Czy naganiacze na linkedinie mają sens?

4

Tak się zastanawiam czy naganiacze na linkedin mają sens? No bo jednak za coś im płacą. Piszą do mnie, ja im grzecznie odpisuje, że na razie pracy nie szukam. Jak akurat szukam to do nich odpisuję ponownie, ale wtedy zawsze nie mają pracy dla nie. Tylko raz dostałem pracę przez naganiacza z linkedina i nie była to dobra praca. Prace zewsze znajduję przez portale z ogłoszeniami. Kiedyś to było pracuj.pl, dziś przez te bardziej bajerancje portale skierowane specjalnie dla IT.

Wiem że każdy przypadek jest inny, np moja żona znajduje pracę głównie przez polecenie, ale świat testerów jest mniejszy i działa trochę inacej . Może ktoś ma inne doświadczenia i trafił na przydatnego naganiacza?

0

W moim przypadku dwie na cztery firmy w których pracowałem były przez linkedina i były/są to dobre prace, w obydwu spędziłem łącznie do tej pory niecałe osiem lat. W jednym przypadku naganiaczka z linkedina pracowała bezpośrednio w dziale HR firmy do której szukała, a w drugim przypadku wiedziałem, że firma jest w porządku tylko, że rekrutowali rzadko więc nawet dobrze się złożyło.

Poza tym miałem szczeście, że akurat w czasie gdy chciałem zmienić odezwał się rekruter z interesującym kierunkiem, wątpię by przytrafiło mi się to jeszcze raz :D

1

Z Amazona odezwali się do mnie przez LinkedIn. W kilku dobrych startupach managerowie szukali kandydatów właśnie przez LinkedIn. Z drugiej strony jak pisze do mnie junior rekruterka / psycholożka to raczej nie wróży dobrze.

Myślę że warto mieć ładny profil, ale i tak sieć kontaktów > szukanie pracy samodzielnie > odpowiadanie na oferty z LinkedIn > pośredniak.

Generalnie mam teraz ustawione na LN #openToWork i dostaję x10 spamu, ale z tego to może 1 sensowna oferta jest na miesiąc. Ostatecznie przestałem tam nawet zaglądać, jeden rzut oka na justjoin.it daje więcej ofert. Jedyna zaleta tego #openToWork to że znajomi widzą twój status i a nuż może ktoś coś dobrego poleci.

0

Przestałem im odpisywać. Raz wszedłem we współprace z jednym... Jeszcze na RPA Deva w Wawie zdalnie za fajną stawkę. Podobno wszystko było dograne, klient w 100% zdecydowany. 2/3 tyg cisza i nagle telefon, że nie wie co się stało, ale klient nie jest już zainteresowany XD

0

Z moich doświadczeń to nie mają sensu, ale może trafiłem na niekonkretne osoby.

Osobiście jestem bardzo ciekaw, jakie jest "okienko" na odpowiedź, bo czasem zadam pytanie albo dwa do oferty jeśli trafi się kombinacja buzz-wordów które przyciągną oko albo takich, na które parsknę śmiechem :) Zazwyczaj jakaś odpowiedź przyjdzie (ale jeśli zadam pytanie tego samego dnia, może następnego), ale zdawkowa, a najlepiej jakbym się skontaktował z xxx oraz przesłał CV, albo "to kiedy możemy umówić się na rozmowę telefoniczną?" - ten tekst jest jednym z moich ulubionych :).

Podejrzewam że mają w tych wszystkich firemkach organizacyjny burdel.

1

Ja korzytam z LI aby trzymać rękę na pulsie tj. wiedzieć jakie są stawki, jakie oczekiwania i wiedzieć kiedy warto zmieniać pracę (wysyp ofert oznacza zazwyczaj wyższe stawki). Dodatkowo jest trochę ofert bezpośrednio z firm zagranicznych. Myślę, że zmiana statusu na "szukam pracy" mając kilkuset rekruterów w sieci kontaktów też może zaowocować łatwiejszym znalezieniem fajnej oferty gdybym np. pracę stracił, ale nigdy tego nie testowałem, więc może za dużo sobie obiecuję.

8

U mnie działa. Ze dwa razy w roku trafiam na cielawe oferty i dopytuje. I czasem coś z tego wynika. Czesto trafiam firmy "za rogiem", o których nie miałem pojecia. Albo nawet oferty z kombinacjami, ktorych sam szukałem miesiac wczesniej i nie znalazłem.
Spam mam, ale jego obsługa jest szybka.

