Czy mieliście w toku studiów jakieś nieprzydatne przedmioty?

0

Jeśli tak jakie konkretnie, zakładam, że Ci którzy się wypowiedzą pracowali w swoim kierunku/zawodzie żeby mogli zweryfikować czy wiedza z tych przedmiotów była im przydatna czy nie bardzo.

12

Przedmioty nieprzydatne.

Nieprzydatne w czym?
W pracy?

Tylko że, w teorii, studia nie mają przygotowywać do pracy. Do tego służy szkoła zawodowa. A studia mają kształcić naukowców.

Niestety, system stoi na głowie, od każdego wymaga się studiów, w efekcie studia stały się nową zawodówką, i stąd narzekania o przedmiotach „nieprzydatnych”.

0

Ja miałem i to prawie połowę.

Niestety, jak się potem okazało, to nie one były nieprzydatne, a ja ich po prostu nie doceniałem. Wiele z nich doceniłbym dopiero po kilku latach pracy i poznaniu specyfiki zawodu. Dopiero wtedy mógłbym wyciągnąć coś ciekawego z "Prowadzenie projektów" itd.

7

Przy takich pytaniach stwierdzam, iż ktoś tu nie rozumie czym są (no dobra: powinny być) studia

3

Wiedza jaką nabędziesz na studiach nie przyda Ci się w pracy programisty. Niektóre rzeczy co prawda są przydatne, ale 70-80% ilości tej wiedzy idzie do kosza(bo w ciągu kilku lat o większości zapomnisz, nie będzie Ci potrzebna). Taki mamy system edukacji, nic nie poradzisz... np. w Anglii studia informatyczne są nastawione bardziej na zdobywanie wiedzy potrzebnej do przyszłej pracy niż "kariery naukowej". U nas wszystko jest nielogiczne, jak to mówią - jacy ludzie taki kraj...

5

@kamos o rly? Sprawdziłem właśnie program syllabus na oxfordzie ( http://www.cs.ox.ac.uk/ourstudents/degrees.html ) i nie widzę wielkich różnic między ich programem a tym co mialem na studiach w polsce, a jeśli juz to powiedziałbym że program jest jeszcze bardziej teoretyczny i oderwany od "programowania". Tak samo jest też np. na ETH czy EPFL.
Kiedy ludzie sobie wreszcie wbiją do głowy ze studia to nie zawodówka i jak ktoś chce klepać kod to nie powinien studiować "nauki o przetwarzaniu informacji"?

1

U mnie przydatne przedmioty zaczęły się dopiero na specjalizacji. A najwięcej i tak sie nauczyłem podczas pisania pracy inżynierskiej:) I właśnie dlatego warto sie zastanowić i wymyślić temat rozwojowy.

2
Shalom napisał(a):

@kamos o rly? Sprawdziłem właśnie program syllabus na oxfordzie ( http://www.cs.ox.ac.uk/ourstudents/degrees.html ) i nie widzę wielkich różnic między ich programem a tym co mialem na studiach w polsce, a jeśli juz to powiedziałbym że program jest jeszcze bardziej teoretyczny i oderwany od "programowania". Tak samo jest też np. na ETH czy EPFL.
Kiedy ludzie sobie wreszcie wbiją do głowy ze studia to nie zawodówka i jak ktoś chce klepać kod to nie powinien studiować "nauki o przetwarzaniu informacji"?

Wierz ja nie sprawdzałem sylabusów, programów studiów... wiem to z opinii osoby która miała przyjemność studiować w Polsce i w Anglii(nie na Oxfordzie), więc autentyczny przypadek. Zgadzam się, z tym że studia to nie zawodówka, ale w mojej opinii przynajmniej I stopień powinien skupiać się bardziej na przyszłym zawodzie niż "kariery naukowej"... nie tylko w Polsce studia są niemal wszędzie wymagane, zagranicą sprawa w tej kwestii nie wygląda lepiej... więc dlatego w niektórych krajach program studiów jest co jakiś czas aktualizowany, aby nie uczyć się o przestarzałych technologiach bądź o niepotrzebnych rzeczach, jak to często bywa na polskich uczelniach, co jest idiotyczne. Po drugie zagranicą student płaci za studia, więc uczelnie same się starają aby ich program studiów był atrakcyjny dla potencjalnego kandydata, bo nikt by nie chciał płacić za coś co jest bezużyteczne. Ale z drugiej strony może to i dobrze, że Polska to Polska :D gdyż z tego tłumu studiującego informatykę, obecnie tylko Ci którzy potrafią się samodzielnie zając swoim rozwojem dostają pracę jako programiści... reszta mimo "piątkowego indeksu" po studiach płaczę, że nie ma pracy... bądź robi rzeczy gorzej płatne.

