Wątek przeniesiony 2021-11-18 13:26 z Nietuzinkowe tematy przez somekind.

Realna rola scrum mastera

5

Być może był już podobny temat a na pewno jest pełno śmieszków z SM jakoby pili tylko kawę i byli szkodnikami (pozdrawiam @KamilAdam :D). Czy aby te wszystkie śmieszki to tylko śmieszki, czy jednak coś jest na rzeczy? Natchniony własnymi doświadczeniami z ostatnich tygodni postanowiłem podzielić się pewnymi obserwacjami.

Z założenia SM ma pomagać dla zespołu pod kątem organizacyjnym, komunikacyjnym itp. oraz jak wiadomo strać na straży tego przybytku bólu i rozpaczy jakim jest sam scrum.

Jak to wygląda realnie przynajmniej u mnie?

  • Ogarnięcie dostępów (approvale, konkretni ludzie): Not my scope
  • Komunikacja z innym zespołem (agenda pytań (od zespołu) , ustalanie spotkań): Not in my scope
  • Przedstawianie tasków zespołu na PI planningach: Not in my scope

Ogólnie większość softskillowych tasków, do których nie trzeba zaprzęgać technicznych osób to nadal nie jego scope.

Być może czegoś nie dostrzegam i nie do końca rozumiem roli SM stąd mój osąd jest z założenia błędny. Jedyne co zanotowałem to wprowadzanie chaosu do ogólnej pracy oraz zajmowanie sporej ilości czasu, mało przydatnymi spotkaniami dla samej idei. Z których oczywiście nic nie wynika. Coś na zasadzie 2+2 = 4 -> Nie mozna tego w prosty sposób rozwiązać. Musi być godzinny planning, refinment, estymacja w hipsterskich story pointach i ciąganie ludzi za język, żeby tylko wydali z siebie dźwięk bo tak musi być w scumie.

Stąd moje pytanie. Jakie są/powinny być obowiązki SM? Czy jest on niezbędny?

2
ledi12 napisał(a):

Musi być godzinny planning, refinment, estymacja w hipsterskich story pointach i ciąganie ludzi za język, żeby tylko wydali z siebie dźwięk bo tak musi być w scumie.

Ale po co SM na refinemencie? Przecież to czysto techniczne spotkanie! :|

Stąd moje pytanie. Jakie są/powinny być obowiązki SM? Czy jest on niezbędny?

Nie wiem czy niezbędny, ale jeśli ktoś go zatrudnił i płaci, to niech robi to, co do niego należy. Czyli:

  • ogarnianie dostępów;
  • poganianie ludzi z innych teamów w kwestii jakiś zależności;
  • częściowe dogadywanie zależności między zespołami (a raczej pilnowanie, żeby zadbał o to PO i TL)
  • pilnowanie urlopów, świąt i innych kwestii mających wpływ na realizację planów.

Jeśli Twój tego nie robi, to nie jest nawet Scrum Master, to coś znacznie gorszego.

3

Moja narzeczona jest Scrum Masterem i głównie to co robiła np. dzisiaj to zorganizowanie rano Daily, przepytaniu programistów co robią no i potem zostawia laptop włączony, w sensie na tzw. czujce. Jak dostaje wiadomość to słychać w mieszkaniu na Teams, więc reaguje szybko.

Głównie to reaguje kiedy jest jakaś potrzeba, najgorsze ma dni kiedy jest zakończenie Sprintu, rozpoczęcie Sprintu planningi. Tak to głównie szczerze mówiąc nudzi się, przeglada sklepy, ogląda youtuby, nieraz obiad gotuje itp.
Pracy, jak mam porównać do mojej jako Deva to tyle co kot napłakał. Dla mnie jest to fenomen w branży to stanowisko i że to ktoś klepnal, zatwierdził.

3

nie wszedzie byla dedykowana osoba jako SM ale jesli juz bylo to zadanie polegalo po prostu na przepytanie po kolei ludzi na daily co robia i pare razy w miesiacu cos dogadac z product ownerem (jakies dodatkowe pytania). bylo to jakies 20min dziennie pracy srednio. placone za 8h stawki jak senior dev :)

0
kevin_sam_w_domu napisał(a):

Pracy, jak mam porównać do mojej jako Deva to tyle co kot napłakał.

No tak, w końcu. ;)
screenshot-20211118143224.png

0

W dużym projekcie jest niezbędny, bez niego jest bałagan i chaos. Zaczynając od dopilnowania nieprzekazywania opisu skomplikowanych zadań w 1 zdaniu a później sobie dopytaj, a kończąc na sprzataniu bałaganu w ticketach. Dopilnowaniu przepisania do następnego sprintu itd. Praca bez niego nie jest komfortowa.

