Przyczyny zwolnień pracownika

2
  1. Gość przyszedł pijany do pracy. Na tyle, że bełkotał.
  2. Człowiek był absolutnie niekompetentny i niekontaktowy. 8 lat doświadczenia a nie potrafił zrozumieć najprostszego kodu i tworzył cały czas big ball of mud, ignorował komenatrze na PR a podczas konfrontacji twarzą w twarzą palił głupa i zwalał na kolegów. Ogólnie to była kolorowa postać.
  3. Cięcia budżetowe.
0

Konfliktowość i brak dostarczenia w terminie.

3
  1. Czynne foliarstwo. Nie mogę opisać szczegółów bo to ponoć straszna tajemnica którą mamy zabrać do grobu, ale chyba łatwo się domyślić :)
  2. Zniknięcie na miesiąc, gość miał problem z piciem no i w końcu popłynął na całego. Jakby napisał chociaż maila że go zamiotło, albo odebrał telefon no to by mu odpuścili.
  3. Niska wydajność. Ale nie zasadzie że gość miał zrobić 4 taski a zrobił 1(za to u nas nic ci nie zrobią), tylko gość przez pół roku nie zrobił nic.
3
  1. Nie programista ale znajomy PM kiedyś wyleciał za wypłacenie luja ogłuszacza drugiemu PMowi :D Miał niestety później trochę problem ze znalezieniem nowej roboty...
  2. Z tego co wiem to osoby odpowiedzialne za youtube.com/watch?v=Z1hyY7qoP4o wyleciały (a dały się złapać przez automatyczne łącznie się z wifi telefonem...)
  3. CERN ma flotę samochodów, bo jest trochę rozsiany geograficznie i ktoś może potrzebować podjechać kilka km. Na terenie jest też "darmowa" stacja paliw gdzie się te samochody tankuje, podając numer samochodu i aktualny stan baku. Był koleś który postanowił, że można by tak zatankować też swoją furę :D Wydało się, bo system wykrył że nagle któryś samochód ma spalanie x2 (albo ktoś wlał 2x więcej paliwa niż fizycznie jest możliwe).
3

Kiedyś jak pracowałem w azjatyckim korpo nasza koleżanka najpierw zaczęła przychodzić do pracy w godzinach 12-13 (core hours to było 9-17) - wszystkie spotkania w zasadzie ją omijały. Potem przestała w ogóle przychodzić do pracy. Kiedy przychodziła pytana o to dlaczego tak się dzieje powiedziała, że nie może się wyspać (?). W każdym razie po którymś miesiącu z rzędu stracili cierpliwość i jej podziękowali.

18

W zasadzie już się wypowiedziałem w tej dyskusji, ale mało konkretnie. To teraz zbiorę do kupy moje osobiste doświadczenia.
Zostałem zwolniony łącznie 2 razy. Kiedyś myślałem, że wystarczy być po prostu dobrym programistą i wtedy nic takiego nam nie grozi. Nic bardziej mylnego ;).

Zwolnienie nr 1:

