Nie jestem taki całkiem poważny i pozbawiony humoru, czasami mi odbija jak każdemu, ale dużo rzadziej niż innym. Z takich bardziej prymitywnych spraw: za bardzo się upijam, wiele lat paliłem papierosy, dużo razy dałem się namówić na biały ser w proszku, całowałem się z nieznajomymi dziewczynami w klubach i pubach. Niby fajnie, bo dla niektórych to jest normalność, którą trudno pogodzić z byciem programistą bez umiejętności społecznych, ale tak naprawdę u mnie to oznacza, że jestem nieudacznikiem, bo mam możliwości, a nie umiem nic zrobić i jeśli niczego w sobie nie zmienię, to kiedyś będę żałował wszystkiego, co zrobiłem (albo nie zrobiłem) w moim życiu. Często mam kaca moralnego i postanawiam być kompletnym perfekcjonistą i odmawiać sobie wszystkich przyjemności, aż stanę się normalny. Temat napisałem, gdy byłem zestresowany i źle myślałem na swój temat. Pewnie dużo moich znajomych powiedziałoby, że przesadzam. Przynajmniej mam taką nadzieję.

0

Przypominam, że chciałbym polecenie psychologa i nie interesują mnie pocieszające lub motywujące teksty.

A co oferuje psycholog, skoro nie pocieszające lub motywujące teksty? Biały ser w proszku?

Moja siostra bywała u psychologów i generalne wrażenie jest takie, że to strata czasu i pieniędzy. Brak wyników psychologowie tłumaczyli tym, że terapia wymaga czasu - czyli kolejne wizyty, za które biorą hajs. Ja u psychologów nie byłem i nie czuję się stratny.

2
Wibowit napisał(a):

Przypominam, że chciałbym polecenie psychologa i nie interesują mnie pocieszające lub motywujące teksty.

A co oferuje psycholog, skoro nie pocieszające lub motywujące teksty? Biały ser w proszku?

Nie wydaje mi się, żeby psycholog oferował pocieszające lub motywujące teksty. Psycholog zadaje pytania, na które trzeba samemu sobie podpowiedzieć, i im lepszy ma talent i doświadczenie, tym lepsze pytania zadaje.

2

Pytanie zasadnicze do OP: w czym programujesz?

0

Wibowit, mam nadzieję, że nie odebrałeś mojej wypowiedzi jako atak. Doceniam Twój wpis, nie zignorowałem go i przeczytałem go w całości. Jeśli chodzi o psychologów, to mam z nimi pewne doświadczenie, bo byłem przez kilka miesięcy na dziennym oddziale psychiatrycznym i miałem codziennie kontakt z psychologami i terapeutami, więc wiem, na czym polega ich praca. Czasami na terapiach grupowych ludzie płakali odpowiadając na trudne pytania doświadczonych psychologów. Rozumiem też Twoją siostrę. Miałem kontakt z psychiatrą, który wyśmiał mnie z powodu zaczerwienienia się po jego chamskiej odpowiedzi seksualnej na mój temat. I z panią psychiatrą, która mówiła mi "no niech pan mówi co panu jest, bo ja muszę to wszystko tutaj zapisać". Czasami chciałoby się wyjść i już nigdy tam nie wracać. Są też tacy psychiatrzy (z założenia wypisujący tylko recepty), którzy nie robią żadnych notatek, a interesuje ich rozmowa i polegają na włąsnej pamięci. Mają gabinet z wygodnymi fotelami, poświęcają całą godzinę za normalną stawkę, zadają trudne pytania pozwalające im dotrzeć wgłąb pacjenta. Psycholog i psychiatra to nie coach próbujący zarobić i zdobyć kciuki w górę na Youtube.

0

Myślę że nie tylko masz problemy z umiejętnościami miękkimi. ale również masz zaburzony zmysł postrzegania i analizy, a więc i twarde (to nie te forum)

0

Z drugiej strony przeszkadza mi to, że taki jestem,

czemu ci przeszkadza? Co ci przeszkadza konkretnie? Wszystko czy tylko niektóre rzeczy, o których piszesz?