1

Co rozumiesz poprzez nieprzydatność? Studia nie są od tego, żeby nauczyć cię programować, byś mógł zarabiać te wymarzone 10k na rękę :) Ja miałem dużo różnych przedmiotów, i teraz mam np programowanie sterowników PLC- pomimo, że uczę się programowania pod .NET, to warto wiedzieć, że istnieją też inne dziedziny coś z nich liznąć. Sztuczna inteligencja?Zapomnisz szczegóły, ale przypomnisz sobie, jak będziesz potrzebował oprogramować czytnik odcisków palców, że istnieje coś takiego jak SSN. Itd itd...

3

Wierz ja nie sprawdzałem sylabusów, programów studiów... wiem to z opinii osoby która miała przyjemność studiować w Polsce i w Anglii(nie na Oxfordzie), więc autentyczny przypadek

No to faktycznie niezbity dowód na potwierdzenie tezy :D Tylko że w polsce też masz Wyższe Szkoły Gotowania na Gazie, które są zawodówkami działającymi pod przykrywką uczelni wyższej.

ale w mojej opinii przynajmniej I stopień powinien skupiać się bardziej na przyszłym zawodzie niż "kariery naukowej"

To co piszesz nie ma sensu. To tak jakbyś twierdził ze kurs prawa jazdy powinien skupiać się bardziej na kręceniu bączków bo przecież niektórzy kierowcy będą sie bawić w Tokyo Drift. Albo że powinien się skupić na tym jak naginać przepisy żeby szybko przedostać się na drugą stronę miasta, bo niektórzy będą pracować jako dostawcy pizzy ;]
W polsce brakuje kształcenia zawodowego, ale to nie znaczy że należy zdewaluować studia i zrobić z nich substytut zawodówki. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą.

Studia są z Informatyki czyli z nauki o przetwarzaniu informacji. Jeśli ktoś oczekiwał że będą go tam uczyć klepania formatek i utrzymywania legacy software w korpo to chyba nie doczytał gdzie się wybiera.
Jak idę do teatru to nie narzekam ze mniej wybuchów niż w TV i nie sugeruje że powinni zamknąć teatr i w jego miejsce zrobić kino ;]

1

Jeśli tak jakie konkretnie, zakładam, że Ci którzy się wypowiedzą pracowali w swoim kierunku/zawodzie żeby mogli zweryfikować czy wiedza z tych przedmiotów była im przydatna czy nie bardzo.

Ze studiów wyniesiesz zwykle to, co chcesz wynieść. Co do "przedmiotów" to zdaje się, że nie wiesz jak wygląda nauka na studiach wyższych. Nie liczą się tylko "przedmioty", ale również sposób ich prowadzenia. Prędzej należałoby dyskutować o wykładowcach, bo to oni przekazują wiedzę z "przedmiotów".

Czyli wzór na przydatność = twój wkład + sam przedmiot jako taki + wykładowca

0
Shalom napisał(a):

Wierz ja nie sprawdzałem sylabusów, programów studiów... wiem to z opinii osoby która miała przyjemność studiować w Polsce i w Anglii(nie na Oxfordzie), więc autentyczny przypadek

No to faktycznie niezbity dowód na potwierdzenie tezy :D Tylko że w polsce też masz Wyższe Szkoły Gotowania na Gazie, które są zawodówkami działającymi pod przykrywką uczelni wyższej.
Bawimy się w wróżbitę :) Normalna uczelnia w Londynie.

ale w mojej opinii przynajmniej I stopień powinien skupiać się bardziej na przyszłym zawodzie niż "kariery naukowej"

To co piszesz nie ma sensu. To tak jakbyś twierdził ze kurs prawa jazdy powinien skupiać się bardziej na kręceniu bączków bo przecież niektórzy kierowcy będą sie bawić w Tokyo Drift. Albo że powinien się skupić na tym jak naginać przepisy żeby szybko przedostać się na drugą stronę miasta, bo niektórzy będą pracować jako dostawcy pizzy ;]
W polsce brakuje kształcenia zawodowego, ale to nie znaczy że należy zdewaluować studia i zrobić z nich substytut zawodówki. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą.
Jaki odsetek osób idących na Informatykę chce robić karierę naukową? Na Informatykę ludzie idą przede wszystkim po to aby po studiach mieć dobrze płatną pracę. Gdyby nie było takiego parcia ze strony pracodawcy(nieważne w jakiej dziedzinie) na papier to większość by nie szła na studia. A bez kandydatów polskie uczelnie szybko by zmieniły program nauczania, tak aby odpowiadały kandydatom, bo pracownicy uczelni baliby się o swojej posady.

