Impostor syndrome przed rekrutacją

1

Mam 2 lata doswiadczenia i obawiam się rekrutacji, a głównie technicznego live codingu albo rozmowy technicznej bo nie jestem klepaczem leetcodu, a naogladalem się amerykanskich rekrutacji na yt. Ostatnio składalem cv do różnych firm i dostałem ok. 11 zaproszeń na rozmowy o pracę, lecz za każdym razem, gdy dzien rekrutacji się zbliżał anulowałem i rezygnowalem z procesu rekrutacji bo byłem zestresowany faktem, ze mogę się kompletnie skompromitować albo mieć pustkę w głowie. Byłem jedynie na jednej rozmowie gdzie nie było tak źle. Jak się przełamać?

10

Iść na te 11 rozmów z założeniem że nawet jak mi się uda to oleję temat. Tak aby pójść, wyrobić się/sprawdzić dla sportu ale nie narzucać sobie w bani że muszę wypaść "the best". Byłem na rekrutacjach gdzie to nie ja zawaliłem (moim zdaniem) a rekruter senior z 10cioletnim dupogodzinowym doświadczeniem był bucem i to jego wina że rozmowa była "nienajlepsza".

3

Po prostu iść na rozmowę. Są gorsi od Ciebie, jest też dużo lepszych. Tak to jest w życiu. Pamiętaj, że nikt nie odpowiada poprawnie na wszystkie pytania, zwłaszcza, że często "poprawnie" to bardzo umowna rzecz. Nikt nie zna wszystkich technologii które są w ogłoszeniu.

Ja sobie zawsze wmawiam, że jeśli nawet się skompromituję, to tylko dlatego, że po prostu jestem zajebisty w nieco innym wycinku, niż interesował rekrutujących. :) Ale to tak naprawdę jest, no chyba że ktoś się wykłada na absolutnych podstawach.

Bardzo pomaga uczestniczenie w rekrutacjach jako rekrutujący. Oprócz tego warto mówić wprost, że się czegoś nie wie/nie zna. Takie oświadczenie zresztą nie przeszkadza jakoś twórczo wybrnąć z pytania, podywagować, nawiązać - niestety to już wymaga pewnej inteligencji emocjonalnej, której w IT jest pewien deficyt. Kiedyś przesłuchiwałem gościa, który zadeklarował, że nie zna Dockera, choć to było dość istotne w tej pracy. Po czym płynnie w tym samym zdaniu wyjaśnił, że jakoś nie potrzebował, inni to ogarniali, za to dłubał trochę z kubernetesami i... Zanim mu przerwałem, to powiedział tyle (i tak rozsądnie), że mu wybaczyliśmy ten brak. (prawie) wszystko można przekuć w atut. :)

3

Realistycznie rzecz biorąc szansa że ktoś cię zapamięta po rozmowie jest nikła, zwykle nie jesteś jedynym kandydatem tylko jednym z wielu, większość ludzi robi pomyłki czysto ze stresu (często sami się nakręcają i trzeba uspokajać w trakcie rozmowy). Zrekrutujesz kogoś, pojawia się w jakimś zespole obok za dwa miesiące i nawet ich nie poznasz. Nie prowadziłem dużej ilości rozmów (<50) i pamiętam tylko ze dwie czy trzy osoby, ale to bardziej z uwagi na to że powiedziały coś mądrego niż w drugą stronę.

1
Descendant napisał(a):

Jak się przełamać?

  1. Dobrze jest mieć odpowiednią motywację. Np. jak jesteś bezrobotny, nie masz oszczędności, a potrzebujesz kasy. Wtedy się dalej stresujesz, ale czujesz, że i tak potrzebujesz to zrobić.
  2. Dobrze jest hurtowo przechodzić rozmowy o pracę np. kilka razy w tygodniu. Wtedy za pierwszym razem będzie trudno, ale potem się przyzwyczajasz i każda kolejna rozmowa leci łatwiej. Plus jeśli aplikujesz naraz do kilku firm, to nawet jak w jednej odrzucą, to masz zawsze kolejną rozmowę.
  3. Ale i odwrotnie - czasami może być tak, że wysyłasz CV, a wcale ci nie zależy, żeby tam pracować, a potem ci się nie chce przechodzić rozmowy. Więc też nie zawsze należy wszędzie aplikować, jeśli nie jesteśmy zainteresowani, a wysłaliśmy tylko tak z nudów. To potem się nie chce
4
Descendant napisał(a):

Jak się przełamać?

