Moja pierwsza rozmowa o pracę

0

Ok, teraz rozumiem. Chociaz ja pojmuje to 'zarabianie na pracowniku' troche inaczej. Z pracownikiem i pracodawca to jest tak, ze obydwie strony swiadcza sobie jakies uslugi. Pracownik wykonuje dla pracodawcy pewien zakres czynnosci i za to 'wykonawstwo' pobiera stosowna kase :) Z drugiej strony pracodawca dba o to (powinien), zeby pracownik mial gdzie pracowac, mial warunki do pracy, mial co robic, zeby firma miala klientow (zeby pracownik nie stracil pracy). Za ta 'usluge' pracodawca pobiera sobie oplate :)

Troche pokretne podejscie, ale po uzeraniu sie z klientami i robieniu wszystkiego samemu przy zleceniach (jak bylo ze mna) duzo przyjemniej jest przyjsc do pracy, dostac zadanka, zrobic swoje i wyjsc. I nie martwic sie fiskusem, ZUSem i innymi dziwnymi rzeczami.

Co do przywiazania do firmy i chwytow, to tez bardzo tego nie lubie. W mojej karierze przykladowo bylo tak, ze firma wynajmowala pomieszczenie od klubu fitness. Ze to byl bardzo dobry klub i dosc drogi to firma oferowala znizke na uslugi w tym fitness, mniej wiecej 50% (po ustaleniu ze znajomym wlascicielem). Poniewaz mialo sie znizke to wypadalo nie prosic o podwyzke przez jakis czas, bo przeciez 'jest znizka, patrz ile ta firma dla nas robi' :P Ja z racji tego, ze pracowalem tam 10h, nie bardzo mialem ochote i czas siedzec pozniej na silowni 2h i jeszcze placic (chociaz mniej).

Ja zawsze ustalam jasne warunki, jakie by nie byly, to wiemy na czym stoimy. Nie ma niedomowien, domyslow i innych, bo mnie to strasznie wkurza po prostu. Warunki moga byc rozne, ale istotne dla mnie jest, zebym je wszystkie znal tak, jak sa rozumiane przez szefa ;)

Pomijam przypadki kumpla, ktory potrafil wrocic ucieszony, bo przyjeli go do pracy, ale po opowiesci nie byl w stanie ustalic, czy stawka, ktora wynegocjowal to netto czy brutto :D

A podsumowujac, to przemyslenia calkiem sensowne :) Ja bardzo nie lubie mieszac zycia prywatnego z praca, wiec sie w pelni z nim zgadzam :)

0

Sorki za mały OT.

RR napisał(a)

Nie bardzo tez rozumiem wyrazenie 'pracownik zarabia na firmie'.

Już tłumaczę. Uczciwy pracownik nie może zarobić na firmie, tylko firma na nim, bo to logiczne. Zawsze dostaniesz mniej niż firma zarobiła na twoich umiejętnościach. Nieuczciwy może, bo może nieźle zamieszać, np. napisać coś i zostawić dziurkę trudną do wykrycia lub w innych profesjach wydoi sporo kasy ze skarbca... pamiętaj na jakim świecie żyjemy no i jakim kraju :P

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Załóżmy, że w firmie robisz projekt razem z dwoma innymi programistami. Każdy z was zarabia 2500, a firma za projekt dostanie 10000. Wtedy Ty myślisz, że firma orżnęła was na 2500 (10000 - (32500)), ale tak nie jest, bo z tych 2,5k firma pokrywa koszty takie jak amortyzacja sprzętu, koszta związane z pozyskaniem klienta i księgowością etc.
Załóżmy, że każdy nad tym projektem spędził 160h, co daje stawkę ~15zł/h.
Wyobraź sobie, że z dwoma kolegami masz firmę. Załóżmy, że po to, aby pozyskać klienta, odwalić robotę papierkową etc. musicie spędzić w pracy 200h każdy. Co daje 200
3 = 600h. Teraz 10000zł/600h daje stawkę 16,6zł/h. A każdy z was zarabia 3333zł, Jednak pracuje 40h więcej.

