IT Polska a Zagranica (próg wejścia)

6

Hej, To jest mój pierwszy post na forum. Chciałem się podzielić refleksją a propos branży IT i poznać wasze opinie.

Ja nie pracuję w IT. Ostatnio zacząłem się uczyć programowania – czysto hobbystycznie, ale przyglądałem się też nieco całej branży i różnym trendom w niej występującym. Chciałem poruszyć temat kwestii wejścia do IT i generalnie szerszej pozycji branży w społeczeństwie.

Kwestia wejścia do IT -temat poruszany tutaj wielokrotnie - nie zdziwię się jeśli będzie trochę hejtu na ten post. Ja nie planuję wchodzić do branży. Zaintrygowało mnie jednak następujące zjawisko. Generalnie jeśli chodzi o polski rynek słyszę wszędzie lament, że jest mało stanowisk juniorskich – szczególnie wobec ogromnej podaży przebranżawiających się i studentów informatyki. Próg wejścia bardzo wzrósł wobec tego co było kilka lat/dekadę temu. Jest też hejt na bootcampowiczów czy ludzi którzy myślą że w kilka miesięcy czy rok zostaną programistami. Zatem w Polsce droga do pierwszej pracy programisty wygląda z tego co rozumiem następująco: studia + wiele lat samodzielnej nauki --> staż --> praca.

Ciekawi mnie tutaj kontrast z tym co widzę za granicą. Studiowałem i pracuję poza Polską, więc mam sporo zagranicznych znajomych (także kilku pracujących w IT). Również przeglądając randomowe profile na linkedinie, widzę ludzi którzy po kilkumiesięcznym bootcampie, albo nawet bez dostają pracę w IT, w wydaje się w poważnych firmach i potem robią fajną karierę.
Z szerszego grona znajomych słyszę historię typu – 40 letnia przedszkolanka dostaje pracę po bootcampie w Londynie w programowaniu za wydaje się sensowne pieniądze (jak na entry level), a teraz szykuje się ona do wyjazdu do USA do kolejnej pracy. Tak jak pisałem widzę mnóstwo takich karier wśród znajomych lub randomów z linkedina czy to w Londynie czy Amsterdamie. Skoro schemat bootcamp/nauka samemu przez kilka miesięcy --> pierwsza praca jest możliwy w innych miejscach dlaczego w Polsce wejście do IT ma być takie trudne? Inna kwestia - czemu podobne aspiracje są przedmiotem takiego hejtu? Może jestem nieuważny ale wydaje mi się to być traktowane zupełnie obojętnie za granicą.

Uważam, że kwestia progu wejścia do branży jest ciekawa zwłaszcza a propos hejtu na sam kształt polskiego rynku IT: że outsourcing, że ciekawe projekty za granicą (Londyn, Stany etc.), że generalnie u nas wszystko jest wtórne i lecą do nas drugorzędne projekty których nikt nie chce tykać w cywilizowanych krajach, że utrzymaniówka, że Polska stoi webdevelopmentem a nie łazikami marsjańskimi etc. Skoro to IT u nas jest takie prymitywne dlaczego więc dostanie pracy przez nooba jest tutaj trudniejsze niż w wielkim świecie w Londynie?

Moją próbą odpowiedzi na to zjawisko byłoby:

  1. Absurdalnie dobre warunki finansowe w branży względem reszty populacji w Polsce (inna kwestia skąd się biorą tak dobre stawki?). Wygenerowało to taki wyścig szczurów i przewagę podaży nad popytem na programistów, że trzeba pokonać o wiele więcej przeszkód niż za granicą i wymagania są absolutnie wyśrubowane.

Z drugiej strony za granicą też jest ogrom ciekawej pracy w IT (choć relatywnie nie tak dobrze płatnej), jest to branża rozwojowa i dotykająca wszystkich dziedzin życia. Jest też tam wszechobecna propaganda, jakie kodowanie jest fajne i przyszłościowe. Są grupy wsparcia skierowane do bardzo specyficznych mniejszości typu Coding Black Females. Jest masa nowych zawodów, gdzie może się przydać choć trochę skillsów programistycznych jak UX design czy wszelkie rzeczy związane z data analytics. Zatem ogólny społeczny drive w kierunku IT też za granicą występuje.