Studia są z Informatyki czyli z nauki o przetwarzaniu informacji. Jeśli ktoś oczekiwał że będą go tam uczyć klepania formatek i utrzymywania legacy software w korpo to chyba nie doczytał gdzie się wybiera.
Jak idę do teatru to nie narzekam ze mniej wybuchów niż w TV i nie sugeruje że powinni zamknąć teatr i w jego miejsce zrobić kino ;]

Właśnie w tym sztuka aby korzystać z możliwości jakie daje teatr (to oczywiście metafora, mam na myśli - Studia: staże, atmosfera, towarzystwo, papier), jednocześnie organizując sobie czas na kino(programowanie).

0

Jaki odsetek osób idących na Informatykę chce robić karierę naukową? Na Informatykę ludzie idą przede wszystkim po to aby po studiach mieć dobrze płatną pracę.

A jaki odsetek idących na Turystykę albo Socjologie albo Politologie wiąże z tym przyszłość? o_O Po prostu taka moda że każdy idzie na jakieś studia. A jak ktoś lubił grać na komputerze to my się wydaje że informatyka to jest dobry kierunek ;]

Gdyby nie było takiego parcia ze strony pracodawcy(nieważne w jakiej dziedzinie) na papier to większość by nie szła na studia.

Pokaż mi to parcie, bo mamy tu na forum dość sporo osób bez studiów którzy nie mają problemów z pracą. Sam znam raptem tylko kilka miejsc gdzie brak wykształcenia dyskwalifikuje kandydata. W przeważającej większości firm nie ma to większego znaczenia. Za granicą robi to pewien problem jeśli masz puste CV, ale jeśli masz już doświadczenie to to jest szczegół.

A bez kandydatów polskie uczelnie szybko by zmieniły program nauczania, tak aby odpowiadały kandydatom, bo pracownicy uczelni baliby się o swojej posady.

Wątpie, może po prostu poziom by się podniósł. Szczególnie że dla większości pracowników uczelni zajęcia ze studentami to jest ostatnia rzecz którą chcą robić, a robią bo muszą, bo ktoś sie musi zajmować studentami. Wielu pracowników uczelni wcale nie utrzymuje się z tych groszy za dydaktykę, tylko z grantów za swoją pracę naukową. Myślisz ze ktoś zostaje na uczelni żeby tłumaczyć studentom czym się różni jedno sortowanie od drugiego? o_O Ludzie zostają na uczelni żeby prowadzić swoje badania i studenci są im tam potrzebni jak pięść do oka. Popatrz zresztą na najlepsze uczelnie na świecie -> studentów tam jak na lekarstwo. Na takim MIT studiuje ~10k osób z czego prawie połowa to doktoranci, a jednocześnie jest ~2k pracowników (profesorów, wykładowców etc). Widzisz różnicę? Takie AGH przy bardzo podobnej liczbie pracowników naukowo-dydaktycznych i naukowych ma ~35000 studentów z czego niecały 1000 to doktoranci.

0

Na kierunku techniczno-informatycznym miałem chemię, ochronę środowiska, psychologię, pedagogikę, historię nauki i technik. Żeby było ciekawiej, podczas jednego z semestrów miałem więcej godzin wykładów z chemii niż z podstaw informatyki :]

0
Shalom napisał(a):

A jaki odsetek idących na Turystykę albo Socjologie albo Politologie wiąże z tym przyszłość? o_O Po prostu taka moda że każdy idzie na jakieś studia. A jak ktoś lubił grać na komputerze to my się wydaje że informatyka to jest dobry kierunek ;]
Ja tam się kierowałem przy wyborze studiów swoimi zainteresowaniami(programowaniem) i rynkiem pracy. Szczerze mówiąc nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy idą na turystykę, socjologie itp. nie wiem czy to świadczy o braku ogarnięciu, niedojrzałości... każda inna opcja wydaje się lepsza(technikum, nauka języka obcego, certyfikaty). A później ludzie narzekają, że nie ma pracy... i mimo wykształcenia wyższego muszą pracować fizycznie.