2

Potwierdzam, wsrod chlamu mozna znaleźć i perełki. 2-3 oferty do roku są kosmicznie dobre, reszta to spam/chłam. Jednak wystarczy że jedną ofertę przyjmiesz i to moze byc oferta twoich marzen...

2

U mnie podobnie jak u przedmówców powyżej - większość spamu zlewam, ale czasem się trafi coś dobrego, np obecną pracę mam dzięki odezwaniu się rekrutera na LinkedIn.

1

Na pewno dla rekruterów LinkedIn jest ciekawym miejscem. Mają na tacy osoby z IT - łatwo ich znaleźć i się skontaktować. Minusem tego jest, że dużo ofert jest zupełnie nietrafiona. Rekruterzy nie sprawdzają dokładnie profili, bo szybciej jest wysłać wiadomość do 30 osób (i może ktoś wykaże zainteresowanie), niż szukać profilu a kandydat i tak nie odpowie, bo nie logował się od pół roku i ma wyłączone powiadomienia :)

Z ciekawostek - LinkedIn dodał jakiś czas temu możliwość oznaczenia siebie jako OpenToWork (wtedy przy naszym zdjęciu pojawia się zielona ramka), jednak z tego co wiem, w darmowym i standardowym pakiecie dla rekrutera nie ma możliwości, by kogoś w ten sposób wyszukać :) Jednak mimo wszystko zauważałem większą liczbę ofert, gdy taką opcję miałem włączoną.

4

trzeba cie cieszyc ze cie w ogole chca. Ale ci co im sie powodzi to do wszystkiego znajda powody do narzekan

3

Dzięki LI wiem, że stawki are going to the moon. W czerwcu standardowe zagajki były za 130zł/h, a w tym tygodniu już dostałem 3 propozycje z 200+/h. Dzięki temu nie zrobiłem jakiegoś głupiego ruchu typu zmiana pracy dla tylko 15% podwyżki.

0

Tak. Naganiacze mają sens. 4 miesiace temu dostałem w ten sposób dobrą robotę aczkolwiek jednak 90% na wstepie odrzucam. Trzeba dużo cierpliwości i podchodzić do tego na zasadzie że jak się coś trafi to fajnie a jak nie to trudno.

0

Tak swoją drogą to dobrzy programiści nie potrzebują LI. Oni sami wybierają, gdzie będą pracować.

1

Ja tam jakiś czas temu za pośrednictwem LinkedIn dostałem spoko finansowo ofertę. Może to nie rozwiązywanie skomplikowanych problemów dla NASA ale $ się zgadza i mam czas rozwój we własnym zakresie.

Generalnie gdybym miał wybierać między niedostawaniem propozycji wcale a dostawaniem z uwzględnieniem że część z nich jest z jakiegoś powodu słaba to wybieram to drugie ;)

1

Ja się przymierzam do zmiany pracy. Dostałem 2 ciekawe i nieźle płatne - według widełek - propozycje na linkedin, które trudno byłoby znaleźć samemu i niestety całe mnóstwo średnich.

W obecnej firmie mam takie sobie wynagrodzenie, szczególnie jest to widoczne po paru latach pracy. Sam je wyznaczyłem i niedoszacowałem. Koledzy znalezieni za pośrednictwem agencji HR mieli sporo wyższe wynagrodzenie na start. Trochę mi to dało do myślenia.

0

Tak mają sens. Szukałem sobie pracbazy, ale omijałem jedną firmę, bo wydawało mi się, że szukają znacznie bardziej doświadczonych koderów.
Najpierw 1 naganiacz napisał dawaj do nas...
Potem 2 dawaj do nas.
Spróbowałem i dostałem się.

0

Rozmawiałem ostatnio z kolegą na ten temat. Jak się nie ma wtyki w firmie i nie wie jak jest od środka często się okazuje, że to co było w ogłoszeniu i to co dostajesz pierwszego dnia to dwie różne rzeczy.

0
Marcin Marcin napisał(a):

Rozmawiałem ostatnio z kolegą na ten temat. Jak się nie ma wtyki w firmie i nie wie jak jest od środka często się okazuje, że to co było w ogłoszeniu i to co dostajesz pierwszego dnia to dwie różne rzeczy.

Prawda, ale jak to ma się do wątku naganiaczy?

1

Moim zdaniem mają jakiśtam sens. Większość to g**no-firmy, ale mogą być perełki. Poza tym jeśli ktoś celuje w jakiś FAANG to zauważyłem, ze wszystko idzie dużo dużo szybciej jeśli masz kontakt z jakimś rekruterem bezpośrednio, a nie wysyłasz aplikację w ciemno.