Teraz możesz pomyśleć: przecież o tym mówiłem, że mnie firma orżnęła. Jednak nie jest tak, bo jako pracownik firmy PŁACISZ jej za to, że zajmuje się papierkową robotą, za to, że Ty masz 40h wolnego, za to, że ponosi ryzyko (nie jest powiedziane, że co miesiąc znajdziesz klienta na tak dobry projekt). W momencie kiedy jesteś młody/wolny i uważasz, że opłaca Ci się przenieść swoje zdolności produkcyjne do własnej/innej firmy to wtedy to robisz. Ale jest ktoś kto myśli, że woli te 40h spędzić ze swoją żoną/synkiem/córeczką/przyjaciółmi powie, że ten spędzony czas jest dla niego więcej wart niż 800zł, które by zarobił pracując więcej.

Cały mój wywód służył temu, żeby Pokazać Ci, RR, że analizując dostępne opcje wybierzesz tą, która daje Ci najwięcej korzyści. Dlatego uważam, że się mylisz twierdząc, że tylko firma korzysta na Twojej pracy, a Ty nigdy. (specjalnie piszę korzysta, a nie zarabia, bo zawsze-o ile nie jesteś wolontariuszem- pracując w firmie zarabiasz)

Wracając do Twojego wywodu. Zgodzę się z większością punktów oprócz:
siódmego- jeżeli mam łachmaniarza i kogoś, kto wygląda ok i mają te same kwalifikacje to nie zatrudnię łachmaniarza. Oczywiście wygląd nie jest decydujący (nie zatrudnię pięknisia, który umie mniej niż łachmaniarz). Dlatego warto ubrać się porządnie na rozmowę, żeby nie odpaść w sytuacji podanej powyżej.
jedenastego- wyjazdy i inne akcje integracyjne są o tyle dobre, że sprawiają iż w gronie współpracowników czujesz się swobodniej i ogólnie lepiej. Twierdzenie, że jest to zagrywka psychologiczna jest trochę paranoidalne. Wspaniała atmosfera w mojej aktualnej pracy powoduje, że jej nie zmieniam, choć wiem, że mógłbym w innej dostać 3zl/h więcej. Jednak nie czuję się wykorzystany, bo to co zarabiam teraz mnie zadowala (stać mnie na czynsz, jedzenie, szkołę i przyjemności) i 'płacę' 3zł/h za to, że lubię przychodzić do pracy i żartować ze "współprogramistami".

Podsumowując: nie daj się zwariować, że to ile masz pieniędzy definiuje to jak wartościowy jesteś. Bo okropnym byłoby kiedyś obudzić się i stwierdzić, że zarabiając na życie nie starczyło mi czasu, by korzystać z życia.

Pozdrawiam i życzę powodzenia :)
ps. Mam nadzieję, że za bardzo nie zmęczyłem Was moim grafomaństwem ;)

0

Każdy z was zarabia 2500, a firma za projekt dostanie 10000. Wtedy Ty myślisz, że firma orżnęła was na 2500 (10000 - (3*2500))

Nie prawda, nie prawda, firma tyle nie zarobi, bo inaczej jest to po kosztach. Która firma robi po kosztach :), chyba żeby nie stracić stałego klienta. Poza tym nie w tym rzecz. Stawiam mój przykład. Piszesz oprogramowanie do np. radia samochodowego. Dostajesz za to (ty i ew. wszyscy w zespole) po 7000zł pensji + drugie tyle premii. Pytanie. Ile zarobi firma? Firma odbije to sobie po 5000 sztuk z kilkunastokrotną nadwyżką. Nikt nie mówi że masz dostawać więcej i proporcjonalnie do zysku firmy, ale kwoty mogłyby być większe, bo jak będą to będą też pracownicy, jak będą pracownicy, będą nowe pomysły, jak będą nowe pomysły będzie wzrost obrotów, będą inwestycje, znów będą potrzebni pracownicy, którzy się znajdą, bo kasy jest sporo i tak w kółko. Niektóre firmy na zachodzie o tym wiedzą i dlatego przykład budowlańców jest takim wzorcem. Oni wiedzą że to samo co można zarobić na orżnięciu pracowników, można też zarobić na rozwoju i wzroście obrotów. A jak kasy nie będzie dużo to rano wstajesz i ziewając. potem wybierasz -> praca czy chwila snu, k... trzeba wstać...

siódmego- jeżeli mam łachmaniarza i kogoś, kto wygląda ok i mają te same kwalifikacje to nie zatrudnię łachmaniarza.

