Skąd taka mania pozowania na bycie polskim guglem/bell labs/HP/IBM wśrd polskich firm z działki embedded?

2

Pisane na podstawie doświadczeń wielu osób z różnych polskich firm z branży.

Scenariusz jest zwykle mniej więcej taki:

  1. Jest sobie jedna lub kilka osób, które coś tam ogarniają z embeded mniej więcej z działki programowanie mikroprocesorów oraz programowanie z zakresu systemów operacyjnych. Czyli teoretycznie powinny być w miarę ponad średnią krajową inteligentne.
  2. Zakładają firmę i znajdują klientów (dużych krajowych lub jeszcze większych zagranicznych).
  3. Produkt jest ich autorski lub dostosowują istniejący kod.
  4. Ich główne dominujące źródło przychodu to utrzymanie produktu. Czytaj klepanie bugfiksów.
  5. Zaczynają rekrutować rozpisując się jacy to sa zajebiści i jak zajebiście ciekawa jest praca u nich i jak to osby ambitne mogą się zajebiście realizować u nich.
  6. Przychodzą osoby ambitne.
  7. Osoby te nie są dopuszczane do czegokolwiek innego niż bugfiksy mimo obiecania im gruszek na wierzbie o swobodzie samorozwoju i udziału w ciekawych wyzwaniach programistycznych wymagających kreatywności.
  8. Osoby te albo rzucają to szybko w diabły i odchodzą albo zaczyna sie wielomiesięczne pogorszenie relacji bo spada pracownikowi zaangażowanie w robocie i co za tym idzie efektywność.
  9. Założyciel/założyciele nie wyciągają z tego wniosków i nie zmieniają strategii i podejścia do firmy oraz pracownika.
  10. Błędne koło trwa, firma rozwija się w ślimaczym tempie i po dekadzie/ dekadzie z hakiem zespół z kilku osób rozrósł się do może dwudziestu kilku co nie pozwala na prowadzenie jakichś rewolucyjnych nowych projektów, bo wciąż trzeba klepać bugfiksy dla stałych klientów i nie ma kogo oddelegować do Risercz und diweołpment. Że nie wspomne o potrzebie poświęcenia na oryginalny nowy produkt kilku lat w trakcie których wielce zasadne byłoby utrzymanie kluczowych osób z zespołu u siebie. Ale w ich firmie poodchodzili już nawet najbardziej wytrwali.
  11. Brak fejmu i światowej sławy oraz prestiżu. Kasa też niekoniecznie jakaś powalająca jak na dekadę "rewolucjonizowania branży i innowacji" przez ich "ambitny zespół, realizujący ciekawe nietrywialne projekty".
2

@Satanistyczny Awatar: juz na rozmowie te ambitne osoby się dowiaduje że będą wdrożeniowcami , firma zdziwiona że mówią "nie dziękuję"

3

Nie znam za bardzo rynku embedded, ale znajomy pracował w Shiji przy projekcie który miał powalić Oracle w branży hotelarskiej. Największa zmiana od 20 lat. Praca polegała głównie na klepaniu bugfixów oraz nowych feature. Miejsca na risercz było bardzo mało. Bardzo niewielu było do niego zatrudnionych.

Skąd to rozczarowanie?

  • Po pierwsze kasę na risercz trzeba skądś wziąć i ktoś musi widzieć w tym zarobek
  • po drugie - nawet robienie niesamowitych aplikacji zarabiających miliardy to w większości zajęcie nudne
3

Skoro jest wielu takich ambitnych programistów to niech założą swoją firmę i robią tylko ciekawe rzeczy. Ida robić dla kogoś i ten ktoś nie che sponsorować ich marzeń.

2
UglyMan napisał(a):

Skoro jest wielu takich ambitnych programistów to niech założą swoją firmę i robią tylko ciekawe rzeczy. Ida robić dla kogoś i ten ktoś nie che sponsorować ich marzeń.

To czy oni założą potem własną firmę czy nie nie ma tutaj znaczenia. Tematem są klapki na oczach tych, którzy już założyli takową i oszukuja samych siebie w pierwszej kolejności, że potrzebują jakichś nie wiadomo jak zaangażowanych programistów do mocno monotonnych zadań, które owszem wymagają wiedzy, ale już nie koniecznie przechodzenia testów na kreatywność (tak, historia prawdziwa z tym testowaniem na kreatywność, bywalo też że dawali testy typu MENSA) i bycia nabuzowanym na tworzenie innowacji. Mozna postawić przed kandydatem sytuację jasno już na poziomie ogłoszenia i dostawać dopasowanych charakterem i oczekiwaniami co do wykonywanej pracy ludzi. Jak najbardziej znajdą się osoby, które chcą się w utrzymaniówke bawić i dla których jej monotonia jest cechą jak najbardziej pożądaną. Przez te klapki na oczach i obietnice bez pokrycia gremium załozycielskiego sabotuje własną działalność przy okazji uprzykrzając życie innym.

