Wpływ władzy/stanowiska w firmie na ludzkie zachowanie

2

cześć

Chciałbym poruszyć temat pewnego zjawiska, które zaobserwowałem po przepracowaniu roku w ogromnej korporacji na stanowisku junior software developer. Otóż ewidentnie większa cześć osób obsadzających stanowiska wyższe niż Senior Software Developer to ludzie ze zdecydowane zbyt wysokim poczuciem ego. Nie ma możliwości przeprowadzenia normalnej rozmowy/załatwienia jakiejś sprawy czy to prywatnej czy biznesowej, bez udowadniania swojej wyższości, cwaniakowania, traktowania z góry, zbywania. Próbowałem znaleźć jakąś zależność, doszukiwałem się w tych ludziach kompleksów i słabości jednak nic nie wywnioskowałem - dotyczy to młodych, starych, grubych, chudych, brzydkich i ładnych. Czy taka jest po prostu ludzka natura? Tłumaczyłoby to czasem absurdalne zachowania np. niektórych polityków. Osobiście uważam, że jeśli kiedykolwiek objąłbym stanowisko kierownicze (czysto hipotetyzując), nigdy nie uciekłbym się do tego typu praktyk.

Dodatkowo nie jest to zjawisko występujące tylko w mojej firmie, ponieważ niedawno miałem okazję być na imprezie firmowej innej, równie dużej korporacji, gdzie znałem 2 osoby. Siłą rzeczy poznawałem nowych ludzi i jakież było moje zdziwienie, kiedy ludzie którzy niechętnie podchodzili do rozmowy lub przejawiali oznaki przerośniętego ego, okazali się być Team Leader'ami lub innymi managerami, jak dowiedziałem się od moich znajomych.

Dajcie znać co sądzicie na ten temat i czy też spotkaliście się z takim zachowaniem. Czy w mniejszych firmach jest tak samo? Czy to powszechne zjawisko?

3

już wolę żeby ze mną nie gadali niż gadali na siłę jakimiś korpo-sloganami, jak dla mnie to w pracy mogę z nikim nie gadać, wybija godzina wyjścia, trzaskam drzwiami i tyle

0

Zależy od ludzi, ja znowu w większości nie miałem takiego odczucia, ludzie na wyższych stanowiskach byli spokojnie do pogadania i nie czułem dystansu. Z dyrektorem po trzech miesiącach piłem wódkę, z innym dyrektorem można było spokojnie pogadać o żaglach lub motoryzacji, a jeszcze inny sam zagadywał. Tylko raz trafiłem na niemiłego gościa, ale nie wiem, czy to kwestia stanowiska, bo nie znałem go zanim został dyrektorem.

1

Slowo klucz: narcysytyczne zaburzenia osobowosci. Nie wszyscy sa tacy i nie wszedzie, ale na 100% spotkasz takich na swojej drodze.

0

Może być tak, że sam masz jakieś kompleksy czy deficyty i dlatego to tak odbierasz, tzn. np. coś, co dla drugiej strony jest tylko odrobinę pikantnym żarcikiem dla "naoliwienia" rozmowy, bierzesz za bardzo do siebie.

Z drugiej strony rzeczywiście ludzie dążący do awansu uprawiają bardzo agresywną autopromocję skierowaną w górę. Raczej nie będzie się to wiązało z agresją skierowaną w dół, bo po co na zapas robić sobie wrogów, ale tacy ludzie mogą robić innym koło d... za ich plecami, jeśli postrzegają ich jako zagrożenie. Zabawne jest też, jak ujmujący mogą się okazać, jeśli zmieni się sytuacja i to oni czegoś od nas chcą. Zapewne w części przypadków może się to wiązać z sensacyjnie opisywanym czasem w mediach tematem psychopatii w biznesie. ;)

Poza tym może też być lekka sodówka tuż po jakimś tam awansie i człowiek czuje się bardziej pewny siebie przez pewien czas i jakby był w filmie ;) , i jest wtedy odbierany przez innych trochę jak kosmita, ale to zwykle mija po pewnym czasie.

Mogą jeszcze być firmy z tak niezdrowymi stosunkami, że awansują tam tylko totalne buraki z parciem na kasę i bez żadnych innych przemyśleń i dążeń. Wtedy może być naprawdę buracko, bo to specjalność zakładu. ;P

0

Raczej rzadko się spotykałem z takim zachowaniem, choć może kiedyś się to zdarzyło.
IMO, jeśli ktoś zachowuje się tak, jak opisałeś, to:

  • ma niskie poczucie własnej wartości i musi innym coś na siłę udowadniać
  • nie zasługuje na tytuł "Senior Developer" - taka osoba powinna wspierać innych i starać się być wzorem, a nie "taplać się w swojej zajebistości"

PS. Każdemu można udowodnić, że czegoś nie wie, choćby był autorem kilkunastu książek, miał 20 lat doświadczenia i znał 10 języków. IT jest tak obszerną branżą, że zawsze się coś znajdzie.

