Myślę, że w IT stanie się to normą. Właściwie już się stało. Problemem jest prawo pracy i ogólnie absurdalność podejścia naszego rządu (i pewnie innych):
- Od groma ludzi, którzy realnie pracują na etacie formalnie pracuje na różnego rodzaju dziwacznych tworach typu JDG2b, UD, UZ albo na czarno. Co jest patologią. Robią to bo albo im się to opłaca, albo zostali zmuszeni, bo pracodawcy się opłaca przez podatki, albo obie strony chcą mieć bardziej elastyczne warunki do dogadania się jak właśnie praca z domu, albo będę pracować po 12 godzin i mieć piątki i co drugą środę wolną, albo potrzebuję kasy i nawalam nadgodziny jak głupi itd.
- Rząd zapowiada "walkę" z tym zjawiskiem i w ramach tej walki zwiększa dysproporcje w podatkach pomiędzy UoP i JDB2b, oraz wprowadza nowe regulacje, które w imię "ochrony pracownika" jeszcze bardziej ograniczają swobodę dogadywania się stron w ramach stosunku pracy.
- W efekcie jeszcze więcej ludzi zostaje "biznesmenami" i może z normalizacją rynku pracy nie wyszło, ale za to w statystykach przedsiębiorczości wyglądamy świetnie.
Do tego co wyżej, dochodzi jeszcze kwestia związków zawodowych. O ile prawie każdy by chciał mieć możliwość pracy z domu, to rodzi to dodatkowe skutki. Skoro zatrudniamy pracownika zdalnie, to dlaczego mamy się ograniczać do własnego miasta? Albo do własnego kraju? Czym różni się siedzący przed komputerem Sebastian, od siedzącego przed komputerem Saszy, czy Rajesha? Jest też zwykła ludzka zawiść (zarabia kupę hajsu, a nawet do pracy nie musi chodzić) i januszerka managementu, który robi się niespokojny jak nie widzi ludzi karnie siedzących przy biurkach, bo przecież w pracy chodzi właśnie o siedzenie przy biurku, albo chociaż w kuchni. Przecież wtedy można w każdym momencie zaczepić, poprzeszkadzać w robocie, olśnić własną pozycją.
Z mojego punktu widzenia, sensownie zorganizowana praca zdalna ma dla każdej strony sporo zalet. Ja nie tracę czasu i pieniędzy na dojazdy do firmy, firma oszczędza na wyposażeniu i utrzymaniu biura, miasto oszczędza na utrzymaniu i rozbudowie dróg, bo jest mnie na tych drogach mniej, środowisko korzysta, bo mniej korzystam z samochodu, moja rodzina korzysta, bo mam dla niej więcej czasu i jak wydarzy się coś pilnego, to jestem na miejscu. Ale jak zwykle musi wpaść banda polepszaczy rzeczywistości, wyciągnąć z d... przepisy i je narzucić wszystkim.
Jedyne co powinni uregulować, to sposób w jaki jest rozliczany czas pracy, typu "jestem w pracy, to zawsze można mnie złapać, nie jestem w pracy, to nie można podejmować prób kontaktowania się ze mną". Może jeszcze wprost zabronić naruszeń prywatności typu oprogramowania, które odpala kamerkę, żeby sprawdzić, czy siedzę przed komputerem, a z tyłu żona właśnie wychodzi spod prysznica.
No i dodatkowo miejsce pracy "w domu", powinno zostać opcją, którą można na stałe wpisać do umowy o pracę, żeby człowiek jasno wiedział ile dostanie i na jakich warunkach.