Czy walczyłbyś na wojnie w przypadku ataku na Polskę?

2

Maria Peszek powiedziała w jednym z wywiadów:

Gdyby moja ojczyzna popadła w jakieś tarapaty, myślę tu o sytuacji zbrojnej, to ja natychmiast zostaję dezerterem. Nie zostaję sanitariuszką, nie schodzę do kanału. Pierwsza rzecz, jaką robię, to spier****m po prostu.

Jak to jest z patriotyzmem wśród programistów? Głosujcie w ankiecie.

Jeżeli o mnie chodzi to (nie)stety nie nalezę do osób przesiąkniętych patriotyzmem ;)

0

Zmień kategorię D na E, bo D oznacza niezdolność do służby wojskowej w czasie pokoju, i w razie wojny idzie normalnie jako mięso armatnie.

0

Nawet gdybym chciał, to bym nie walczył, bo w życiu nawet nie trzymałem kbksa w rękach, nie mówiąc o prawdziwej broni (no dobra, dobrze strzelam z wiatrówki, ale to jednak co innego ;)), tak więc moja chwalebna walka polegałaby zapewne na byciu celem i zmarnowaniu potencjału agresora w postaci jednego czy może nawet kilku nabojów,więc niewiele. Oczywiście nie bez znaczenia jest tu fakt, że właściwie tylko odkąd Rosjanie okupowali Polskę, dostęp do broni jest złem i został maksymalnie utrudniony, tak więc trudno, żebym kłócił się z decyzją 'mojego' Państwa.

Do tego brak obycia z jakimikolwiek warunkami bojowymi pewnie dałby o sobie znać i już pomijając brak typowego przeszkolenia, zapewne skończyłbym w pozycji embrionalnej po zobaczeniu pierwszego rozerwanego na pół człowieka czy z jakąś inną poważniejszą raną. Z drugiej strony może stres działa inaczej, normalnie robi mi się słabo przy pobieraniu krwi, a gdy kilka razy byłem świadkiem czy brałem udział w wypadku, dość mocno pokiereszowane ciała ofiar nie działały w ten sposób, więc tu odważnie załóżmy, że to nie miałoby większego wpływu.

Istnieje też oczywiście możliwość, że o niczym nie musiałbym decydować, bo wszyscy zostalibyśmy tylko cieniami na ścianach po kilku bombach atomowych.

W takiej sytuacji patriotyzmem raczej byłaby jak najszybsza ucieczka i późniejsza praca na rzecz odbudowy państwa, może partyzantka (po przeszkoleniu, o ile by było pozostałości Polski stać na ponowne wykupienie sie u Anglików, już nie mamy tyle złota), a może jakaś inna forma aktywności, która raczej byłaby bardziej przydatna niż propagandowe szabelki na czołgi (tak, niemiecka propaganda, ale tutaj akurat to byłaby dobra różnica potencjałów).

W sumie jeszcze taki (pozornie) nielogiczny mój osobisty argument mocno do mnie przemawiający w przypadku gdyby agresja szła we wschodu. Cały czas mam w głowie opowiadania babci, która przeżyła zarówno niemiecką jak i rosyjską okupację, a także pamięta pozostałości ludzi uciekające z Wołynia (mieszkała na granicy terenów, gdzie działało UPA, a wcześniej miała tam dalszą rodzinę, z którą rozprawili się Ukraińcy, chociaż może w świetle ostatnich wydarzeń trzeba to zrewidować i uznać, że porwali ich kosmici) i do dziś nie powie inaczej niż 'swołocz' o tych ze wschodu. O ile SS faktycznie się bali, to zwykli żołnierze z Wehrmahtu byli... w miarę cywilizowani, natomiast wschodnia dzicz robiła takie rzeczy, że gdybym nie miał wyboru, to wolałbym pobiec z 'pieśnią na ustach' choćby i z patykiem na linie wroga, żeby chociaż zginąć w miarę szybko.

Tak więc nawet kompletnie pomijając to, że tak naprawdę moim największym wrogiem jest to państwo (nie mylić z krajem) i ostatnią rzeczą, jaką chciałbym robić, byłoby jeszcze większe poświęcanie się na jego rzecz niż obecnie, patrząc w miarę logicznie i tak nie brałbym udziału w takich grach terenowych.