Niewielka polska firma, umowa o pracę. Zostałem zwolniony po kilku miesiącach. Powodem było nie dostosowanie się do zasad panujących w firmie, a konkretniej chodziło o to, że nie odsiadywałem równych 8 dupogodzin. Zdarzało mi się wyjść godzinę wcześniej, przyjść godzinę później, itd. Akurat wtedy miałem parę spraw prywatnych do ogarnięcia po pracy i często musiałem wychodzić z pracy ok. 14 albo 15. Oczywiście pilnowałem tego, żeby wywiązać się ze wszystkich bieżących zadań. Zapytałem też, czy mieli jakieś uwagi co do jakości mojej pracy i nie było żadnych uwag. W firmie był system do logowania pracy. Normalnie trzeba było wklepywać godziny wejścia i wyjścia jak w fabryce azbestu. Moje godziny się oczywiście nie zgadzały i lider zespołu, który zatwierdzał te godziny przyszedł do mnie z kapownikiem mówiąc, że notował kiedy wszedłem/wyszedłem i nie zgadza się to z systemem. Efekt był taki, że potem siedziałem chyba 2 godziny i poprawiałem te zalogowane godziny, a potem musiałem osiedzieć zaległe godziny. Często było tak, że ze wszystkim się wyrobiłem wcześniej i sobie siedziałem jak kołek tylko po to, żeby odsiedzieć godziny. No dramat. Typowy JanuszSoft. Efekt był taki, że zamiast zająć się bieżącymi zadaniami, to ciągle się stresowałem, czy dobrze zalogowałem godziny i czy zaraz mnie ktoś nie podpier**li, że wpisałem nie tę minutę co trzeba. Co ciekawe, w miesiącu, w którym ja zostałem zatrudniony, wyleciało kilka albo kilkanaście innych osób z firmy, co już budziło moje podejrzenia. Generalnie, bardzo nie podobała mi się ta praca, projekty, atmosfera, sprzęt, dziwni ludzie. Ogólnie do d**y, więc i tak planowałem się stamtąd zwolnić i tylko przyspieszono moją decyzję. Przynajmniej nie musiałem wypowiedzenia drukować.

Zwolnienie nr 2:

Niewielka brytyjska firma, kontrakt B2B, praca zdalna + delegacje za granicę. Dostałem pracę na kontrakcie (krótko po tej opisanej wyżej, hehe). Podczas rekrutacji byłem podobno lepszy od ponad 70 kandydatów z różnych krajów (zapytałem o to z ciekawości). Robiłem wszystkie zadania na bieżąco, byłem nawet na tygodniowej delegacji poza Polską. Niby wszystko spoko, ale miałem trochę takie poczucie micromanagementu, presji i gęstej atmosfery ze strony CTO, nie mogłem nic zrobić po swojemu, wszystko musiało być bezdyskusyjnie jak CTO chciał. Po krótkim czasie zerwali ze mną kontrakt. Poprosiłem o podanie przyczyny tej decyzji. W odpowiedzi dostałem, że nie jestem "good match". Poprosiłem o coś bardziej konkretnego i za dwa dni (chyba tyle czasu potrzebowali na wymyślenie powodu) umówiłem się na calla, gdzie wylistowano po prostu uwagi z code review do moich ostatnich zadań, które w momencie zwalniania mnie były poprawione i w zasadzie nieaktualne. Nie miałem ochoty już robić z tego inby, bo decyzja i tak zapadła, więc szkoda było na to mojej energii. Zanotowałem sobie uwagi, ochłonąłem i poszedłem szukać sobie innego zajęcia. Podejrzewam, że po prostu mieli jakiś problem z moją osobą, sposobem pracy, osobowością albo sam nie wiem czym.

Podsumowując, oba zwolnienia były nieprzyjemnym doświadczeniem. Zwłaszcza, że były jedno za drugim xD. Niemniej jednak, cieszę się, że zostałem zwolniony z tych firm, bo trafiłem do innej firmy, w której pracuje mi się super, robię fajne rzeczy, z fajnymi ludźmi, mogę robić wszystko tak, jak chcę i ze wszystkimi się dogaduję. W dodatku, wynagrodzenie mi w zasadzie nie spadło (nawet trochę wzrosło). Co więcej, dzięki takim doświadczeniom, wiem, że bez problemu sobie poradzę jakby mnie znowu zwolniono i jestem na taką opcję z góry przygotowany.

2

Samowolne opuszczenie stanowiska pracy a kary porządkowe
pracodawca może nałożyć na pracownika kary porządkowe, w zakres których wchodzą:
kara upomnienia, kara nagany, kara pieniężna.
Nieusprawiedliwiona nieobecność w pracy, niepodyktowana szczególnymi okolicznościami losowymi, może być potraktowana przez pracodawcę jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych, co w konsekwencji może doprowadzić do rozwiązania z pracownikiem umowy z jego winy bez zachowania okresu wypowiedzenia (tzw. zwolnienie dyscyplinarne).

