Witam was serdecznie. Przepraszam że tak długi tekst, nikomu się pewnie nie będzie chciało czytać... Ale potraktujcie to z innej beczki. Zwykle są historie o ludziach chcących wejść w programowanie. To jest historia kogoś, kto spierdolił sobie życie.
Mam problem sam ze sobą.
Byłem dobrze rokującym programistą... Dobrym studentem... Miałem dużą chęć do nauki... Załapałem pracę...
Wymagałem od siebie, chciałem się rozwijać, wykorzystywałem czas (nawet w przerwie pomiędzy zajęciami czy na kiblu uczyłem się) po prostu chciałem się uczyć i byłem ciekawy.
I się zjeb*** brzydko mówiąc. Chyba depresja, spowodowana paroma rzeczami... Po pierwsze, stałem się kozłem ofiarnym na uczelni. Nic nikomu nie zrobiłem, po prostu się stałem. Niesłusznie. Byłem słaby psychicznie i dałem się gnoić. Do tego pojawiły się w moim życiu inne problemy: rodzinne, zdrowotne. Ogólnie wszystko w pewnym momecie tak się skumulowało że pojawiły się myśli samobójcze. I ogólnie depresja pełną parą. Depresja trwa już dwa lata. W międzyczasie wyrzucili mnie z roboty (przez depresje głównie, tzn jej efekty)
Na uczelni sytuacja się uspokoiła, ale w innych częściach mojego życia dalej średnio.
Ogólnie przez depresje totalnie przestałem się rozwijać. Nic przez dwa lata się nie nauczyłem. Przestałem czytać cokolwiek, przestałem ogarniać swój własny czas. Jedyne co robie to oglądam seriale i przeglądam internet. Do tego uzależniłem się od pornografii, jak przystało na przegrywa.
Jest tak źle że myśle o samobójstwie, ale chyba tego nie zrobie, bo już rok tak myśle i się nie zdecydowalem.
Byłem u psycholożki ale po kilku spotkaniach zrozumiałem że jedynie czerpie ze mnie kasę.
Chciałbym się jakoś pozbierać, ale za każdym razem, gdy biorę się do nauki, nie mogę przestać sobie wypominać, że pozwoliłem sobie upaść tak nisko. Nie mogę przestać sobie wypominać że straciłem ten czas. Boje się że nigdy tego nie nadrobię. Mam masę braków (ze studenta piątkowego stałem się ledwo trójkowym z warunkami). Chciałem być kimś więcej niż klepaczem a nawet na klepacza brakuje mi znajomości technologii. Samą inżynierię oprogramowania znam dość dobrze bo pracowałem, ale korzystania z bibliotek już zapomniałem praktycznie... Do tego ta głupia prawie dwuletnia przerwa w CV.
Ogólnie najtrudniej poradzić mi sobie z tym, że nie mogę sobie wybaczyć tej depresji. Czuje się jak śmieć przy dobrze zorganizowanych ludziach jednocześnie studiujących i pracujących. Którzy odniosą sukces. Nie mogę sobie wybaczyć że miałem szansę być taki jak oni i ją spierdoliłem. Że zmarnowalem tyle czasu. Że wciąż się nie mogę zorganizować. Przez to szukam zapomnienia w głupotach na internecie i serialach. Ludzie studiują, pracują, mają dziewczyny i czas na relaks a mnie ciężko się zorganizować z najprostszymi rzeczami i jak jedną dobrą rzecz zrobie na dzień to w ogóle sukces.
Jak sobie to wybaczyć? Jak patrzeć na innych bez czucia jak śmieć? Czy może lepiej było by się po prostu zabić?