Dzień, kiedy umarł system...

0

Był to dzień zupełnie jak każdy inny... gg, wiadomości, nasza-klasa... moja stokrotka działała dosyc wolno, acz dawala rade... 17 miesiecy minelo od reinstalla. Z powodu zamulania nie instalowalem zadnego antywira, od 9 miesiecy tez i firewalla wylaczylem (cos przez niego timeout'y byly). Zylem sobie szczesliwy siedzac za nat'em i beztrosko serwowalem po sieci... o dziwo... stalo sie to nie przy stronach porno, nie przy stronach z crackami, acz przy zwyklym szukaniu chwytow na gitare (lewe, lewe lofff, loffff)... dysk zaczal mulic, wszystko zaczelo sie wlec niemilosiernie... ctrl + shift + esc - zobaczmy co tam sie dzieje? A tu niespodziewana wiadomosc z czerwonym wykrzyknikiem "Administrator wylaczyl menadzer programow"... jest zle pomyslalem... podlaczylem penika i zrobilem backup naistotniejszych dokumentow. Restart dokonalem metoda odciecia zasilania, gdyz wywolanie tego z menu startu okazalo sie niemozliwe.
Przeczucie mialem dobre... po restarcie nie bylo juz szans na zalogowanie sie. Logujac sie na swojego uzytkownika, zostawalem automatycznie wylogowany... co ciekawe, probojac zalogowac sie na Administratora dostawalem bajeczny komunikat "Nie posiadasz odpowiedniej ilości uprawnień"... coz... plytka instalacyjna / recovery 1000km stad... spakowalem gitare w auto i pojechalem nad morze...
Zupelny brak ochoty na reinstall... moze puscic Stokrotke na allegro? Wkoncu zawsze zostaje drugi laptop firmowy...

A jak tam wasze przygody?

0

Ja miałem najbardziej wkurzający pad w życiu jakieś 3 miesiące temu. Wyjeżdżając na weekend system działał bez zarzutu, lapka wyłączyłem bez problemu. Wracam w niedziele w nocy i pierwsze co robie to odpalam laptopa. Dostaje komunikat coś, że bootsector mam uszkodzony. Lapek ani razu mi nie upadł, nikt mi go nie ruszał jak wyjechałem. No nic, lapka niedawno kupowalem wiec plyty recovery nie stworzylem, a kochana Toschiba daje tylko ukrytą partycję z której trzeba sobie samemu zgrać płytkę pod wystą. Czytam w instrukcji do laptopa, że jest opcja bootowania z tej ukrytej partycji. Robie wszystko jak instrukcji i dupa zbita żaden instalator mi się nie startuje. To pomyślałem sobie, że zainstaluje linuksa i jakoś nagram tą płytę recovery z ukrytej partycji. No i przy instalacji linuksa kolejne schody - pisze że tabela partycji jest uszkodzona. Nie pozostało mi nic innego jak skasować całą tabele partycji łącznie z tą &*$#@ partycją ratunkową. No i tak z lenistwa do dziś siedze sobie na ubuntu bez windowsa i jestem całkiem zadowolony. No może oprócz tego żebym sobie zagrał w coś windowsowego :P

0

Ja płytkę recovery dostałem, ale i tak zgrałem sobie, yy, z internetu czystą wersję Visty bez tych dodatków Toshiby (takie coś będzie legalne, jeżeli system dalej instaluję z klucza na naklejce i aktywuję przez telefon? Notabene ta aktywacja jest beznadziejna). A partycję recovery usunąłem.

A najgorszą przygodę miałem z jakimś programem, którego musiałem zainstalować. Nie pamiętam jaki był to dokładnie, ale zaraz po jego instalacji padł mi system. Uszkodzone większość plików systemowych. No nic, 4 godziny na format i reinstall systemu, instalację programów i konfigurację. I znowu instaluję ten program i znowu system padł. Po kolejnych 4 godzinach znalazłem inny program...

0

Wyrazy najgłębszego współczucia :-(
Może zmienisz temat na "Dzień, w którym umarł system", brzmi mocniej.

Zdarzenie o którym zaraz przeczytacie odbiło majestatyczne piętno na mojej psychice. A było to tak...

  • Poniedziałek, 6 październik minionego roku, poranek zdawał się nie odbiegać od normy.
    Włączam komputer z imieniem ziewu na ustach... Widzę ekran, niczym otchłań niespełnionych marzeń i choć wiem, że to standardowe ładowanie systemu Windows XP zawsze napawa mnie to podnieceniem.