Ciekawa jest też tutaj kwestia percepcji zawodu programisty w Polsce i zagranicą. Pamiętam że kiedyś w dyskusji o ciekawych opcjach jeśli chodzi o karierę na przyszłość,na moją uwagę że można się pouczyć kodowania zostałem wyśmiany przez moich zagranicznych znajomych, że dlaczego chciałbym być „code monkey” skoro mam dobrą pracę. Przywołuję tę anegdotę nie w celu deprecjonowania zawodu programisty, ale mam wrażenie, że w Polsce powoli dochodzi do tego że planuje się już nawet dzieciom karierę programisty i zawód jest czymś mega prestiżowym (pewnie ze względu na absurdalne dochody na tle społeczeństwa). Ja uważam pracę w developmencie za naprawdę spoko, ale właściwie jest to kariera jakich wiele.

  1. Kwestia, że software engineer software engineerowi nierówny? Są stanowiska czy firmy które rzeczywiście wymagają lat ciężkiej pracy nad sobą i są takie które można wejść niemal z ulicy choć job title w obu będzie dumny engineer. Trochę na zasadzie, że w jednej firmie inżynierem będzie gość który projektuje np. mega zaawansowane reaktory i ma doktorat, a w fabryce zapałek inżynierem będzie nazywany mechanik po podstawówce, którego praca polega na dokręcaniu śrubek i podpinaniu kabelków?

Pamiętam jakąś dyskusję u was na forum, że w data analytics można pracować po matematyce czy fizyce a najlepiej to z doktoratem. Ja natomiast widzę ludzi z tytułami data scientist/analyst po humanistycznych studiach i bootcampie general assembly. Nie mam wystarczającej wiedzy, żeby ogarnąć jak rzeczywiście jest z technicznego punktu widzenia. Chętnie poznam wasze opinie. Tak jak mówiłem z tego co zaobserwowałem to masa developerów w legitnych firmach np. w uk jest po bootcampie.

Sorry za długość postu. Trochę wyszła z tego rozprawka. Jeśli błądzę w moich percepcjach branży to będę wdzięczny za wyprowadzenie mnie z błędu. Jeśli ktoś przebrnie przez cały tekst to chętnie poznam wasze opinie na powyższe rozważania: czy to na temat różnic pomiędzy polskim a zagranicznym IT w kontekście progu wejścia czy też wszelkich innych różnicach. Będę wdzięczny za każdy merytoryczny komentarz.

1

sekunda, IT czy programowanie? bo używasz ich wręcz zamiennie.

Moim zdaniem szansa wejścia z ulicy do IT jest znacznie większa niż do programowania.

1

tzn. z wpisu wynikało że chodzi tylko o programowanie, ale wolałem abyś doprecyzował. Ja osobiście obstawiałbym jako powód stosunek zarobków względem innych profesji.

1

@WeiXiao: taki jest też mój pierwszy instynkt jeśli chodzi o powody z drugiej strony również widzę masę przebranżawiaczy w UK czy Niderlandach z najróżniejszych zawodów (motywowanych pewnie w mniejszym stopniu kasą) a próg wejścia do programowania jest imho niziutki.

3

Zauważyłem że rekruterzy za granicą są o wiele milsi i nie mają kija nie wiadomo gdzie. Nie jest to refleksja po jednej rozmowie rekrutacyjnej ale po wielu. Niestety nasz kraj jest albo wewnętrznie zepsuty, albo w języku angielskim łatwiej grać przesadnie miłego.
Natomiast jeżeli chodzi o próg wejścia to nie wchodziłem w rynek za granicą. Myślę że jest podobny, bo na staż w naszym kraju raczej trzeba mieć szczęście żeby nasze CV zostało zauważone niż mieć nie wiadomo jakiego skilla.