0

Nawet gdybym chciał, to bym nie walczył, bo w życiu nawet nie trzymałem kbksa w rękach, nie mówiąc o prawdziwej broni
To idź na strzelnicę i sobie postrzelaj. Tak, można.

6

Podczas II Wojny Światowej specjaliści od kryptografii nie szli na front tylko zajmowali się łamaniem szyfrów wroga.
Biorąc pod uwagę fakt, że współczesna wojna toczy się również w "cyberprzestrzeni", wysyłanie specjalistów od IT na front było by marnowaniem zasobów.

0

@dsa: spokojnie, dostałbyś 2 tygodniowe przeszkolenie, a potem na front :D

0

nie poszedlbym na front. Z prostego wzgledu. Nic by to nie zmienilo. W tej chwili nie potrzeba zadnych jednostek by zniszczyc jakikolwiek kraj.
Co innego protesty (tak jak teraz na majdanie)
Wiekszosc wojny odbywala by sie w cyberprzestrzeni na zasadzie "wylacze wam bomby nuklearne/ tarcze antyrakietowe, a moj rzad zrobi wam Nagasaki". Zreszta. 3 wojny nigdy nie bedzie

"Jak będzie wyglądać III wojna światowa nie wiem.. Wiem natomiast że następna będzie na kije i kamienie" - Albert Einstein

0

Mam kategorię A więc zmuszony poszedł bym i na front, ale zdecydowanie wolałbym partyzantkę, a jeszcze bardziej cywilne wsparcie.

1

Tak jak pisał @0x200x20 -> pewni specjaliści nie idą na front jako mięso armatnie. Lekarze, pielęgniarki i inni specjaliści związani z naukami medycznymi idą na wsparcie medyczne. Inżynierowie też nie lecą z karabinem w 1 szeregu tylko robią to co potrafią ;) Budowlańcy zajmuja sie budowaniem, mechanicy zajmują się serwisowaniem sprzętu, a programiści, elektrycy, elektronicy etc zajmują sie systemami łączności, kryptografią etc.

Co ciekawe, z tego co pamiętam to szanse na wcielenie do wojska w czasie wojny mają właśnie w pierwszym rzucie medycy i inżynierowie :)

2

Ja jestem cherlawy, schorowany, i też nigdy nie miałem broni w ręku, ale na front bym poszedł od razu.

Tylko nie wiem, czy to miałoby sens. W Polsce jest tylko prawdziwych patriotów: PiS, ONR, NOP, MW, kibole, Rydzyk i jego wyznawcy, że wrogów by dla mnie już chyba nie starczyło. :(

3

To nie byłaby moja wojna. To byłaby wojna jakiegoś buca. Ja za buca ginąć nie zamierzam. Za buca, który całe życie wszystkim robi pod górkę, a potem by oczekiwał, że naród ruszy na wojne, a po wszystkim dalej będzie jak było.
Ja znikam po prostu.

1

Według mnie wszystko jest zależne od kontekstu.

W kontekście tego co dzieje się na Krymie i Ukrainie, byłbym jednym z pierwszych, który by stąd spieprzył w razie jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego w naszym cudnym kraju. Tusk, Kaczyński, Sikorski i reszta polskiej ferajny, która tak ochoczo wspiera przewrotowców na majdanie może sama łapać za AK-47. W imię Ukraińców, nie oddałbym ani jednego strzału, nawet z procy.

Co innego w przypadku jawnej, bezpodstawnej agresji na nasz kraj (czyt. bez Casus belli). W czysto hipotetycznej sytuacji, Białoruś/Rosja napada na Polskę - dawać mi kałacha, idę zabijać :]

Współcześnie chyba jedynym realnym zagrożeniem dla Polski jest Federacja Rosyjska. Biorąc pod uwagę arsenał, który posiadają tylko w samym obwodzie kaliningradzkim, wojna byłaby jednostronna, pomijając już nawet pociski ICBM, lub IRBM. Same rosyjskie Iskandery nie pozostawiłyby wiele z polskiej armii. Dodatkowo brak solidnej obrony przeciwlotniczej - opór nie miałby większego sensu, niezależnie od ilości polskich żołnierzy.

