Poznań - ciekawe firmy

0

Szanowni Forumowicze,
Chciałem się wybić z pewnej zabitej dechami wsi (niedługo zima i kiepsko widzę moje dojazdy rowerem, a za tą kasę tutaj na leki mnie nie będzie stać:D)

Na swój cel obrałem Poznań.
Jednak nie znam kompletnie rynku, a nie ma to jak porada miejscowych. Niektóre firmy wydają na marketing i wydaje się, że świetna firma, a tutaj za biurkiem 3 osoby łącznie z szefem, a szef w długach i praca za 1000zł na czarno. Nie chcę się już w to bawić.

Szukam czegoś związanego z programowaniem w JAVA, ale na kolejnych miejscach są:

  • C#,
  • sieci, wirtualizacja,
  • systemy wbudowane,

Inne też mogą być, najwyżej poświęcę trochę czasu na projekt i douczenie się, chyba, że będę z tego kompletnie zielony, ale może się info przydać komuś innemu.

Napisałem ogólnie, ponieważ też nie proszę o dokładne opisy firm, a raczej nakierowanie. Jednak gdyby ktoś napisał czym się zajmują poza tym co mają na stronie (albo to rozwinął jeżeli jest mało opisane, i oczywiście to co nie jest tajemnicą firmy), byłoby miło. Stronkę mogę sobie już znaleźć sam:-) Nie chcę nikogo naciągać na czas.

Pomożecie?

Dziękuję,
A.

0

Jak chcesz Javę i niezłe zarobki w Poznaniu to celuj do korporacji :). Od dość dawna są banki czy kompanie piwowarskie (choć w tych nie wiem jak jest z Javą, mam znajomych SAP-owców), jakiś koncern farmaceutyczny się niedawno pobudował...

W ostateczności możesz też oddać się w macki firmy kontraktorskiej, czyli takich pośredników pracy. Jeśli jesteś niezły, to robotę Ci znajdą i to w miarę przyzwoitą. Z drugiej strony: wtedy również sam powinieneś sobie ją znaleźć. A firma kontraktorska pochłania np. 20% Twoich zarobków (czasem więcej), choć działa to tak, że dogadujesz się z nimi, że będą Ci płacili X zł, a oni od Twojego "docelowego" pracodawcy wynegocjowują sobie 1.2 * x.

W Poznaniu miejsc pracy jest naprawdę sporo. Do wspomnianych korporacji jednak czasem ciężko się dostać. Niekiedy nawet bardzo ciężko. Ale nie zawsze. To już zależy od Twojego poziomu.

Bywa jednak faktycznie tak, że do miasta "mlekiem i miodem płynącego" jeśli chodzi o programistów i firmy przyjeżdża ktoś "z prowincji" i... okazuje się, że od poziomu wymaganego w dobrych firmach odstaje totalnie i to niestety in minus. Wtedy trzeba ciułać po słabszych firmach, ale myślę, że ugra się i tak więcej niż na tej prowincji.

Sam się przeniosłem do Poznania z takiej właśnie programistycznej prowincji. Mimo że było to niemal stutysięczne miasto, więc żaden tam pikuś, ale w naszej branży po prostu była posucha. W większości innych zresztą też -- ot, zwykłe średnie miasto bez tradycji programistycznych (z tradycjami w przemyśle ciężkim, ale to dzisiaj niewielu osobom pomaga). W całym mieście nie udało mi się stwierdzić obecności fajnej pracy dla mnie. W Poznaniu jest znacznie, znacznie lepiej. Firm takich średnich jest całkiem sporo. Dobrych też się znajdzie przynajmniej kilka.