Pokaż mi to parcie, bo mamy tu na forum dość sporo osób bez studiów którzy nie mają problemów z pracą. Sam znam raptem tylko kilka miejsc gdzie brak wykształcenia dyskwalifikuje kandydata. W przeważającej większości firm nie ma to większego znaczenia. Za granicą robi to pewien problem jeśli masz puste CV, ale jeśli masz już doświadczenie to to jest szczegół.
Jeśli ograniczamy się tylko do programistów to papier jest dodatkiem, chociaż z nim o wiele łatwiej wystartować. Ale w niektórych krajach zawsze niezależnie od doświadczenia wymagany jest od programisty papier. Natomiast w innych zawodach przeważnie jest wymagany.

Wątpie, może po prostu poziom by się podniósł. Szczególnie że dla większości pracowników uczelni zajęcia ze studentami to jest ostatnia rzecz którą chcą robić, a robią bo muszą, bo ktoś sie musi zajmować studentami. Wielu pracowników uczelni wcale nie utrzymuje się z tych groszy za dydaktykę, tylko z grantów za swoją pracę naukową. Myślisz ze ktoś zostaje na uczelni żeby tłumaczyć studentom czym się różni jedno sortowanie od drugiego? o_O Ludzie zostają na uczelni żeby prowadzić swoje badania i studenci są im tam potrzebni jak pięść do oka. Popatrz zresztą na najlepsze uczelnie na świecie -> studentów tam jak na lekarstwo. Na takim MIT studiuje ~10k osób z czego prawie połowa to doktoranci, a jednocześnie jest ~2k pracowników (profesorów, wykładowców etc). Widzisz różnicę? Takie AGH przy bardzo podobnej liczbie pracowników naukowo-dydaktycznych i naukowych ma ~35000 studentów z czego niecały 1000 to doktoranci.
Szczerze mówić, nie wiem, nigdy się tym nie interesowałem. Ale obecnie już teraz uczelnie cierpią na brak kandydatów... nie ograniczaj się tylko do (swojej uczelni) AGH. Z powodu niżu demograficznego poziom coraz bardziej maleje, aniżeli rośnie.

0

Szkolenie biblioteczne (takowe miałem przeprowadzone w szkole średniej, ale niestety wymyślono na studiach, że w większości szkół było ono źle prowadzone i musiałem stracić 5 godzin (plus dojazdy), bo był wpis w indeksie, bez którego nie byłoby zaliczenia...

1

Ale obecnie już teraz uczelnie cierpią na brak kandydatów...

Trochę nie sądzę. To nie studentów uczelniom brakuje, a pieniędzy. A że za studentem idą pieniądze z Ministerstwa... no to przyjmuje wszystkich jak leci! Dlatego też tak ciężko wylecieć ze studiów.

0
S-cat napisał(a):

Co rozumiesz poprzez nieprzydatność? Studia nie są od tego, żeby nauczyć cię programować, byś mógł zarabiać te wymarzone 10k na rękę :) Ja miałem dużo różnych przedmiotów, i teraz mam np programowanie sterowników PLC- pomimo, że uczę się programowania pod .NET, to warto wiedzieć, że istnieją też inne dziedziny coś z nich liznąć. Sztuczna inteligencja?Zapomnisz szczegóły, ale przypomnisz sobie, jak będziesz potrzebował oprogramować czytnik odcisków palców, że istnieje coś takiego jak SSN. Itd itd...

A kto tu mówi Od razu o byciu programistą, co Wy sobie Od razu ubzduraliście, że jeśli napisałem 'studia' to Od razu kierunek Informatyka? Nieprzydatne to takie, z których wiedzy nigdy nie skorzystaliście w swoim życiu zawodowym.

2

Nie studiowałem jeszcze, ale w planie studiów z neuroinformatyki widziałem Wychowanie Fizyczne przez 3 czy 4 semestry.

Po co komu na studiach WF?

2

Najgorsze są zapychacze typu kultura języka polskiego, podstawy przedsiębiorczości, czy historia nauk przyrodniczych na kierunku informatycznym.

0
Azarien napisał(a):

Przedmioty nieprzydatne.

Nieprzydatne w czym?
W pracy?