2
Satanistyczny Awatar napisał(a):
UglyMan napisał(a):

Skoro jest wielu takich ambitnych programistów to niech założą swoją firmę i robią tylko ciekawe rzeczy. Ida robić dla kogoś i ten ktoś nie che sponsorować ich marzeń.

Tematem są klapki na oczach tych, którzy już założyli takową i oszukuja samych siebie w pierwszej kolejności, że potrzebują jakichś nie wiadomo jak zaangażowanych programistów do mocno monotonnych zadań, które owszem wymagają wiedzy, ale już nie koniecznie przechodzenia testów na kreatywność (tak, historia prawdziwa z tym testowaniem na kreatywność, bywalo też że dawali testy typu MENSA)

Wybierają tych najlepszych. Mają taką możliwość to sobie wybierają.

bycia nabuzowanym na tworzenie innowacji.

A co to jest ta innowacyjność według ciebie. Kiedy zaczyna się innowacyjność. Żeby napisać program do lotów w kosmos, to też trzeba naklepać kilka pętli i warunków. Pewni tak samo nudnych jak w inne działce.

Mozna postawić przed kandydatem sytuację jasno już na poziomie ogłoszenia i dostawać dopasowanych charakterem i oczekiwaniami co do wykonywanej pracy ludzi. Jak najbardziej znajdą się osoby, które chcą się w utrzymaniówke bawić i dla których jej monotonia jest cechą jak najbardziej porządaną.

No może 10 lat temu. Teraz wszyscy chcą robić wielkie innowacyjne rzeczy.

Przez te klapki na oczach i obietnice bez pokrycia gremium załozycielskiego sabotuje własną działalność przy okazji uprzykrzając życie innym.

Jak się biznes kreci to chyba dają radę. Myślę, że dobry programista jest w stanie na siebie zarobić nawet jak pracuje krótko w firmie. Słaby już nie koniecznie.

1
UglyMan napisał(a):

Wybierają tych najlepszych. Mają taką możliwość to sobie wybierają.

ale nie są najlepsi do pracy którą im potem dają, to są ludzie najlepsi do innej praczy, w tej sie nudzą

1
Miang napisał(a):
UglyMan napisał(a):

Wybierają tych najlepszych. Mają taką możliwość to sobie wybierają.

ale nie są najlepsi do pracy którą im potem dają, to są ludzie najlepsi do innej praczy, w tej sie nudzą

Tak długo, jak zarabiają na siebie i trochę na pracodawcę to nie ma to znaczenia.

1
UglyMan napisał(a):

Wybierają tych najlepszych. Mają taką możliwość to sobie wybierają.

Czym działają na szkodę firmy spowalniając jej rozwój bo muszą bohatersko walczyc z problemami które sami sobie stworzyli, a które nie są znane w firmach które rozumieją jaki profil kandydata jest do nich najlepiej dostosowany.

A co to jest ta innowacyjność według ciebie. Kiedy zaczyna się innowacyjność. Żeby napisać program do lotów w kosmos, to też trzeba naklepać kilka pętli i warunków. Pewni tak samo nudnych jak w inne działce.

Wiem, że nie jest innowacyjnością klepanie bugfiksów bo ktoś zapomniał, że int się może przekręcić, albo że przepełnienie sterty to nie jest mit i legenda, a cos co się realnie przytrafia.

No może 10 lat temu. Teraz wszyscy chcą robić wielkie innowacyjne rzeczy.

Tak, zwłaszcza dzieciaci pracownicy po 40tce, którzy chcą wrcać do domu po 16tej. Niech żyją uogólnienia.

1

@Satanistyczny Awatar:
Bo ludzie mają wyprane mózgi że te firmy które wpisałeś w tytuł to jest jakieś nie wiadomo co.
A później mniejsze firmy próbóją się lansować na hasłach żeby pobudzić wyobraźnie rekrutów.

edit:
A poza tym jak słyszę bełkot o dopasowaniu profilu kandydata to mnie coś bierze.
Większe firmy robią tak genialne rekrutacje że na rekrutacji często nie ma nawet ludzi z którymi będziesz pracował czego nawet nie chce mi się komentować.