Masz aż tylu geniuszy? To masz w czym wybierać. Ja gdybym miał dwóch takich samych, wziąłbym ich obu :) lub obu sprawdził w okresie próbnym i potem okreslił który jest lepszy (gdyby koniecznie któryś musiał być lepszy). Ja np. zatrudniłbym kolesia wyglądającego jak czubek (spodnie w 20 miejscach rozdarte, dres itd). Jeśli to jego styl to mam to gdzieś. Jeśli jest w czymś dobry i widać że jest inteligentny to mam go przez strój zignorować? Kurde w brodę bym sobie pluł, gdyby poszedł do konkurencji i konkurencja dałaby mu kasę a on przyniósł jej jakieś przełomowe rozwiązanie. Moim zdaniem wśród informatyków nie brakuje takich, którzy mają dziwny styl. Znam takich co rzadziej się golą, chodzą w różnych ciuchach, często luźnych, długie włosy itd. Taki styl świadczy o ich pewności siebie, a to sobie cenię, pod warunkiem że ta pewność siebie jest brana z dystansem, żeby nie było numerów, że przez pewność siebie, koleś się spóźnił z projektem pół roku.
Ze mną było tak, że zawsze wyglądałem skromnie i dzisiaj mimo kasy tak mam. Przyzwyczajam się do różnych ubrań, które często nie są już nowe, ale przywykłem do nich i czuje się w nich dobrze. Zawsze czyste itd. Gdyby mój szef patrzył na to i mnie nie przyjął, to jego obroty nie wzrosłyby kilkakrotnie odkąd tam jestem. Usprawniłem mnóstwo rzeczy, wprowadziłem mnóstwo nowych rozwiązań. A przykład firmy, która marudziła? Jak to się skończyło? Dwa lata i dalej szukają, bo chcieli zaoszczędzić kilkaset złotych. Pomyśl ile na tym stracili? Pewnie już dzisiątki razy więcej.

Atmosfera w pracy jest ważna, rozluźnienie itd również. Ale gdyby pracownicy dostawali tę kasę, co firma przeznacza na takie atrakcje mogliby sobie sami to zorganizować lub zrobić z tym coś ciekawszego. Co mi z wakacji, z wyjazdów integracyjnych gdzieś np. do grecji czy gdzieś indziej, jak ja np. wolę góry. Chodzi o to, by móc tworzyć samemu swój świat, a nie żeby firma tworzyła go za nas. Ja powiem szczerze, że gdybym miał wybierać między wakacjami a kasą, wybrałbym kasę. Za pieniądze spełniłbym kilka swoich "marzeń" np. zaopatrzył się w profesjonalny sprzęt pomiarowy, zrobił fajny remont, albo wyjechał na swoją wycieczkę przy czym te wydatki nie byłyby z mojej standardowej pensji. Najfajniej dla mnie byłby wtedy, gdybym przychodził, robił swoje i wracał do domu i tam robił to na co mam ochotę. Gdyby chciał to bym wyjechał ze znajomymi z pracy, gdybym chciał to bym poszedł na siłownie itd... ale to gdybym chciał, a nie gdybym miał wybór wyjazd lub nic w zamian.
W zasadzie problem tkwi w tym, że jak firma (szczególnie te molochy) bardzo ingeruje w życie pracowników, to praktycznie nic po za nią oni nie widzą. Firma dała to, firma dała tamto. Jak trzeba zrobić coś samemu to nie wiedzą jak, bo firma nie załatwiła. Boją się z niej odejść, bo się już przyzwyczaili a teraz pojawił się np. nowy kierownik działu i akurat się ich czepia.

pozdro.

0

Mam wrażenie, że nie skupiałeś się za bardzo czytając mojego posta...

RR napisał(a)

Nie prawda, nie prawda, firma tyle nie zarobi, bo inaczej jest to po kosztach. Która firma robi po kosztach :)(...)