0

@Piter23345:

Pytaj u siebie, za granicą.
Tu na forum najwięcej chyba będzie bezpośrednich opinii ze Szwajcarii (ale to za wysokie progi na twoje nogi jak i dla dużej części tego forum).

0

@Czitels: Może parę lat temu w PL było łatwiej? Ja widzę teraz w czasach pandemii historie typu w 6 miesięcy od zera do pierwsze pracy

0

@BraVolt: Czemu za wysokie progi dla mnie? ja nigdzie nie startuje ;) i czemu za wysokie progi dla reszty? W Szwajcarii nie ma klepania stronek czy jakiejś rutynowej roboty?

0

@Czitels:

bo na staż w naszym kraju raczej trzeba mieć szczęście żeby nasze CV zostało zauważone niż mieć nie wiadomo jakiego skilla.

do jakiej firmy? w którym techhubie?

5

Teraz masz dużo czynników które eliminują pracę dla juniorów, chyba nie muszę wspominać że mamy pandemię i wiele branż dostało mocno po dupie. Dorzuć do tego zdalny onboarding na które wiele firm nie było i czasami nadal nie są gotowe - więc zatrudniają ludzi którzy ruszą z kopyta bez potrzeby wiszenia nad nimi. Nie bez powodu stawki wzrosły przez ostatni rok.

0

@Zing: To fakt ale czy przed pandemią nie było już wyśrubowanych oczekiwań w Polsce? Tak jak mówiłem ja w trakcie pandemii widzę noobów zostających programistami za granicą po kilkumiesięcznym bootcampie. Zresztą przed pandemią czytywałem to forum i była obecna narracja, że zanim się dostanie robotę to trzeba latami programować.

5

4programmers to jest dość specyficzne miejsce i nie sądzę że jest jakoś szczególnie reprezentatywne jeśli chodzi o programistów w polsce :)

Ja pracowałem z ludźmi którzy studiowali:

  • elektronikę
  • telekomunikację
  • filologie różnego rodzaju
  • filozofię
  • prawo

i pewnie jeszcze kilka innych - jak można się domyślić większość nie programowała latami zanim dostali pracę. Poziom ich wiedzy jest bardzo różnyZwykle skakali sobie w ramach tej samej firmy na różne pozycje (np przez QA). Siłą rzeczy jeśli jesteś się w stanie sam czegoś nauczyć, to to jest taka podstawa do znalezienia pracy jako programista (albo spawacz, albo meblarz).

Najczęstszym problemem z kandydatami bez doświadczenia jest brak systematycznej wiedzy - ktoś wrzuca sobie apkę w spring boocie i reactie w CV i później się dziwi że pytam co to jest spring albo jak działa współbieżność w JSie. Albo o zrobienie jakiejś prostej rzeczy typu przefiltrowanie danych i pogrupowanie po jakimś polu (podstawy programowania, jeśli umiesz programować i nie jesteś debilem - napiszesz w minutę). Budują kolejne klocki swojej wiedzy na bardzo słabych podstawach.

Jeśli chodzi o narzekania na bootcampowiczów - percepcja jest taka że to są osoby które nie są w stanie się same odnaleźć i nauczyć czegoś, więc proszą kogoś żeby potrzymał im rączkę przez 6 miesięcy. Trochę podobnie do studentów którzy przez 5 lat studiów zrobili dokładnie nic poza programem tych studiów. To jest zupełnie niekompatybilne z oczekiwaniami - nie miałem jeszcze pracy gdzie nie musiałem się szybko sam czegoś nowego nauczyć, stąd generalnie niechęć.

Nie jestem w stanie się odnieść do percepcji w UK czy w stanach bo tam nie szukałem nigdy pracy jako junior - mogę tylko powiedzieć że patrząc po linkedinach ludzi z którymi współpracowałem - nie znalazłem ani jednego bootcampowca. Znaczna większość to BA albo BSc CS z jakiejś mniej lub bardziej znanej uczelni, później różne powiązane kierunki, i pojedyncze osoby skakały również po różnych pozycjach zanim zostali programistami. Może jest to bias firm w których pracuję, trudno powiedzieć.