Co się w takiej firmie robi...? W Javie dzisiaj to zwykle JEE, co chyba nie zaskakuje. Czyli aplikacje webowe, witryny intra- i internetowe. Np. strona do zarządzania kontem internetowym w banku. Praca w korpo jest specyficzna, choć Java i C# akurat do tego pasują, IMO. Co do zarobków, jakie podałeś, to w lepszych, dużych, bogatych firmach, pracując jako kontraktor (czyli z bezpłatnym urlopem i niekoniecznie z socjalem) do tego, co podałeś, możesz dorzucić na koniec jedno zero. Netto. I nie będzie to jakieś super niespotykane ani w żadnym razie rekordowe. Choć będziesz się z tego powodu mógł uśmiechać dopiero po pomyślnym przejściu rekrutacji, bo odbić się od drzwi to każdy może (czego Ci nie życzę!).

Sieci i systemy wbudowane to zupełnie inna sprawa :D. Ale tak: mam też znajomych, co oprogramowują roboty w podpoznańskich fabrykach. Ci kolesie są bardziej po budowie maszyn, ale robią rzeczy mocno związane z systemami wbudowanymi.

0

Dziękuję za tak bogatą wypowiedź.
Widzę, że muszę też uściślić. Niestety tak dobry jak na korporację to ja nie jestem, ale chcę być. Chociaż to głupio pisać, to napiszę (a nuż znajdzie się ktoś kto miał podobnie i opisze swoją historię) mieszkam na totalnej wsi, jestem po kiepskiej uczelni, zaczynałem w swoim życiu już wiele, ale dopóki nie znajdę pracy w której będę chciał zostać trudno mi jest stwierdzić w co chce iść. Podoba mi się JAVA i w niej chciałbym zostać. Nie napisałem jeszcze oprogramowaniu webowym (PHP, Javascript (jQuery, DOM itp., Kohana Framewrok, bo tego już nie chcę robić,a le na pewno znam się na tym lepiej niż na JAVA).

Dlatego nie oczekuje korporacji. Chcę się na razie zaczepić gdzieś, ale nie na takich warunkach jak obecnie, na czarno, a jak przyjdzie do podpisania umowy to na 5 lat zakaz pracy w tym czym się zajmowałem i jeszcze parę innych nie mniej ważnych "perełek", a w "zamian" za to wszystko niewiele powyżej minimum krajowego (z czego legalnie tylko minimum). Po takich przygodach po prostu rzygać mi się na "polski biznes". Przepraszam za wyrażenie. Może powinienem napisać o moim lokalnym biznesie.
Wiem jednak, że ludziom nawet na moim poziomie może się udać, mam nawet kilku takich znajomych.

Właśnie kończę pewien projekt integracji systemu ERP ze sklepem internetowym. Mam też inny projekcik który wydaje mi się, będzie godny pokazania na rozmowie. I właśnie w tym kierunku chcę iść. Za darmo nic nie ma i jestem tego świadomy.

Może mi też ktoś doradzić? Na rozmowie, jeżeli pójdzie mi tak średnio, ale będę widział, że rozmówca ma dylemat to nie jest chyba źle zaproponować żeby dał mi jakiś projekt do zrobienia, na którym pokażę, że coś potrafię i się douczę tego czego mi brakuje? To może byłaby jakaś karta przetargowa, gorzej jak mi walnie jegomość projekt na 6 m-cy.

Te powyższe 2 rzeczy to chyba moje jedyne karty przetargowe. Poznałem co prawda większy system ERP od "środka", ale robiłem na czarno, nie mam żadnego papierka, a stworzyłem trochę procedur do tego systemu, ogólnie skubnąłem trochę SQL (Firebird, GPL, ale pełen SQL ajkby nie patrzeć), ale nie wiem ile mogę pokazywać na rozmowie, w końcu to co robiłem nie należy do mnie, pokazywanie to co prawda nie wynoszenie, ale trudno mi to rozsądzić jak jest uczciwie.

Ważne jest też dla mnie aby firma byłą otwarta na certyfikowanie pracowników, oczywiście takiego sponsorowanego albo w całości albo po części.
A już sobie powiedziałem też, że bezwzględną podstawą jest umowa. Teraz już nie uwierzę w "trzy tygodnie, no do miesiąca", które lubi się zmieniać w 5 m-cy...

