Czy zdecydowalibyście się na pracę IT na wsi? :D

0

Cześć,
Mam do was pytanie dość abstrakcyjne, ale miło by mi było, gdybyście szczerze mi odpowiedzieli ;)
Co myślicie, gdyby firma, w której pracujecie znajdowała się w ogóle poza granicami miasta. Powiedzmy w okolicy jakiś las, jezioro. Jest budynek, który odpowiada za biuro, gdzie wszyscy się spotykają w pracy, a w okolicy są np. "domy gościnne", gdzie każdy pracownik mógłby mieć własny dom z działką. Wszystko na jednej większej działce pracodawcy. Ewentualnie z możliwością odkupienia działki jakby ktoś akurat chciałby mieć swoją.

Czy byłaby to dla was bardzo atrakcyjna oferta ze względu na to, że nie dość, że można sobie pomieszkać w pobliżu przyrody i z dala od miejskiego zgiełku, to jeszcze blisko do pracy? Czy też zupełnie przeciwnie, odległość od miasta jest sporym problemem i przeszkadzałoby wam pracowanie w tak bliskiej okolicy swojego zamieszkania?

Pozdrawiam i ciekaw jestem waszych opinii ;)
Maciej.

4

Powiedzmy w okolicy jakiś las, jezioro. Jest budynek, który odpowiada za biuro, gdzie wszyscy się spotykają w pracy, a w okolicy są np. "domy gościnne", gdzie każdy pracownik mógłby mieć własny dom z działką. Wszystko na jednej większej działce pracodawcy

Czyli być de facto 24h/d w pracy? :)

0

Nie no zakładamy, że typowe godziny pracy, 8 godz. od poniedziałku do piątku ;) pytanie, czy ktoś by odczuwał to jako pracę 24h?
Ja bardzo bym chciał mieszkać w jakiejś fajnej okolicy poza miastem, ale wizja dojeżdżania do miasta godzinę lub dwie mnie przeraża, niezależnie czy jako pracownik czy pracodawca. Pomyślałem, że skoro szybki internet można mieć już prawie wszędzie, a praca IT może być spokojnie wykonywana zdalnie, to dlaczego nie wykonywać jej na wsi. Ciekawi mnie, czy są wśród was osoby, które myślą podobnie ;)

13

W moim własnym domu na wsi - ok. Na plantacji pracodawcy z barakami dla programistów jak w opisie raczej nie bardzo.

każdy pracownik mógłby mieć własny dom z działką

Za czyje pieniądze?

0

Taka forma współpracy pewnie mogłaby być atrakcyjna dla świeżych absolwentów.
I wtedy nawet nie musiały by to być domy ale wystarczyłyby mieszkania.

Natomiast przy zatrudnianiu bardziej doświadczonych pracowników może to być nieuzasadnione ekonomicznie - ponieważ kandydaci będą starali się uwzględnić oddalenie od świata w formie oczekiwania wyższej pensji.

Z tego powodu może też być trudno znaleźć kandydatów.
Chyba jako pracodawca bardziej nastawiałbym się w takiej sytuacji na organizację pracy zdalnej - jeśli biuro miałoby być oddalone od miasta.

0

Mieszkałem kiedyś na wsi i jestem zdania, że to nie dla mnie. Wiele osób, które marzą o domku w głuchej dziczy, za lasem czy w małej mazurskiej wsi po prostu nie wie z czym to się wiąże i często ma o tym bardzo mylne wyobrażenie.