1

Ja niestety jestem po służbie przygotowawczej tak więc w razie czego nie miał bym wiele do gadania...

Ale zacznijmy od tego że zagrożenie wojną jest bardzo prawie zerowe. I gadanie że Rosja jest głównym wrogiem itp. mija się z prawdą, przez ten cały Majdan i Krym powstała nagonka na Putina jaki to on nie jest zły, że chce zniszczyć cały świat. A prawda jest taka że każdy kto choć trochę ma pojecie o stosunkach międzynarodowych i polityce to wie że Putin zrobił to co do niego należało. Krym zawsze był Rosyjski, jedynie na papierze był Ukraiński przez głupotę jego poprzedników. Druga sprawa taka że jak Ukraina chce się tak bardzo integrować z zachodem i ma ambicje na członka Unie Europejskiej to Krym gdzie 90% mieszkańców to Rosjanie, którzy jeszcze ,czczą' Lenina.

I tak jak mówił poprzednik dampe... za Ukraińców nie oddał bym ani jednego strzału. W historii Polski nasz kraj już wiele razy cierpiał przez Ukrainę (np. Rzeź wołyńska). Ukraina po dziś dzień na złość Polakom obchodzi święta na cześć polskim oprawcom.

1
dejmien napisał(a):

I tak jak mówił poprzednik dampe... za Ukraińców nie oddał bym ani jednego strzału. W historii Polski nasz kraj już wiele razy cierpiał przez Ukrainę (np. Rzeź wołyńska). Ukraina po dziś dzień na złość Polakom obchodzi święta na cześć polskim oprawcom.

Bardzo krótkowzroczne. Nie chodzi o to żeby bronić ukrainców, tylko o to żeby graniczyć z Ukrainą a nie z Rosją. Żeby mieć pewien "bufor". A jeśli chodzi o zagrożenie ze strony rosji to jest realne, ale w dalszej perspektywie. Zanim spróbują atakować polskę muszą wcześniej zająć Ukrainę (nad czym pracują) i kraje bałtyckie.

0

Tylko że my już graniczymy z Rosją, to raz. Druga sprawa jest taka że mamy XXI wiek i to czy ktoś z kimś graniczy czy nie ma mały wpływ na to czy dane państwo będzie mogło zbrojnie naruszyć granice państwa.

Zanim spróbują atakować polskę muszą wcześniej zająć Ukrainę (nad czym pracują) i kraje bałtyckie.

Weźmy taki przykład, że jest tak jak mówisz że Rosja będzie chciała zając Polskę (co jest oczywiście bzdurą) to na pewno warunkiem koniecznym aby tego dokonać nie będzie zajęcie Ukrainy.

A wracając do zagrożenia ze strony Rosji... to jedyne zagrożenie jest związane z bronią jądrową, ale Putin to nie żaden czubek co chce doprowadzić do armagedonu. Rosja gospodarka to kolos na drewnianych nogach, która nie jest przystosowana do prowadzenia prawdziwej wojny. Kolejna sprawa to ich armia, i kłopoty z prowadzeniem działań na szerszą skalę, już nawet nie mówię o prowadzeniu wojny na kilka frontów.

Zajęcie Krymu nie ma nic wspólnego z jakimiś planami zajęcia Europy...

0

Tylko że my już graniczymy z Rosją, to raz. Druga sprawa jest taka że mamy XXI wiek i to czy ktoś z kimś graniczy czy nie ma mały wpływ na to czy dane państwo będzie mogło zbrojnie naruszyć granice państwa.

Jasne, można naruszać też granice innych państw, ale z ich "przyłączaniem" jest problem ;) Rosjanie w przeciwieństwie do USA naruszają integralność tylko swoich bezpośrednich sąsiadów ;]

Weźmy taki przykład, że jest tak jak mówisz że Rosja będzie chciała zając Polskę (co jest oczywiście bzdurą) to na pewno warunkiem koniecznym aby tego dokonać nie będzie zajęcie Ukrainy.