Samowolne opuszczenie stanowiska pracy powodem do zwolnienia dyscyplinarnego?
Zwolnienie dyscyplinarne jest powszechnie używanym pojęciem potocznym. Kodeks pracy nie posługuje się taką nomenklaturą. Niemniej jednak za tym pejoratywnym stwierdzeniem kryje się art. 52 Kodeksu pracy, który mówi o rozwiązaniu umowy o pracę bez wypowiedzenia, czyli definitywnym rozstaniu się z pracownikiem w trybie natychmiastowym. Art. 52 Kodeksu pracy wymienia trzy kategorie przewinień, na podstawie których pracodawca może zwolnić pracownika bez wypowiedzenia.
Samowolne opuszczenie stanowiska pracy niewątpliwie stanowi ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych


Do tego dochodzi odpowiedzialność w przypadki nieszczęśliwego wypadku w drodze z/do pracy.
Ulegasz wypadkowi w czasie twojej pracy gdy w rzeczywistości nie jesteś w pracy bo wyszedłeś sobie 2 godziny wcześniej.
Afera, ktoś w kadrach za to ponosi odpowiedzialność.

Nie chcą nadstawiać karku, pracownik nie reaguje na "oglądaj sobie koty ale siedzisz w pracy swoje 8 h" to się z pracownikiem rozstają.

16

Przypadek z pewnej firmy outsorcingowej. Gość zasnął w trakcie calla z klientem, oczywiście z włączoną kamerką i spał przez większość spotkania nie reagując na pytania klienta.

2

Z prawdziwym zwolnienien nie spotkałem się, ale przytoczę dwie sytuacje pokrewne:

  1. W pewnej polskiej firmie gdy ktos z innego teamu niż mój odchodził nasz manager chcąc nas posraszyć żebyśmy jeszcze wydajniej odwalali murzyniade mówił
    "Firma podziękowała temu i temu Panu bo ... (coś wymyślił oczywiscie nie zgodnego z prawdą)". Po to tylko żeby wzbudzać strach i mobbing.
  2. W pewnym duzym korpo outsorcingowym był człowiek który NIC dosłownie nie robił i przez ponad rok mojej kadencji tam nie został zwolniony. Co więcej podobno do dziś tam siedzi nie robiąc nic.
3
  1. W pewnym duzym korpo outsorcingowym był człowiek który NIC dosłownie nie robił i przez ponad rok mojej kadencji tam nie został zwolniony. Co więcej podobno do dziś tam siedzi nie robiąc nic.

Ale to nie musi być jego wina że nic nie ma do roboty, dlaczego ma być za to zwolniony :-)

Co do przyczyn zwolnienia – zazwyczaj zwolnienie nie jest za jakieś jedno „przestępstwo” (a jeżeli jest to raczej źle świadczy to o zwalniającym, bo prawdopodobnie jest decyzją pochopną), tylko bardziej za całokształt przy współistniejącej presji na zredukowanie liczebności teamu..


Kilka nie związanych ze sobą przypadków z różnych firm:

  • koleś przypadkowo wysłał idiotyczną wiadomość na produkcję zamiast na środowisko testowe. podobno nie to było powodem zwolnienia, no ale na pewno nie pomogło.
  • współpracownikom nie podobał się styl kodu.
  • kolesiowi kończyła się wiza/pozwolenie na pracę. raz dostał odmowę, potem jego sprawa przeleżała swoje w urzędowej szufladzie, w końcu termin minął i z pracą musiał się pożegnać.
  • koleś potrafił przyjść do pracy w okolicach 13-14; jak był o 11 to to było wcześnie. oficjalnie nie to było przyczyną nieprzedłużenia umowy, tylko jakieś mało precyzyjne „podejście do współpracowników” (co mnie trochę dziwi, bo nie narzekałem).
  • koleś wychodził na papieroska i nie było go przez godzinę - i tak kilka razy dziennie. gdyby jeszcze wyrabiał się z robotą - no ale się mocno nie wyrabiał.
  • koleś był nieprzyjemny, dopiero co przyszedł a już głośno krytykował i narzekał na różne rzeczy, „fikał” nawet do wysoko postawionych. co prawda był nowy, więc mógł nie zdawać sobie sprawy z kim rozmawia – no ale wypadałoby narzekać dyskretniej i rozeznać się najpierw co w danej firmie uchodzi a co nie…