0

osiedle pracowników, na takiej zasadzie jak kolega opisał raczej źle mi się kojarzy- nie ważne jakby się nie starać, zawsze będzie to miało w sobie coś z tych bloków dookoła fabryk z dziewiętnastego wieku(co nie znaczy, że jestem socjalistą).

pracowanie w takim biurze z wieloma ludźmi niewiele by się różniło od tego co w mieście, poza widokiem z okna(a jak jest robota do wykonania to się przez okno nie wygląda zbyt często, zwłaszcza jeśli się nie siedzi naprzeciw, co nie?) i nieco innym składem powietrza.

a jeśli tak, to reszta różnic by polegała tylko na tym, że z domku położonego przy lasku do miasta dojeżdża się kilkadziesiąt minut, a z takiego osiedla do centralnego biura co najwyżej kilkanaście i to nawet nie dojeżdża a idzie. dla kogoś, komu zależy na cichej i spokojnej okolicy nie jest to duży problem(przynajmniej ja mam takie odczucia). druga , dużo bardziej znacząca różnica to otoczenie sąsiadów. myślę, że codzienne pracowanie z jakąś grupą ludzi w jednym budynku, możliwe, że w jednym pomieszczeniu, potem wracanie z kolegą/grupką znajomych po pracy prawie pod sam dom w każde popołudnie i jeszcze na dodatek sąsiadowanie z nimi to troszkę za dużo. nawet, jeśliby to miało korzystny wpływ na atmosferę w pracy(i to też niepewne, a na dłuższą metę w sumie niemożliwe. po pewnym czasie każdego zaczynamy mieć dość, jeśli jest go na raz za dużo), to umiejętności społeczne ludzi IT(z których co niektórzy i tak się już śmieją) zaczęłyby zanikać lub się wypaczać.

w takim razie musiałaby zostać zapewniona pewna różnorodność przynajmniej pośród sąsiadów. dla ich własnego, a także wzajemnego dobra. ale jeśli już budować takie osiedle to przecież nie będą tam mieszkali ludzie, którzy nie pracują dla jednego pracodawcy albo dla jego biznesowych partnerów(nie łudźmy się, że ktoś bezinteresownie da kilkudziesięciu rodzinom dach nad głową), co oznacza, że to osiedle musiałoby być bardzo duże i mieć kilka różnych centralnych biur, zajmujących się różnymi gałęziami biznesu.

zaczyna się z tego robić przedsięwzięcie bardzo drogie i poniekąd przez to ryzykowne.

inny aspekt jest taki, że na większym osiedlu nie może nie być jakichś sklepów, lokali świadczących usługi, służb dbających o utrzymanie całości, itp itd, a wtedy okazuje się, że to już nie jest takie osiedle, tylko miasteczko. a jeśli małe miasteczko kusi możliwością zdobycia pracy, to szybko się rozrośnie i przestanie być tym, czym być miało w pierwotnym założeniu, a zostanie mniej więcej tym, w celu uniknięcia czego powstało.

drugi scenariusz jest taki, że niewielu osobom będzie to odpowiadało i albo się ich mało zgłosi do tego, albo dużo dość szybko zrezygnuje, a inwestor zamiast cokolwiek zyskać, bardzo dużo straci.

0
vpiotr napisał(a):

Taka forma współpracy pewnie mogłaby być atrakcyjna dla świeżych absolwentów.
I wtedy nawet nie musiały by to być domy ale wystarczyłyby mieszkania.

Natomiast przy zatrudnianiu bardziej doświadczonych pracowników może to być nieuzasadnione ekonomicznie - ponieważ kandydaci będą starali się uwzględnić oddalenie od świata w formie oczekiwania wyższej pensji.

Z tego powodu może też być trudno znaleźć kandydatów.
Chyba jako pracodawca bardziej nastawiałbym się w takiej sytuacji na organizację pracy zdalnej - jeśli biuro miałoby być oddalone od miasta.

Wydaje mi się, że jest zupełnie odwrotnie.