Może trochę wpływ ma kultura anglosaska która docenia "pulling yourself up by your own bootstraps" i ogólną przedsiębiorczość - trudno powiedzieć.

4
  1. Bootcamp w UK może być zdecydowanie lepszy niż ten polski dzięki czemu osoby, które go ukończyły są lepsze niż np. osoby po studiach.
  2. Nie wiesz czy osoby po bootcampie nie siedziały i nie programowały wcześniej, mogły bootcampa wykorzystać tylko po to bo ma jakieś dobre relacje z firmami i dzięki temu dostały zatrudnienie bo był od nich.
  3. To że widzisz kilkanaście czy kilkadziesiąt osób po bootcampie nie oznacza że cały rynek tak wygląda, bo bootcampy pewnie wypluły dziesiątki jak nie setki tysięcy ludzi w ostatnim roku i to że widzisz jakiś tam mały % który dostał pracę nie oznacza że reszta jest zadowolona czy że znalazła pracę jako programista.
1

@pre55: 1. Na pewno jest droższy. Może trochę lepszy - kto wie, pewnie to indywidualna kwestia przy takim zatrzęsieniu szkół programowania. Nie sądze, że jest jakaś przepaść co do jakości tbh.
2. Znam trochę osób które weszły z marszu do branży kodując bardzo krótko lub robiąc tylko ten nieszczęsny bootcamp. Widzę też wśród znajomych znajomych na linkedin masę inspirujących postów typu: zacząłem się uczyć w marcu mam robotę w grudniu.
3. To prawda ale sam znam osobiście trochę osób co weszło do programowania zawodowego po paru miesiącach nauki. Wydaje mi się że jak jesteś w miarę ogarnięty do znajdziesz robotę jako programista w powiedzmy rok za granicą. Mam dysonans poznawczy wobec tego co pisze się na tym forum i co mówią moi niektórzy znajomi co skończyli infę w PL. Ciekawi mnie też paradoks, że z jednej strony polskie IT ma być zacofane wobec zachodu a z drugiej trzeba większego skilla żeby znależć tutaj pracę.

2
Piter23345 napisał(a):

Absurdalnie dobre warunki finansowe w branży względem reszty populacji w Polsce

w Polsce powoli dochodzi do tego że planuje się już nawet dzieciom karierę programisty i zawód jest czymś mega prestiżowym (pewnie ze względu na absurdalne dochody na tle społeczeństwa

Tego jeszcze nie grali.

Tu u nas, w Polsce, jeździmy na saniach i oganiamy się od białych niedźwiedzi. Tylko zarabiający absurdalne pieniądze programiści żyją na poziomie Zachodu sprzed pół wieku.

5

@Piter23345:

Jakiś czas temu poruszałem pewien wątek tutaj. Z reguły rzadko przesiaduję na forach, ponieważ człowiek zawsze coś znajdzie do roboty, a zabawę w grafomaństwo zostawiam zawodowym pisarzom... jednak nie dziś!

W szeroko pojętej branży IT pracuję już dość długi szmat czasu (ale nie jaki mityczny programista), łączę stanowisko administratora systemów/analityka danych który poza grzebaniem się w logach i trzymaniu wszystkich kabli w gniazdach, administruję SAP'em. Poza umiejętnościami klikania w komputer, musiałem też przysposobić wiedzę niekoniecznie związaną z samym IT (procesy logistyczne, liznąłem trochę rachunkowości itd). Czasami muszę zrobić jakieś raporty i zestawienia zarządowi na temat obrotów przedsiębiorstwa. Jak obserwuję rynek pracy, a także zdarza mi się porozmawiać z różnymi ludźmi, to dochodzę do wniosku że na naszych oczach doszło do wyidealizowania oraz wypaczenia obrazu IT w Polsce. Wielką winę w tym wszystkim ponoszą media, szkoły programowania i tocząca się wielka nagonka na pracę jako programista 15k. Wciska się biednym ludziom jakąś chorą wizję tłumacząc jak to brakuje specjalistów, tak właśnie SPECJALISTÓW, a nie żółtodziobów po tutorialu z Udemy lub bootcampie.