To był tylko przykład. A poza tym nie powiedziałem, że te 2500 to przychód stuosobowej firmy za cały miesiąc, można założyć, że miała w tym miesiącu kilka innych projektów. Zresztą nie o to chodzi, chodzi mi o to, że z Twojej wypowiedzi wynikało, że ZAWSZE firma robi swoich pracowników na szaro, a ja uważam, że tak nie jest.

Masz aż tylu geniuszy? To masz w czym wybierać. Ja gdybym miał dwóch takich samych, wziąłbym ich obu :) lub obu sprawdził w okresie próbnym i potem okreslił który jest lepszy (gdyby koniecznie któryś musiał być lepszy).

Jejku, a co w sytuacji, gdy firma chce zatrudnić jednego pracownika więcej? Czepiasz się.

Ja np. zatrudniłbym kolesia wyglądającego jak czubek (spodnie w 20 miejscach rozdarte, dres itd). Jeśli to jego styl to mam to gdzieś. Jeśli jest w czymś dobry i widać że jest inteligentny to mam go przez strój zignorować?

A powiedz, w którym miejscu napisałem, że bym kogoś takiego nie zatrudnił? Chodziło o sytuację, gdy mam dwóch kandydatów, ich kwalifikacje są identyczne, i ten jeden mały plusik przeważa na korzyść tego lepiej wyglądającego.

Normalnie nie odpisywałbym na Twojego posta, bo już wcześniej napisałem co myślę, a lanie wody to nie jest to co lubię najbardziej, ale Twoja wypowiedź świadczyła, że nie zrozumiałeś (może nie chciałeś?) tego co pisałem.

Pozdrawiam

0

id02009 wyraziłem jedynie dalszą część swojej opinii w kontekście tego co napisałeś. Jeśli już muszę wybrać jednego z dwóch to wybiorę tego, który będzie lepszy, ale drugiemu dam do zrozumienia, że ma u mnie pracę jak tylko będzie wakat. Jeśli chodzi o plusik to nie wiem, czy ubiór jest plusem. Chyba ja oceniłbym raczej podejście do spraw w okresie próbnym. Nie ma dwóch takich samych ludzi :). Nawet Pan P i Pan P nie są tacy sami [wiecie kogo mam na myśli :P].

PS. jeśli chodzi o przykład to ja również podałem swój o firmie z niemiec w polsce, który jest prawdziwym przykładem, więc miarodajnym. Jak to jest, że obcym się u nas opłaca i mają pracowników a naszym nie? W takim kontekście patrzyłem. Uważam że firma oferująca powiedzmy 7000zł na start (2500 w okresie próbnym) nie miałaby problemów ze znalezieniem chętnych, na których na pewno by zarobiła. Ale co... wolą szukać niż mieć chętnych, a potem się skarżą, że nie ma ochotników.

Aha to fakt, nie wszędzie tak jest. Podałem już przykład niemieckiej firmy, która właśnie miała lepsze podejście. Niestety nie wszędzie tak jest i zazwyczaj szuka się tych co będą chcieli najmniej... ale nikt nie bierze pod uwagę tego, że ten pracownik powie znajomym, że zarabia tyle i tyle a oni stwierdzą, że szkoda czasu na tą firmę. Gdyby firma dobrze płaciła, wieści szybko by się rozniosły i można byłoby przebierać w kandydatach.

0

@rr, bardzo fajnie opisałeś złe praktyki pojawiające sie przy okazji rozmów kwalifikacyjnych. Od siebie dodam, że wiele firm zagranicznych ma o naszym kraju opinię jak o bantustanie. Jedna z moich "sportowych"* rozmów zakończyła się uświadomieniem panu dyrektorowi IT że średnia w Polsce to 2700, a minimalna 850 i proponowanie informatykowi z 3 letnim stażem 1200 na początek jest poważnym fopa.

zapraszam do wypełnienia ankiety. Pytamy o zarobki w IT.
http://4programmers.net/Forum/405871

*sportowa rozmowa o pracę to taka rozmowa by nie wyjść z wprawy. Odbywam je średnio raz na 3 miesiące. Pozwala na utrzymanie kontaktu z rynkiem pracy

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1