1

Spotkałem w życiu jednego takiego człowieka, na szczęście nie w pracy i chyba wiem, o czym mówisz.

Cechy charakterystyczne:

  • Przekonanie o własnej lepszości i okazywanie tego otoczeniu, lekceważenie innych
  • Brak dążenia do kompromisu we wszelkich sporach
  • Konfliktowość
  • Niesamowita wstecz umiejętność kłamania i manipulacji, wręcz bezczelność
  • Nienaganny, markowy ubiór, dużo drogich gadżetów
  • Brak zahamowań w publicznym ośmieszaniu kogoś, kto jest postrzegany jako zagrożenie, ataki personalne

Takich ludzi lepiej unikać, bo mogą szybko zniszczyć każdy zespół.

Podkreślam, że jest to jeden taki ekstremalny przypadek, z jakim się spotkałem przez całe życie. We wszystkich firmach w jakich pracowałem kierownicy, dyrektorzy, właściciele byli bardzo w porządku. Może mam szczęście, a może po prostu osoby, które odniosły w życiu realny sukces nie muszą się dowartosciowywać poniżając innych.

2

Krzywy Rycerz a czy poza Toba sa jacys normalni ludzie? Nie wiem w jakiej firmie pracujesz ale na podstawie moich obserwacji musze stwierdzic ze to co piszesz jest statystycznie malo prawdopodobne - w takiej sytuacji zastanowilbym sie czy Twoje przekonanie o normalnosci jest normalne ;)

0

awansują tam tylko totalne buraki z parciem na kasę i bez żadnych innych przemyśleń i dążeń.

Może wyjdę na buraka, ale wyczuwam nutę korpo-bełkotu o jakichś górnolotnych celach i samospełnianiu się...

0

Raczej chodziło mi o typowe JanuszSofty i nie miałem za złe takim Januszom i ich "esesmanom" braku jakiegoś odrealnionego pięknoduchostwa, tylko brak podstawowej przyzwoitości wobec ludzi.
A co do samospełniania się, to nie jest takie złe. Może to robisz, ale o tym nie wiesz, a zauważysz, jak przestaniesz. :)

0

Według mnie wielu programistów cierpi na za duże ego, szczególnie ci co tylko w jednej firmie pracowałem.

Z tego co zauważyłem to ci lepsi wymiatacze są raczej skromni.

1

bo (niestety) czasami lepiej wychodzą ludzie pyskaci którzy nie dają się przegadać nawet jak nie mają argumentów, ludzie ich unikają jak i unikają polemiki z nimi, a oni siedzą dalej na swoich stanowiskach :)

1

Był dżentelmenem — to prawda, i (...) nie mógł
tego negować. Zachowywał rezerwę i nie ubiegał się o
względy osób od niego znaczniejszych, był prosty i
swobodny z równymi sobie, a pogardliwie dobroduszny z
niższymi. Taki sam był Wroński i uważał to za wielką swoją
zaletą. W porównaniu z księciem wszakże należał do sfery
niższej i ten lekceważący, dobroduszny „stosunek, gdy o
niego chodziło, oburzał go do głębi.
„Głupie bydlę! (...)!” — myślał.

0

"Management happens to be prestigious in our culture, but it’s a skill like any other. Prestige is a distraction — it’s fickle and arbitrary. Guard against believing you’re any better than anyone else. The sooner you get over prestige, the sooner you can focus on doing your job well.

Management also attracts scorn. Ignore it — the people who believe managers are useless don’t understand the dynamics of building a winning human organization."

0

Przeszedlem kawalek sciezki w gore i powiem tylko tyle, ze zachowanie zachowaniem ale ci wyzej raczej sa duzo normalniejsi bo wiedza jak komunikowac. Jest nawet osobna nisza czyli zarzadzanie zespolem "smart" czyli ludzmi, ktorzy czesto sa ekspertami w swojej dziedzinie. Lidership wymaga umiejetnosci postawienia na swoim i podejmowania decyzji co wiaze sie z konsekwencjami, ktore na dol zadko spadaja, dlatego czasem mozna odebrac decyzje jako 'chamstwo'. Pierwszy po dupie dostaje ten na gorze, a nie ten na dole. Warto wziasc tez pod uwage, ze ci wyzej wiedza wiecej bo maja dostep do szerszej informacji, dlatego jak czasem cos sie komus "wydaje" to nie koniecznie bedzie to tak samo wygladalo jak sie na to spojrzy z wyzszej perspektywy.