Żeby było jasne, nie ma nic złego w nauce programowania. Ja sam na potrzeby mojego hobby - fotografii, zacząłem uczyć się Pythona. Tak, dokładnie - powód GIMP i chęć nauczenia się tworzenia własnych pluginów i skryptów, a że w tym programie siedzę dobrych 10 lat, to chciałbym pobawić się. Przy okazji w robocie chciałbym trochę urozmaicić moją pracę przez tworzenie wykresów przy pomocy Matplotlib. Czy z związku z tym jestem programistą? Nie! Czy mam zamiar nim zostać? Patrząc na to że obecna praca, rzeczy którymi się zajmuję dają mi więcej satysfakcji oraz nie zmuszają mnie np. do zaczynania wszystkiego od nowa nie mam najmniejszego zamiaru.

Problem dzisiejszych ludzi chcących wejść do IT to złudne uczucie traktowania informatyki jako remedium na wszystko. Ludzie wyobrażają sobie że przerobienie kursu, poradnika, szkoły zapewni im cześć i chwałę. Problem w tym że w ten sposób myśli podobnie kilkadziesiąt innych osób. Wiadomo że zarobki w innych dziedzinach w porównaniu z programowaniem to jest patrząc na skalę to bieda z nędzą. Ale jak czasami czytuję te marketingowe przemiany księgowej lub barmana w programistę, to porównywałbym do romantycznego treningu Rockyego do walki z Iwanem Drago w syberyjskiej stodole. Tylko jeszcze Eye of the tiger w tle i mamy to!

Nawet jak czasami pogadam z kolegami którzy są programistami, to sami przyznają że gdyby dziś zaczynali od zera w stosunku do tego kiedy wchodzili na rynek, to wyrwaliby z głowy praktycznie wszystkie swoje włosy. Wymagania są bardzo mocno podkręcone, a to dlatego że wiele osób chce się przebranżowić. Tak mamy pandemię, mniejsza o to czy dalsze ciągnięcie tej zabawy ma już jakiś sens lub nie - nie ja będę to oceniać. Jednak jedno co się wysuwa, dawniej programowanie było inne niż dziś. Ludzie jakoś bardziej byli sobie pomocni, życzliwi, dzielili się wiedzą. Dziś często panuje ten wyścig szczurów, rywalizacja i pęd za kasą. Zawsze był co prawda, ale obecnie pojawił się jeszcze mocniej.

Jak słucham ludzi którzy po 8-10h pracy są jeszcze w stanie siadać po pracy w domu na 4-5h nauki javascript by zostać front-end developerem z przeświadczeniem że dzięki temu czeka na nich worek złota, to szkoda mi ich. Ich plan w tym momencie realizuje setka innych osób. Do wszystkiego trzeba podejść z głową, ludzie powinni usiąść, wziąć kartkę papieru, wypisać swoje oczekiwania, przeanalizować dlaczego chcą to zrobić, a później zanim usiądą do kursu, zbadać faktyczny rynek pracy juniorów, zobaczyć jakie jest zapotrzebowanie i dopiero wtedy myśleć o nauce programowania.

Moim zdaniem praca będzie ale dla fachowców. Wiele z tych osób nie rozumie że nauczenie się języka X i frameworka Y to tylko narzędzia. Najważniejsze jest zdobycie ogólnej wiedzy na temat IT - nie trzeba być doktorem, ale umieć być osobą elastyczną. Wielu z chcących przebranżowienia nie rozumie tego że jest to niekończąca się praca, a język lub biblioteka to tylko narzędzie. Takich rzeczy nie mówi się tylko wymachuje się grubymi banknotami.

