Zwykle w tygodniu spie 5-6h, a w weekendy 8-10. Czesto w tygodniu jestem przez to niewyspany - pelne 6h jeszcze mi jakos wystarcza, nawet jak sie trafi pojedyncze 5h to tez jest ok, ale jak jest dwa lub wiecej razy pod rzad albo wiecej lub spie mniej niz 5h to juz jest ciezko - jestem niewyspany, czasem zamulony, miewam problemy z koncentracja(nie jakies bardzo duze ale jednak).
Ogolnie to mysle, ze moje problemy rozwiazalyby sie gdybym nie mial problemow z bezsennoscia - czesto wieczorem/w nocy dlugo nie moge zasnac, przewaracam sie z boku na bok itp, a potem rano jestem totalnym zgonem :/ Co gorsze im mniej godzin snu przede mna tym trudniej mi zwykle zasnac, co dodatkowo poteguje niewyspanie i zmeczenie. Niby jak leze w lozku to tez odpoczywam i regeneruje sily, ale zdecydowanie wolnej niz jak spie. Najdziwniejsze i zarazm najgorsze w tym jest to, ze czesto latwiej mi zasnac na wykladzie niz w domu ;) Ogolnie najtrudniej jest mi zasnac jak juz ide spac - jak chce tylko chwile polezec, zdrzemnac sie godzinke po uczelni czy po obiedzie to jeszcze jakos daje rade zasnac, ale w nocy czesto bwya znacznie gorzej :/
A co do maksymalnej ilosci godzin jaka mozna wytrzymac bez snu i jeszcze ogarniac co sie dzieje dookola to mysle, ze to jest kwestia bardzo indywidualna - zdarzalo mi sie siedziec na uczelni po 30-35 godzinach bez snu i bylo ogolnie calkiem ok, no moze poza jednym przypadkiem kiedy zasnalaem(na bardzo krotko(kilkanascie sekund), bo kumpel mnie obudzil ;) ) na laborkach z fizyki ze stoperem w rece :D Wiecej nie probowalem i jezeli nie bedzie potrzeby to nie zamierzam. W moim przypadku takie maratony chyba odbijaja sie na tym ile pozniej musze spac - w zeszlym semestrze mialem kilka takich i pozniej chyba mialem w podswiadomosci "zapisane" zeby spac ile sie da, chyba tak na wszelki wypadek ;) no wiec w wakacje spalem tyle, ze az mnie to wkurzalo, no bo przeciez ile mozna spac ;)