Młodzi ludzie, świeżo po studiach, chcą się wyszaleć, więc potrzebują centrum miasta, klubów, knajp, pubów, ogólnie nocnego życia z możliwością powrotu do mieszkania. Mieszkać w domach chcą zazwyczaj ludzie po 30 czy nawet 40, którzy mają już dzieci, a grill z teściami to dla nich synonim dobrej imprezy. Oczywiście nie dłużej niż do 19, bo potem dobranocka i spać. ;)

0

Dzięki za odpowiedzi! Wywiązuje się z tego całkiem ciekawa dyskusja. Podobają mi się wasze obawy, sam je w sporej części podzielam. Z doświadczenia wiem, że podczas pracy zdalnej znacznym minusem jest komunikacja. Nie ma się co oszukiwać, pracownik na miejscu != pracownik zdalny. Przedstawiony pomysł jest w całości wirtualnym modelem. Może ktoś z was spróbowałby się wcielić w rolę takiego pracodawcy? Co byście zrobili, żeby taki projekt miał rację bytu?

Ja jeszcze póki pamiętam odniosę się do fragmentu wypowiedzi wcześniej na temat widoków, które miałyby rozpraszać. Raczej jestem zwolennikiem miłego pracowania, niż zamknięciu w pustym pokoju, żeby ktoś mógł się skupić na pracy. Duże firmy mają czasem podobne podejście do pracownika i myślę, że branża IT jest na tyle dojrzała, że doceniłaby dobre warunki pracy. Czyli nie przeszkadzałyby im ładne widoki ;) Co do tej drastycznej rozbudowy, różnorodności itp, to nie szedłbym aż tak daleko z pomysłami :D raczej myślę o wąskim gronie 5-10 pracowników. Nie myślę też o barakach, ale tą sprawę nie wiem jak załatwić powiem szczerze, może ktoś z was by miał jakiś pomysł? Czy jakieś domy dla pracowników, które ktoś zwalnia jak odchodzi z pracy i na jego miejsce wchodzi nowy? Czy może dogadać się z deweloperem, mieć mniejszą cenę za 5 domów i wtedy odliczać od pensji ratę i ktoś ma już dom z działką? nie mam pojęcia jakby było dobrze :) sam jako pracownik, jeśli miałbym swój kawałek ziemi i mógłbym się odgrodzić od wszystkich, to chyba by mi pasowało ;) A co do aspektu społecznego, to raczej ta sama zasada, co z wsią. Jest garstka ludzi, są okoliczne miasteczka. Mi akurat pasuje przebywanie sam na sam z kobietą i spotkania ze znajomymi nie częściej jak raz w tygodniu :D może ktoś też tak ma, może opcją jest zbudowanie (nazwijmy to roboczo "osady") w niedalekiej odległości od jakiegoś średniego miasta byłaby rozwiązaniem, jak ktoś chce to sobie dojedzie w 30 minut, a jak chce mieć domek, działeczkę i widoczki to buduje się na miejscu? A co do sklepów, ja tam lubię mieć własne warzywa, a większe zakupy to można robić spokojnie hurtowo. Ekipa programistów w moment zrobi aplikację, gdzie każdy dodaje swoje zamówienie i raz dziennie mogłoby być składane zbiorowe zamówienie na niezbędne materiały :) albo i każdy w swoim zakresie, co człowiek to będzie miał inny pomysł.

Dywagacje dywagacjami, ale jeszcze nie mam pewności, czy to w ogóle realny pomysł. Może ktoś z tych, co w ankiecie zaznaczyli "Tak" by coś napisali? :D jakie widzą plusy? albo "co by musiało być spełnione, żeby byli chętni" ?

Pozdr i jeszcze raz dzięki za ciekawą dyskusję ;)
M.

0
somekind napisał(a):

Wydaje mi się, że jest zupełnie odwrotnie.

Młodzi ludzie, świeżo po studiach, chcą się wyszaleć, więc potrzebują centrum miasta, klubów, knajp, pubów, ogólnie nocnego życia z możliwością powrotu do mieszkania. Mieszkać w domach chcą zazwyczaj ludzie po 30 czy nawet 40, którzy mają już dzieci, a grill z teściami to dla nich synonim dobrej imprezy. Oczywiście nie dłużej niż do 19, bo potem dobranocka i spać. ;)

Coś w tym jest :D Wprawdzie mam 26 lat, ale za to 7 lat pracuję jako programista i już zaczyna być męcząco :D co do zabawy z teściami to raczej nikt tego nie preferuje :P ale ze znajomymi jakieś gry planszowe albo gitara przy ognisku do późnej godziny - zdecydowanie tak. Ale to akurat lubię od wczesnych lat. Więc raczej nie wiekowo, a raczej typ osobowości ma na to wpływ. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to praca dla introwertyków (:

0

Tak, pracuje na wsi, precyzyjniej w Warszawie.