Dziękuję,
A.

0

@arrowman, o rynku w Poznaniu to nic nie wiem, ale widzę, że nie potrzebnie uważasz się za "zbyt słabego do korporacji". Wyzbądź się tego przekonania jak najszybciej ;)
Korporacja to jest takie fajne miejsce, że mogą oni sobie pozwolić, na zatrudnienie kilku pracowników, którzy słabo znają daną technologię. Ważne dla nich jest dużo bardziej, żebyś był kumaty. Chcą widzieć, że czas jaki w ciebie zainwestują - da owoce w postaci wytresowanego pod siebie, dobrego programisty ;)
Korporacja może sobie na to pozwolić, bo ma dużo pracowników, o zróżnicowanym poziomie umiejętności. I tak zawsze jest potrzebny czas, na wdrożenie nowego w projekt.

Poza tym, nie traktuj korporacji jak jakieś Eldorado :P Mają swoje wady... Ale początkującemu (na rynku pracy) jak najbardziej polecam.

0

@arrowman:
Przecież @aurel Ci za bardzo nie schlebiała, tylko napisała swoje zdanie na temat sytuacji w korporacjach. Z Tobą nie ma to nic wspólnego: my nie znamy przecież Twojego poziomu. Może być tak, że jesteś naprawdę dobry. Prawdopodobnie tak nie jest, ale bazuję to wyłącznie na statystyce. Większość programistów to cieniasy lub średniaki. Nie przeszkadza to jednak Tobie w byciu dobrym programistą -- to już zależy wyłącznie od Ciebie. Od tego, jak się będziesz szkolił. Bo w nauce programowania ostatecznie możesz polegać tylko na sobie. Trzeba wspomagać się innymi jak tylko jest okazja -- pomoc dobrych programistów cholernie przyspiesza naukę (np. code review to jeden z najlepszych sposobów podniesienia jakości swojego kodu) -- ale to Ty musisz zadbać o to, byś mógł się od kogoś uczyć.

Tutaj np. pomagają dobre studia. Nie dlatego, że czegoś uczą. Na zajęciach samych w sobie nauczysz się niewiele z tego, co Ci się potem przyda. Ale studia dają impulsy do samorozwoju i w naturalny sposób zaznajamiają z innymi młodymi programistami. Część z nich będzie przecież dobrych...

Co do samooceny, to powiem przewrotnie: IMO lepiej mieć niską nic bardzo wysoką. Ja sam w naturalny sposób jestem bardzo krytycznie nastawiony do swoich umiejętności. Oceniam się bardzo zachowawczo i defensywnie. Z biegiem lat, mając dowody w postaci porównywania swojego poziomu do poziomu innych, wyzbyłem się tej niesłusznej, nadmiernej skromności ;). Ale nadaj widzę mnóstwo rzeczy, których nie umiem, a które powinienem umieć. To jest dobre i to pomaga!

I z drugiej strony: gdy ktoś aplikuje na jakieś stanowisko, to arogancja i gwiazdorzenie są zwykle stosunkowo poważnymi minusami. Zajmuję się na co dzień m.in. rekrutacją programistów właśnie do dużej korporacji (jestem tam starszym programistą, akurat chyba jedynym w dziale, więc zajmuję się stroną techniczną rekrutacji, choć nie tylko). Zdarzają się sytuacje, że trafia się ktoś, kto jest "dobry" lub "bardzo dobry", ale w CV i podczas rozmów daje do zrozumienia, że uważa, iż jest wybitny/celujący. I to z kilku technologii. Patrząc na jego realne umiejętności można się zastanawiać, czy przyjąć go na juniora czy na zwykłego programistę, a statsy sobie powpisywał w CV takie, że wg nich powinien być znacznie lepszy ode mnie.

