Odpowiedzialność za błędy oraz zasady zachowania poufności na B2B

0

Cześć Wam,

Jeśli takie wątki już były, to sory za powtórkę. Mam pytania dotyczące dwóch rzeczy:

  1. W umowie B2B jest taki zapis w paragrafie dotyczącym obowiązków i ogólnie przedmiotu umowy:

Przyjmujący Zlecenie ponosi wszelką odpowiedzialność za swoje działania i zaniechania wobec osób trzecich, w tym za ich rezultat oraz wykonywanie. Przyjmujący Zlecenie wykonuje czynności objęte postanowieniami niniejszej umowy samodzielnie we własnym imieniu oraz na własny rachunek i ryzyko.

Po rozmowie z prawnikiem dowiedziałem się, że w tym zapisie chodzi o to, że jakbym popełnił jakiś błąd na którym firma (lub osoby trzecie?) poniesie stratę, to odpowiadam za to. Dowiedziałem się też, że to jest standard w tego typu umowach (nie mówię o IT). Dobrze ten zapis rozumiem?

Co uważacie, czy tak zapisane to jest w porządku i w takiej postaci może być? Czy to faktycznie jest jakieś ryzyko? Bo teoretycznie, jakbym pracował dla banku i zrobiłbym nieumyślnie dziurę na której zostałyby wykradzione miliony to ponoszę za to odpowiedzialność. Macie takie zapisy lub staracie się bardziej doprecyzować, kiedy taka odpowiedzialność miałaby zostać poniesiona? Albo jej maksymalna wysokość?

  1. Kolejna kwestia, jaka mnie interesuje to zasady zachowania poufności pod kątem utraty sprzętu, wykradzenia danych itp. Jak macie doprecyzowane tego typu rzeczy? Bo jeśli będzie to zbyt ogólnie napisane, np. utrata sprzętu z jakiegokolwiek powodu powoduje złamanie zachowania poufności, to kradzież laptopa z domu już będzie podlegać pod to, no a to może spowodować nałożenie kary.

Interesuje mnie po prostu jak u Was to wygląda w umowach i co sądzicie o takich zapisach.

1
  1. Ja mam określone, że taki błąd muszę naprawić za połowę swojej stawki, więc mam doprecyzowane kwoty.
7

Takie zapiski to absolutny standard, jeśli Ci się nie podobają, to B2B raczej odpada.

Co do kradzieży lapka, to na takie sytuacje się szyfruje dyski. Więc nawet jak ktoś ukradnie, to nie dostanie się do danych. Niestety mało firm szyfruje dyski w laptopach firmowych, ale myślę, że w przypadku kradzieży jedyną ewentualną "karą" byłoby zakup nowego lapka na Twój koszt.

4

Umowy B2B zazwyczaj są w ten sposób skonstruowane - typowy prawniczy bełkot, niekorzystny dla pracownika. Tak naprawdę gdy jest dobrze i współpraca przebiega okej, klient zapłaciłby Ci nawet bez podpisanej umowy. To są zapiski na gorsze czasy i mają dać firmie jakąś podkładkę, gdyby kontrahent był wyjątkowo problemowy. To działa w dwie strony i Ty też możesz zaproponować zapiski ze swojej strony.

Ten zapisek to nic szczególnego, widziałem o wiele ciekawsze kwiatki. Tak jak powiedział Pinek - jeśli takie zapisy Ci przeszkadzają i powodują u Ciebie nerwy to B2B zdecydowanie nie jest dla Ciebie.

12

Umowy B2B zazwyczaj są w ten sposób skonstruowane - typowy prawniczy bełkot, niekorzystny dla pracownika.

Kolejny, który jawnie się przyznaje, że B2B to jest ściema i omijanie podatków i ZUS, jakie by się płaciło będąc na etacie :D

Ty też możesz zaproponować zapiski ze swojej strony.

Oczywiście, że może. Tak samo jak może podejść do lwa i powiedzieć "proponuję układ o nieagresji - ja nie zjem Ciebie, a Ty nie zjesz mnie". Na ogół, zwłaszcza podczas rozmów z dużymi korporacjami, nikt nie będzie negocjować z szeregowym klepaczem. OK, jakbyś miał być jakąś gwiazdą, wysoko wyspecjalizowanym i poszukiwanym specjalistą, to firma może pójść na ustępstwa i negocjować. Ale - z doświadczenia własnego oraz tego, co ludzie piszą na forum - wynika jasno, że taki zwykły klepacz kodu jest traktowany jako narzędzie/element wyposażenia biura, a nie partner do negocjacji.