1
Piter23345 napisał(a):

Zatem w Polsce droga do pierwszej pracy programisty wygląda z tego co rozumiem następująco: studia + wiele lat samodzielnej nauki --> staż --> praca.

Nie wiem skąd taki pomysł, ja pracuje od 1 roku studiów, moi znajomi z roku zaczęli pracować albo na 2 albo na 3 roku, a jeżeli ktoś jest np. marketingowcem to w ogóle zaczął pracę zanim na studia poszedł.

Skoro to IT u nas jest takie prymitywne dlaczego więc dostanie pracy przez nooba jest tutaj trudniejsze niż w wielkim świecie w Londynie?

Może dowód anegdotyczny, ale zobacz sobie r/cscareerquestions. Ludzie w USA potrafią szukać pracę przez pół roku/rok po zakończeniu studiów + od jakiegoś czasu masz kompletny wyścig szczurów jeżeli chodzi o staże w znanych firmach w dobrych lokalizacjach (Bay area np.)

Nie zauważyłem, żeby u nas było jeszcze tak źle, ale idziemy powoli w tą stronę, gdzie będzie tylko coraz trudniej znaleźć pierwszą pracę/staż/etc. Ale to też nie jest nic nowego, po prostu będzie tak samo jak w innych zawodach, czyli żeby dostać się na jakiejś fajne praktyki do dobrego biura architektonicznego, to trzeba mieć potężne portfolio, najlepiej żeby praca wygrała na jakimś konkursie krajowym, albo mieć kogoś w rodzinie, kto by dał kopa na rozpęd. Co nie zmienia faktu, że dalej będą praktyki i staże dla normalnych ludzi, tylko w odpowiednio mniejszej ilości po prostu.

Moją próbą odpowiedzi na to zjawisko byłoby:

  1. Absurdalnie dobre warunki finansowe w branży względem reszty populacji w Polsce (inna kwestia skąd się biorą tak dobre stawki?). Wygenerowało to taki wyścig szczurów i przewagę podaży nad popytem na programistów, że trzeba pokonać o wiele więcej przeszkód niż za granicą i wymagania są absolutnie wyśrubowane.

No na pewno ma to wpływ, ze względu na to, że w takim UK jesteś w stanie przetrwać za pensję np. magazyniera. Spróbuj tak przetrwać w Warszawie, nie mówię, że jest to niemożliwe ale na pewno nie będzie to przyjemne.

Z drugiej strony za granicą też jest ogrom ciekawej pracy w IT (choć relatywnie nie tak dobrze płatnej), jest to branża rozwojowa i dotykająca wszystkich dziedzin życia. Jest też tam wszechobecna propaganda, jakie kodowanie jest fajne i przyszłościowe. Są grupy wsparcia skierowane do bardzo specyficznych mniejszości typu Coding Black Females. Jest masa nowych zawodów, gdzie może się przydać choć trochę skillsów programistycznych jak UX design czy wszelkie rzeczy związane z data analytics. Zatem ogólny społeczny drive w kierunku IT też za granicą występuje.

No levels.fyi (tak, wiem, mało wiarygodna dla EU :P) raczej ci przeczą. Zobacz sobie E5 w Lodynie, w Facebooku. 218k funtów TC :P

0
Sirvius napisał(a):
Piter23345 napisał(a):

Z drugiej strony za granicą też jest ogrom ciekawej pracy w IT (choć relatywnie nie tak dobrze płatnej), jest to branża rozwojowa i dotykająca wszystkich dziedzin życia. Jest też tam wszechobecna propaganda, jakie kodowanie jest fajne i przyszłościowe. Są grupy wsparcia skierowane do bardzo specyficznych mniejszości typu Coding Black Females. Jest masa nowych zawodów, gdzie może się przydać choć trochę skillsów programistycznych jak UX design czy wszelkie rzeczy związane z data analytics. Zatem ogólny społeczny drive w kierunku IT też za granicą występuje.

