Opowieści o pracy na kilku etatach przypomniały mi pewną anegdotę z przeszłości: ktoś kiedyś mi powiedział, że jak pracował w Niemczech (załóżmy, że była to praca w stylu układania kostki brukowej) to dostał reprymendę od jakiegoś niemca za robienie zbyt szybko. Trochę wtedy tego nie rozumiałem.
Na ostatniej confiturze Kuba Nabrdalik miał (imho ciekawe) wystąpienie na którym opowiadał o pewnych swoich przemyśleniach i protipach związanych z pracą programisty. Wspominał między innymi, że programiści (podobnie jak graficy) do ostatecznego kształtu swego kodu dochodzą w sposób iteracyjny i że to normalne, że często pierwsze rozwiązanie leci do kosza.
Konkluzja z tego jest taka, że dobry kod wymaga czasu bo nikt go nie pisze od ręki za pierwszym podejściem.
Jak to się przekłada na fakt, że ktoś ciągnie 2 lub więcej projektów (gdzie estymata przynajmniej dla pozorów jest robiona by zając full time)?
Ano wydaje mi się, że tak, że raczej tworzy kod który "ma działać tu i teraz" aniżeli coś co iteracyjne, drogą ewolucji, po cr i konsultacjach jest coraz lepsze, odpowiednio otestowane, zrozumiałe, rozszerzalne i dające się efektywnie utrzymać w przyszłości (a gdzie jeszcze miejsce na ewentualny refaktor kodu który dotykamy przy okazji zmiany?).
Nie chce mi się wierzyć w cuda, że przeciętny mid z kilkuletnim doświadczeniem pisze za pierwszym strzałem kod tak dobry, że ciężko o lepszy mimo, że taki Nabrdalik, jako osoba z wieloletnim doświadczeniem, wprost mówi, że to ciężka sprawa i raczej wygląda to inaczej.