Może to głupio zabrzmi ale uświadomić sobie że nasze życie na tej planecie które trwa średnio 60-80 lat to bardzo krótki okres jeżeli nałoży się na to oś czasu - 3 milionową, wtedy kiedy mniej więcej pojawił się pierwszy człowiek na Ziemi. Nabierz trochę dystansu do tego wszystkiego, bo to że przez jeden dzień czułeś się skompromitowany nic tak naprawdę nie zmienia... Dach Ci się zawali nad głową?

Ucz się na rozmowy, chodź, zbieraj feedback, repeat, ale tak naprawdę nie przywiązuj do tego emocji, ponieważ to jest biznes.

3

Oprocz zmiany nastawienia, ktora tutaj wszyscy zalecaja mam jeszcze jedna porade.
Poklep te Leetcody, nie mowie o zadnym hardkorowym grindzie czy robieniu zadan o trudnosci hard. Zrob pare tych easy/medium. Zgaduje, ze na 75% nie dostaniesz algosa do zaklepania, ale pojscie na rozmowe ze swiadomoscia ze nie wylozysz sie na najprostszych zadaniach powinno dodac Ci pewnosci siebie.

44

Musisz pracować nad swoją psychiką i ją hartować jak stal. Jeśli sam nie potrafisz to warto zasięgnąć pomocy specjalisty. W innym wypadku równie dobrze całe życie możesz nie wychodzić z domu z obawy, że na drodze potrąci Cię samochód. Brutal but true.

1

Ja generalnie jestem za tym, żeby w podobnych sytuacjach jak najwięcej rozważać. Nie te aspekty, które stresują najbardziej, ale te, które stresują najmniej (bo tak jest prościej, nie będziesz się tak stresować samym rozważaniem). Oczywiście nie rób tego, jeśli stresuje Cię jakiekolwiek wspomnienie o nieodbytej rekrutacji czy danej firmie. Zdrowie jest ważniejsze od zatrudnienia.

Z własnego doświadczenia powiem, że emocje nie odchodzą na zawołanie. Z drugiej strony jeśli nic z nimi nie zrobisz, też mogą nie odejść albo odchodzić bardzo długo. Być może pomoże Ci, jak @MrMadMatt i @LukeJL pisali, chodzenie na rozmowy z założeniem, żeby sprawdzić się "dla sportu", chodzenie "hurtowo". Być może nawet tego nie rozważasz, bo wiesz, że to nie ma sensu, że i tak nie chodziłbyś. Każdy jest inny. Spróbuj znaleźć swoją ścieżkę. Patrz na siebie, rozważaj własne podejście do różnych spraw.

Z bardziej konkretnych rzeczy: spróbuj zaznajomić się z firmą, do której aplikujesz, poznać jej produkty i/lub usługi. Pooglądaj filmy, które udostępniła na YouTube czy Vimeo. Zastanów się, może masz już jakieś jej produkty czy korzystasz z jej usług? Oczywiście rób to wszystko, jeśli czujesz, że chcesz, że chce Ci się. Jeśli dana firma nie interesuje Cię, a aplikowałeś z uwagi na wysokość wynagrodzenia, które oferuje, to w porządku, tak też bywa (nie mnie oceniać, czy to dobre, czy nie).

Spróbuj pomyśleć, w czym jesteś dobry. jak wspomniał @abuwiktor . Przede wszystkich pomyśl o technologiach wymienionych bezpośrednio w ogłoszeniu. Przejrzyj inne ogłoszenia danej firmy, może jest inne stanowisko, na którym według siebie samego lepiej byś się sprawdził? Niezależnie od tego, czy znalazłeś już w ogłoszeniu umiejętności, które masz, czy nie, to rozważ: czy jesteś dobry w jakimkolwiek aspekcie działalności danej firmy? Powiedzmy, firma jest producentem oprogramowania dla architektów (typu AutoCAD). Mógłbyś rozważyć, czy znasz się na architekturze, czy znasz się na budownictwie (powiązane), wystroju wnętrz (powiązane), takiej ogólnej inżynierii (powiązane), czy znasz trendy w tych dziedzinach (i innych powiązanych, których nie wymieniłem), projektowaniu architektury takich programów, ich testowaniu, CI/CD, czy znasz konkurencyjne produkty (może korzystałeś z nich), czy znasz rynek takich produktów, może potrafisz je przekonująco zareklamować (może zawsze podziwiałeś, jak powstają tak złożone programy?), czy umiałbyś bez patrzenia do dokumentacji skonfigurować wszystkie ustawienia takiego programu, czy znasz się na sprzedaży oprogramowania biurom architektonicznym, i tak dalej, i tym podobne.