Dziś przykładowo w Warszawie jest więcej słoików niż na wsi. Prawdziwych Warszawiaków w Warszawie jest może z 20-30%, reszta to "wiocha". Więc większość z nas pracuje na wsi :)

0

Wieś obok miasta, i to wybraka tak(trochę roboty z planowaniem) żeby korki były w drugą stronę(rano wszyscy do centrum bo biurowce i fabryki, a firma odwrotnie), tak żeby z różnych obszarów miasta można było możliwie szybko do niej dojechać byłaby ok.

Imo przedmieścia sprawdziły by się znacznie lepiej niż wieś 30km od miasta.

0

Osobiście nie chciałbym mieszkać na wsi, wiem co tak naprawdę to oznacza. Najlepszym rozwiązaniem jeśli chodzi o wieś to postawienie domu letniskowego i przyjeżdżanie na weekend w zależności od upodobania, mieszkanie na co dzień to nie. Nikomu nie polecam. Poza tym zazwyczaj o internecie DSL w takich lokalizacjach raczej można zapomnieć :)

0

A dlaczego nie? Nawet szczerze, to chętnie bym odpoczął od tego całego zgiełku w mieście.

4
kafuk napisał(a)

Nawet szczerze, to chętnie bym odpoczął od tego całego zgiełku w mieście.

Wielu chce „odpocząć od zgiełku”, ale zamiast odpocząć, przywożą ten zgiełk ze sobą.

„Odpoczynek od zgiełku” wymaga (tymczasowej) zmiany stylu życia. A nie przenoszenia wszelkich wygód do tego domku letniskowego...

0

Ja bym bardzo chciała dom z ogródkiem, ale musiałby być w centrum sporego miasta ;) Kocham miasto, najlepiej wielkie i żywe całą dobę. Chciałabym mieszkać w Ankh-Morpork :)

0

W sumie po rozmowie z wami myślę, że nie najgorszą opcją byłoby biuro na przedmieściach średniego / dużego miasta, gdzie dojazd z centrum najlepiej, gdyby nie zajmował więcej jak 30 minut. Zresztą jadąc pod prąd korków, to będzie nie takie trudne do osiągnięcia (:

0
AuxLux napisał(a):

Cześć,
Mam do was pytanie dość abstrakcyjne, ale miło by mi było, gdybyście szczerze mi odpowiedzieli ;)
Co myślicie, gdyby firma, w której pracujecie znajdowała się w ogóle poza granicami miasta. Powiedzmy w okolicy jakiś las, jezioro. Jest budynek, który odpowiada za biuro, gdzie wszyscy się spotykają w pracy, a w okolicy są np. "domy gościnne", gdzie każdy pracownik mógłby mieć własny dom z działką. Wszystko na jednej większej działce pracodawcy. Ewentualnie z możliwością odkupienia działki jakby ktoś akurat chciałby mieć swoją.

Czy byłaby to dla was bardzo atrakcyjna oferta ze względu na to, że nie dość, że można sobie pomieszkać w pobliżu przyrody i z dala od miejskiego zgiełku, to jeszcze blisko do pracy? Czy też zupełnie przeciwnie, odległość od miasta jest sporym problemem i przeszkadzałoby wam pracowanie w tak bliskiej okolicy swojego zamieszkania?

Pozdrawiam i ciekaw jestem waszych opinii ;)
Maciej.

Coś takiego nazywają kampus uniwersytecki i w niektórych przypadkach się sprawdza.