Nie chodzi tu koniecznie o jej zajęcie, wystarczy że zostaną sojusznikami. Bo wtedy front nagle rozciąga się na połowę polskich granic lądowych. Czym innym jest obrona kraju na wąskim odcinku granic (Kaliningrad i Białoruś), a czym innym na gigantycznym odcinku.
Bo chyba rozumiesz że nie da sie ot tak przeprowadzić swojego wojska przez terytorium jakiegoś kraju? Nie da sie pociagnąć linii zaopatrzenia itd.

Rosja gospodarka to kolos na drewnianych nogach, która nie jest przystosowana do prowadzenia prawdziwej wojny

To prawda, dlatego tego nie robią. Zamiast tego powoli odkrawają kawałki swoich sąsiadów. Hitler też stosował taką taktykę przed II wojną światową, bo wiedział że nikt nie chce nowej wojny i mu na to pozwolą.

0

@Shalom
Heh, już to widzę jak Rosja dokonuje aneksji Ukrainy by później napaść Polskę.. Putinowi zależy na Krymie, do czego ma jak najbardziej prawo.
Nie chodzi o żaden bufor, lecz o jakieś chore ambicje polskich dyplomatów by traktować sprawę Ukrainy jak własną. Tak jakby to Ukraina była naszą strefą wpływów.
Majdan był po prostu puczem, niczym więcej. Dodatkowo solidnie napędzanym między innymi przez polską elitę polityczną. Rosja nie potrzebuje żadnego "bufora" (w rozumieniu terenu), który miałby być przeszkodą do ewentualnej agresji na Polskę. Obwód Kaliningradzki, Białoruś i temat zakończony. Poza tym czego miałby chcieć Putin od Polski? Należy spojrzeć na to w mniej anty-rosyjski sposób. Polska jest po prostu cienkim bolkiem dla Rosji. Jest to taki mały bachor, który dużo krzyczy na Rosję pod "opieką" NATO.
Jeżeli czytam taką wypowiedź Tuska:

Premier Donald Tusk powiedział, że referendum na Krymie będzie "w sposób ewidentny nielegalne" i narusza suwerenność Ukrainy.

to zaczynam się głęboką zastanawiać nad tym czy nie powinno się dokonać rewizji granic w całej Europie. Rzekoma nielegalność jakby nie było demokratycznych sposobów, jest istną parodią na miarę XXI wieku. Rozpad Jugosławii, Krym, szkockie referendum, Katalonia, Śląsk - wszystko to może być przedmiotem naginania definicji "demokracji i wolności".

0

Rosja nie musi nikogo anektować ani podbijać, przecież o tym pisałem. Chodzi o strefę wpływów i sojusze. Rosja chciałaby odzyskać swoją dawną strefę wpływów i powoli nad tym pracuje. Kilka lat temu sprawdzali jak europa i usa zareagują na potyczki w gruzji, teraz testują bliżej europy, na ukrainie. Bo tak jak dzisiaj ludzie mówią, że "nie warto umierać za krym" albo "za ukrainę", tak za 5 lat może sie okazać na przykład, że "nie warto umierać za litwę". Gdzieś trzeba postawić tą granicę.
Czego Rosja ma chcieć ot Polski? Tego co zawsze - strefy wpływów jak za dawnych lat. Rosja chce znów być imperium, to chyba oczywiste. Ale że nie stać ich na prowadzenie wielkiej wojny, więc chcą sobie podporządkować kraje innymi metodami.

Szczęśliwie dla nas, faktycznie jesteśmy w sytuacji dużo lepszej niż kraje bałtyckie. Bo niemcy niewątpliwie wolą graniczyć z nami niż z Rosją i tak łatwo nas "nie oddadzą".

0
Shalom napisał(a):

Szczęśliwie dla nas, faktycznie jesteśmy w sytuacji dużo lepszej niż kraje bałtyckie. Bo niemcy niewątpliwie wolą graniczyć z nami niż z Rosją i tak łatwo nas "nie oddadzą".

