dr_de napisał(a)
Sama ilość tych artykułów sprawia wrażenie zorganizowanej nagonki, a nie wiarygodnego dziennikarstwa. Wiele z tego co napisano o AHE to zwykłe bzdury lub niepotwierdzone informacje. Przemawia za tym fakt, że o AHE pisała głównie Wyborcza, a inne gazety tylko powoływały się na ten dziennik. Dodatkowo wszystkie artykuły poza jednym czy dwoma wyjątkami poruszają tylko negatywne opinie i fakty o tej uczelni bez weryfikacji u źródła oraz bez możliwości kontrargumentacji przez zainteresowane strony.
I co z tego? To nie jakaś gazeta cofnęła uprawnienia, tylko ministerstwo.
Jako ciekawostkę napiszę tylko, że AHE miało bardzo liczną kadrę profesorów i doktorów, jedną z największych na informatyce w Polsce, a od 2007 AHE miała jako jedna z nielicznych uczelni niepublicznych uprawnienia do nadawania tytułu doktora na tym kierunku.
A jednocześnie nielegalnie prowadziła zajęcia w "ośrodkach zamiejscowych", w których nie było ani kadry ani zaplecza dydaktycznego. Więc co z tego, że w Łodzi było dobrze, skoro w innych miejscach łamali prawo?
Idzie niż demograficzny i obawiam się, że taka nagonka wokół uczelni niepaństwowych jeszcze się nasili, a po AHE przyjdzie kolej na inne uczelnie.
Niby z jakiego powodu? Co ma niż do nagonki?
Shalom napisał(a)
Ale mimo wszystko to nie jest żaden wyznacznik, wiadomo ze na UW idą olimpijczycy i będą lepsi od innych.
A z drugiej strony UW kończą też ludzie bez umiejętności praktycznych. I co z tego?
Ja moge kierować sie tylko swoją opinią i spostrzeżeniami. A są one takie że moi znajomi na uczelniach prywatnych mają nieporównywalnie mniej nauki i zadań do zrobienia ode mnie. Czasami jest tak że trzeba sobie odpuscić spanie zeby sie z czymś wyrobić (i bynajmniej nie dlatego ze sie to zostawiło na ostatnią chwilę).
Czy pomoże Ci to w późniejszej pracy?
Na uczelni państwowej nikogo nie obchodzi ile pracy się wkłada, tylko jakie sa tego wyniki. I jak ktoś jest za słaby to odpada. Zresztą niektóre uczelnie uważają za punkt honoru "trzymanie poziomu" które oznacza ze trzeba odsiać spory procent (30-40%) studentów w trakcie studiów.
No i kto jest odsiewany?
Generalnie do odsiania służy matma - dużo i długo, około 3 razy więcej niż na uczelni prywatnej. Odpadają np. zdolni programiści, a zostają ludzie, którzy programowania ni w ząb, za to z całkami problemów nie mają. Tylko jaki tego sens?
To są przecież zwykłe firmy, nastawione na zysk. Naiwnie byłoby myśleć że jest inaczej. Ale mimo wszystko mają pieniądze od państwa i są mniej uzależnione od czesnego studentów.
Zdaje się, że już większość studentów uczelni państwowych płaci.
Złudne jest liczenie na to, że jak sie da studentom więcej wolnego czasu to sami się czegoś nauczą. Pewnie część tak zrobi.
Studenci tak zrobią, zaś ludzie, którzy przyszli tylko po dyplom - nie.
Tym właśnie studenci różnią się od reszty ludzi na uczelniach.