Czy on nie wie, że np. język programowania X można umieć na wyższym poziomie? Że podczas rozmowy wykryliśmy u niego luki w dość podstawowych -- choć może nie super często używanych -- konstrukcjach, a np. ja sobie lubię poczytać "do poduszki" (w biurze :P) specyfikację w/w języka, jego drzewo składni, czy specyfikację nowszych wersji, a także o szczegółach kompilacji JIT? Gościu o tych rzeczach zdaje się nie mieć wielkiego pojęcia, a nad nimi są rzeczy jeszcze bardziej szczegółowe, których ja póki co nie ogarniam. A gościu dał sobie w CV 10/10, a co gorsza (bo w CV ludzie często wpisują bzdury) zdaje się naprawdę tak myśleć o swoim poziomie.

Po co nam taki koleś w zespole, w którym nikt (w negatywny sposób) nie gwiazdorzy, w którym każdy chętnie słucha uwag innych i nie obraża się za wytknięcie sobie błędów, a jednocześnie wie ile jeszcze ma do opanowania? Taki charakter jest nam zupełnie zbędny, bo atmosfera u nas w teamie jest świetna, luzacka i jajcarska i praktycznie nie ma nielubianych osób. Również dlatego, że staramy się nie przyjmować takich typków.

No, gdyby był rzeczywiście rewelacyjny, to wtedy moglibyśmy pogadać. A tak? Jak nie on, to ktoś inny, skromniejszy. Bo zdarzają się i lepsi, i (jednocześnie) skromniejsi.

W korporacjach jest wbrew pozorom naprawę różnie. Nawet w tej samej korporacji są różnice pomiędzy różnymi działami. U nas w teamie proces aplikacji jest długi, żmudny i szczegółowy -- chyba najbardziej ze wszystkich działów (które ja znam, przynajmniej). U nas nie ma bata, żebyś samą pewnością siebie wywalczył coś dobrego. Luki w Twojej wiedzy i tak wyjdą. Każdy je zresztą ma. I nic w tym złego: jeśli przyjmujesz do wiadomości istnienie tych luk, to OK. Jeśli im zaprzeczasz i uważasz się za nie wiadomo co (a nie jesteś nie wiadomo czym) -- to minus.

Także wg mnie podejdź do tego od tej strony, od której podchodzisz. Zacznij dość skromnie, ale bardzo sumiennie się ucz. Stopniowo, na drodze dowodów -- obserwując relatywny poziom innych ludzi -- zwiększaj sobie morale, bo na to będziesz zasługiwał. Kiedyś będziesz mógł z ręką na sercu powiedzieć: "Jestem dobry. Teraz popracuję jeszcze nad X, Y i Z i będę bardzo dobry.".

@aurel:
Hmm, ponownie: to zależy jak na to spojrzeć i o jaką korporację (jaki dział!) chodzi.

Tak, w samą technologię można się wdrożyć. Szczególnie że niektóre technologie są rozwijane tylko w konkretnej korporacji, więc i tak i tak żaden aplikant nie może ich znać.

Ale jeśli chodzi o poziom programistyczny...

Opanowanie języka, paradygmatów programowania, sposobów testowania i utrzymywania jakości kodu aplikacji -- to kandydat może mieć odhaczone praktycznie zawsze, niezależnie od technologii. Tak naprawdę niewielu programistów to potrafi (!). Tak: większość z nas pisze słaby kod, o testach automatycznych może coś tam słyszało, wzorców projektowych zna trzy na krzyż, a "refaktoryzację" kojarzy z menu Eclipse'a. Jak to wszystko umiesz na rozsądnym poziomie, to już jesteś całkiem niezła.

Tak, korporacje mają pieniądze. Ale spójrzmy na to z innej strony: mają kasę, to stać ich na dobrych pracowników. Po cholerę mają brać cienkich? Płacą tyle, że i dobrzy kandydaci przeważnie znajdują się wystarczająco często.

Choć fakt, nie zawsze. Nieraz firmy tak wydrenują rynek, że trzeba kombinować inaczej. I np. otwierać w korpo szkółkę dla junior developerów.

aurel napisał(a)

Poza tym, nie traktuj korporacji jak jakieś Eldorado :P Mają swoje wady... Ale początkującemu (na rynku pracy) jak najbardziej polecam.