Dalej: czy masz jakiekolwiek umiejętności miękkie, które mogłyby być przydatne na danym stanowisku? Czy znasz język, który być może jest obecny w firmie? Nie musi być to główny język oddziału, w którym przewidujesz, że będziesz pracować. Ale może firma jest zagraniczna, a jeśli nawet nie, to może ma zagranicznych partnerów? W IT angielski jest zazwyczaj oczywisty, ale nie pomijaj go całkowicie: jeśli mieszkałeś 3 lata w Londynie (hipotetycznie, nie znam Cię w końcu), to być może mówisz po angielsku na tyle dobrze, by kontaktować się z zagranicznymi deweloperami na porządku dziennym (o ile nie będzie Cię to stresować oczywiście). Z innych umiejętności miękkich: czy umiesz efektywnie zarządzać swoim czasem, czy umiesz działać w zespole, czy umiesz dobrze estymować, ile czasu będziesz wykonywać dane zadanie (moim zdaniem to też zaleta), czy przywiązujesz wagę do szczegółów (ważne w pracy testera), czy potrafisz przekonywać, reklamować (już o tym wspomniałem wyżej) lub negocjować. Czy szybko się uczysz, a może jesteś elastyczny co do stosu technologicznego (domyślam się, że przydatne zwłaszcza w startupach)? Czy potrafisz określać dokładnie sedno problemu, a może rozwiązywać problemy od A do Z? To tylko przykłady umiejętności miękkich, możesz poszukać jakiejś ich listy i na jej podstawie rozważyć, w czymeś dobry.

Spójrz na to, gdzie prawdopodobnie będziesz pracować: czy pasuje Ci praca zdalna (zastanów się, czy w ogóle masz do niej warunki, np. spokój w domu), praca w jednoosobowym pokoju, praca w pokoju z kilkoma biurkami, praca w, hm… "boksie", tak to się nazywa? (chodzi mi o takie biurowe "cubicle" na dużej sali), wreszcie praca na dużej sali bez owych "boksów". Jeśli na przykład firma pracuje wyłącznie zdalnie, a Ty akurat uwielbiasz pracę zdalną, to już jest punkt wspólny. :) Może być nawet tak, że firma chwali się tym, że jej pracownicy pracują wyłącznie zdalnie. Wtedy można by nawet na rekrutacji wspomnieć o tym, że to dla Ciebie idealna opcja (jeśli jest idealna oczywiście), i może to zostać poczytane jako Twoja zaleta (podkreślam: może, nie musi). Jeśli nie chcesz lub nie możesz pracować zdalnie, to może zniechęca Cię sama myśl, że musiałbyś samochodem dojeżdżać do pracy w korkach, w upale, w opadach lub niebezpiecznymi drogami (autostrada, droga w górach, droga z niebezpiecznymi skrzyżowaniami)? Jeśli nie masz samochodu, to czy masz daleko do komunikacji publicznej, a może preferujesz jazdę rowerem do pracy? Czy firma ma parking rowerowy, czy od Twojego miejsca zamieszkania do miejsca pracy jest odpowiednia infrastruktura rowerowa?

Niektórym nie pasuje siedzenie w biurze 8 godzin przez 5 dni w tygodniu, a z drugiej strony niektórzy nie mogliby skupić się na pracy bez takiej rutyny. W którą stronę Tobie bliżej? Może pośrodku jesteś: możesz pracować wspomniane 8 godzin cały tydzień, ale z drugiej strony nie potrzebujesz tego aż tak bardzo? Od stanowiska i rodzaju firmy (korporacja, startup itp.) pewnie będzie zależeć, czego możesz oczekiwać, czy rutyny, czy elastyczności. Przy czym chciałbym nadmienić, że słowa "rutyna" nie traktuję tutaj pejoratywnie.

Jak podchodzisz do rodzaju umowy wymienionego w danym ogłoszeniu? Może jest to B2B, a Ty nie lubisz tego uczucia, że mógłbyś warunki takiej umowy negocjować, ale w sumie to nie masz na negocjacje ochoty? Może chciałbyś umowę o pracę, a wymieniona jest umowa zlecenia lub o dzieło? (są jeszcze inne rodzaje umów, to tylko przykłady).