<paranoid_mode_on> A co, jeśli jest lub będzie kolejny dokument typu Pakt Ribbentrop-Molotow, który już wchodzi w życie? W końcu nasza lepsza kadra i tak dobrowolnie uczy się języka, wyjeżdża do pracy między innymi do Niemiec, sami się już ładnie posegregujemy bez potrzeby walki, ci, którzy zostaną tu będą rynkiem zbytu jeszcze przez kilkanaście-kilkadziesiąt lat, w międzyczasie Niemcy zainwestują w swoje tereny (teoretycznie dlatego, że na zachodnich terenach Polski mają bliżej do siebie, może i tak... ;)) poprawiając nieco infrastrukturę, dzięki czemu za te x lat będzie można łatwo podzielić terytorium tego kraju anektując zachodnią część do Niemiec, a zostawiając resztę Rosji?</paranoid_mode_off>

0

Jeśli chodzi o Polskę to mamy o tyle dobrze (albo i źle) że w razie czego Niemcy, Francja opowiedzą się za nami (a przynajmniej Niemcy) i to nie dlatego że jesteśmy w NATO albo nas lubią... tylko dlatego że oni mają swoją wizję Polski jako pola bitwy. Doktryna obronna Niemiec przed atakiem ze wschodu opiera się na tym że bronić się oni będą na terenie Polski... chyba nie trzeba tłumaczyć że to zrozumiałe z ich strony... to polskie miasta będą niszczone i to polscy cywile będą masakrowani.

Ja się z tobą shalom zgodzę że granice trzeba postawić i że polityka ustępstw wobec Rosji do niczego nie prowadzi, ale o tym będziemy mówić kiedy faktycznie Rosja będzie chciała zająć Ukraine a nie tylko zabrać to co do nich tak naprawdę zawsze należało. Niezliczona ilość Rosjan oddała życie w obronie Sewastapola podczas II wojny... uwierz mi że gdyby Obama był prezydentem Rosji to zrobił by to samo.

I tak jak mówi dampe Majdan był puczem... nielegalnym przejęciem władzy. Gdyby w każdym państwie obywatele mieli obalać rządy to na świecie był by chaos. A wyobraźcie sobie co by było z Polską gdyby Polacy mieli takie zapędy... biorąc pod uwagę to że żaden rząd Polakom nie dogodzi (sory ale taka moja opinia) to musieli byśmy obalać rząd jeden po drugim.

0

@Shalom
Krym w ok. 65% stanowią Rosjanie. Kulturowo i geograficznie był zawsze związany z Rosją, w żadnym wypadku z Ukrainą. Majdan i skrajnie nasilające się nacjonalistyczne zapędy Ukrainy są zagrożeniem dla ludności rosyjskiej na Krymie. To są fakty. Rosjanie w imieniu bezpieczeństwa własnych rodaków na Krymie dokonują interwencji wojskowej. Jest to uznane za zło. Natomiast zapędy USA w Libii, Syrii i Iranie są uznawane za odpowiedni zabieg dyplomatyczny, to ja tam jestem za tym aby odpowiedniczka Żelaznej Kurtyny znowu podzieliła Świat.
Strefa wpływów. Sądzę że Ukraina była zawsze strefą wpływów Rosji (czasy międzywojenne, zimna wojna, upadek ZSRR). Tak samo Gruzja, Kazachstan, Białoruś, Azerbejdżan itp. Rosja nie musi chcieć mieć zapędów imperialistycznych by się nim stać, skoro już nim jest - ostatnie lata są tego najlepszym dowodem.

Dopóki Polska i Europa będzie zależna energetycznie od Rosji, to tak długo jesteśmy skazani na siebie.Natomiast Europa ten konflikt powinna rozwiązać z Rosją niezależnie od działań USA, w myśl amerykańską: "Fuck the EU" :]

0

@dampe wolne żarty.

  1. Jakoś od lat Krym był na Ukrainie i nic sie tam nie działo. Nikt nikogo nie zabijał. Po pomarańczowej rewolucji też nie. Twierdzenie że teraz nagle pojawiło sie zagrożenie jest śmieszne.
  2. Przypomnę ci tylko że ZSRR 17 września 1939 też szedł z braterską pomocą żeby "chronić ludność radziecką zamieszkującą wschodnią polskę". Brzmi znajomo?
  3. Nigdy nie twierdziłem że mieszanie sie USA w wewnętrzne sprawy innych krajów uważam za dobre ;)
  4. Problem z tymi strefami wpływów jest taki że Ukraina czy Gruzja niekoniecznie chcą być w strefie rosji. I trudno im sie dziwić. Popatrz na biedę na Ukrainie czy Białorusi a potem na Polskę czy Litwę którym udało się z tej strefy wpływów uciec...