Tylko że, w teorii, studia nie mają przygotowywać do pracy. Do tego służy szkoła zawodowa. A studia mają kształcić naukowców.

Niestety, system stoi na głowie, od każdego wymaga się studiów, w efekcie studia stały się nową zawodówką, i stąd narzekania o przedmiotach „nieprzydatnych”.

Naukowców, teoretyków. Gdzie jest napisane, że studia mają kształcić naukowców, jest tyle kierunków, że po politologii też ktoś ma zostać naukowcem? Po medycynie też czy może pracować zawodowo jako lekarz? A osoba kończąca prawo, to kim ma niby być, też naukowcem?
Ubzduraliście sobie coś w swoich móżdżkach, że jedynym celem studiów jest kariera naukowa, i takie coś spotyka się tylko na uczelniach technicznych pośród ludzi odizolowanych od społeczeństwa, żyjących w wirtualnym świecie, prawda jest taka, że celem większości kierunków, poza Waszą Informatyką jest kariera zawodowa, a nie naukowa. Elektrotechnika/energetyka/geodezja i inne to kierunki nastawione na ścieżkę zawodową, ale Wy wpoiliście sobie do swoich mózgów, że Informatyka to kariera naukowa i tylko tyle, że studia to nie zawodówka - co jeszcze nie usprawiedliwia tony przestarzałych i zbędnych rzeczy, po to, żeby się pochwalić przed studentem jaki jest "głupi", bo nie zmarnował czasu na naukę tych nieprzydatnych rzeczy.

Ubzduraliście sobie coś, że każda osoba idąca na studia ma być naukowcem, studia to kolejny krok do niektórych zawodów w których wymagane są studia, a kariera naukowa to osobna ścieżka na studiach, poza tym jakoś nie dziwi mnie to, że większość osób na większości państwowych uczelni, to tylko teoretycy pochłonięci przez ten Wasz idealny system bycia naukowcem teoretykiem, tworzących miliony skryptów i tony książek, z których nikt nie korzysta, pisanych na odpi**** z milionem błędów, co by dostać szybciej habilitację. A nie osób, które znają się na tym co robią i potrafią tą wiedzę wykorzystać w praktyce i w jakikolwiek sposób przydać się światu. Grono tych wielkich naukowców, wytworzyło sobie własne "safe zone", w którym każdy każdemu liże zadek, Wy tu piszecie o wielkich naukowcach chcących tylko pracować naukowo, zostawać na uczelni do późnych godzin i przeprowadzać nie wiadomo jakie badania.

A tymczasem większości z nich zależy jedynie na łatwym zarobku, i przez to pracują w prywatnych uczelniach co by jeszcze więcej się nachapać, a nie na pracy naukowej.

1

I nie przesadzałbym z krytyką takich kierunków jak socjologia, psychologia czy filozofia. Po takich kierunkach ludzie też sobie radzą. Gorzej jak ktoś na niego idzie bo nie ma na siebie lepszego pomysłu a tam łatwo się dostać.

4

Naukowców, teoretyków. Gdzie jest napisane, że studia mają kształcić naukowców, jest tyle kierunków, że po politologii też ktoś ma zostać naukowcem? Po medycynie też czy może pracować zawodowo jako lekarz? A osoba kończąca prawo, to kim ma niby być, też naukowcem?
//
Elektrotechnika/energetyka/geodezja i inne to kierunki nastawione na ścieżkę zawodową

Tylko że ty chyba nie rozumiesz że programista to jest taki elektromonter a nie inżynier elektrotechniki, a jemu studiów nie potrzeba. Programista to taki gość stojący z tyczką na deszczu a nie inżynier geodeta. Programista to taki gość który ma kurs 1 pomocy i umie wykonać masaż serca a nie kardiochirurg.
Różnica jest taka że ci wszyscy ludzie nie potrzebują studiów bo nie potrzebują rozumieć jak to wszystko działa i co się dzieje "pod spodem". Czy innym jest zamontowanie gniazdka a czym innym jest zaprojektowanie instalacji elektrycznej dla dużego zakładu przemysłowego. Czym innym jest wymiana oleju w samochodzie a czym innym projektowanie napędu dla marsjańskiego łazika. I tak samo czym innym jest naklepanie CRUDa a czym innym jest stworzenie nowego algorytmu kompresji danych czy nowego rewolucyjnego systemu bazodanowego.