Oj, na pewno nie eldorado... Z drugiej strony... Czy to dobre miejsce dla początkujących... Jak tak teraz pomyślę, to sam nie wiem. To też raczej stabilna robota, na lata. Dla niektórych: na zawsze.

Jest jednak na tyle różnorodnie (różnice pomiędzy poszczególnymi korpo, ich działami, technologiami...), że spory zakres ludzi może znaleźć coś dla siebie.

edit:
@arrowman:
Jeszcze trochę motywacji, ale takiej prawdziwej. Posłuchaj: większość programistów dość szybko osiada na laurach. Tracą motywacje. Ci w korporacjach tym bardziej :). Z każdym rokiem uczą się coraz mniej. Niektórzy zdają się niczego nie uczyć.

Jeśli Ty chciałbyś naprawdę być dobry, chciałbyś się wyrwać, coś zdziałać... Jeśli inwestowałbyś w siebie sumiennie, jeśli mocno skupiłbyś się na treningu i zdawał sobie sprawę, że to ciężka praca umysłowa, która ma trwać kilka lat (wiem, że w mniejszych miejscowościach się nie przelewa, więc pracy chyba się nie boisz?)... to po prostu tamtych kolesi w końcu dościgniesz. I prześcigniesz. Niezależnie od tego jak duża różnica by nie była na początku. Nadrobić można wszystko szybciej niż myślisz, trzeba tylko się hardcorowo uczyć. Trzeba naprawdę chcieć. I to może być Twoje przewaga. Ale zależy to od Ciebie.

edit2:
Aha, w sprawie "najniższej krajowej" i jeszcze paru stów pod ladą... Nie żartujmy sobie :). Jeśli takie coś w ogóle istnieje szerzej w Poznaniu, to jako totalna dolina, dół łańcucha pokarmowego. Jest dużo raczej kiepskawych firm, którym jednak przez myśl nie przejdzie robić takich wałków. Bo tego to już nawet Comarch studentom nie robi ;). Umowa o pracę i 2k na rękę tutaj to naprawdę niewiele (choć owszem, ludzie i tak zaczynają i nie ma się czego wstydzić).

Dalej: jest też całkiem sporo firm średnich, które płacą już wyraźnie więcej i w których ogólnie nie jest tak źle, a pod wieloma względami jest całkiem fajnie. I są też firmy dobre i bardzo dobre, w których jest... dobrze lub bardzo dobrze. A jakieś minusy zawsze będą. Z drugiej strony, o minusach pracy w moich firmie nie śmiałbym narzekać w moim niewielkim, rodzinnym mieście, bo przy tej szarej rzeczywistości byłoby to po prostu nie na miejscu.

0
bswierczynski napisał(a)

Aha, w sprawie "najniższej krajowej" i jeszcze paru stów pod ladą... Nie żartujmy sobie :). Jeśli takie coś w ogóle istnieje szerzej w Poznaniu, to jako totalna dolina, dół łańcucha pokarmowego. Jest dużo raczej kiepskawych firm, którym jednak przez myśl nie przejdzie robić takich wałków. Bo tego to już nawet Comarch studentom nie robi ;). Umowa o pracę i 2k na rękę tutaj to naprawdę niewiele (choć owszem, ludzie i tak zaczynają i nie ma się czego wstydzić).

Comarch to korporacja, przewijają się miliony, to im się nie chce w takie coś bawić.
Ale mniejszym firmom nieraz się takie coś opłaca. Nawet w Warszawie stosują takie zabiegi - może niekoniecznie pod ladą, ale najniższa krajowa + reszta na umowie o dzieło to nie jest nic niezwykłego.

0

@somekind:
A to jak najbardziej!

