Czy mieliście kiedyś jakieś niemiłe sytuacje na okresie wypowiedzenia? Z jednej strony wydawałoby się to oczywiście nieprofesjonalne, ale zastanawiam się czy mogłoby się zdarzyć coś takiego, że przykładowo manager się tego nie spodziewał, czuje się oszukany i później do końca jest jakiś kwas.
Nie. Do tej pory wszystkie okresy wypowiedzenia nie różniły się w znaczący sposób od pracy, ale nie trafił mi się żaden Januszex.
Dojrzali ludzie podchodzą do tematu profesjonalnie - Szacunek i wykonywanie swoich obowiązków do samego końca. Niemniej zdarzają się krzywe akcje typu celowe "utrudnianie" życia przez przełożonego itp. Osobiście nie spotkałem się z taką januszerią, ale znam przypadki ludzi, którym niestety było dane.
Ja nigdy ale co prawda nie w IT jednak mojej byłej pracodawca kazał ostatni dzień siedzieć w pracy chyba do 21 żeby zrobiła wszystko co jej wrzucił (celowo za dużo). Ten gość też potrafił liczyć jej i jeszcze jednej osobie która tam pracowała ile spędzają czasu w toalecie i na koniec potrącił im ileś tam z pensji cwaniak.
Raczej jest dobrze. Ostatnia rezygnacja była całkiem miła. Myślę, że wynika to z tego, że firmy zdają sobie sprawę, jak ważna jest reputacja wśród kandydatów. Rynek pracownika po prostu. Ale w przeszłości zdarzyły mi się takie drobne kwasy:
- Kolega z zespołu użył sformułowania „zdradzasz nas”. Wtedy mnie to zabolało. Dzisiaj bym to zignorował, bo nie ma czegoś takiego jak lojalność w IT.
- Kierownik nie zgodził się na skrócenie okresu wypowiedzenia i musiałem odsiedzieć bez sensu 3 miesiące. Nigdy więcej UoP.
Jak mnie zwolnili to miałem doła przez cały okres wypowiedzenia (6 tygodni) i robiłem 20% tego co zwykle, ale poza tym nic się nie zmieniło, nie było żadnych spin ze współpracownikami czy szefem
Tp ja od drugiej strony. Był dev co zupełnie nie pasował. Zwolnili go i zwolnili go także z obowiązku przychodzenia do pracy w okresie wypowiedzenia.
Zabranie kompa i telefonu bez możliwości zgrania danych (każdy chyba coś tam na firmowym sprzęcie trzyma), znajomemu obcięli nadgodziny (nie wypłacili mu wszystkiego, dowiedział się o tym, jak już nie przychodził do firmy, bo urlop na koniec pracy sobie wykorzystał), moja żona pracuje w firmie, w której 40% to podstawa, a 60 % to "premia" i tym sposobem jak ktoś odejdzie w nieodpowiednim momencie, to ma ostatnią pensję mniejszą.
Z drugiej strony, w mojej obecnej firmie już 2 razy były akcje, że ktoś miał podpisany list intencyjny i tydzień przed rozpoczęciem pracy dostawał informację, że niestety nie będzie u nas pracować. Także jeżeli ktoś nie może sobie pozwolić na "wakacje" to trzeba jakoś te dziwne sytuacje na spokojnie przeczekać, gdyby była potrzeba pozostania jednak trochę dłużej w tej firmie.
Najważniejsze - Ty robisz robotę najlepiej jak umiesz, a oni Ci za to płacą. Nic nie jesteś nikomu winien, nikogo nie oszukujesz odchodząc (no chyba, że żonę :) ), więc jeśli ktoś myśli inaczej, to tylko jego fanaberie.
Zdarzają, pracowałem kiedyś z gościem (fakt, był trochę dziwny), który dostał wypowiedzenie o 9 rano, dostał godzinę na spakowanie się i już nie musiał przychodzić. Nie była to dyscyplinarka, gość dostał kasę za cały okres wypowiedzenia, ale po prostu firma bała się, że coś narozrabia.
A tak to raczej mam pozytywne doświadczenia, nie ma sensu palić za sobą mostów (dotyczy obu stron). Ja po prostu traktuję pracę jak biznes i tyle- ja Wam oferuję swoje usługi, Wy mi płacicie. Jak się komuś nie podoba, to się rozstajemy i tyle, po co któraś ze stron ma się męczyć.
Ze mną manager przestał rozmawiać xD I to w dużym amerykańskim korpo z branży IT, nie w januszpolu. Po prostu się obraził i mnie karał cichymi dniami.