atmosfera w pracy

0

ciekaw jestem jak wyglada atmosfera u Was w pracy, czy jest ogolny zap1erdol rywalizacja czy luz i w wyrabianie w miare mozliwosci w terminie czy cos jeszcze innego? ostatnio zaczynam myslec ze to z kim sie pracuje jest wazniejsze od tego za ile sie pracuje :S

0

Komfort w pracy to wypadkowa między innymi: jakości współpracowników, wysokości wynagrodzenia i od tego jak bardzo ambitny jest projekt

Jeśli robisz z fajnymi ludźmi, a pod koniec miesiąca brakuje Ci na piwo, to nie powiesz, że praca fajna. Jeśli tworzycie durne oklepane rozwiązania, to wysoka pensja czy bonusy za nadgodziny nie przyciągną Cię do biura tak jak ciekawi współpracownicy.

0

U mnie nie ma ciągłego zapierdzielania. Mamy "cykl koniunkturalny" - czasem kilka projektów w toku i intensywnie się pracuje, a czasem wypadnie dziura między projektami - wtedy zabieramy się za ambitne kwestie, które często są odkładane bo nie wymaga tego klient.

Zarobki oceniłbym na 3, klimat w zespole na 5, a szefów (kumatość i reakcja na krytykę) na 4.

Komfort w pracy to wypadkowa między innymi: jakości współpracowników, wysokości wynagrodzenia i od tego jak bardzo ambitny jest projekt

Jeśli robisz z fajnymi ludźmi, a pod koniec miesiąca brakuje Ci na piwo, to nie powiesz, że praca fajna. Jeśli tworzycie durne oklepane rozwiązania, to wysoka pensja czy bonusy za nadgodziny nie przyciągną Cię do biura tak jak ciekawi współpracownicy.

Popieram

0
id02009 napisał(a)

szefów (kumatość i reakcja na krytykę) na 4.

Toż to skarb. Kumaty szef to w większości przypadków oksymoron.

0

No, ja też mam kumatego szefa. A nawet trzech. Tzn. zarówno szef działu jak i właściciele są bardzo kumaci i nie pasują do stereotypów.

0

Zarobki - 5
Współpracownicy - 1 (bo ile razy mozna przez 1,5roku mowic, ze pliki solucji tez checkinujemy do source safe'a, a nie kazdy tworzy swoje wlasne!!!!!)
Zarządzanie - 1,5 (po pol roku od developmentu przypomina sie komus, ze moze przetestuja aplikacje i powiadomia klienta, ze juz jest... raz pojechalem do klienta na demonstracje aplikacji... pokazuje mu ja, a ten ze nie ma pojecia co to jest i nic takiego nie zamawial... okazalo sie, ze owszem, zamowienie bylo... jakis rok wczesniej, od innej osoby z tej firmy)

skala 1-5

Przyznaje, ze nie jestem zadowolony ze swojej pracy, bo faktycznie zarobki to nie wszystko... ale poki co to trzymaja i jest to jedyna rzecz, ktora pomaga 'ochlonac'... ot wejsc na konto i spojrzec na te cyferki... i byle do weekendu.

0

Ja roboty dopiero szukam ale muszę powiedzieć, że klimat w pracy jest bardzo ważny. W sumie to wolałbym zarabiać troszkę mniej, ale mieć fajny zespół i kadrę zarządzającą, powinno być tak żeby nie trzeba było codziennie udowadniać, że się do takiej roboty nadajesz:)

0

Ja pracuję w Krakowie w firmie wydawałoby się sporej. Trzyma mnie tylko kasa.

Szef w skali kumacji od 1 do 5 ma 0 (nie rozumie co się do niego mówi, jakby gadać ze ścianą - tłumaczyć coś pół dnia, a i tak zrobi odwrotnie, nie gadam z nim w ogóle, bo lekarz zalecił mi, żebym się nie denerwował)
Zarobki: 4
Ekipa: 3 (czasami się trafi jakaś impreza, są ludzie lubiący grubo popić, ale ciężko się zorganizować - każdy ma swoje problemy)

Ogólnie pojęcie "organizacja pracy" jest u nas obce. Wszyscy robią wszystko, a na koniec okazuje się, że właściwie to nikt nic nie zrobił, w efekcie aby dogonić terminy zwykle w ciągu ostatnich kilku dni walimy nocki (nawet "dziękuję" nie usłyszysz), a to co powstaje jest robione na tzw. odpiernicz.