2
Satanistyczny Awatar napisał(a):

[...]

  1. Zakładają firmę i znajdują klientów (dużych krajowych lub jeszcze większych zagranicznych).
  2. Produkt jest ich autorski lub dostosowują istniejący kod.
  3. Ich główne dominujące źródło przychodu to utrzymanie produktu. Czytaj klepanie bugfiksów.
  4. Zaczynają rekrutować rozpisując się jacy to sa zajebiści i jak zajebiście ciekawa jest praca u nich i jak to osby ambitne mogą się zajebiście realizować u nich.
    [...]
  5. Błędne koło trwa, firma rozwija się w ślimaczym tempie i po dekadzie/ dekadzie z hakiem zespół z kilku osób rozrósł się do może dwudziestu kilku co nie pozwala na prowadzenie jakichś rewolucyjnych nowych projektów, bo wciąż trzeba klepać bugfiksy dla stałych klientów i nie ma kogo oddelegować do Risercz und diweołpment.

Co do punktów, w których opisujesz, że zwyczajnie kłamią, próbując zachęcić kandydata, to w pełni się zgadzam - to nie jest w porządku. Natomiast zdecydowanie nie zgadzam się z tezą, że zatrzymanie się rozwoju firmy na 20 osobach, to źle. Do takiego rozmiaru da się jeszcze utrzymać spory wpływ inżynierów na działanie firmy - później znacznie rośnie wpływ rozmaitych cwaniaczków, wzmagają się rozgrywki polityczne, walki między jedną a drugą grupą, by zwalić winę za wszystkie problemy na tę grupę przeciwną - kto lepiej ściemnia, ten wygrywa. Nie wykluczałbym ewentualności, że założyciele nie chcą się rozrosnąć bardziej.

Druga sprawa: nie dawanie nowym pracownikom niczego rozwojowego. Każdy widzi, jaki jest obecnie rynek programistów, jak łatwo zmieniają pracę. Pracownik zacznie wprowadzać w życie swoją ideę, nieco rozbieżną z wizjami założycieli firmy, ostatecznie nie doprowadzi do działania z odpowiednią niezawodnością i odejdzie... i nikt nie będzie chciał (albo i umiał, bo może się nie udać wczuć w idee pierwotnego twórcy) tego kontynuować po kimś, bo też ma swoje wizje i woli realizować swoją niż cudzą. Jaki firma będzie miała z tego zysk? Przy obecnej sytuacji rynkowej powierzanie rozwoju komuś innemu niż osobom będącym w tej firmie od samego początku, wydaje się naiwnością.

0

Dobrzy inżynierowie niekoniecznie = dobrzy kierownicy, ceo, handlowcy, MBAs, przedsiębiorcy

no bo co innego? zresztą nie po to szli na informatykę aby ;)

3
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Pisane na podstawie doświadczeń wielu osób z różnych polskich firm z branży.

Myślę, że to co napisałeś nie dotyczy tylko embeded.

  1. Ich główne dominujące źródło przychodu to utrzymanie produktu. Czytaj klepanie bugfiksów.

Firma musi z czegoś żyć.

  1. Zaczynają rekrutować rozpisując się jacy to sa zajebiści i jak zajebiście ciekawa jest praca u nich i jak to osby ambitne mogą się zajebiście realizować u nich.

Albo mają przerośnięte ego, albo zwyczajnie ściemniają, tak jak kandydaci na rozmowach.

  1. Osoby te nie są dopuszczane do czegokolwiek innego niż bugfiksy mimo obiecania im gruszek na wierzbie o swobodzie samorozwoju i udziału w ciekawych wyzwaniach programistycznych wymagających kreatywności.

Bo jakoś trzeba kandydata zachęcić i żyć z czegoś też trzeba.

  1. Założyciel/założyciele nie wyciągają z tego wniosków i nie zmieniają strategii i podejścia do firmy oraz pracownika.

Jak coś działa, to po co to naprawiać (punkt widzenia pracodawcy)?

  1. Brak fejmu i światowej sławy oraz prestiżu. Kasa też niekoniecznie jakaś powalająca jak na dekadę "rewolucjonizowania branży i innowacji" przez ich "ambitny zespół, realizujący ciekawe nietrywialne projekty".