8

Odpowiadając wprost na pytanie - tak, moim zdaniem scrum master powinien ogarniać te wszystkie tematy co wymieniłeś. Pracowałem z oboma przypadkami. Był scrum master, który starał się pomagać ze wszystkim - był szanowany, czuł się częścią zespołu, praca szła naprawdę szybciej bo była wymierna pomoc. Po prostu to działało. Później pracowałem z innym scrum masterem właśnie z podejściem minimalistycznym - wszyscy byli wkurzeni bo zabierał czas i nie widzieli pozytywów z jego obecności, a wszelkie spotkania były organizowane bo tak napisano w scrum guidzie, a nie bo było to konieczne. Gdy po kilkunastu miesiącach gdy potrzebowaliśmy pilnie pomocy, a on kolejny raz odmówił bo w zasadzie przez cały okres pracy nawet nie poznał podstaw aplikacji to nastąpiło przelanie czary goryczy. Poszedł jasny sygnał, że scrum master nie jest nam potrzebny i został zwolniony. Od tego czasu pracujemy bez scrum mastera i dajemy sobie radę lepiej niż gdy jeszcze pracował bo proces jest lepiej dopasowany do projektu i potrzeb zespołu.
Dawniej scrum master był potrzebny aby nauczyć ludzi pewnego podejścia bo była to jeszcze nowość i minimalistyczne podejście mogło wystarczać. Obecnie ta rola powinna być zupełnie inna. Tak samo ewoluują obowiązki deva i QA

4

Mam taką teorię, że po prostu pewni mądrzy ludzie dostrzegają pewne problemy istniejące w naszej branży. Jako, że swego czasu byłem z drugiej strony barykady to widzę je praktycznie w każdej firmie dla której pracuję. Dużo by tutaj mówić, ale streścić to można tak, że ludzie w IT nie do końca wiedzą co robią + w dużym stopniu są niekomunikatywni. Niekomunikatywność to nie jest cecha IT a ogólnie chyba taka średnia z populacji, ale akurat w naszym zawodzie komunikacja jest bardzo istotna czego wielu programistów sobie nie uświadamia.

Trudno to trochę określić, ale taki banalny przykład rozjazdu między programistami a biznesem. Realizowaliśmy kiedyś projekt dla sieci sklepów wielkopowierzchniowych (sieć miała +100 sklepów). Średnio raz w tygodniu wpadał task na "rollback" błędnie wystawionego dokumentu, czego nie można było zrobić z interfejsu tylko trzeba było grzebać w bebechach. Za każdym razem, gdy taki task wpadał było wielkie narzekanie na debili z USA, którzy nie potrafią ogarnąć, że czegoś się nie powinno robić w systemie i ciągłe narzekanie, że nikt tych ludzi nie przeszkoli etc.
Dla kogoś kto zarządzał ludźmi to jest oczywista oczywistość, że nawet jak ludzi przeszkolisz to po miesiącu i tak ktoś zrobi coś źle, a tu jeszcze mówimy o +100 dużych sklepach wielkopowierzchniowych, gdzie pewnie w skali roku przewijają się tysiące pracowników.
Jako poważna firma powinniśmy zaproponować jakieś rozwiązanie, ale oczywiście kończyło się na kręceniu nosem i odkręcaniu problemu.

Taki scenariusz w tej czy innej formie obserwowałem w każdej firmie. Ludzie albo nie widzą problemu, albo zamiast go zgłosić to kiszą to w sobie. Jeśli ktoś ma doświadczenie w zarządzaniu ludźmi to potwierdzi, że wielokrotnie miał sytuację, gdzie jego podwładni od dawna wiedzieli o jakimś problemie, ale nikomu nie przyszło do głowy go zgłosić. Tu na forum też widzę takie posty typu, ktoś ma niewygodne krzesło w firmie więc... postanawia zmienić firmę na taką, która lepiej o niego zadba i nawet do głowy mu nie przyjdzie o tym pogadać z ludźmi, którzy to mogą zmienić - co najwyżej sieje ferment wśród osób z pokoju.

I tu w teorii wchodzi rola scrum mastera. W teorii to jest taki człowiek, który to wszystko z ludzi powinien wyciągnąć, zachęcać do rozmowy, zgłaszania problemów. Taka osoba, która powinna zawsze być w kuchni jak idziesz na kawę i delikatnie przekazywać do góry problemy z dołu - czy to stricte projektowe, czy takie czysto organizacyjne.

Problemy są tylko dwa:

  • zestaw takich soft skilii, które sprawiają że osoba potrafi rozmawiać, wyciągać wnioski, łagodzić problemy itd to jest rzadkość - do tego aby SM był skuteczny moim zdaniem musi przynajmniej orientować się w aspektach technicznych aby móc zrozumieć pewne problemy
  • oczywiście jak to w korpo - szczytne ideały sprowadza się do parteru pomysłami typu SM na godziny czy zdalnie, raportowanie itd.

Jak SM nie dorósł do swojej roli to niestety zamiast fajnego rozwiązania robi się kolejna zbędna warstwa abstrakcji ;(

4

Dla mnie SM, który jest nietechniczny i nie robi nic z tych rzeczy które wymieniłeś i ma tylko jeden zespół pod sobą to typowy "bullshit job", który firma utrzymuje chyba na pokaz, bo pożytku z tego żadnego nie ma. O takim prawdziwym SMie możemy mówić kiedy ma pod sobą ileś zespołów przypisanych, gdzie organizuje dla każdego z nich scrumowe spotkania, zarządza jirą, zakłada epiki w porozumieniu z BA i sam ma dużo swoich spotkań z ludźmi od biznesu - wtedy rzeczywiście takie stanowisko ma sens. Inaczej najlepiej wybrać jakiegoś dewelopera/osobę techniczną z zespołu która będzie się zajmować organizacją spotkań, planowaniem, retro etc, bo to robota na 2-3 godziny w tygodniu, a w resztę czasu można robić coś sensownego.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1