0

Ja bym sie bardzo chetnie wyniosl z duzego miasta do malego/na wies . Niestety IT glownie skoncetrowalo sie w duzych osrodkach. A spedzanie codziennie 2-3h w samochodzie by do pracy dojechac mija sie z celem. Model przedstawiony przez autora ma jeden minus - jakby mi sie przestalo podobac bylbym w czarnej d... ze wzgledu na brak konkurencji w okolicy, a jak sie ma rodzine to zmiana miejsca zamieszkania sie znacznie komplikuje.
Co do DSL - u siebie w Krakowie nie jestem w stanei tego cudu techniki podciagnac:)

0

Taki pracodawca, który zapewnia dom pod swoją firmą to w Polsce naprawdę coś niezwykłego i ciekawego. Na pewno znalazłoby się sporo zainteresowanych, szczególnie jeśli byłaby to wieś niedaleko od jakiegoś miasta.
Taka firma przypomina nieco komunę (w sensie dzieci kwiaty, a nie ustrój polityczny), ale takie zalety jak stałą grupa znajomych, "w kapciach" do pracy, daleko od zgiełku miasta to naprawdę duże zalety.

0

Ty może i "w kapciach" do pracy, a żona i dzieci samochodem i gimbusem do "miasta". Na większość tego typu pytań po prostu nie ma prostych odpowiedzi.

0

No jakby nie patrzeć, to byłaby oferta dla wąskiej grupy pracowników, chyba żeby jak wcześniej wspomniałem biuro było względnie blisko średniego/dużego miasta, wtedy pracownik mógłby mieszkać w mieście i jechać na wieś do pracy powiedzmy jakieś 30minut, z korkami też nie powinien mieć problemów, bo będą w drugą stronę (:
A co do komuny, to też się nad tym zastanawiałem i raczej byłbym daleki od określenia tego komuną, chociaż kto wie co by wyszło w praniu. Ale praca dla jednego pracodawcy daleka jest od komuny ;P chociaż stopień integracji mógłby czasem wpłynąć na stworzenie chociażby "komuny po pracy" (:

0

Dla pewnych ludzi byłaby to zaleta. Zwłaszcza dla bardziej ustatkowanych z rodzinami. Jestem programistą mam ponad 40lat na karku i już przestał bawić mnie tłum wielkiego miasta i czas spędzony na dojazdach w korkach który kradnie moje życie, z uroków dużego miasta już przestałem korzystać- są inne priorytety. Za to cenię sobie przyrodę - sport na świeżym powietrzu i czas spędzony z rodziną. Sądzę że dobra organizacja życia takiej społeczności miałaby również wpływ na to że mnóstwo czasu i energii byłoby zaoszczędzone (np. jakieś zorganizowane zakupy), a jak wiadomo pracownik wypoczęty to dobry pracownik.
Ale są też inne negatywne aspekty takie jak odseparowanie się się na takiej zasadzie mojej grupy zawodowej mogło by źle wpływać na moją rodzinę, np. co z moją żoną która ma inny zawód i też chce pracować, sądzę że dzieci w większym mieście mają większe możliwości rozwoju - jak zachować te możliwości dla nich ?
Inną moją obawę budzi fakt że takie podejście ogranicza możliwość zmiany pracy i zasiedzenia się w jednej technologii podczas gdy świat mógłby rozwijać się bardziej, my byśmy o tym nie wiedzieli. Mniejsza fluktuacja a tym samym brak dopływu świeżych poglądów mógłby wpływać na pewne ograniczenie grupy która tak pracuje przez długi czas.
Nasuwa mi się w związku z tym myśl czy średniej wielkości miejscowości nie nie były by lepsze w tym względzie.
Podsumowując: plusem takiego rozwiązania jest mnóstwo zaoszczędzonego czasu, energii i lepsze życie , ale są też negatywne skutki jeżeli dałoby się im zaradzić to takie podejście mogłoby być obiecujące.

