Story pointy przelicza się na godziny po kilku zrealizowanych sprintach, tzw. spalanie zespołu. Ponieważ po wcześniejszych sprintach wiadomo, na ile story pointów zespół wycenił zadania (BTW macie planning poker?) i wiadomo, w jakim czasie te story pointy zostały zrealizowane, to można wyliczyć współczynnik do przeliczania SP na manday'e, czyli właśnie spalanie.
Do zakończenia projektu nie zostało ileś SP ani ileś godzin, tylko ileś zadań do zrobienia. Szefa g**no to obchodzi, bo i tak pracujecie w sprintach, a przecież nie dostanie wdrożenia w środku sprintu. Szefa interesuje, żebyście na sprint wepchnęli jak najwięcej zadań i wyrobili się z nimi nie rozpier...jąc przy okazji systemu.
Do zakończenia sprintu zostało wiadomo ile czasu, bo sprint u was trwa dwa tygodnie i wiadomo w jakim punkcie tygodnia jesteście.
SVN nadaje się do Agile tak samo dobrze, jak każde inne repozytorium, szczegóły są tutaj mało istotne. Jakieś konkretne zarzuty pod adresem SVN? Sam chcesz GITa, a po co? Wiesz, zarzuty trzeba poprzeć argumentacją, ale obronę też.
Zadań nie powinien rozdzielać przełożony, bo to jest sprzeczne z ideą Agile. Najwyraźniej szef nie rozumie, o co chodzi w Scrum. Same sprinty to nie Agile. Przydałby się wam na początek scrum master, żeby porozstawiać wszystkich po kątach, potem dobitnie wytłumaczyć na czym polegają konkretne role, a na koniec dopilnować tego, żeby nikt nie wychodził poza nie.
Brakuje wam Sprint Review oraz Retrospective, tam moglibyście jasno powiedzieć przełożonemu, że jego zachowanie polegające na tym i tym obniża sprawność zespołu, ponieważ dzieje się to i to, np. zespół nie dowiózł sprintu, bo ktoś zachorował, a nikt inny nie mógł przejąć jego zadania, bo tylko on miał wiedzę w temacie X, a miał ją tylko on, bo szef przydzielał zadania z tego tematu tylko jemu.
Programowanie w parach nie ma nic wspólnego z Agile.