No levels.fyi (tak, wiem, mało wiarygodna dla EU :P) raczej ci przeczą. Zobacz sobie E5 w Lodynie, w Facebooku. 218k funtów TC :P

No ok, ale to chyba outlier? Myślę że solidny rzemieślnik wyciągnie z 60 K gbp rocznie w Londynie. Co nie zapewni nikomu aż tak dobrego lifestyle'u tam...

1

@pre55: @Piter23345 przypominam, że być może bootcamp w UK jest droższy niż w Polsce, ale studia w UK są znacznie droższe niż w Polsce.

2
KostkaSpustoszenia napisał(a):

Problem dzisiejszych ludzi chcących wejść do IT to złudne uczucie traktowania informatyki jako remedium na wszystko. Ludzie wyobrażają sobie że przerobienie kursu, poradnika, szkoły zapewni im cześć i chwałę. Problem w tym że w ten sposób myśli podobnie kilkadziesiąt innych osób. Wiadomo że zarobki w innych dziedzinach w porównaniu z programowaniem to jest patrząc na skalę to bieda z nędzą. Ale jak czasami czytuję te marketingowe przemiany księgowej lub barmana w programistę, to porównywałbym do romantycznego treningu Rockyego do walki z Iwanem Drago w syberyjskiej stodole. Tylko jeszcze Eye of the tiger w tle i mamy to!

Jak się patrzy na zarobki w innych pracach to wejsćie do programowania w PL wydaje się być niezłym remedium na wiele życiowych problemów :)

Jak słucham ludzi którzy po 8-10h pracy są jeszcze w stanie siadać po pracy w domu na 4-5h nauki javascript by zostać front-end developerem z przeświadczeniem że dzięki temu czeka na nich worek złota, to szkoda mi ich. Ich plan w tym momencie realizuje setka innych osób. Do wszystkiego trzeba podejść z głową, ludzie powinni usiąść, wziąć kartkę papieru, wypisać swoje oczekiwania, przeanalizować dlaczego chcą to zrobić, a później zanim usiądą do kursu, zbadać faktyczny rynek pracy juniorów, zobaczyć jakie jest zapotrzebowanie i dopiero wtedy myśleć o nauce programowania.

Ale czy nie ma pracy dla juniorów czy może owczy pęd całego społeczeństwa blokuje łatwe wejście w miarę sensownym jednostkom, które znazłyby robotę w UK po roku nauki?

5

@Piter23345:

Tylko żeby wejść do programowania to według mnie trzeba to lubić, a jeżeli tego nie lubimy to mieć jakiś plan jak to wszystko poskładać w głowie. Ja to mówię usiąść, wziąć kartkę i robić analizę korzyści płynących ze zmiany pracy. Zbadać rynek, przemyśleć czy mamy jakieś ciągotki do komputerów, poza tym że umiem odpalić Google. Ile to ja już słyszałem o tym jak ludzie kodują, po kilka godzin dziennie, a tak naprawdę nie dadzą rady wytrzymać. Później rzucają w cholerę i płaczą że nie ma pracy. Dochodzi jeszcze nerwica, apatia i depresja. Bo na każdą osobę której się udało jest setka przegranych. Teraz od niedawna zaczęto mówić o tym że nie tylko można programować, że jest wiele innych rzeczy do zrobienia.

Robota dla obrotnych osób z głową na karku się znajdzie, nawet dla juniorów pod warunkiem że mają coś więcej niż kurs z YouTube oraz setną kopię projektu tej samej aplikacji czy strony. Aczkolwiek myślę że po prostu w innych segmentach niż front-end, wejście jest łatwiejsze i nie ma takiego ciśnienia na mityczny rozwój. Wszyscy nagle odkryli w sobie miłość do programowania, a kasa jest ale dla fachowców. Ja sam nie kodze(bo pisanie skryptów w powershell, czasami w VBA, lizanie zapytań w SQL i od niedawna python to nie jest żadne programowanie), ale mam kolegów którzy siedzą w tym i mają obraz sytuacji. Na pewno w przypadku nowicjuszy rynek jest po stronie pracodawcy. Ja wiem że ciężko jest znaleźć dobrego sieciowa czy elektroników. Niestety nie są to medialne zawody. Stawki też nie powodują erekcji. Pęd jest COVID i prace zdalne kuszą ludzi, stabilność zatrudnienia oraz pieniądze także. Obawiam się że miejsc nie ma jednak tyle by zaspokoić potrzeby wszystkich.