Może mamy co do tego inną miarkę, ale wg mnie umowa-zlecenia (czy o dzieło) a "najniższa krajowa + na czarno" to zupełnie różne kalibry. To pierwsze może być OK. Sam za studenta pracowałem na umowę-zlecenia, a w praktyce był to etat. Ale wszystko było w umowie. Słyszałem o pracy częściowo na czarno, w moim mieście rodzimym jest to dość rozpowszechnione -- i wtedy tak naprawdę gwarancji dostania tej dodatkowej kasy nie ma. Pracodawca zawsze może powiedzieć, że w zasadzie to cię nie zna i w ogóle to "idź pan sp... adaj :)".

Jak są odpowiednie umowy, to już tak łatwo zrobić nie można, bo w sądzie po prostu się przegra. Miałem paru znajomych, którym szef padającej firmy po prostu nie był w stanie wypłacić wynagrodzeń za ostatni okres (większość ludzi miała umowy-zlecenia), ale po paru miesiącach, jak firmę udało się sprzedać, wszystko zostało wypłacone co do grosza -- w zanadrzu, w razie czego, gotował się już pozew zbiorowy.

Zresztą, nie każdy chce umowę o pracę. Znam wielu ludzi, którzy wolą być zatrudnieni jako kontraktorzy. Czyli: własna działalność gospodarcza. Często poprzez firmę kontraktorską pracują de facto w korporacji. Korporacji daje to pewną teoretyczną elastyczność (z czego rzadko się korzysta -- stabilność de facto jest b. duża) i pewnie rozwiązuje parę problemów księgowych. A kontraktorzy płacą niższe podatki i mają wyższe zarobki, choć bez socjalu.

Wg mnie każda umowa jest spoko, byleby była i byleby się obie strony na nią zgodziły. Umowa-zlecenia pod to może podpadać, przekazywanie kasy pod ladą raczej nie, chyba że ktoś jest na tyle... uczciwy, że umowę jednak spisze. A to, nie oszukujmy się, nie zawsze się dzieje :P.

0

Dziękuję Wam za tyle porad. Jest co przemyśleć. Na pewno mam dużo wad, ale pewnie zawsze będę je mieć, muszę jednak zwalczyć te najważniejsze, a w tym możę pomóć opinia innych. Dziękuję więc serdecznie.

Co do umowy to mi nie chodziło o minimum legalnie + coś pod ladą. Ma to bym poszedł, w moim regionie to luksus.
Chodziło mi o minimum całkowicie na czarno, no i nadgodziny nie płacone (nieraz nocowałem w pracy). Już po prostu powiedziałem sobie, że nie chcę tak żyć, a nie ja to nawet zakończyłem. W takim bagnie można nabawić się tylko depresji i niczego więcej. Tylko w moim regionie jest przekonanie, że nie masz prawa szukać nic lepszego, bo pracodawca to twój pan i jak ośmielisz mu się powiedzieć swoje zdanie to po prostu jesteś nierób i tyle.
Nie chcę się też za wysoko cenić. Nie wiem jak wygląda porządna firma, nigdy w takiej nie pracowałem, na co oni zwracają uwagę najbardziej? Nie chcę wymagać od kogoś, a niewiele dać w zamian. Dlatego najpierw chyba jednak wbrew wszystkiemu poczekam te 2 tyg i dokończę moje 2 ostatnie projekty w JAVA (mam trochę w PHP zrobione w jednym frameworku ale nie chcę już PHP, pomimo, że jest w wielu sprawach wygodny ). Chcę pokazać, że coś potrafię, tylko wolałbym już też nie dać się wrobić w drugą stronę. Tylko jak się przed tym obronić...

Szkoda mi straconego czasu na technologie, w których jest mało pracy. Jedno już wiem na pewno, nie da się wszystkiego nauczyć i być z wszystkiego dobrym:-) Ograniczenie się do JAVA (+Firebird i MySQL, bo są w pełni darmowe) ewentualnie trochę mniej dokładnie C# to wydaje mi się teraz małe ryzyko.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1