Samowolne opuszczenie stanowiska pracy niewątpliwie stanowi ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych

Jak jest traktowane „samowolne opuszczenie stanowiska” mocno zależy od firmy, i od stanowiska. W jednej firmie nic się nie dzieje póki ktoś mocno nie przegina (patrz przypadek wyżej). W innej odwrócisz się od taśmy i już na ciebie wrzeszczą ;)
W przypadku pracy zdalnej w ogóle traci to znaczenie.

4

Powiedzmy że jesteś w typowym korpo
Masz 8,5 godziny dziennie być w pracy (pół godziny 'lancz')

Masz opłacone SafariBooks, masz firmowo opłacone inne źródła.
Masz 2 godziny codziennie, to spędzasz 1 godzinę i się dokształcasz. Nie płacisz, tobie za to płacą. Aż tak źle, bo korpo chce żebyś się douczył, szkolenie wewnętrzne zrobił, konferencję zaliczył.

Rozumiem, ktoś robi drugi etat w domu 100% remote, to się spieszy.
Ale jak nie robi, tylko spieszy się do domu żeby usiąść przed konsolą/pecetem i jechać do nocy w gry?

8

@BraVolt: Zgadzam się. Te 8 godzin to jest czas pracodawcy, zapłacił za bycie w gotowości. Jeżeli nie masz aktualnie nic do roboty to się dokształcasz, piszesz dokumentację, robisz aktywny research, żeby proaktywnie rozwiązać jakiś problem i zaproponować jakąś optymalizację klientowi, o którą nawet nie musi prosić bo jesteś ekspertem i klient zatrudnił Cię, żebyś Ty mu powiedział co ma robić, a nie na odwrót.

Wyobraźcie sobie teraz, że ktoś płaci strażakowi za to, że ma w nocy czekać i w razie gdyby był pożar, a ten nawet nie zasnął podczas pracy ze zmęczenia tylko zwyczajnie poszedł się przejść bo mu się nudziło i nie było go na miejscu jak zadzwonił telefon z pożarem. To jaki sens jest płacić takiej osobie, która nie rozumie swoich obowiązków? Sami sprowadzacie się do taniej siły roboczej którą trzeba pilnować z batem, a później są narzekania w innych wątkach, że ekstrawertycy mają łatwiej.

0

@twoj_stary_pijany:

  1. Raz zrobisz szybciej, raz dasz ciała. Nie ma takiego który potrafi trafnie estymować coś co nie jest absolutnie rutynowym taskiem.

  2. Są piłkarzyki może stół do ping-ponga, można iść zrobić sobie przerwę.

  3. Gdy firma opłaca wszystkim np. SafariBooks to zakłada, że pracownik wykorzysta to i zakłada, że zrobi to w godzinach pracy.

  4. Przedział wspólnych powiedzmy 5 godzin gdy są wszyscy z zespołów i można zrobić jakieś rozmowy, spotkanie. Ale ten przyjdzie na 13-stą i siedzi do 21-ej, ten wyjdzie w południe bo już sobie skończył.

1

@BraVolt: W zasadzie masz rację. I jak ma być zgodnie z prawem, to jest tak jak mówisz. Z tym, że niektórzy pracodawcy są bardziej elastyczni, oferują lepsze warunki pracy, atmosferę i są w stanie pójść na ustępstwa w stosunku do pracownika. Każdy sobie wybiera pracodawcę. Niestety, niektórym pracownikom nie da się ufać i rzeczywiście trzeba ich pilnować jak małe dzieci.