0

Coś jak taka komuna, jakiś rodzaj Nerd Camp - zawsze o takim czymś myślałem i jeszcze bimberek na własne potrzeby.

0
Kjar napisał(a):

Tak, pracuje na wsi, precyzyjniej w Warszawie.

Dziś przykładowo w Warszawie jest więcej słoików niż na wsi. Prawdziwych Warszawiaków w Warszawie jest może z 20-30%, reszta to "wiocha". Więc większość z nas pracuje na wsi :)

Przyjezdni tworzą inteligencję Warszawy. Starzy Warszawiacy powinni być wysiedlani gdziś na targówek czy gocławek, jeśli przyjezdni zabierają im stanowiska w trosce o wysoki poziom WIELKIEJ WARRSSZAAAAAWY.

1

Nie jest to dla mnie atrakcyjna propozycja - gdyby była, to już dawno bym tak zrobił, bo mogę pracować z dowolnego miejsca.

Problemy:

  1. Żona też gdzieś pracuje i o ile nie pracuje w tej samej firmie, to musiałaby tracić dużo czasu na dojazdy. No chyba, że ta wieś, to taka pseudo-wieś pod dużym miastem, coś ja Babice czy Miedzeszyn pod Warszawą, to jakoś ujdzie, choć i tak 40-50 minut dojazdu do centrum to już jest na "granicy" mojej tolerancji. Za bardzo przyzwyczaiłem się do 10-20 minut. ;)
  2. Dzieci chodzą do szkół, później będą chciały pójść pewnie do jakiegoś lepszego liceum, więc ograniczanie się do jednej wioskowej szkoły nie za bardzo działa. Rozwozić trójkę dzieci samochodem do miasta... hmmm słabo trochę.
  3. Dzieci po szkole często chodzą na różne dodatkowe zajęcia - kursy tańca, języka itp. Gdzie to zorganizujesz na wsi?
  4. Dzieci też mają swoich znajomych i czasem fajnie jest zaprosić kolegę / koleżankę do domu, czy to do zabawy czy wspólnego odrobienia lekcji.
  5. Każde załatwienie sprawy w urzędzie to "wyprawa" do najbliższego miasta.
  6. Kultura - gdzie opera, filharmonia, teatr, kino? Znowu - każdy wypad to duża wyprawa do miasta.
  7. Rodzina i znajomi - jednak wolę mieszkać gdzieś, gdzie mama czy teściowie mogą wpaść posiedzieć z dzieckiem wieczorem itp. Już to widzę jak mówię "mamo, wpadniesz posiedzieć z małym do nas na wieś, zwrócę Ci za PKS" ?
  8. Nawet jeśli miejsce i firma fajna, to nie chcę być uzależniony od jednego pracodawcy. Firma się zwinie lub zepsuje i co - będę przeprowadzał całą rodzinę z tego powodu?
  9. Słaby internet. Na wsi, a nawet pod samym miastem jest z tym krucho. Cała firma na neostradzie? Czy firma na tyle duża, że pociągniesz światłowód na własny koszt?
0

Zalezy od wsi :) I od momentu w zyciu. W tym mmomencie poki dzieci nie dorosna i nie pojda na swoje - mysle ze w miescie maja lepiej.

Pozniej bardzo chetnie, ale na taka wies gdzie sa zielone tereny, mozna pojsc na spacer itp. A nie na taka karykature jak sa w Malopolsce, czyli glowna droga bez chodnikow i mnostwo malutkich ogrodzonych dzialek z domami dokola. Dzieci nigdzie sie same nie rusza bo strach. W efekcie bez samochodu nie mozna sie nigdzie ruszyc, rowerem strach ze wzgledu na szybkich i wscieklych. A ogniska tez sie nie uda zapalic zeby ziemniaki upiec bo wkolo inne domy. Do tego przychodzi zima i nagle nie ma czym oddychac. Bo okazuje sie ze jak to kolega podsumowal " na wsi ludzie tez sortuja smieci, na takie do spalenia i pozostale".

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1