A co do głównego pytania - tak to działa. Jeśli chcesz się bawić w B2B, bo masz jakieś powody ku temu - niższe podatki, posiadanie działalności i przez to możliwość wystawiania faktur za prace poboczne, samochód w leasingu, prestiż bycia biznesmenem itp.to idź w to, ale miej świadomość, że z formalnego punktu widzenia nie jesteś pracownikiem, ale firmą podwykonawczą, a co z tym się wiąże - ponosisz odpowiedzialność za swoje działania. Tak samo, jakbyś wziął firmę do remontu dachu - jeśli narobią szkód na 100kpln, to raczej nie powiesz im "dobra, stało się, dajcie mi 3k i zapomnę o sprawie". Można się dogadać z "pracodawcą" żeby ograniczyć odpowiedzialność, ale pamiętaj, że po pierwsze - wiele firm na to nie pójdzie, bo mając do wyboru dobre relacje z "pracownikiem" (albo byłym pracownikiem) a odzyskać poniesione straty - nie będzie się wahać, a po drugie - im więcej takich zapisów, tym łatwiej później jest podważyć taką umowę i wykazać, że tak naprawdę nie było to B2B, ale zakamuflowany etat.

Jedyne co bym proponował zmienić to doprecyzowanie zakresu odpowiedzialności - określić w jakich sytuacjach błędy będą uznane za zawinione przez Ciebie. Dobrze jest też określić jakąś ścieżkę akceptacji - w sensie, że Ty zgłaszasz kod do pchnięcia na produkcję, ale ktoś musi go zatwierdzić. Jeśli ktoś go klepnął, to raczej ciężko Ciebie obwiniać za błędy, które nie zostały wychwycone podczas CR.

1
cerrato napisał(a):

Jeśli chcesz się bawić w B2B, bo masz jakieś powody ku temu - niższe podatki, posiadanie działalności i przez to możliwość wystawiania faktur za prace poboczne, samochód w leasingu, prestiż bycia biznesmenem itp.to idź w to

A czy jeżeli ktoś chce pracować zdalnie (w Polsce), ma jakieś inne możliwości? Nie chodzi mi o prawo, tylko o rzeczywistość, bo kilka lat temu różne firmy mi mówiły że nie zgodzą się na pracę zdalną w normalny sposób, bez tego całego B2B.

3
valdemar napisał(a):
cerrato napisał(a):

Jeśli chcesz się bawić w B2B, bo masz jakieś powody ku temu - niższe podatki, posiadanie działalności i przez to możliwość wystawiania faktur za prace poboczne, samochód w leasingu, prestiż bycia biznesmenem itp.to idź w to

A czy jeżeli ktoś chce pracować zdalnie (w Polsce), ma jakieś inne możliwości? Nie chodzi mi o prawo, tylko o rzeczywistość, bo kilka lat temu różne firmy mi mówiły że nie zgodzą się na pracę zdalną w normalny sposób, bez tego całego B2B.

Ja pracowałem teraz w firmie gdzie jest 100% praca zdalna na uopie nawet po pandemii, więc jak ktoś chce to nie widzę problemu

6
valdemar napisał(a):
cerrato napisał(a):

Jeśli chcesz się bawić w B2B, bo masz jakieś powody ku temu - niższe podatki, posiadanie działalności i przez to możliwość wystawiania faktur za prace poboczne, samochód w leasingu, prestiż bycia biznesmenem itp.to idź w to

A czy jeżeli ktoś chce pracować zdalnie (w Polsce), ma jakieś inne możliwości? Nie chodzi mi o prawo, tylko o rzeczywistość, bo kilka lat temu różne firmy mi mówiły że nie zgodzą się na pracę zdalną w normalny sposób, bez tego całego B2B.

Na nofluffjobs dla filtrów Umowa o pracę Zdalnie widzę 40 stron ofert :) Może ktoś z nich nie kłamie :D

4

@cerrato: Ja tam negocjowałem swoją umowę i udało się dopracować kształt, żeby pasował obu stronom. Niektóre niebezpieczne punkty zostały wykreślone, niektóre zmienione. Jak obu stronom zależy na dogadaniu się, to na ogół nie ma z tym problemu.