A pytanie czy lekarz, inżynier czy prawnik są "naukowcami" jest śmieszne. Oczywiście że są. Bo muszą cały czas być na bieżąco ze swoją dziedziną, muszą czytać tony publikacji i nowości.
(I nie, to nie jest to samo co uczenie sie nowego frameworka do programowania. Nowy framework to jak nowy samochód dla kierowcy tirów.)

0
Shalom napisał(a):

Naukowców, teoretyków. Gdzie jest napisane, że studia mają kształcić naukowców, jest tyle kierunków, że po politologii też ktoś ma zostać naukowcem? Po medycynie też czy może pracować zawodowo jako lekarz? A osoba kończąca prawo, to kim ma niby być, też naukowcem?
//
Elektrotechnika/energetyka/geodezja i inne to kierunki nastawione na ścieżkę zawodową

Tylko że ty chyba nie rozumiesz że programista to jest taki elektromonter a nie inżynier elektrotechniki, a jemu studiów nie potrzeba. Programista to taki gość stojący z tyczką na deszczu a nie inżynier geodeta. Programista to taki gość który ma kurs 1 pomocy i umie wykonać masaż serca a nie kardiochirurg.
Różnica jest taka że ci wszyscy ludzie nie potrzebują studiów bo nie potrzebują rozumieć jak to wszystko działa i co się dzieje "pod spodem". Czy innym jest zamontowanie gniazdka a czym innym jest zaprojektowanie instalacji elektrycznej dla dużego zakładu przemysłowego. Czym innym jest wymiana oleju w samochodzie a czym innym projektowanie napędu dla marsjańskiego łazika. I tak samo czym innym jest naklepanie CRUDa a czym innym jest stworzenie nowego algorytmu kompresji danych czy nowego rewolucyjnego systemu bazodanowego.

A pytanie czy lekarz, inżynier czy prawnik są "naukowcami" jest śmieszne. Oczywiście że są. Bo muszą cały czas być na bieżąco ze swoją dziedziną, muszą czytać tony publikacji i nowości.
(I nie, to nie jest to samo co uczenie sie nowego frameworka do programowania. Nowy framework to jak nowy samochód dla kierowcy tirów.)

Ty tak serio? Cały czas wszystko przyrównywałeś do programisty, który też musi cały czas na bieżąco ze swoją dziedziną, więc według Twojej definicji też jest naukowcem.

Naukowiec to ktoś pracują na uczelni, naukowo. Większość kierunków studiów nie jest po to, ale po to, żeby można było rozwijać swoją dalszą ścieżkę zawodową, i taka jest prawda. Ścieżkę zawodową, nie naukową. I nie lekarz, ani prawnik, ani Janusz od wysokich napięć, nawet z mgr. przed nazwiskiem nie jest naukowcem, a kimś posiadający dyplom, który jest wymagany przez jego pracodawcę.

1

Nie sądzę, że programista musi studiować, aby być programistą. Programowania można nauczyć się dobrowolnie w domu i to być może z znacznie wyższym czynnikiem efektywności.

Inaczej się sprawa ma w przypadku programistów, którzy chcą pracować nad innowacyjnością. Przykładem może być chęć/próba napisania własnego języka programowania. Dla przykładu napisanie języka programowania takiego jak JAVA, C#, C++ i wiele innych nie wymaga specjalistycznej i niszowej wiedzy, ale inaczej sprawa się ma w przypadku napisania języka programowania przez wyrażanie myśli, co jest tematem mojej pracy doktoranckiej, a do czego wykorzystuję wiedzę z kilku gałęzi nauki m.in. neurologii, medycyny i tu nie wyobrażam sobie, że taka osoba będąca programistą będzie w stanie napisać taki język programowania bez specjalistycznej wiedzy i dostępu do specjalistycznej aparatury, do której dostęp gwarantuje uczelnia.

6
Azarien napisał(a):

Tylko że, w teorii, studia nie mają przygotowywać do pracy. Do tego służy szkoła zawodowa. A studia mają kształcić naukowców.

To jest właśnie ciekawy paradoks, że studia nie dają zawodu, a z drugiej strony dają tytuły zawodowe.
Co jest ciekawe - kiedyś po studiach człowiek się nadawał do pracy, teraz nie, i to niby jest w porządku. (Tak przynajmniej twierdzą starsi ode mnie ludzie.)

Shalom napisał(a):

No to faktycznie niezbity dowód na potwierdzenie tezy :D Tylko że w polsce też masz Wyższe Szkoły Gotowania na Gazie, które są zawodówkami działającymi pod przykrywką uczelni wyższej.

