Cześć,
Dostałem dzisiaj telefon od rekruterki, że proces rekrutacyjny nie będzie kontynuowany, ponieważ klient ma wymóg aby każdy pracownik IT miał wykształcenie techniczne.
Ja wykształcenia technicznego nie posiadam, jedynie humanistyczne. Aż żal mi tyłek ściska jakim kretynem był człowiek za małolata, że się tak wpakował.
Pracuję jako programista, ostatnio tylko DevOpsowe taski i się zastanawiam czy nie skończy się tak, że będzie trzeba wyjść z IT i przesunąć się na jakieś stanowisko fizyczne typu budowlanka np.
Gardło mi ściska strach, że jak obecna firma mnie wywali, albo sama padnie to będę z tyłkiem do wiatru z kredytem etc.
Mam 28 lat i łącznie 3 lata expa w IT, ale tylko 2 lata jaka programista Java. Jakiś wybitny z pewnością nie jestem, ale leszczem też nie. Charakteryzuje mnie bardzo pragmatyczne podejście, nie znam faktów (np. niuansów na temat JVM), ale wiem jak osiągnąć konkretny cel - tak się uczyłem, na praktyka-klepacza.
Jak myślicie z Waszej perspektywy? Zastanawiam się też ile firm od razu mnie odrzuci widząc nietechniczne wykształcenie.
Po głowie mi też chodzi systematyczne przesuwanie się w kierunku pracy w IT na stanowiskach nietechnicznych. W tym momencie nie wiem jak to ugryźć jednak, bo żeby nauczyć się programowania to brałem książkę, IDE i jazda, a tak to nie wiem.
Ogólnie jestem w kiepskiej kondycji psychicznej, chciałem też się poniekąd wygadać z moich obaw życiowych i posłuchać co inni ludzie o takich rozterkach myślą.