Przy b2b swoboda zawierania umowy jest dużo większa niż w przypadku UOP gdzie masz ochronę w postaci KP i realnie mogą ci skoczyć. Tu zakłada się, że masz RIGCZ i widzisz co podpisujesz. Pracowałem kiedyś w sektorze finansowym, ktoś zrobił głupi błąd gdzie parę baniek klienta poszło z dymem, a przyczyną była pierdoła. Teraz pracuję przy dużym projekcie, gdzie potencjalnie błąd może spowodować śmierć ludzi, lub straty dużej kasy przez klienta. Błędy w programowaniu się zdarzają i nie da się ich uniknąć w 100% więc ja bym się o takie punkty mocno kłócił. Czym innym jest umyślne działanie na niekorzyść kontrahenta, a czym innym wstawienie > zamiast >=. Problem w tym, że to też może potencjalnie spowodować duże straty.

3

Czym innym jest umyślne działanie na niekorzyść kontrahenta, a czym innym wstawienie > zamiast >=. Problem w tym, że to też może potencjalnie spowodować duże straty

No właśnie nie, przynajmniej z prawnego punktu widzenia. Jeśli błąd jest przez Ciebie zawiniony, to Ty (w przypadku zapisów, jakie zostały podane w pierwszym poście) ponosisz pełną odpowiedzialność i nikogo nie obchodzi, czy to jakaś literówka, czy błąd polegający na czymś całkowicie innym. Znaczy - firma może Cię nie pociągnąć, ale ma taką możliwość. Bo to nie jest KP, nie ma ograniczenia zakresu pokrywania szkód. Poza tym - jakbyś np. wynajął architekta, który zrobi pomyłkę analogiczną do <= zamiast < i np. grubość jakiejś belki wpisze 0,5cm zamiast 0,5m i chata się zawali, to też powiesz, że nic się nie stało? Oczywiście, że nie - po to bierzesz profesjonalną firmę, żeby mieć gwarancję profesjonalnego wykonania powierzonego zlecenia.

Skoro masz programistę na B2B, czyli de facto zlecasz wykonanie usługi firmie, to oczekujesz że wszystko bedzie OK, a za swoje błędy taki nieogarnięty przedsiębiorca zapłaci. A boleć to może w sytuacji, w której to wcale nie jest profesjonalna firma, ale pracownik etatowy, który w ramach oszczędności podatkowych "świadczy usługi" jako B2B. Czyli wracamy do wiele razy rzucanego hasła - B2B to tak naprawdę jest zakamuflowany etat. A osoby, które boli odpowiedzialność za błędy by chciały jednocześnie mieć ciasto i zjeść ciastko - więcej zarabiać, wrzucać samochód i komputer w koszty, ale jednocześnie mieć ochronę, jaką zapewnia KP. Tak się nie da, wybieraj co jest dla Ciebie ważniejsze.

7

a znacie jakiś przypadek, że osoba na B2B musiała płacić za swoje błędy? Bo tyle straszenia i jakoś nigdy nie słyszałem o takiej akcji. Nikt samodzielnie nie robi oprogramowania od git init do wejścia na produkcję. W sądzie będzie bardzo ciężko udowodnić gdzie dokładnie zawiniłeś i ile te błędy kosztowały firmę. Patrz: Sergey Aleynikov, chłop de facto ukradł całe repo do HFT i skończyło się uniewinnieniem. A jak ktoś się bardzo boi to zawsze może kupić OC.

EDIT: Załóżmy, że firma pozywa swojego "pracownika" na B2B. Takie info moment się rozniesie i inne osoby na B2B w firmie pewnie będą myśleć nad zmianą pracy.

2

@mechanix:

mechanix napisał(a): Nikt samodzielnie nie robi oprogramowania od git init do wejścia na produkcję.

Robi :p Ja np obecnie jakieś 70% projektów w ten sposób robię dla kontrahenta :D

0
mr_jaro napisał(a):

@mechanix:

mechanix napisał(a): Nikt samodzielnie nie robi oprogramowania od git init do wejścia na produkcję.

Robi :p Ja np obecnie jakieś 70% projektów w ten sposób robię dla kontrahenta :D

PHP vs reszta świata :P (trochę zazdroszczę możliwości robienia projektu od początku do końca :) )
Czyli w PHP ryzyko jest duże. W korpo językach gdzie pracuje w zespole 8 osób na B2B, a projekt trwa już 10 lat ryzyko jest mniejsze :D

0

@KamilAdam: po prostu sporo jest malutkich projektów.

2
cerrato napisał(a):

B2B to tak naprawdę jest zakamuflowany etat

Nie jest, co najwyżej czasami bywa.