Problem w tym że Europa jest po prostu słaba i jest tak juz od końca wojny ;] Głównie dlatego że jesteśmy podzieleni. Niby jest EU, niby są sojusze i w ogóle. Ale mimo to każdy kraj prowadzi swoja politykę i pracuje nad dobrobytem własnego kraju.

0

Wyślemy chłopów pracujących miast i wsi

a osobiście

0
dampe napisał(a):

Krym w ok. 65% stanowią Rosjanie. Kulturowo i geograficznie był zawsze związany z Rosją, w żadnym wypadku z Ukrainą.

Od jakiego "zawsze"? Przez długi czas był mongolski, a później był częścią Chanatu Krymskiego.

Sądzę że Ukraina była zawsze strefą wpływów Rosji (czasy międzywojenne, zimna wojna, upadek ZSRR).

Oczywiście Ukraińcy tego pragnęli?

4

Ja myślę, że bym się srogo wk..wił na myśl, że jakieś brudasy chcą wejść z buciorami do mojego domu. Do tego nie trzeba żadnego patriotyzmu i górnolotnych deklaracji narodowościowo-martyrologiczno-krajobrazowych. W Syrii, na przykład, powstała 100-tys. milicja (http://en.wikipedia.org/wiki/National_Defense_Force_(Syria)), złożona właśnie z takich wk..wionych, którzy mieli już dość bandyckich napadów, palenia kościołów i meczetów z ludźmi w środku, obcinania głów itd. Myślę, że w warunkach przedłużającego się konfliktu, takie formacje mogłyby powstać i u nas. Jak widać - wcale nie trzeba kochać własnego rządu i iść do wojska, żeby bronić swojego.

ma prawo interweniować zbrojnie

Hę? Jakie prawo? Gdzie to prawo jest zapisane? Rosję obowiązują międzynarodowe umowy, konwencje i rezolucje. Nigdzie nie ma tam napisane, że może sobie wejść. Oni dobrze o tym wiedzą, dlatego oficjalnie nie ma tam ruskiego wojska tylko "lokalne oddziały samoobrony, uzbrojone i wyposażone w sklepie". Już kij z Ukrainą, ale takie numery robić? To ma być cywilizowany kraj? Takie hece to Krzyżacy odstawiali w XIV wieku.

0

dlatego oficjalnie nie ma tam ruskiego wojska tylko "lokalne oddziały samoobrony, uzbrojone i wyposażone w sklepie"

w co pozwoliłeś sobie ot tak nie uwierzyć, czy masz jednak przekonywające dowody?

bo ja widzę tylko propagandę, rzetelnych informacji jak na lekarstwo.

0

Ja nie rozumiem dla czego się tak przejmujecie ukraińcami i rosjanami.
To, że na Krymie większość stanowią rozjanie, i że ukraińcy nie chcą żeby rosja się mieszła w ich sprawy to są ich problemy i za daniem państwa Polskiego nie jest ich rozwiązywanie.
Zadaniem państwa Polskiego jest umacnianie pozycji Polski w świecie i rozwiązywanie problemów Polaków(w sensie narodu).

Ukraina jest pod wpływami rosji, ale to nie znaczy, że Polska ma się temu od tak przyglądać i nawet nie próbować wprowadzać swoich wpływów, albo chociaż niwelować wpływów rosji.
To, że banderowców na ukrainie jest sporo to tym bardziej znaczy, że Polska powinna ukrainie pomagać w sporach z rosją(ale bez przesady) po to żeby budować swój dobry wizerunek i zmniejszać ilość antypolaków.
To czy rosja sobie Krym weźmie czy nie jest sprawą wtórną, ale ważne żeby zrobić na ukraińcach dobre wrażenie.
Ot, cyniczna polityka.