Nie lubię hałasu, lubię skupiać się na swojej pracy, (...), realizować cele, poszerzać wiedzę
i utrzymywać porządek, a mam wrażenie, że dużo ludzi w moim otoczeniu wprowadza chaos w moim życiu

To akurat dobre cechy. Chociaż wykropkowałem przestrzegać zasad, być poważnym bo moim zdaniem zbytnie przestrzeganie zasad nie jest zbyt dobre (szczególnie jeśli są to głupie zasady, ustanowione przez głupców), a bycie zbyt poważnym jest szkodliwe dla zdrowia i postarza.

Ale już np. to:

Przeszkadza mi to, że ludzie piszą do mnie bez konkretnego powodu, bo im się nudzi,
albo co chwilę przychodzą ze swoimi problemami

To akurat normalne. To inni są niepoukładani, że muszą zawracać dupę ciągle na Slacku czy gdzieś (jeszcze e-maile rozumiem, ale wymaganie obecności real time na Slacku to killer dla produktywności, bo ciągle się jakieś powiadomienia pojawiają i odciągają od pracy).

1

Jak dla mnie pewne cechy wykształcają się za gimbola w młodym wieku i potem bardzo trudno je zmienić, jako dzieciak jak zrobisz z siebie idiotę zagadując, czy wypowiadając to aż tak nie boli i nie ma konsekwencji za dorosłego już bardziej, dlatego o wiele ciężej eksperymentować.
Ostatnio siedziałem w aucie na parkingu (miałem uchylone okno, bez obaw :) ) to obserwowałem młodziaków- większość nos w smartfonie i tyle, więc ciężko tu wypracować jakąś interakcję, niestety praktyka czyni mistrza jak ze wszystkim.

1

Pewność siebie może się wykształcić, ale moim zdaniem co najwyżej tyle. U mnie się nie wykształciła - dopiero w dorosłym życiu się ogarnąłem.

W podstawówce i gimnazjum byłem bardzo aktywnym dzieciakiem, rozbawiałem całą klasę. Na początku podstawówki nawet matka pewnego mało inteligentnego (ale fajnego) kolegi poprosiła nauczycielkę, by zabroniła mi z nim siedzieć w ławce, bo przeszkadzam mu w nauce (!). Cała podstawówka i gimnazjum to było u mnie ciągłe pajacowanie. Natomiast jak poszedłem do liceum to straciłem wszystkich poprzednich kolegów (w sensie: w nowej klasie nie było żadnego starego znajomego), a nowi wydawali się albo chamscy albo nudni. I tak oto przez całe liceum siedziałem cicho jak mysz w kącie.

Charakter mi się nie zmienił przy przejściu z gimnazjum do liceum. Powód zmiany zachowania był inny - w gimnazjum byłem w strefie komfortu (nauczyciele i koledzy mnie lubili), a w liceum nagle mnóstwo ludzi podchodziło do mnie mocno krytycznie i przez to się w sobie zamknąłem.

Reasumując - by być sobą w towarzystwie trzeba:

  • albo wypracować ogólną pewność siebie
  • albo znaleźć sobie strefę komfortu (czyli grupę ludzi, którzy cię łatwo polubią)

Polecam opcję pierwszą, bo przy opcji drugiej będziesz miał zawsze poważny problem podczas zmiany otoczenia.

A to, że siedzisz w towarzystwie, ale łatwo ulegasz presji otoczenia też oznacza iż brakuje ci pewności siebie. W ogóle cała ta pewność siebie to przede wszystkim odporność na (często wyimaginowaną) presję otoczenia.

0

Dlatego te wszystkie szklane klosze w szkołach tworzone przez mamuśki mnie tak bawią - budują idealny materiał do manipulacji i zdominowania. Coś czuję że bycie leadem na starość to będzie przyspieszona emerytura ;)

0

Ja mam to samo, oprócz roboty programistycznej i tych leków.