3

@KamilAdam: na mobilkach (Android) miałem okazję w swojej karierze 4 projekty robić od zera do wdrożenia (taki proces trwa zazwyczaj 1-1.5 roku). I dalej przewijają mi się takie oferty.

@cerrato ładnie opisał teorię, w praktyce ciężko by konsekwencje błędu były na tyle duże by doszło do jakiejkolwiek sprawy sądowej. Nawet jak cała duża firma jest dostawcą to prędzej skończy się na załataniu błędów i dorzuceniu jakiegoś feature niż na walce na noże.

3

ciężko by konsekwencje błędu były na tyle duże by doszło do jakiejkolwiek sprawy sądowej.

Tutaj bym kłócił. Przykładowy scenariusz: firma dostaje zlecenie na 500k. Przy takich zleceniach są jakieś kary umowne - np. 0,5% za każdy dzień opóźnienia. Programista coś popsuje, co będzie wymagać 20 dni naprawiania. Albo nawet nie zepsuje, tylko zawali termin. 20 dni x pół procenta daje 10 procent. Zleceniodawca nalicza firmie karę 50k. Czy nie jest to fajny powód, żeby się zgłosić się do byznesmena na B2B z informacją, że zgodnie z umowa musi pokryć wywołane swoim działaniem lub zaniechaniem szkody? Przez to, że Ty zawaliłeś termin, mu musieliśmy zapłacić klientowi karę w wysokości 50k i prosimy grzecznie o zwrot.

Wiem, zaraz pojawi się pytanie, ile takich sytuacji znam. Ale to nie jest żaden argument, bo formalnie jest taka możliwość. Tak samo jak można wiele razy przespać się bez zabezpieczeń z losową osobą poznaną chwilę wcześniej na imprezie - może się uda nie złapać grzyba ani zajść w ciążę, ale nie oznacza to, że taka postawa jest dobra, godna polecenia i na pewno nie pojawią się negatywne konsekwencje. Może się udawać - ale do czasu.

6

Programista (...) zawali termin

No, ale to jest właśnie IMHO najtrudniejsza rzecz do uduwodnienia. Bo zwykle Super Software House najpierw bierze zlecenie od klienta na program X. Następnie lub równolegle zatrudnia 10 firm Jan Kowalnski - Programista na godziny. A "firma" Jan Kowalnski - Programista na godziny ma w zwykle w umowie że będzie klepać kod od 8 do 16 z siedzibie firmy Super Software House i to taki jak firma Super Software House chce.

Żeby zarzucać "firmie" Jan Kowalnski - Programista na godziny że się nie wyrobił trzeba by spisać precyzyjniejszą umowę. No ale takich Janów mamy 10 w projekcie i na etamie spisywania umowy trudno powiedzieć co który będzie robić :D
No chyba że udało się wydzielić każdemu dedykowane moduły na etapie pisania umów (programista A robi apkę mobilną, programista B robi mikroserwice corowy, programista C robi - no nawet nie mam pomysły :) )
BTW jakiekolwiek pójście do sądu firmy Super Software House grozi tym że sąd się zorientuje że był stosunek pracy :D

1

Wiem, zaraz pojawi się pytanie, ile takich sytuacji znam. Ale to nie jest żaden argument, bo formalnie jest taka możliwość.

Dokładnie tak jak napisałeś. Jeżeli taki punkt jest w umowie, to ktoś, w jakimś celu go tam umieścił. Przecież nie dla powiększenia objętości dokumentu. Pojęcie "działanie lub zaniechanie" oznacza wszystko co zrobiłeś lub nie zrobiłeś. W postępowaniu cywilnym w praktyce po stronie pozwanego leży ewentualne udowodnienie, że to nie jego praca spowodowała powstanie strat.

@KamilAdam Software house przygotuje pozew, że straty powstały bo zawaliłeś termin. Bo w Jirze due date było ustawione na ileś tam, a dostarczyłeś zadanie 3 miesiące później. W przypadku sprawy cywilnej, sąd to łyknie pewnie w postępowaniu nakazowym (bo właściwie łyka wszystko), dostaniesz wyrok z obowiązkiem zapłaty i dopiero wtedy możesz go oprotestować. Tylko tu nie ma "domniemania niewinności" jak w prawie karnym. Musisz odpowiedzieć własnymi argumentami na te zawarte w pozwie, nie mając już zapewne dostępu do napisanego kodu, histori backlogu i informacji kto i kiedy wstawił tę datę.

2

A na UoP nie da się kogoś pozwać? Np. za przekroczenie deadline, przecież też są jakieś kary za zaniechania.