Nie wspomniałem zapewne o wielu jeszcze aspektach pracy w firmie, które mógłbyś rozważyć. Bądź kreatywny, szukaj jakichkolwiek punktów wspólnych siebie z firmą. Będzie świetnie, jeśli dzięki takiej analizie, jak wyżej opisałem, bardziej przekonująco zareklamujesz się na rekrutacji. Niemniej ostatecznie najważniejsze jest to, żebyś poczuł się pewniej sam ze sobą w kontekście rekrutacji.

Jak coś niejasno napisałem lub masz inne pytanie, to pisz.

Powodzenia!

1

Po pierwsze, w IT zawsze czegoś nie będziesz wiedział. I nigdy nie spotkasz kogoś, kto wszystko wie. To trzeba sobie uświadomić, że choćby ktoś był nie wiadomo jakim seniorem principalem to będzie mnóstwo rzeczy, które może mu wytłumaczyć junior (np. nową bibliotekę, framework, który sobie junior testował po godzinach). Wiedzy jest po prostu ogrom, a do tego zmienia się dość dynamicznie. To tworzy takie środowisko, gdzie wymiana wiedzy i komunikacja jest kluczowa. Nie denerwować się jak ktoś Ci tłumaczy rzeczy z Twojej perspektywy oczywiste, bo druga osoba może nie wiedzieć co wiesz a czego nie wiesz. A z drugiej strony trzeba brać pod uwagę, że Twoi współpracownicy też mogą mieć luki w wiedzy/doświadczeniu w pewnych obszarach i trzeba być wyrozumiałym.

Wracając do rekrutacji, dla mnie to jest trochę jak rzuty karne. Wpływ na wynik rekrutacji ma sporo czynników, często niezależnych od Ciebie. Zależy jak Ci pytania siądą, w jakim nastroju będzie rekruter, jak Ci się będzie z nim rozmawiało itd. Czasami mi się wydawało, że poszło mi świetnie, odpowiadałem na każde pytanie a jednak pracy nie dostawałem. A czasem było na odwrót, nie powiedziałem za wiele a byli zachwyceni. Dlatego nie ma co się przejmować, po prostu idziesz i rozmawiasz, starasz się robić zadanka jak Ci jakieś dadzą i tyle. Reszta już nie jest od Ciebie zależna.

2

trzeba trenować, jak się skompromitujesz to co z tego

2

złóż kilka CV do firm, które Cię kompletnie nie interesują, nawet ze stawką dużo poniżej Twojej i idź do nich na rekrutację. Stresu nie powinieneś mieć żadnego - w końcu nawet nie myślisz, żeby tam pracować a "podszkolisz" się z rekrutacji - takie próbne rekrutacje przed tymi "właściwymi"

1

To ja mam chyba odwrotnie. Tzn też mam syndrom „impostera” ale inny. Nieskromnie mówiąc dość dobry jestem w soft skills. I jakoś łatwo przechodzę przez to rekrutacje. Nawet rozmowy techniczne. Zadań nie robie bo mi się nie chce. No i przeważnie dostaję ofertę a nawet ostatnio z wyższą stawką niż proponowałem. Ale czuję że oni nie wiedzą kogo zatrudniają i mam wrażenie że przez to że mam dobrą gadkę to oni myślą że więcej potrafię niż naprawdę potrafię. Ofert i tak finalnie nie przyjmuję bo jakoś trafiłem jakiś czas temu na spoko firmę. Ale nie mogę się pozbyć tego syndromu.

1

Ale jajca by były, gdyby pokazać to:

hrr.png

HRom z linkedina :D

hr.png

ps. ciekawe czy zera nie zjadła bo w 9% jeszcze bym uwierzył

2

Jak mozna byc zestresowanym faktem, ze mozna się kompletnie skompromitować albo mieć pustkę w głowie. Chyba trzeba nie miec prawdziwych problemow jak sie az tak przejmuje jakimis randomowymi ludzmi, ktorzy od razu po rozmowie zapomna jak sie nazywasz i ktorych prawdopodobnie nigdy w zyciu po tej ewentualnej nieudanej rekrutacji nie spotkasz. Rozumiem, ze mozna sie stresowac, ze sie slabo wypadnie (ze wzgledu na swoje umiejectnosci) lub zwyczajnie podwinie sie noga, ale stresowac sie opinia pani z hr albo jakiegos seniora z dupogodzinami to iks de

5

Może unpopular podejście i dostanę po głowie za tracenie czasu rekruterów,
ale swego czasu tak mnie mocno stresowały rozmowy rekrutacyjne, że jak już miałem pracę to (przy wiedzy mojego ówczesnego szefa) chodziłem na parę rekrutacji w miesiącu.
Zamiarem nie była zmiana pracy, ale właśnie doszedłem do wniosku, że przechodzenie rekrutacji to skill jak każdy inny, którego trzeba się wyuczyć.