1

Żeby pracować to trzeba wysłać CV, ale mogę się mylić.
Nikt nie będzie bezrobotnego do roboty namawiał jeśli ten nie wysłał CV.

4

Próg wejścia jest wysoki wszędzie tam gdzie zarobki są znacznie powyżej średniej dla danego kraju/obszaru, Polska nie jest tu wyjątkiem. Ja lubię sobie robić zadanka na LeetCode(trochę na zasadzie jak krzyżówki ) i trochę też śledzę różnych ludzi którzy o tych zadaniach opowiadają - i ja to widzę tak że w USA zrobił się cały przemysł/kultura wokół grindowania zadań pod rekrutacje, są kursy, podręczniki, kołcze i inni szarlatani handlujący receptami na sukces w rekrutacji, do tego zadania stają się coraz bardzie udziwnione. Tak samo dawniej było ze studiami medycznymi - w Krakowie czy Katowicach byli ludzie którzy żyli tylko z przygotowywania licealistów pod konkretny egzamin wstępny na danej uczelni bo konkurencja była tak ogromna że trzeba było znać wszystkie kruczki które mogły dać ten jeden brakujący punkt. Jak zarobki w innych zawodach "fachowych" się zbliżą do IT(a widać że konwergencja postępuje) to i cały ten pęd się zatrzyma, tak jak zatrzymał się np. pęd na studiowanie ekonomii, teraz praca w korpo finansowym to po prostu zwykła praca - a w latach 90-tych to było marzenie połowy dzieciaków w liceum.

1
Oggy napisał(a):

Polska nie jest tu wyjątkiem.

Jest popyt na "easy money", jest podaż.

Jak zarobić milion złotych w jeden dzień na kursie online? Wywiad z Maciejem Aniserowiczem
https://poranny.pl/jak-zarobic-milion-zlotych-w-jeden-dzien-na-kursie-online-wywiad-z-maciejem-aniserowiczem-ze-slowbiz/ar/c3-14389387

1

Od siebie powiem, że łatwiej jest być seniorem w Polsce niż zagranicą. W Polsce po około 3 latach przeważnie zatrudniają na seniora, zaś w krajach tj Zjednoczone Emiraty Arabskie to już minimum 6 lat. Idąc tym tropem trudniej będzie również wejść dopiero co zaczynającym.

4
sztadii napisał(a):

Od siebie powiem, że łatwiej jest być seniorem w Polsce niż zagranicą.

Tylko że potem mamy nadseniorów jak specialist, ekspert i principal. I nikt mi nie wmówi że nie ma różnicy między seniorem 3 lata, a seniorem 10 lat

2
KamilAdam napisał(a):

Tylko że potem mamy nadseniorów jak specialist, ekspert i principal. I nikt mi nie wmówi że nie ma różnicy między seniorem 3 lata, a seniorem 10 lat

Jest, średnio na jeża jakieś 1000 zł.

Jest dużo więcej gdy senior wychodzi poza programowanie.

2
BraVolt napisał(a):
KamilAdam napisał(a):

Tylko że potem mamy nadseniorów jak specialist, ekspert i principal. I nikt mi nie wmówi że nie ma różnicy między seniorem 3 lata, a seniorem 10 lat

Jest, średnio na jeża jakieś 1000 zł.

Zjadłeś jedno zero.

0

@somekind: Jedno zero więcej leczy tylko dla tego jednego principal
Programista senior nie ma "dodatku kombatanckiego" za 10+ lat na froncie z kodem

1

Kto nie ma, ten nie ma. Jeśli to senior trzylatek, który potem ma 10 x 1 rok doświadczenia, to pensja może stać w miejscu.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1