  • Włączam Gadu-Gadu. Godzina 7:03 : nieznany dotąd numer przesyła mi wiadomość... Czym jest? Skąd mnie zna? Przedstawiła się, tak to ona! Świat mój cały zawirował niczym powabne skrzydła wentylatora osiadłego na ponętnym radiatorze [diabel] . I stało się, odpisałem... Nie wiem czy to najgorsza czy najlepsza rzecz jaką w życiu zrobiłem [???]

Do niedawna komunikat o przesyłanej wiadomości od niej powodował u mnie.... nie wiem, ale coś powodował. Obecnie nie odzywa się do mnie, jednak.... nie sądzę, by był to koniec tej historii.

0
Grudziecki napisał(a)

Wyrazy najgłębszego współczucia :-(
Może zmienisz temat na "Dzień, w którym umarł system", brzmi mocniej.

Zdarzenie o którym zaraz przeczytacie odbiło majestatyczne piętno na mojej psychice. A było to tak...

  • Poniedziałek, 6 październik minionego roku, poranek zdawał się nie odbiegać od normy.
    Włączam komputer z imieniem ziewu na ustach... Widzę ekran, niczym otchłań niespełnionych marzeń i choć wiem, że to standardowe ładowanie systemu Windows XP zawsze napawa mnie to podnieceniem.

  • Włączam Gadu-Gadu. Godzina 7:03 : nieznany dotąd numer przesyła mi wiadomość... Czym jest? Skąd mnie zna? Przedstawiła się, tak to ona! Świat mój cały zawirował niczym powabne skrzydła wentylatora osiadłego na ponętnym radiatorze [diabel] . I stało się, odpisałem... Nie wiem czy to najgorsza czy najlepsza rzecz jaką w życiu zrobiłem [???]

Do niedawna komunikat o przesyłanej wiadomości od niej powodował u mnie.... nie wiem, ale coś powodował. Obecnie nie odzywa się do mnie, jednak.... nie sądzę, by był to koniec tej historii.

Wtf? Wygrałbyś jakąś nagrodę w konkursie pt. "chcę być fajny"..

0

a ja juz takich przygod nie mam :)
xubuntu na deskopie i laptopie, jak cos sie posypie wsadzam plytke, instaluje, upgrade, paczki z softem i system dziala, srednio mi to zajmuje 2h przy dostepnym laczu, dorzucam vpn + nfs i mam dostep do plikow ktore mi potrzebne a projekty sobie grzecznie na svnie siedza ;)
poki co jedyne co mi do szczescia potrzebne do zupelnie automatyczny backup, a gdyby jeszcze plyty sam wypalal to bylbym w niebie :]

0

A ja robie backupy na oddzielnym dysku, dziekuje.

0

Ja swego czasu mialem tez niefajna sytuacje, kiedy to lap odmowil posluszenstwa i nic nie startowalo (glownie to system nie startowal ;) ). Nic to - pomyslalem sobie - bo przeciez mam dvd z restorem zrobione zaraz po zakupie z partycji odzyskiwania (HP). Wkladam sobie plytke, laduje sie i czytam jakiez to cuda moge tam powyczyniac.
Otoz moge sobie przywrocic wszystkie partycje, tak jak na poczatku - nie bardzo, mam tam pare ciekawych rzeczy, a czyszczenie dysku do zera mi sie nie usmiecha ;). Moge sobie przeinstalowac te programiki i sterowniki, ktore HP dolacza do instalacji - ok, ale systemu to nie naprawi. Moge zrobic backup danych na dysku - tak, to jest to! W polaczeniu z pierwszym powinno zadzialac.
Dwa dni i 10 prob pozniej wypialem dysk z lapa, wlozylem do stacjonarki, przegralem co trzeba i zrobilem klasyczny reinstall z kiedys tam nagranej plytki XP. Tyle na temat plytek z restorem :P

0

Zazdroszcze wam tych wrazen... poniewaz uzywam Debiana (Sid/Experimental) na desktopie u mnie w domu, a Win tylko wtedy kiedy musze (czyli w pracy, a w domu do ogladania filmow HD), nic sie nie dzieje.. od kilku lat... otwieram wszystkie zalaczniki z poczty, wchodze na stronki jakie chce i nic...
Jedyne "zawirowania" jakie mam od czasu do czasu, to jak x-y nie wstana po aktualizacji i trzeba od nowa instalowac sterownik do karty graficznej...
Chyba czas przerzucic sie na Win, nie bedzie tak nudno...