Podałbym nazwę, ale póki co jest kasa, więc na to leję, jak odejdę, to się pochwalę ;-P

0

Ja też pracuje w dużej znanej korporacji.
Sytuacja wygląda tak:

  • kasa: 4 - znalazłem tylko jedną firmę gdzie na początek płacą lepiej. Niestety słabe widoki na podwyżke
  • atmosfera: 4 - ludzie spoko, ale każdy próbuje osiągać własne cele, czasem ze szkodą dla zespołu
  • szef 2 - co prawda szef jest kumaty (wczesniej był 4 lata programistą), ale nic nie mówi wprost, trzeba się wszystkiego domyślać. Jednym słowem krętacz.
0
Anonimito napisał(a)

Podałbym nazwę, ale póki co jest kasa, więc na to leję, jak odejdę, to się pochwalę ;-P

Brzmi jak ComArch, przynajmniej u nas w Poznaniu tak to wygladalo. Juz nie moge pojac nocek. A jeden dobry motyw byl: koledzy siedzieli w nocy i dlubali, jeden sie zmeczyl, wiec wstal i zaklada kurtke a szef do niego: "Zimno Ci?" Z ta roznica ze szef byl niesamowicie kumaty, naprawde gosc, i ja pracowalem w innym zespole, nie mialem takich problemow, i bardzo dobrze ta wspolprace wspominam. Pomijajac pojedyncze wypadki, bo jak by nie bylo byl to szef, to i pogadac z nim bylo mozna i w porzadku koles.

Zeby nie robic offtopu - atmosfera w pracy jest bardzo wazna, ale ja zawsze powtarzam ze nie ide do pracy poznawac przyjaciol, bo tych juz poznalem; ide do pracy bo potrzebuje pieniedzy. Dla mnie hierarchia wyglada tak (zagadnienie - waga):
zarobki - 5
ciekawe projekty - 4
koledzy, szef - 3
Jezeli cos spada do poziomu 2 to daje sobie troche czasu, moze to przejsciowe, ale jesli trwa zbyt dlugo to staram sie cos z tym zrobic (ide po podwyzke, chce zmienic projekt, otoczenie), a jak sie nie da, zaczynam sie rozgladac i tyle.

Jakies imprezy i wyjazdy integracyjne mam w %$# - sam sobie umiem zorganizowac czas, nie musi za mnie tego robic firma. A jeszcze zawsze zdazy sie ktos kogo sie nie znosi w pracy (np przynajmniej ja tak mam), i isc z nim na impreze to masochizm ;d

0

:: akurat w duzej firmie wyjazdy integracyjne to bardzo wazna rzecz.

Np jak pracowalem w Impaq to takie 4dni na zaglach, 13 lodek, ponad 50 osob... to bylo cos i naprawde z checia bym wrocil do takiej firmy nawet za mniejsze pieniadze, niz do firmy, gdzie integracja polega na klepaniu nocek. Samemu owszem, mozesz sobie zorganizowac czas, ale na pewno nie na taka skale jak wyjazdy / imprezy integracyjne w duzej firmie. Chociazby znalezienie sobie samemu paczki na paintballa juz nie jest takie proste. A jak kogos nie lubisz z firmy to z checia sie mu wpakuje kulke w leb ;)

Mysle, ze pieniadze... owszem, sa najwazniejsze... do czasu az sie 'ustawisz'. Czyli urzadzone wlasne mieszkanie/dom, samochod... takie cos co zapewnia Ci 'zycie na poziomie'... a potem by tylko starczylo na wakacje :) *moje obecne uczucia, podczas pogoni za pieniadzem... pytanie tylko, "kiedy powiem sobie dość" :P

0

@wasiu: ja nie klepalem nicki nigdy, koledzy klepali. Moze mialem szczescie, a moze po prostu uznalem ze nie bede i c$#@.
Paczke na paintballa, zagle czy futsal sie znalazlo bez problemu. Ja po prostu nie lubie jak firma ingeruje za bardzo w moje zycie. W moim odczuciu to sa zabiegi korporacyjne, a nie po to zeby Ci bylo fajnie, firma ma swoj cel - a to przywiazac do siebie pracownika, poprzez zazylosc z innymi, a to przyzwyczajenie ze raz na miesiac firma stawia super imprezke i sie o nic nie martwisz. Zal pozniej odchodzic, prawda?
Moze masz racje z kasa, ale poki co to jest dla mnie najwazniejsze. Jak to mowia, nie potrzebuje pracy, potrzebuje pieniedzy. Moja praca wyglada tak ze przychodze na 9, robie co do mnie nalezy lub zazwyczaj duzo wiecej, i wychodze przed 17. Relacje z innymi pracownikami opisalbym jako neutralne. Nie jestem konfliktowy, ani zbyt spoufalony - biuro to miejsce gdzie sie pracuje (dlatego nie mozna miec ciaglych wojen) a nie opowiada dowcipy i poznaje zyciowych partnerow (wiem ze czesto to tak wyglada, ale to troche smutne IMHO, swiadczy o tym ze tylko tam czlowiek ma okazje kogos spotkac).
Chcialbym tylko zaznaczyc ze pieniadze sa dla mnie najwazniejszym argumentem jesli chodzi o prace, ogolnie w zyciu mam inne priorytety - mowie to zanim ktos oskarzy o jakis materializm.

