Jak tak sobie myślę to nie wiem, czy to obalanie, czy potwierdzanie tych mitów...
- Nie dbają o siebie
Co to znaczy? Na studiach na polibudzie faktycznie ktoś uczęszczający odpowiednio często do fryzjera był rzadkością. Pamiętam, że kiedyś po zajęciach ktoś się zapytał mnie i kumpla, czy idziemy na rozmowę kwalifikacyjną, czy co, "a bo tak elegancko jakoś ubrani". Elegancja polegała na tym, że -- uwaga -- przyszliśmy w koszulach, ale takich normalnych, a nie w informatyczną kratkę.
Teraz pracuję w teamie programistów raczej koło 30 roku życia i to informatyczna krata jest rzadkością. Nie żeby ludzie się stroili, ale nie łażą jak obdartusy (raczej dobre marki i porządna jakość), nie śmierdzą i chodzą do (raczej dobrego) fryzjera czy dentysty częściej niż rzadziej, nie głodują itp. Rozumiem, że kondycja fizyczna pod ten punkt nie podpada. Nie wiem, czy to wystarczy by "nie nie dbać o siebie", czy jeszcze trzeba chodzić na manicure, solarkę i kosmetyczkę :P.
- Nie lubią sportu
W większości, niestety, prawda. Ale znaczących wyjątków niemało, choć stanowią raczej mniejszość. Jeden kumpel grał w piłkę kopaną w III lidze, ktoś tam jeździ relatywnie hardcore'owo na rowerze, ktoś inny przynajmniej dojeżdża nim do pracy, ktoś jeszcze inny regularnie wspina się po górach (z korony Ziemi).
Ja te 2-3x w tygodniu jestem na siłce, a oprócz tego jestem średniozaawansowanym/początkującym biegaczem, tj. mam za sobą półmaraton, a w tym roku szykuję się na pierwszy maraton i treningów nie olewałem nawet przy -13 C. Inna sprawa, że z ryjem owiniętym szalikiem i z utrudnionym dostępem do powietrza uzyskałem wtedy 103% tętna maksymalnego przewidzianego dla mojego wieku, ale samo to (i szybciutki spadek tętna po zatrzymaniu) sugeruje, że nie jest tak źle w porównaniu do dzisiejszego przeciętnego chłopa, niekoniecznie informatyka. Tyle, że obecnie faceci w ogóle mają przeważnie słabiutką kondycję, przynajmniej ci w wieku, w którym już nie lata się z kumplami z piłką przed blokiem.
- Nie integrują się z ludźmi a jedyna integrację jaką akceptują to systemową :D
Nieprawda. Zależy od osoby i od chęci.
Ja dość sporo "integrowałem się" już w liceum, kontynuowałem tradycję na studiach i jakoś tam kontynuuję ją teraz. Miewam jednak okresy, gdzie przez parę miesięcy nie chce mi się nigdzie wyjść. Nie widzę w tym nic złego.
A tak biorąc ostatni tydzień... Akurat wrócił mój dobry kumpel z liceum (ma firmę programistyczną) wrócił z miesięcznego pobytu w USA, to z nim i jeszcze z jednym kumplem-designerem (też po informie) chlaliśmy pół nocy. Albo i większość nocy. W sobotę był w Poznaniu TEDx, to po TEDx było chlanie na mieście, m.in. z kumplem-koderem z firmy. Dzisiaj inni ludzie z firmy też mają integrację w postaci piwa i bilardu, ale ja nie polazłem, bo... wolałem pójść na tę siłkę. Jutro czy pojutrze szykuje się u kogoś w domu sesja RPG z piwkiem w łapie.
W dużych firmach okazji na pewno jest dużo. U mnie co piątek ekipa wychodzi na koncert bluesowy. Prawie co czwartek jest wyjście do clubu. Jakby ktoś chciał na to wszystko chodzić, to by się zaintegrował na śmierć (wątrobową). Dlatego większość osób na większość z tych imprez nie chodzi, ale wystarczy, że raz na jakiś czas się pójdzie i tak to się kręci.
W każdym razie, nie widzę tu niedomiaru integracji.
-
Introwertycy ( w sumie pasuje do zdania wyżej)
Nie zauważyłem, by introwertyków było u nas jakoś szczególnie dużo. Jest kilka typów osobowości (np. wg szkoły insights są 4 podstawowe typy) -- połowa z nich to intro-, połowa ekstrawertycy. Ja w teamie obserwuję wszystkie z tych typów. Zdarzają się i skrajni ekstrawertycy. Ja mam dość nietypowo, bo akurat pół na pół (przeważnie ktoś się skłania w jednym kierunku). Niemal dokładnie połowę czaszki mam nudną, chłodną i logiczną, a drugą dokładnie przeciwstawną. Na forum używam raczej tej pierwszej, bo w necie dość jest wariowania i flejmu. Czasem chce mi się z kimś rozmawiać, a czasem zupełnie odwrotnie. Każdy tak zresztą ma, w mniejszym lub większym stopniu.
-
Ich jedyną kobietą to klawiatura ;)
U mnie w teamie (powtarzam: raczej ludzie 25-30 lat+) zdecydowana nieprawda. Z 80% albo i więcej osób albo ma już żonę, albo narzeczoną, albo dziewczynę, albo chociaż ma za sobą dłuższe związki i po prostu chwilowo singluje. Bardzo mnie to zdziwiło gdy doszedłem do tej firmy. Wygląda to trochę tak, jakby w pewnym wieku nawet ślepej kurze trafiało się ziarno. Wbrew pozorom, najwyraźniej informatycy nie są chyba aż tak nieatrakcyjni dla kobiet. Dobra praca, jako-takie poukładanie w głowie i nie bycie specjalnym debilem czy chamem robią jednak swoje w dzisiejszym, pięknym świecie.
Może jeszcze trochę z mojego geekostwa...
- Jestem trekkie :)
- W ogóle lubię sci-fi, mam na półce kilkadziesiąt książek z tego gatunku -- głównie dość niszowe military sci-fi.
- Kiedyś grałem w grę komputerową na zasadzie "competitive gamingu", włącznie z jeżdżeniem na turnieje, udziałem w ligach etc. Ta konkretna gra nie wymagała jednak aż tak wiele czasu, np. 4 dni w tygodniu po 1.5h. Teraz pogrywam sobie na luzie w StarCrafta II i co tydzień staram się zrobić jakiś mini-(pseudo)-LAN-ik z jednym czy dwoma kumplami.
- Z gier zespołowych lubię gry... komputerowe, ale jakoś nie ciągnie mnie do sportów zespołowych. Piłka nożna/ręczna/siatkówka -- nic z tych rzeczy. Trenuję parę ładnych godzin tygodniowo, ale praktycznie zawsze sam, oprócz drobnych wyjątków typu wyciągnięcie znajomych -- początkujących biegaczy -- na przebieżkę.