A jakiś konkretny przykład? Bo szkoła wyższa, aby mogła się tak nazywać, musi spełniać wymogi Ministerstwa oraz przejść weryfikację PKA. Standardy kształcenia dla danego kierunku są określone w rozporządzeniu. Opisuje ono zakres dziedzin i zagadnień, które muszą być poruszone w toku studiów, ale nie definiuje jak dokładnie mają być omawiane. I dzięki temu uczelnie, w zależności od swojego profilu i posiadanych zasobów kadrowych, mogą przykładać większą wagę do różnych przedmiotów. Ale na pewno nie ma w Polsce szkoły wyższej, która kogokolwiek nauczyła jakiejś technologii i wypuściła absolwenta gotowego do podjęcia pracy tylko dzięki zajęciom na niej prowadzonym.
Za taką zawodówkę prędzej można uznać AGH, które uczy ludzi całkowania zamiast matematyki. :P

Z tego, co wiem, to zagraniczne uczelnie dają studentom większy wybór jeśli chodzi o przedmioty. Student może się zapisywać na to, co chce, i co go ciekawi, a nie na to, co ustalił dziekan. A ponieważ u nas każdy musi zaliczyć każdy przedmiot, więc nic dziwnego, że tyle osób twierdzi, że studia są nudne. W Polsce chyba tylko UWr traktuje studentów jak dorosłe osoby i pozwala na samodzielny dobór większości przedmiotów.

Kamos napisał(a):

Ja tam się kierowałem przy wyborze studiów swoimi zainteresowaniami(programowaniem) i rynkiem pracy. Szczerze mówiąc nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy idą na turystykę, socjologie itp. nie wiem czy to świadczy o braku ogarnięciu, niedojrzałości...

Niewątpliwie jesteś nieogarnięty i niedojrzały, skoro zabraniasz innym kierowania się przy wyborze studiów swoimi zainteresowaniami, zwłaszcza że sam tak robisz.
Nie ma nic złego w byciu socjologiem, sam znam kilku - nigdy nie narzekali na brak pracy, ani na zarobki.

DrPeter napisał(a):

Najgorsze są zapychacze typu kultura języka polskiego, podstawy przedsiębiorczości, czy historia nauk przyrodniczych na kierunku informatycznym.

Patrząc po ilości błędów językowych, ilości pytań odnoście np. zakładania własnej działalności gospodarczej, albo bzdur pisanych na tematy ekonomiczne, to tego typu przedmiotów jest wręcz za mało.

0

Ja miałem grafikę, w której uczyłem się... PovRay'a. Koleś, który nas tego uczył przez zadaniem jakiegoś ćwiczenia czytał o tym w książce. Na zajęciach.

1

Dla przykładu napisanie języka programowania takiego jak JAVA, C#, C++ i wiele innych nie wymaga specjalistycznej i niszowej wiedzy, ale inaczej sprawa się ma w przypadku napisania języka programowania przez wyrażanie myśli,

póki co wyrażanie myśli nawet na forum nie idzie ci dobrze, bo nie zrozumiałem, co masz na myśli poprzez "napisanie języka programowania przez wyrażanie myśli"? Jest to trochę nie po polsku, chociaż przychodzą mi na myśl koncepcje (całkiem rózne od siebie)

  1. literal programming ( https://en.wikipedia.org/wiki/Literate_programming )
  2. telepatyczne sterowanie komputerem (tutaj nie wiem co ma z tym wspólnego język programowania)
  3. program o tak wysokim poziomie abstrakcji, że sprawia wrażenie "wyrażania myśli" (Python jest trochę taki).
  4. generatory parserów, gdzie wyrażasz swoje myśli na temat języka programowania (w postaci odpowiedniej notacji) i automatycznie się generuje parser - https://en.wikipedia.org/wiki/Comparison_of_parser_generators (ale to żadna nowość)
  5. chcesz napisać po prostu kompilator do języka programowania za pomocą wyrażania myśli (tutaj wystarczy, że weźmiesz kasę i zatrudnisz paru seniorów i wyrazisz swoje myśli w stylu "ten kompilator ma wyglądać tak i tak" i oni to napiszą)

co jest tematem mojej pracy doktoranckiej, a do czego wykorzystuję wiedzę z kilku gałęzi nauki m.in. neurologii, medycyny i tu nie wyobrażam sobie, że taka osoba będąca programistą będzie w stanie napisać taki język programowania bez specjalistycznej wiedzy i dostępu do specjalistycznej aparatury, do której dostęp gwarantuje uczelnia.