0

:: w pelni rozumiem. Tez w Holandii sie do tego ograniczam... zgarnac kase i byle te 5dni zlecialo... a w weekendy... w weekendy dopiero zaczyna sie zycie :) Acz i czasem w tygodniu wieczorami :)

Jednak jak juz kasa nie bedzie glownym celem, to jednak wolalbym taka spoufaloną korporacje :)

0

A ja na żadne spotkania integracyjne nie chodzę - omijam je szerokim łukiem. Wystarczy ze te same gęby widzę codziennie przez 5 dni w tygodniu, więcej mi nie potrzeba. I to nie to ze kogos nie lubie czy cos, ale po prostu nie mam potrzeby takiej

0

Na spotkaniu integracyjnym byłem raz i tyle. Nie mam zamiaru tego powtarzać. Zmarnowany czas, już lepiej było sobie wypić w liceum piwo z kumplami niż takie integracje jak były w poprzedniej firmie. Potem... No cóż, zmieniłem pracę, do tamtej firmy już nikt nie pójdzie, a teraz nowa, zupełnie inne warunki i widzę różnice w podejściu nie do opisania...

Po prostu gdy z szefem po ludzku da się dogadać i widać że facet chce się czegoś nauczyć a nie leźć w ślepe, to na serio daje bonus motywacyjny.

Co do ludzi:

  • Ten kto najwięcej narzeka, to: najmniej robi/robi do d**y
  • Ten który najmniej umie i się nie kryje z tym, a nawet nie chce się nauczyć tak wkurza że nawet za dozwolone wykorzystanie internetu po godzinach pracy człowieka by się chciało zabić
  • Pracując z ludźmi na poziomie doceniasz siebie i innych

Co do pieniędzy: Gdy robisz to co lubisz, a warunki są złe i mała pensja - przestajesz to lubić. Dzięki nowej pracy polubiłem znowu programowanie, więc nie jest źle.

Ogólnie:
Szef: 3,5 - 4 (zależy od dnia, ale wkurza jak cholera gdy w połowie zebrania odbiera telefon w pół zdania i wraca po godzinie. mimo wszytko ok)
Ludzie: teraz 4, wcześniej z tą trującą parką było niemiło - niby ok ludzie, ale tylko przeszkadzają. Teraz co jest, jest lepiej.
Kasa: ech, zawsze chce się więcej, no ale jak na tutejszy standard i ogól to śmiało 3,5

0

W moim biurze siedzi trzech programistów + ja. Każda osoba jest z innego działu i czym innym się zajmuje, więc nie ma okazji pogadać o pracy. Z kolei przez ich małomówność nie ma okazji również pogadać o głupotach. Nasz pokój został okrzyknięty w firmie dużo mówiącym określeniem "Silent Room" :-/

Żeby z kimś w ogóle pogadać muszę chodzić do sąsiedniego pokoju... Może to sprzyja skupieniu w pracy ale trudno mówić o jakiejkolwiek atmosferze.

0
AdamPL napisał(a)

W moim biurze siedzi trzech programistów + ja. Każda osoba jest z innego działu i czym innym się zajmuje, więc nie ma okazji pogadać o pracy. Z kolei przez ich małomówność nie ma okazji również pogadać o głupotach. Nasz pokój został okrzyknięty w firmie dużo mówiącym określeniem "Silent Room" :-/

Żeby z kimś w ogóle pogadać muszę chodzić do sąsiedniego pokoju... Może to sprzyja skupieniu w pracy ale trudno mówić o jakiejkolwiek atmosferze.

Moze po prostu chłopaki zamknieci w sobie i ktoś musi sie przełamać, a w tym przypadku moze Ty spróbuj zagadać o jakis pierdółkach :-)

0

Chwalicie szefów bo mogą to czytać? Hehe

0

Nas jest 8-10 na 80m2. Niby taki open-space, ale zawsze można spytać bardziej doświadczonego o coś, jest też wesoło. Chociaż niektóre rodzaje dowcipów znudziły mi się w podstawówce. Czasem zdarzają się dyskusje na tematy gospodarcze, polityczne, naukowe, ale bardziej taki off-top niż flame.
Nikt się nie wywyższa, prowadzący projekty się zmieniają co jakiś czas. Szef jest w porządku, nigdy nie robi problemów z niczym.
Chyba jeden gość mnie nie lubi, ale jak na mnie to i tak niezły rezultat ;)

Więc ogólnie same piątki, oprócz może zarobków, ale te raczej przyjdą z doświadczeniem.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1