0

Widzę, że rozważacie tu potencjalny atak Rosji na Polskę, a w tym wszystkim chodzi o coś zupełnie innego.
Problemem Izraela jest Syria bo Syria posiada broń chemiczną i szachuje Izrael uniemożliwiając mu atak na Iran. Izrael i USA chcieli się pozbyć problemu z Syrią i w tym celu USA wsparły powstanie przeciwko prezydentowi Syrii. Nawet sławna Alkaida walczyła po stronie USA przeciwko prezydentowi Syrii. Ale z planów obalenia rządu nic nie wyszło bo przeszkodziła Rosja i Chiny. Dla USA problemem jest Flota Czarnomorska, która stacjonuje na Krymie, a wcześniej również w syryjskim porcie Tartus. Gdyby nie Flota Czarnomorska, to USA już dawno interweniowałyby w Syrii i zainstalowałyby przyjazny sobie i Izraelowi rząd. Droga na Iran stanęłaby otworem. Stąd te zamieszki na Ukrainie. USA udało się obalić demokracje na Ukrainie i zainstalować przychylny sobie rząd. A teraz demonizują Putina bo myśleli, że nowy rząd wygoni Rosjan z Krymu. Ale się przeliczyli bo Putin był przygotowany na taką ewentualność i się nie dał.
Radosław Applebaum Sikorski chciałby nas wciągnąć w konflikt z Rosją bo wtedy Rosja byłaby zajęta sytuacją w Europie Środkowej, a USA mogłyby w spokoju obalić rząd w Syrii i usunąć zagrożenie dla Izraela. Ale Putin nie jest głupi i się nie da. Wszystkie żydowskie media i publicyści demonizują Putina i starają się zastraszać nim obywateli. Starają się wmówić nam, że Rosja jest zagrożeniem, a banderowcy nie są źli. Najchętniej wciągnęliby nas w konflikt z Rosją. Ale obecnie największym zagrożeniem dla Polski nie jest Rosja lecz UPA. Na Ukrainie panuje taka anarchia, że sytuacja może łatwo wymknąć się spod kontroli i przenieść się do krajów ościennych, przede wszystkim do Polski. Ale Żydów to nie interesuje. Nie kiwnęliby palcem gdyby banderowcy wyrzynali Polaków.
Czy nam Polakom warto ginąć za Izrael?

Polecam poczytać:
http://www.ft.com/cms/s/0/1f749b24-9f8c-11e3-b6c7-00144feab7de.html#axzz2vTLFzsYC

Ukrainian port is key to Russia’s naval power

When Russia said on Thursday that it was redeploying jet fighters in its western military district – the one bordering Ukraine – to emergency airfields, the announcement made many in Europe anxious that Moscow would add fuel to the flames of the growing tension in its neighbouring country.

But Moscow’s concern over “losing” Ukraine to a new government in Kiev which could be inclined to turn its back on Russia is by no means an irrational obsession.

The Crimean port of Sevastopol, home of the Black Sea fleet, is vital to Russia’s naval power in the Mediterranean and beyond. As such the base is of critical importance as Russia seeks to regain some of the global clout that has been dwindling since the disintegration of the Soviet empire.

“In the past five to 10 years, there has been a resurgence in Russian naval operations, particularly in the Black Sea and the Mediterranean,” says Lee Willett, a naval analyst at IHS Jane’s, the security consultancy. “Sevastopol has been an important hub to project Russian naval power.”

Under agreements signed with Ukraine in 2010, the Russian military can continue to use Sevastopol until 2042, with an option of extending the lease to 2047.

As recently as December Vladimir Putin, the Russian president, called the Black Sea fleet’s presence in Sevastopol a key factor for regional security.

“We should resume comprehensive military and military-technical co-operation,” he said following the agreement under which Russia promised Viktor Yanukovich, Ukraine’s president, a $15bn bailout.

But with Mr Yanukovich ousted, Moscow has been forced to at least plan for very different scenarios. “The question is whether and how that agreement may be affected by the changes in the Ukrainian government,” says Mr Willett.

The base’s significance was highlighted during the 2008 war with Georgia, when the Russian fleet staged blockades in the Black Sea and was used to launch amphibious landings. It has also proved its usefulness to Russia in the Libya crisis, anti-piracy missions in the Indian Ocean and Moscow’s role in dismantling Syria’s chemical weapons.