Nie masz tak źle, jeśli to jest tak samo jak ja mam.
Dzisiaj się żalisz na forum, następnego dnia jakoś trochę przechodzi i zastanawiasz się dlaczego napisałem coś tak głupiego i za kilka dni wraca ten stan.

U mnie się depresja rozwinęła od niespełnionej miłości, jeszcze trochę zioła, przez co traciłem kontrolę po alkoholu, niszczyłem wszystko po kolej, lałem wszystkich, a rano nic nie wiedziałem.
Też poznałem różnych ludzi, a na trzeźwo nie wiedziałem kim oni są, a udawali, że mnie znają.

W sumie 3 różne osobowości zaobserwowałem u siebie, z czego jedną widzę tylko z relacji innych i przez koszmarne sny.
Ta trzecia osobowość zniknęła, po prawie roku czasu od rzucenia zioła.
Mogę pić normalnie alko i nie robić rozpierduchy.

Zapraszałem dziewczyny, na kawę, pizze, do kina, żadna nawet nie chciała ze mną gadać, na imprezy nie chodzę, ale jak byłem to też żadna nawet zatańczyć nie chciała.
Nawet nie wiem co to randka i nie mam żadnych koleżanek.
I to był główny zapalnik, który powodował we mnie depresję smutku i jak o tym pomyślałem przy piciu alko to dzień zmarnowany, od razu mi się film urywał.
Po tym miałem 50% szans, że popłaczę się ze smutku, albo 50% że wpadnę w furię.

0
Uczynny Pomidor napisał(a):

Nie masz tak źle, jeśli to jest tak samo jak ja mam.
Dzisiaj się żalisz na forum, następnego dnia jakoś trochę przechodzi i zastanawiasz się dlaczego napisałem coś tak głupiego i za kilka dni wraca ten stan.

Właśnie wszedłem do tego tematu, żeby o tym napisać. Wstydzę się, że go założyłem i miałem już nie czytać tych postów. Mam nadzieję, że widzę samego siebie w dużo gorszym świetle, niż inni mnie widzą, bo jestem swoim największym krytykiem. Ogólnie jestem normalny, a w środku każdy ma jakieś dziwactwa.

0

0

Ja uważam, że takich myśli nie można ignorować i warto porozmawiać z jakimś specjalistą. Sam ostatnio się przełamałem i udałem się do psychiatry z podobnym aczkolwiek innym problemem i Doktor nie przepisała mi od razu leków, a kazała najpierw przebadać się u innego specjalisty. Na razie trafiam na fajnych lekarzy. Byłem dopiero na dwóch wizytach więc nie jest to na tyle długi kontakt żeby ci kogokolwiek polecać, ale zachęcam cię do poszukiwania odpowiedniej osoby. Głowa do góry ;)

0

Miałem podobnie dopóki nie wkręciłęm się w podróżowanie. Zaczynasz się poznawać od nowa, wszystkie nawyki się dezaktualizować, jesteś w stanie stworzyć się od nowa. Spotykają cię trudne sytuacje, ktore ci pokazują ile jesteś wart, spotykasz masy ciekawych ludzi, poznajesz świat. Tylko potem za biurko nie chce się wracać, ale tym lepiej, bo to w dużej mierze strata czasu, są lepsze rzeczy do roboty, tak więc to co kiedyś było całym życiem ogranicza się do niezbędnego minimum. Jak nie masz rodziny na utrzymaniu to super opcja, niejeden kierowca, którego złapałem na stopa mówił, że też tak chciał, ale nie miał jaj, a teraz jak ma rodzinę jest za późno. Tyle tylko, że to musi być podróżowanie przez duże P – to coś trochę innego niż turystyka.