0
piotrpo napisał(a):

Bo w Jirze due date było ustawione na ileś tam

No właśnie w Jirze, a nie w umowie. Zasnanawiam się na ile takie zmienne Jiry są ważne prawnie (na prawdę nie mam pojęcia). Bo jak coś jest wpisane to wiem że to jest święte. No, ale jak jest gdzieśtam poza umową? To jak na to patrzy sąd?

4

A na UoP nie da się kogoś pozwać? Np. za przekroczenie deadline, przecież też są jakieś kary za zaniechania.

@ProgScibi - W przypadku pracy na etat już jest trudniej. Znaczy - standardowo to pracownik odpowiada do trzykrotności wynagrodzenia za szkody, które spowodował nieumyślnie. W przypadku szkód powstałych celowo, takie ograniczenie nie ma zastosowania. Dodatkowo - rażące zaniedbanie lub ewidentne łamanie zasad sztuki jest traktowane jako działanie celowe.

Odpowiadając więc - nie trzeba nikogo pozywać, tylko się nakłada na pracownika stosowną karę. On, jeśli się czuje niesłusznie ukarany, może się odwołać - najpierw wyjaśnia to w firmie, pisze jakieś pismo opisujące okoliczności sprawy i składa wyjaśnienia, a jeśli firma to odrzuci to może iść do sądu pracy. Te sądy raczej staja po stronie pracownika.

Problem się może pojawić w sytuacji, w której firma będzie chciała obciążyć pracownika całą kwotą. Wtedy będzie przepychanka sądowa w zakresie tego, czy to jest wina nieumyślna, czy jednak pracownik rażąco zaniedbał swoje obowiązki. Dlatego - w interesie pracownika jest dokumentowanie wszystkich opóźnień, zgłaszanie problemów - w stylu "nie mogę tego dokończyć, bo czekam cały czas na moduł X pisany przez Janka z drugiego działu" itp. Tak, jak napisał @piotrpo - z tym może być problem, bo firma może odciąć dostęp do pewnych systemów czy informacji, więc jak widzisz że może być gnój, dobrze jest zrobić jakieś BCC na swojego prywatnego maila, albo zachować jakieś screeny z Jiry czy innego zadania. Aczkolwiek wtedy jest ryzyko zarzutów o wynoszenie danych firmowych, złamania NDA itp ;)

1

A tak z ciekawości co z błędami w bibliotekach któych użyło się w projekcie robionym od zera? Niby kod nie twój ale decyzja została podjęta przez Ciebie..

3
piotrpo napisał(a):

Software house przygotuje pozew, że straty powstały bo zawaliłeś termin. Bo w Jirze due date było ustawione na ileś tam, a dostarczyłeś zadanie 3 miesiące później.

  1. Czyli Super Software House musi dołączyć zrzut z Jiry do pozwu.
  2. Oznacza to, że SSH łamie umowę i zdradza tajemnice swojego klienta.
  3. Klient rozjeżdża SSH w sądzie (może nawet tym samym).
  4. Programista na Jednoosobowej Działalności Etatowej nie ma komu płacić kary.
  5. Profit.
1

Dzięki wszystkim za odpowiedzi.

Co do kradzieży lapka, to na takie sytuacje się szyfruje dyski. Więc nawet jak ktoś ukradnie, to nie dostanie się do danych. Niestety mało firm szyfruje dyski w laptopach firmowych, ale myślę, że w przypadku kradzieży jedyną ewentualną "karą" byłoby zakup nowego lapka na Twój koszt.

@Pinek tutaj mówię o zapisie w którym właśnie sam fakt utraty laptopa jest już złamaniem zasady poufności. Zaszyfrowany dysk nie chroni przed tym.

Jedyne co bym proponował zmienić to doprecyzowanie zakresu odpowiedzialności - określić w jakich sytuacjach błędy będą uznane za zawinione przez Ciebie. Dobrze jest też określić jakąś ścieżkę akceptacji - w sensie, że Ty zgłaszasz kod do pchnięcia na produkcję, ale ktoś musi go zatwierdzić. Jeśli ktoś go klepnął, to raczej ciężko Ciebie obwiniać za błędy, które nie zostały wychwycone podczas CR.