After Syria’s civil war forced Russia to stop using its naval base in the Syrian port of Tartus last year, Sevastopol became even more crucial.

The Russian navy has about 15,000 personnel stationed in the Crimean base under an agreement with Ukraine that permits a maximum of 25,000 Russian military personnel to be stationed in the region.

“What is interesting is that the number is estimated to have risen from 11,000 since 2008,” says Mr Willett. The agreement also limits the number of new vessels it can add in Sevastopol.

Traditionally, Moscow and Kiev have held annual talks on the lease price for the Sevastopol base. According to people briefed by Ukrainian military officials, Moscow has in the past used the price of Russian gas as a bargaining chip in those discussions.

The question now is how far Moscow’s decision to denounce the new Ukrainian leadership as illegitimate will change that relationship.

Only a week ago Grigory Karasin, Russia’s deputy foreign minister, said on a visit to Kiev that the political crisis in Ukraine had not affected the Russian base, and that more agreements on its operations were in the works. However, that was before Mr Yanukovich was forced to flee.

Some defence analysts believe the uncertainty in Crimea could provide additional impetus for Moscow to step up plans to convert Novorossiysk, a city on Russia’s Black Sea coast which is already the country’s largest commercial port, into a full-scale naval base.

Moscow is already building naval infrastructure at Novorossiysk, including a deep sea terminal. But while the Russian navy has started using the port for smaller naval vessels and a supply point, this is arguably still at an embryonic stage.

“Novorossiysk is not an ideal location because it does not have the natural deep sea harbour Sevastopol has, and the commercial port operations limit the available space,” says a foreign military official in Moscow. “But it is the only option if they are forced out of Sevastopol.”

One key indicator of Russia’s thinking will be where its navy decides to deploy its new ships and submarines. The Black Sea fleet is scheduled over the coming years to receive six new frigates, a number of patrol boats and expand its number of submarines from one to six.

The first of the new submarines, tellingly named Novorossiysk, was completed in St Petersburg late last year and is expected to be commissioned in July. Last week, Russian media quoted navy commander Viktor Chirkov as saying it would be heading to Novorossiysk.

0

Zanim spróbują atakować polskę muszą wcześniej zająć Ukrainę (nad czym pracują) i kraje bałtyckie.

Nie bardzo rozumiem co tu mają do rzeczy kraje bałtyckie? Litwa, z którą graniczymy mniej niż z Rosją, czy może Estonia, której bliżej do Finlandii?

Nie chodzi o to żeby bronić ukrainców, tylko o to żeby graniczyć z Ukrainą a nie z Rosją. Żeby mieć pewien "bufor".

Nie zapominaj że mamy też drugi bufor: Białoruś. Prawda, że Rosjanie jakby chcieli, to by bez pytania rozdeptali ten kołchoz przy minimalnym albo żadnym oporze.
Nie sądzę jednak, żeby - przynajmniej za Łukaszenki - Białoruś po dobroci poszła zbrojnie z Rosją gdziekolwiek.
Ale antybiałoruska propaganda ostatnich lat i „sianie fermentu” jakimiś „związkami Polaków” to kolejny błąd, który nie przyniósł żadnej korzyści, a sprawił tylko że graniczymy z Rosją B.

0

Nie bardzo rozumiem co tu mają do rzeczy kraje bałtyckie? Litwa, z którą graniczymy mniej niż z Rosją, czy może Estonia, której bliżej do Finlandii?

Rozciągnięcie frontu o dodatkowe kilometry, podpięcie dróg zaopatrzenia do Kaliningradu, oddalenie potencjalnego problemu z jakimś kontruderzeniem.

Nie zapominaj że mamy też drugi bufor: Białoruś. Prawda, że Rosjanie jakby chcieli, to by bez pytania rozdeptali ten kołchoz przy minimalnym albo żadnym oporze.

Ale kto tu mówi o ataku Rosji na Białoruś? o_O Białoruś zapewne nie protestowałaby żeby Rosja mogła przejechać przez ich tereny ;]

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1