W większości przypadków innowacje robione przez programistów to bieda. Generalną słabością polskich firm jest brak podejścia produktowego, typu "wymyśliliśmy jakąś super technologię i świat padnie na kolana". Technologia sama w sobie znaczy niewiele, jeżeli nie przekłada się na coś, co ma wartość dla klienta, za którą chce zapłacić monetami.

2
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Pisane na podstawie doświadczeń wielu osób z różnych polskich firm z branży.

Scenariusz jest zwykle mniej więcej taki:

  1. Jest sobie jedna lub kilka osób, które coś tam ogarniają z embeded mniej więcej z działki programowanie mikroprocesorów oraz programowanie z zakresu systemów operacyjnych. Czyli teoretycznie powinny być w miarę ponad średnią krajową inteligentne.
  2. Zakładają firmę i znajdują klientów (dużych krajowych lub jeszcze większych zagranicznych).
  3. Produkt jest ich autorski lub dostosowują istniejący kod.
  4. Ich główne dominujące źródło przychodu to utrzymanie produktu. Czytaj klepanie bugfiksów.

I starczy; jako że to trochę moja nisza, to napiszę co mi się wydaje.

Założyciele coś tam wiedzą (a nawet sporo) w zakresie technikalii i architektury. Ogarniają IoT, protokoły maszynowe, PLC, itd.
Ale zazwyczaj mają ogromne braki w modelu dziedziny.
Nie rozumieją otoczenia własnego produktu, ani nie czują szerzej (w szerszym kontekście) procesów biznesowych w które wpisuje się ich produkt.
W efekcie czego powstaje coś, co nie do końca odpowiada klientom.
No i zaczyna się łatanie - czytaj bugfiksownie ;-)

I nie wynika to z premedytacji, tylko z raczej niewiedzy lub może lepiej - z braku świadomości.
I też trochę z ułańskiej fantazji, mam wrażenie...

To tak w skrócie, ponieważ temat jest cokolwiek złożony i siłą rzeczy nie ustrzegłem się uproszczeń.
Ale widziałem już naście produktów, które wpisują się w ten scenariusz.

3
UglyMan napisał(a):
Miang napisał(a):
UglyMan napisał(a):

Wybierają tych najlepszych. Mają taką możliwość to sobie wybierają.

ale nie są najlepsi do pracy którą im potem dają, to są ludzie najlepsi do innej praczy, w tej sie nudzą

Tak długo, jak zarabiają na siebie i trochę na pracodawcę to nie ma to znaczenia.

Najlepszych w zarządzaniu u nas trochę brakuje. Sporo firm ma tak, że wszystko ledwo się spina. A skoro się turla, to po co to zmieniać? Potem niestety przychodzi pandemia i jest słabo. Zostają tylko te firmy, które siłą bezwładności przeturlają się kilka lat. A małe firmy lamentują.

A zupełnie ściśle odpowiadając na pytanie w wątku: mamy dobrych programistów, ale też brakuje nam inicjatywy i zarządzania. Programiści potrafią pracować dla zagranicznych korporacji albo w ogóle wyjechać z Polski. Tym samym budują innowacyjność innych państw.
Kolejna rzecz: sposób myślenia. Nawet na forum można spotkać głosy na zasadzie "w Polsce się nie da". Skoro sam autor takiego zdania wierzy w te słowa, to jak niby ma osiągnąć sukces? W innych krajach jest inna kultura i religia. To też ma wpływ na rozwój firmy wewnętrznie (zarządzanie) i zewnętrznie (klienci też mają swoją specyfikę).
To tylko kilka z przykładów jakie teraz mogę przytoczyć. Sprawa jest trochę bardziej złożona i nie ma jednej, dobrej recepty.

0
PerlMonk napisał(a):

A zupełnie ściśle odpowiadając na pytanie w wątku: mamy dobrych programistów, ale też brakuje nam inicjatywy i zarządzania. Programiści potrafią pracować dla zagranicznych korporacji albo w ogóle wyjechać z Polski. Tym samym budują innowacyjność innych państw.
Kolejna rzecz: sposób myślenia. Nawet na forum można spotkać głosy na zasadzie "w Polsce się nie da". Skoro sam autor takiego zdania wierzy w te słowa, to jak niby ma osiągnąć sukces? W innych krajach jest inna kultura i religia. To też ma wpływ na rozwój firmy wewnętrznie (zarządzanie) i zewnętrznie (klienci też mają swoją specyfikę).

Przykład takiego podejścia akapit wyżej mamy ;)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1