0

Pierwszego kompa dostałem w lutym 2000 roku. Jakoś tak dwa miesiące po tym (pod koniec kwietnia) opaliłem go i ujrzałem komunikat "INSERT BOOT DISK". Nie wiedziałem o co chodzi - po prostu nagle zniknęły wszystkie partycje. Teraz już wiem, co to było :)
Od tamtej pory nie mam żadnych problemów. Antywirus, Defender, zapora i jest dobrze.
Co prawda czasem coś się Windowsowi popieprzy, no i trzeba wtedy stracić 10 sekund na zrestartowanie explorera. Wkurzające czasem jest to, że po niektórych aktualizacjach wymaga restartu i ciężko mi dociągnąć więcej niż 600 godzin uptimu.
A Linuksy czasem odpalam na wirtualu, na wszelki wypadek, żeby niczego nie zepsuły. Kiedyś miałem Mandrivę - wsadziłem do kompa drugi dysk, żeby przegrać dane, potem go wyjąłem i system już nie wstał. To było głupsze niż zachowanie Win 98, który wieszał się po wyjęciu płyty z napędu :D

// 600h? mój komp w pracy ostatnio zrestartował się tydzień temu, kiedy był pad zasilania. wcześniejszy restart był jakiś miesiąc temu (łatki) - Ł

0
somekind napisał(a)

A Linuksy czasem odpalam na wirtualu, na wszelki wypadek, żeby niczego nie zepsuły.

e ja bym powiedzial ze powinno byc odwrotnie ;p

0

Przejrzałem internet, poszedłem oglądać Stargate SG-1. Wróciłem, wiatrak wył, na ekranie nic nie było. Restart... i system już nie wstał. Okazało się, że nowy, świeżo kupiony dysk twardy jest walnięty. A tego dnia miałem projekt kończyć...

...dysk wyczyściłem i muszę się wreszcie do sklepu udać po wymianę na nowy...

0

@othello: dla developera .net Linux nie jest rozwiazaniem :/

0
johny_bravo napisał(a)

@othello: dla developera .net Linux nie jest rozwiazaniem :/

I to jeden z powodów dlaczego pisze w Javie a nie .Necie :) Nie ma to jak zabawa w bashu! :D
A linuksy też nieźle potrafią namieszać. Kiedyś na próbę zainstalowałem sobie susła. Instalator skasował mi wszystkie partycje (dobrze że wtedy nic ważnego nie miałem na dysku). Dwa miechy wcześniej instalowałem OpenBSD z dyskietek i wszysyko było OK tak więc niektóre distra po prostu ssą :D

0

rnd, nie bluźnij, k***a. Co ma OpenBSD do distra Linuksa? To zupełnie inny system operacyjny. A co do basha - na Windowsie też działa, zresztą Microsoft już kilka lat temu wypuścił swój odpowiednik, IMO mający większe możliwości - PowerShell.

0

Nigdzie nie napisałem, że OpenBSD to Linux :P
A bash pasuje do windowsa tak samo jak .net do Linuksa,
.

0
johny_bravo napisał(a)

@othello: dla developera .net Linux nie jest rozwiazaniem :/

Jasna sprawa, w koncu to wynalazek M$. Ale zadnych "przygod" nie ma podczas uzywania (pomijam awarie sprzetu) - chyba ze ktos nie wie co robi, albo uzywa Mandrivy (Ubuntu niewiele lepsze :P )

0

Pisze w .NET z racji zawodowych ;) Poza tym psioczenie na Wina to lekka przesada. Takie pady systemu zdarzaja mi sie srednio raz na 2 lata. A wykorzystuje system mocno i bez taryfy ulgowej. IMO od XP juz jest ok.

BTW, OT sie robi - ja juz sie nie odzywam ;)

0
othello napisał(a)

Ale zadnych "przygod" nie ma podczas uzywania (pomijam awarie sprzetu) - chyba ze ktos nie wie co robi

To chyba o Windowsie tekst :)

Znowu się zrobił temat o wyższości pralki nad lodówką ;P

0

kurde przy obecnych mozliwosciach i cenach sprzetu to gdybym byl zmuszony pracowac na windowsie to bym wybral dodatkowy monitor + vmware, powinno dac sobie rade :P

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1