Też mam piłkarzyki, konsolę w firmie, safari books online, co jakiś czas szkolenia, dobrą płacę, akcje firmy w bonusie, szefa który mi ufa, możliwość pracy z domu. Wolę nie siedzieć dupogodzin, gdy nie muszę, spędzić czas przy żonie i dziecku, ewentualnie mojej własnej konsoli. Książki lepiej czyta mi się po nocach, gdy rodzina już śpi. Za cholerę bym nie przeszedł do mało elastycznego pracodawcy z poganiaczem niewolników za szefa.

1

@nalik:

W W-wie koszt miejsca pracy, czyli "całej powierzchni biurowej przeznaczonego dla pracowników i zaplecza" to około 1500 zł na jedną osobę na miesiąc.
Firma tyle płaci, bo chce mieć od 10 do 12:30 i id 13:30 do 15 wszystkich ludzi na miejscu.
W Nie-Kołchozach czyli normalnych firmach praca od 10 do 15 nie budzi sprzeciwu i ludzie się do tych wspólnych godzin dostosowują.
Co i kto przed 10, co i kto po 15 to już "elastycznie" == na 10-tą mamy wszystkich - komuś coś wypadło akurat w tym dniu.

3

@nalik wszystko to co mówisz jest prawdą. To jest też kwestia zaufania. Ja np. w jednej pracy miałem takiego szefa, który wypominał mi, że się spóźniłem do pracy 5 minut, pomimo tego, że poprzedniego dnia przyszedłem 15 minut wcześniej. Mało tego, byłem wtedy studentem i musiałem czasem wyskoczyć na uczelnię. Nie kradłem czasu, jak szedłem na obiad to wszystko odpracowywałem, tylko, że on jak sobie wychodził o 17 to już tego nie widział. Gość mi nie ufał i cały czas miał do mnie pretensje. Rozstaliśmy się w atmosferze wzajemnych pretensji. Nie miałem nawet jak mu udowodnić, że nadaję się do roboty. Rozkminiłem wszystko o co mnie prosił i dzieliłem się z innymi tym co wiedziałem, ale po prostu gość nie miał do mnie zaufania. Nauczyłem się trochę z tamtej sytuacji. Przede wszystkim to, że nie jest ważne czy robisz sumiennie 8 godzin, tylko jakie wrażenie sprawiasz i jak to komunikujesz. Jeżeli wszystko dowozisz w zadeklarowanym terminie i masz kilka godzin czasu wolnego to nikt nie będzie miał pretensji jeżeli sobie wyjdziesz na siłkę w trakcie dnia bo wszyscy wiedzą, że za chwilę wrócisz i odpowiesz na wiadomości.

4
BraVolt napisał(a):

Powiedzmy że jesteś w typowym korpo

Masz 8,5 godziny dziennie być w pracy (pół godziny 'lancz')

To w Polsce? Nie chciałbym pracować w firmie, w której od przyjścia do wyjścia musiałoby minąć więcej niż 8 godzin. Serio firmy odliczają przerwę obiadową?

1

@Azarien: np. Comarch

4

Z tymi godzinami to zależy od rodzaju umowy. Jeśli jest to umowa o pracę to umówiłeś się na to, że będą Ci płacić za czas pracy. Jeśli nawet nie masz nic do roboty i sobie wyjdziesz to tak jakbyś oszukał pracodawcę, okradł go z tych godzin.
Jestem za tym by dotrzymywać umów i robić tak by w miesiącu, na jego koniec liczba godzin pracy się zgadzała.

