Jak nie ma to zasadniczo - mogą Cię cmoknąć.
Jakby była kara umowna wskazana to sprawa jest prosta: wyłamałeś się, więc płacisz tyle, ile kara wynosi.
Jeśli kary nie ma to piłeczka po ich stronie. Mogą dochodzić odszkodowania na zasadach ogólnych, ale wtedy muszą udowodnić, że z powodu Twojej rezygnacji ponieśli jakieś koszty. Czyli - przykładowo: mieli ustalone coś z klientem i za miesiąc mieli oddać jakiś MVP czy cokolwiek. Miałeś Ty to ogarnąć, olałeś temat, oni nie oddali projektu i przez to płacili 20k kary swojemu klientowi. Samo pójście do sądu z tekstem panie sądzie, proszę mu policzyć karę bo nasz oszukał i Krysi z działu HR było smutno, że złamał daną obietnicę
nic nie da, nie musisz się obawiać.
I jeszcze kwestia - jak ta umowa wygląda. Bo niezależnie od tego, jak zostanie nazwana - jeśli nosi cechy listu intencyjnego, to będzie przez sąd uznana za list intencyjny. A, jak pisałem wcześniej, takie listy nie są odrębnym dokumentem w świetle prawa, nie mają osobnego statusu, jedynie są wyrażeniem woli stron - ale w sposób niewiążący.
Zresztą pisałem o tym już kiedyś - https://4programmers.net/Forum/Kariera/357887-list_intencyjny_a_nie_podpisanie_umowy?p=1818554#id1818554 oraz tutaj - https://4programmers.net/Forum/Kariera/327310-niepewny_pracodawca?p=1595252#id1595252