Chodziłem tylko stacjonarnie, i "hakowałem" stres tymi myślami:

  • Napije się dobrej herbaty / kawy
  • Zobaczę jak ludzie pracują, w jakich biurach
  • Dowiem się wewnętrznie jakich technologii używają firmy, na jakich pomysłach budują firmy
  • Może się czegoś dowiem
  • Dowiedziałem się jak daleko mogę przesuwać wymagania (forma zatrudnienia + wynagrodzenie)
  • Przecież mam już dobrą pracę, to nie muszę zmieniać, mogę się zbłaźnić

Przez taką intensywność spotkałem paru buców na rekrutacjach, ale dzięki porównaniom wiedziałem, że to nie ze mną jest coś nie tak i przez to nie bolało jak mi powiedzieli coś niemiłego.

Baaardzo polecam. Teraz stresują mnie jedynie rozmowy rekrutacyjne, które ja sam prowadzę, bo wtedy pojawia się impostor i sobie myślę "kim ja jestem żeby...".

3

Mam kolejna rozmowe w tym 1-2h live coding.. zobaczymy jak pójdzie

4

Musisz isc z nastaiweniem ze to ty bedziesz wybieral firme a nie ona ciebie u mnie tak caly czas bylo. lalem te rozmowy i nawet jajaca an niektotrych robilem :) a jak firma (byla taka jedna co sie podniecali zerodowntime costam) ze nigdy im sie nie zdazylo to se jaja z nich robilem :P

2 zasady ktore ja stosuje:

  • zawszze siedza na fotelu, krzesle rozyebany jakby mi laska miala oblodzic. wtedy jak ty jestes w tej pozycji to czekasz az oni ci cos proponuje. nie siadaj zgarnbiony , skupiony przy stoliku jakbys to ty chcial im cos pokazac
  • i na koniec zawsze powiedz: Dziekuje, rozwaze panstwa propozycje i sie skontaktuje.
4
espe napisał(a):

To ja mam chyba odwrotnie. Tzn też mam syndrom „impostera” ale inny. [...] No i przeważnie dostaję ofertę a nawet ostatnio z wyższą stawką niż proponowałem. Ale czuję że oni nie wiedzą kogo zatrudniają i mam wrażenie że przez to że mam dobrą gadkę to oni myślą że więcej potrafię niż naprawdę potrafię. Ofert i tak finalnie nie przyjmuję bo jakoś trafiłem jakiś czas temu na spoko firmę. Ale nie mogę się pozbyć tego syndromu.

To jest dokładnie opis syndromu oszusta z wikipedii, nic "odwrotnie": Pomimo zewnętrznych dowodów własnej kompetencji osoby cierpiące z powodu tego syndromu pozostają przekonane, że są oszustami i nie zasługują na sukces, który osiągnęły. Przyczyn sukcesu upatrują w szczęściu, sprzyjających okolicznościach bądź w rezultacie bycia postrzeganym jako osoba bardziej inteligentna i kompetentna niż w rzeczywistości.

1
chomikowski napisał(a):
  • zawszze siedza na fotelu, krzesle rozyebany jakby mi laska miala oblodzic. wtedy jak ty jestes w tej pozycji to czekasz az oni ci cos proponuje. nie siadaj zgarnbiony , skupiony przy stoliku jakbys to ty chcial im cos pokazac

i potem przychodzę kulturallny, cichy, miły programista z autyzmem. Oszacowany, przyodziany, swetr wyprasowany, uśmiech na twarzy.
Postawa wyprostowana.
Tobie dadzą 15k, jemu 20k

6

Boisz się live coding-u bo się stersujesz - jest na to rada. Nawet jeśli w pierwszej chwili nie wiesz od czego zacząć , to mów na głos to o czym myślisz w głowie tj. jaki problem dostrzegłeś, od czego zwykle zaczynasz, jak rozwiązujesz problem. Bardzie chodzi o pokazanie sposobu myślenia niż o sprawdzenie, czy znasz na pamięć wszystkie metody z danej biblioteki.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1