przypuszczam, że skoro to wymaga "specjalistycznej i niszowej wiedzy" i "aparatury" to chcesz zrobić 2. czyli telepatyczne sterowanie maszyną. Tylko czemu język programowania? Nie lepiej zrobić telepatię do sterowania np. lodówką w stylu "otwórz się i daj mi ser żółty" ? ;)

0
Shalom napisał(a):

Kiedy ludzie sobie wreszcie wbiją do głowy ze studia to nie zawodówka i jak ktoś chce klepać kod to nie powinien studiować "nauki o przetwarzaniu informacji"?

Może wtedy, kiedy Ty sobie wbijesz do głowy, że twoja wizja studiów to jakieś wymysły próbujące ukryć nieudolność szkolnictwa wyższego?
Tutaj mamy ładną tabelkę która przedstawia obowiązujący stan - inżynier i magister to tytuły zawodowe. To może sprawdźmy co to właściwie znaczy, że ktoś ma tytuł zawodowy np. tutaj. Ale żeby ułatwić innym to przekleję najważniejszy fragment:

Tytuł zawodowy – system certyfikatów i tytułów, które otrzymują osoby, które dowiodły, że posiadają określony zasób wiedzy i umiejętności potrzebnych do wykonywania danego zawodu.
Tytułów zawodowych nie należy mylić z tytułem naukowym i stopniami naukowymi.

Już pomijając, że wykonywanie niektórych zawodów w Polsce prawnie wymaga skończenia studiów drugiego stopnia.

Shalom napisał(a):

Tylko że ty chyba nie rozumiesz że programista to jest taki elektromonter a nie inżynier elektrotechniki, a jemu studiów nie potrzeba. Programista to taki gość stojący z tyczką na deszczu a nie inżynier geodeta. Programista to taki gość który ma kurs 1 pomocy i umie wykonać masaż serca a nie kardiochirurg. [...]

Ciekawie to brzmi gdy mamy na forum tematy o tym, czy programiści to inżynierowie. Poza tym temat jest dość szeroko określony i nie dotyczy tylko i wyłącznie programistów.

Shalom napisał(a):

A pytanie czy lekarz, inżynier czy prawnik są "naukowcami" jest śmieszne. Oczywiście że są. Bo muszą cały czas być na bieżąco ze swoją dziedziną, muszą czytać tony publikacji i nowości.

Znowu jest problem z tym za kogo masz inżyniera czy lekarza. Czy uważasz, że np konstruktorzy mechanicy/budowlańcy są inżynierami? Jeżeli tak, to obawiam się, że możesz się zdziwić jaki procent z nich czyta publikacje naukowe albo jaka część potrafiłaby przeczytać takową publikację po angielsku.

Studia to nie jest miejsce tylko dla elitarnych profesjonalistów zajmujących się rozwojem tzw. cutting-edge techu i pchaniem cywilizacji do przodu. Studia to głównie instytucja wspomagająca (i teoretycznie weryfikująca poprzez nadawanie tytułów i dyplomów) rozwój umiejętności potrzebnych do wykonywania danego zawodu - dopiero marginalna część jest na tyle ambitna i ogarnięta, że zajmuje się rozwojem zagadnień a nie jedynie ich implementacją.

To tworzy konflikt pomiędzy tymi którzy oczekują trudnych i ciekawych zagadnień a tymi którzy przyszli zostać wyrobnikami. Najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby umożliwienie studentom tworzenia swojego własnego planu gdzie część by dryfowała w stronę przedmiotów "wyrobniczych" a część (zapewne bardzo mała) zajmowałaby się czymś innym. Uczelnie na to nie pójdą z wielu względów a zawodówki w możliwej do przewidzenia przyszłości nie mają szansy powrotu (niestety).

1

nie przypominam sobie nieprzydatnego przedmiotu. umialam programowac wczesniej i pracowalam w zawodzie od poczatku studiow wiec niektore przedmioty byly najogolniej mowiac za latwe, niektore byly kompletnie nie po drodze z moimi zainteresowaniami ale mysle ze to ok, po prostu zostaly mi wskazane rozne kierunki, w razie czego wiem co googlowac (mowie tu np. o wszelkich matematykach czy zarzadzaniu projektami)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1