0

Co za glupoty meh. Zacznijmy od tego, ze to nie jest zaden level wyzej. To jest mit. Ja chce byc programista i chce dobrze wykonywac swoja robote. Nie chce isc 'wyzej' bo mam to gdzies. A jak management bedzie mi to utrudnial, to dostanie feedback natychmiast niezaleznie od stanowiska. Po prostu... Nie ma co sie bac. A zespol moze sie latwo postawic jesli trzeba. Pelnimy rozne role i albo gramy w jednym zespole albo mamy bzdure a nie wspolprace.

Po drugie nikt nie wie wszystkiego i podejmowanie decyzji o terminach bez konsultacji z zespolem to nie jest zadne 'wiem lepiej' tylko wyssane z palca lub wziecie ryzyka na siebie.

Zazwyczaj to wlasnie osoby nizej sa bardziej normalne.

I najwieksza bzdura, ze niby programisci nie umieja sie komunikawac. Czasy introwertykow w jaskini dawno sie skonczyly. O ile kiedykolwiek takie byly.

Ale pewnie pracujesz w miejscu gdzie traktuje sie programistow jak bezrozumne malpy...

0
Chory Pomidor napisał(a):

Co za glupoty meh. Zacznijmy od tego, ze to nie jest zaden level wyzej. To jest mit. Ja chce byc programista i chce dobrze wykonywac swoja robote. Nie chce isc 'wyzej' bo mam to gdzies. A jak management bedzie mi to utrudnial, to dostanie feedback natychmiast niezaleznie od stanowiska. Po prostu... Nie ma co sie bac. A zespol moze sie latwo postawic jesli trzeba. Pelnimy rozne role i albo gramy w jednym zespole albo mamy bzdure a nie wspolprace.
Jakby to delikatnie powiedziec... w firmie nie istnieje demokracja, zespol ma dowozic i to nie ty jako czlonek zespolu dostajesz po dupie bo to nie ty jestes za ten zespol odpowiedzialny. Dobry manager to taki, ktory "chroni swoje malpy" i powoduje ze ludzie sami z siebie chca dowozic i lubia przychodzic do pracy

Po drugie nikt nie wie wszystkiego i podejmowanie decyzji o terminach bez konsultacji z zespolem to nie jest zadne 'wiem lepiej' tylko wyssane z palca lub wziecie ryzyka na siebie.

Terminy i budzet sa ustalane zanim jeszcze sie dowiesz ze w ogole projekt bedzie. Dlatego pisalem, perspektywa programisty jest bardzo waska. Do tego w przetargu przewaznie jest wiele firm i konkurencja nie ma litosci, ba sprzedaje sie rozwiazania ktore nie istnieja.

Zazwyczaj to wlasnie osoby nizej sa bardziej normalne.

Programisci w Polsce czesto maja dosc wybujale ego, wydaje mi sie ze z racji na stosunkowo wysokie zarobki do reszty spoleczenstwa. W innych krajach gdzie roznice sa mniejsze tego nie dostrzeglem w takim stopniu. Jest tez wielu samozwanczych programistow - artystow i bywa, ze mimo ze maja umiejetnosci to ciezko z nimi wspolpracowac bo sa zorientowani na to jak robia, jaki kod pisza, jakich narzedzi uzyja, a nie na to ze ten produkt ktos ma uzyc i trzeba go dowiesc zeby byla wyplata.

I najwieksza bzdura, ze niby programisci nie umieja sie komunikawac. Czasy introwertykow w jaskini dawno sie skonczyly. O ile kiedykolwiek takie byly.

No tak, wiekszosc programistow blyszczy pod tym wzgledem tak bardzo, ze czasem wstyd ich na spotkanie z klientem brac. Znowu kwestia perspektywy, polityki i zoritentowania na inne cele.

Ale pewnie pracujesz w miejscu gdzie traktuje sie programistow jak bezrozumne malpy...

Bylem stricte programista przez niemal 8 lat, nadal od czasu do czasu cos programuje, ale skupiam sie raczej na czesci biznesowej, klientach i projektach, mam tez sporo ludzi pod soba i poki co udaje sie wspolpracowac i domykac projekty.