1

Raz mi się trafiło, że akurat chciałem zmienić pracę i odezwał się do mnie ktoś na LI z pasującą ofertą, którą przyjąłem. Wiadomości od typowych rekruterów to w 90% strzelanie na oślep i strata czasu. Myślę, że robią to bo wklejenie wiadomości do każdego wyszukanego kandydata kosztuje tyle co nic, a czasami ktoś odpowie.

2

Ma ktoś pomysł dlaczego miałbym przyjąć jedną z n ofert, które dostaję na linkedinie od małych bądź średnich firm, które niczym się z tłumu nie wyróżniają, po prostu mają odpowiadające mi wynagrodzenie? I nawet nie podają stawki?
Ja tak serio, jeśli ofert jest dużo to czemu miałbym w ogóle się zainteresować ogłoszeniem? Ktoś coś? Tylko bez ironii, ja powaznie pytam.

0

Z doświadczenia powiem, że dużym plusem na LI jest zaangażowanie Pani (lub Pana, ale naturalnie preferujemy Panie) w proces rekrutacji i spłycony kontakt. Z jednej strony Pani zależy, żeby popchnąć kandydata dalej, z drugiej jeśli coś jest przyblokowane to naturalnie łatwiej odpisać na "czacie" niż smarować oficjalnego maila do firmy/rekruterki "halo halo, czemu tak wolno?".

Łatwiej też jest dopytać o wszystko i z niektórymi rekruterami można szczerze pogadać np. niektórzy potrafią strzelić sobie w kolano mówiąc, że ciężko kogoś znaleźć, ale potrafią też powiedzieć, że stawka do X, ale klient ma parcie i zgodzić się może na więcej (a jeszcze dodatkowo służą radą na co klient zwraca uwagę w procesie rekrutacji).

Jest też masa syfu typu backendowcowi podrzucają frontowe pozycje, wiadomości typu "kontakt priv bez grama informacji" czy wymuszanie od razu kontaktu telefonicznego (jakbym nie miał co robić tylko słuchać przez telefon informacji handlowych o firmie Z od rekrutera który czyta to z kartki i sam mógłbym to zrobić).

Tak więc wracając do pytania - moim zdaniem mają, ale zgodzę się ze stwierdzeniem, że jakoś w momencie gdy sam szukam tych ofert to ludzi nagle zauważalnie mniej :D Może trzeba założyć nowy temat "W jakich miesiącach jest największe ssanie na rynku i dlaczego?" - odpowiedziałbym że okres od kwietnia/maja do myślę sierpnia. Kwiecień - bo w korpo dopiero wtedy ogłaszają budżet i projekty na nowy rok (co z tego, że już 1/4 minęła) a do sierpnia - bo niektóre firmy zatowarowują się studentami po stażach i etatów mniej.

0

Czasem się coś trafi. Sporo zależy od sytuacji. Raz dostałem pracę przez LinkedIn, bo odpisałem na wiadomość i rzeczywiście szukałem wtedy pracy. W każdym razie, była to niezbyt dobra współpraca i szybko się skończyła, choć początkowo zapowiadała się nieźle. Innym razem dostałem ofertę z firmy, która była ciekawa przez zewnętrzną rekruterkę i akurat w tym momencie nie szukałem pracy, ale już znałem dzięki tej wiadomości stawki w tej firmie. Po jakimś czasie aplikowałem sam do tej firmy i podałem oczywiście stawkę większą, niż maksymalna podana przez tę rekruterkę wcześniej i finalnie wynegocjowałem dokładnie maksymalną stawkę podaną w tej wcześniejszej wiadomości na LinkedIn. Dostawałem też wiadomości z takich firm jak Google, Facebook, Gradle, Zalando i oferty były przygotowane bardzo fajnie. Mogłem też zobaczyć, jak wyglądają rekrutacje w niektórych z tych firm. W związku z tym, uważam, że nie ma co przesiadywać na tym portalu, większość wiadomości, to spam, ale jeśli się je uważnie czyta i odpowiednio wykorzysta te informacje, to można sporo na tym ugrać, znaleźć fajną pracę, albo lepiej negocjować podczas rozmowy.

0

Przez ostatnie 3 lata wszystkie rekrutacje, które przechodziłem były zapoczątkowane na linkedin. Były to oferty lepsze i gorsze. Według mnie ma sens

0

Firmy coraz więcej płacą za polecenia, wydaje mi się że jak ktoś jest w tym dobry to może z tego wyżyć.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1