@cerrato właśnie o coś tego typu mi chodziło. Nie pomyślałem o CR, a to może być dobry dupochron. Dzięki

0

Z podobnymi zapisami spotkałem się na Uop 10-20k za ujawnienie/utratę informacji poufnych oraz 50k kara umowna za naruszenie zakazu konkurencji (...) lub wyrządzoną Pracodawcy szkodę przy czym (...) zastrzega sobie prawo dochodzenia odszkodowania przekraczającego wysokość kary umownej. Przykład firma x zerwie z firmą y umowę z winy pracownika(przez jego błąd, niedopełnienie obowiązków itp.). Więc firma y będzie domagać się odszkodowania za to od tego pracownika.

Nie wiem jak to jest w praktyce, bo z troski o wewnętrzny spokój nie podpisuje tego typu umów. Ale myślę że jak ktoś zapłacił takie kary 50k lub wyższe to raczej nie pochwali się tym na forum.

2
somekind napisał(a):
  1. Czyli Super Software House musi dołączyć zrzut z Jiry do pozwu.
  2. Oznacza to, że SSH łamie umowę i zdradza tajemnice swojego klienta.

Ty tak na serio, czy trollujesz teraz? Pokazanie czegoś w sądzie ma być złamaniem NDA? Cudownie - w takim razie od dzisiaj nikt niczego nie powie na policji ani na rozprawie, bo się tym będzie zasłaniać. Widzę, że skutecznie tajemnica spowiedzi oraz ochrona źródeł dziennikarskich została rozszerzona na naciągających przepisy pracowników etatowych

Klient rozjeżdża SSH w sądzie (może nawet tym samym).

Tak to nie działa. Nie możesz złożyć pozwu z powodu popsutej pralki, a jednocześnie przy okazji, już w trakcie procesu, dołożyć jeszcze wniosek o zapłatę za zmywarkę. Jestem pewien, że to wiesz - co jednak sugeruje, że trollujesz :P

2
cerrato napisał(a):
somekind napisał(a):

Klient rozjeżdża SSH w sądzie (może nawet tym samym).

Tak to nie działa. Nie możesz złożyć pozwu z powodu popsutej pralki, a jednocześnie przy okazji, już w trakcie procesu, dołożyć jeszcze wniosek o zapłatę za zmywarkę. Jestem pewien, że to wiesz - co jednak sugeruje, że trollujesz :P

@cerrato: Ależ ja zrozumiałem, że inaczej – @somekind napisał, że to "klient rozjeżdża", czyli strona niezwiązana z żadną rozprawą (jeszcze).

0
cerrato napisał(a):

Pokazanie czegoś w sądzie ma być złamaniem NDA? Cudownie - w takim razie od dzisiaj nikt niczego nie powie na policji ani na rozprawie, bo się tym będzie zasłaniać.

Doprawdy nie wiem jakim cudem dobrnąłeś do takiego porównania.
W sądzie należy okazywać wszelkie dokumenty i zeznawać odnośnie toczącego się postępowania (czyli SSH w sprawie swojej albo swojego klienta), ale to nie oznacza, że SSH może zdradzać tajemnice swojego klienta, aby pozywać jakichś swoich podwykonawców.

Tak to nie działa. Nie możesz złożyć pozwu z powodu popsutej pralki, a jednocześnie przy okazji, już w trakcie procesu, dołożyć jeszcze wniosek o zapłatę za zmywarkę.

To już w ogóle nie ma związku z moim postem. Przecież oba te pozwy składa kto inny.

3

to nie oznacza, że SSH może zdradzać tajemnice swojego klienta, aby pozywać jakichś swoich podwykonawców.

Oczywiście, że może. Przekazanie jakichś informacji do sądu - czy w ramach uzasadnienia pozwu, czy jako zeznania w trakcie procesu, w żaden sposób nie jest złamaniem poufności. Ponadto, w prawie cywilnym jest coś takiego jak prekluzja procesowa, więc wszelkie dowody posiadane w sprawie powinny być pokazane na samym początku, nie powinno się zostawiać "asa w rękawie" na później, bo sąd jest zobowiązany takie rzeczy odrzucić.

Jest jeszcze coś takiego jak wyłączenie jawności - jeśli wiemy, że podczas rozprawy będą poruszane kwestie stanowiące tajemnice przedsiębiorstwa, objęte klauzulą NDA lub w inny sposób poufne, składa się do sądu wniosek o postępowanie niejawne. Wtedy w ogóle już zarzut o złamanie NDA jest niedorzeczny. Tak samo jak np. próby odmowy zeznań - https://www.zzlegal.pl/aktualnosci/klauzula-poufnosci-a-zeznawanie-w-sadzie-jako-swiadek.html

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1