0
meh napisał(a):
  1. Jakby to delikatnie powiedziec... w firmie nie istnieje demokracja, zespol ma dowozic i to nie ty jako czlonek zespolu dostajesz po dupie bo to nie ty jestes za ten zespol odpowiedzialny. Dobry > manager to taki, ktory "chroni swoje malpy" i powoduje ze ludzie sami z siebie chca dowozic i lubia przychodzic do pracy
  1. Terminy i budzet sa ustalane zanim jeszcze sie dowiesz ze w ogole projekt bedzie. Dlatego pisalem, perspektywa programisty jest bardzo waska. Do tego w przetargu przewaznie jest wiele
    firm i konkurencja nie ma litosci, ba sprzedaje sie rozwiazania ktore nie istnieja.
  1. Programisci w Polsce czesto maja dosc wybujale ego, wydaje mi sie ze z racji na stosunkowo wysokie zarobki do reszty spoleczenstwa. W innych krajach gdzie roznice sa mniejsze tego nie > dostrzeglem w takim stopniu. Jest tez wielu samozwanczych programistow - artystow i bywa, ze mimo ze maja umiejetnosci to ciezko z nimi wspolpracowac bo sa zorientowani na to jak robia, > jaki kod pisza, jakich narzedzi uzyja, a nie na to ze ten produkt ktos ma uzyc i trzeba go dowiesc zeby byla wyplata.
  1. No tak, wiekszosc programistow blyszczy pod tym wzgledem tak bardzo, ze czasem wstyd ich na spotkanie z klientem brac. Znowu kwestia perspektywy, polityki i zoritentowania na inne cele.
  1. Bylem stricte programista przez niemal 8 lat, nadal od czasu do czasu cos programuje, ale skupiam sie raczej na czesci biznesowej, klientach i projektach, mam tez sporo ludzi pod soba i
    poki co udaje sie wspolpracowac i domykac projekty.
  1. No co Ty nie powiesz. Wiesz, że większości programistów przeszkadza zazwyczaj problem organizacyjny, który utrudnia im dowożenie?
    My chcemy dowozić bo taka jest nasza rola. Ale bez gry do jednej bramki to się nie uda.
  2. Faktycznie, wiedza tajemna. Serio wszyscy potrafimy zrozumieć biznes i jak wygląda sprawa z terminami. Starczy to zakomunikować jak sprawa wygląda. Zamiast przesłać mailem jednolinijkowca. Ale jak jest coś obiecane a jest to niemożliwe do dowiezienia. To jest to problem managera a nie zespołu. Ja na nadgodzinach nie mam zamiaru siedzieć by pracować na kogoś innego, załatwcie więcej ludzi, przesuńcie kogoś itp.
  3. Większość których spotkałem jest inna i normalna. Tak są ludzie z dużym ego. Ale to trochę absurdalne gdy temat jest o chamstwie i nieumiejętności komunikacji ze strony kierownictwa i teraz mówienie... "to nie prawda, to wina programistów" . Widać ewidentnie, że ktoś szuka winnego zamiast współpracować.Poza tym... ja miałem na myśli profesjonalistów, którzy rozumieją, że soft jest dla kogoś a nie dla samego softu. Swoją drogą odnośnie ludzi "niżej" to często świeże osoby są dużo lepsze we współpracy niż starsi programisci z dużym ego.
  4. No jak bierzecie nieopierzonych kolesi zaraz po studiach bo taniej to może faktycznie.
  5. Nie warto traktować ludzi z góry. Programisci mają swoją rolę, managerowie swoją. Wspólnym celem jest dowiezienie projektu możliwie najlepszego w danej sytuacji jakiej się znajdujemy.
    Według mnie rzeczy muszą być klarowne i wykładać kawę na lawę.
  6. Ogarnij odpowiadanie i ortografię
0

Problem z szefostwem jest wszędzie, w każdej branży.

Będąc pracownikiem trzeba się pogodzić z tym, że:
-to nie my rządzimy,
-nie wiemy wszystkiego z zakresu tzw. background story projektu
-nie musimy wszystkiego wiedzieć, bo od tego jest szef
-nie można całej firmy ustawić pod nas, bo tak by chciał każdy.

Jednakże jest wielu szefów, którzy nie powinni nimi być.
Albo mają problem z tyranowaniem podległych,
albo wręcz przeciwnie - siedzą cicho i modlą się, aby mieć ten stołek jak najdłużej nie robiąc nic.
Wówczas problemy projektu nie są rozwiązywane, wkrada się anarchia, a to oznacza klapę.
W życiu nie ma takich możliwości, aby nie rządził nikt. Jeżeli nie robi tego osoba do tego wybrana, to robi to osoba, która się sama wybrała.
Tak więc dobry szef to osoba gdzieś pośrodku mobbera i dup* :)
Przewaga w którymkolwiek kierunku jest niedobra dla ludzi mu podległych.

Osobiście, nie będąc szefem, staram się przetrzeć trochę szerzej i rozumieć szersze pole, jednak cały czas pamiętając o tym, co napisałem na początku.
Jeżeli się pójdzie do szefa i porozmawia na boku, wytłumaczy o co chodzi i czego bym oczekiwał, to być może usłyszy się background story, i już się będzie wiedziało, dlaczego np. mam 1 monitor, a inni 2 hehe :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1