1

Myślę, że powinieneś odpowiedzieć sobie dlaczego ta twoja samotność ci przeszkadza. Może ulegasz presji społeczeństwa. W dzisiejszych czasach lansowany jest towarzyski styl życia. Im ktoś ma więcej znajomych tym lepiej jest odbierany; ludzie mu zazdroszczą. Należy pamiętać, że bycie samotnikiem nie wyklucza bycia dobrym, normalnym człowiekiem.
Tą swoją samotnością nikomu krzywdy nie robisz, nawet sobie (piszesz, że ją lubisz).
Co do stwierdzenia:
"Niby fajnie, bo dla niektórych to jest normalność, którą trudno pogodzić z byciem programistą bez umiejętności społecznych, ale tak naprawdę u mnie to oznacza, że jestem nieudacznikiem, bo mam możliwości, a nie umiem nic zrobić i jeśli niczego w sobie nie zmienię, to kiedyś będę żałował wszystkiego, co zrobiłem (albo nie zrobiłem) w moim życiu."
Nie ma czego żałować w przyszłości. Jak na tą chwile jest ci potrzebna ta samotność.
Po co się męczyć z czymś czego nie lubisz?
Poza tym wiele ludzi to naprawdę uciążliwe i natrętne istoty.
Mam nadzieję, że zrozumiałeś o co mi chodzi.

0

Człowiek to istota stadna. Natury nie oszukasz. Nie ma co się mamić, że samotność może przestać przeszkadzać. Trzeba przyzwyczaić się do kontaktu z ludźmi, do poruszania się w "stadzie".

Pozytywne myślenie ma sens wtedy, gdy pomaga podjąć jakąś akcję zbliżającą do konkretnego celu (tutaj tym celem jest dogadywanie się z innymi). Jednocześnie pozytywne myślenie samo w sobie nie jest substytutem konkretnych akcji.

0
Wibowit napisał(a):

Człowiek to istota stadna. Natury nie oszukasz. Nie ma co się mamić, że samotność może przestać przeszkadzać. Trzeba przyzwyczaić się do kontaktu z ludźmi, do poruszania się w "stadzie".

Pozytywne myślenie ma sens wtedy, gdy pomaga podjąć jakąś akcję zbliżającą do konkretnego celu (tutaj tym celem jest dogadywanie się z innymi). Jednocześnie pozytywne myślenie samo w sobie nie jest substytutem konkretnych akcji.

Może jeszcze nie zauważyłeś, ale ludzie są różni. Nie ma sensu uogólniać.

0

Może jeszcze nie zauważyłeś, ale ludzie są różni. Nie ma sensu uogólniać.

Zastanawiam się, po co w ogóle są nauki badające naturę czy to człowieka, czy jakiegokolwiek zwierzęcia. Przecież ludzie (i zwierzęta też) są różni i nie ma sensu uogólniać.
Widzę czasem niezwykle głupie programy przyrodnicze w telewizji, w których słyszę, że np. lwy są zwierzętami stadnymi, podczas gdy lamparty - samotnikami. Kompletnie bezsensowne uogólnienia...

0
Coredump napisał(a):

Może jeszcze nie zauważyłeś, ale ludzie są różni. Nie ma sensu uogólniać.

Zastanawiam się, po co w ogóle są nauki badające naturę czy to człowieka, czy jakiegokolwiek zwierzęcia. Przecież ludzie (i zwierzęta też) są różni i nie ma sensu uogólniać.
Widzę czasem niezwykle głupie programy przyrodnicze w telewizji, w których słyszę, że np. lwy są zwierzętami stadnymi, podczas gdy lamparty - samotnikami. Kompletnie bezsensowne uogólnienia...

Człowiek ma bardziej skomplikowany mózg od zwierząt.

0

to nie są nauki tylko pseudonauki humanistyczno spoleczne. Czyli bullshit. Ja np nie znosze przebywac wsrod ludzi i zle sie czuje na sama mysl ze mam sie do kogos odezwac.Siedze sobie sam w domu programuje ,ucze sie i jest luzik.Nie jestem stadny.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1