7

@Azarien:
Sporo takich.
Zazwyczaj kołchozy, co starają się wpłynąć na ludzi, tak żeby praca była dla nich wszystkim, a integracja z pracownikami poza pracą jest na porządku dziennym i jest po cichu obowiązkowa.
Taka firma często oferuje darmowe lunche, ofc przerwa bezpłatna, nadgodziny zazwyczaj też, no bo damy pracownikowi jedzonko ze stołówki, a potem zabierzemy go na paint balla.
No i później w takich osobach jest wywołane poczucie winy, że firma im daje tak wiele, a oni nie zostaną po godzinach dla firmy?
Takie firmy to najchętniej postawiłyby piętrowe prycze na open space i dali konserwę, mielonkę i czerstwego rogala, poklepali po plecach i orali człowiekiem pole :)

7

lista pytań do firm na rekrutacjach niebezpiecznie się powiększa

"czy czas poświęcony na jedzenie trzeba odrabiać" LOL

5
NamingException napisał(a):

Z tymi godzinami to zależy od rodzaju umowy. Jeśli jest to umowa o pracę to umówiłeś się na to, że będą Ci płacić za czas pracy.

Kodeks pracy przewiduje określoną ilość przerw. Jeśli pracodawca chce ściśle to egzekwować to jego prawo, ale to też moje prawo oceniać takiego pracodawcę negatywnie i wyzywać od januszy :-)
Natomiast nie jestem gotów podejmować pracy w której musiałbym spędzić więcej niż 8h dziennie, niezależnie od przerw.

15

Wracjając do tematu
korpo 2x zastosowała zasadę, zanim kogoś zganisz najpierw pochwal
Jeden przypadek znam lepiej inny gorzej
Jeden kolo dostał awans, bo robił dobrze, a za niecałe trzy miesiące został zwolniony (zmuszony do odejścia, za porozumieniem stron) bo robił źle
żeby była sprawa jasna, to był przełom roku, więc okres świąteczno-noworoczny, gdzie nie było piku zadań, urlopy itd, więc nie było to tak, że po awansie palma mu odbiłą
Tutaj, wydaje się, potrzeba było kogoś ustrzelić, a ten ktoś ma ciężki dowcip, nie chamski, nie wulgarny, taki może bardziej niestosowny. Np architekt odchodził do innego projektu, a ten mu powiedział przy wszystkich, o widzę, że uciekasz z tonącego statku. Tego typu humor
Zaczęło się niewinnie, ocena roczna z wpisem, że kolega źle wpływa na morale zsepołu, jeszcze nic nie było o tym, że jest kiepski, po jakimś miesiącu może po 6-7 tygodniach, no chłopaku musisz się naprawić bo kiepski jesteś, bo paru dniach - ty się już nie naprawisz, to lepiej się pożegnać.
Z tego co wiem, to owa osoba przeżyła to dość ciężko, bo nagle zaczęło się robić wokół niego gęsto i dowiedział się że kiepsko robi robotę. Sam mówił, to czemu nie powiedzieli tego wcześniej na 1on1, czy normalnie na review.
Drugi przypadek to testerka, a w zasadzie test lead, tu kulisy znam mniej - otóż miała dostać pochwałę i premię za poprawę jakości i performance. Po czym po paru miesiącach powiedzieli jej do widzenia. Z tego co mi wiadomo schemat ten sam, czyli, oj coś kiepsko idzie, wszystko, idź stąd. Gdzie wszcześniej zero uwag, żeby można było nawet skorygować jeśli coś tam trzeba. Atmosfera gęstnieje, staje się ciężka, powietrze elektryczne, piorun wali i nie ma już ratunku.

Inna firma, mała polska.
Tu przychodził prezes i mówił, że trzeba zrobić reorganizację i zawsze w kogoś piorun trafiał. Sam tam pracowałem i miałem przy takiej reorganizacji ciężki okres w życiu, wtedy pierwszy i ostatni raz pytałem czy będę zwolniony, NIe byłem, wylali wtedy dwóch starszych stażem.

NIe rozmawiaj z szefem nawet w dobrej wierze (zdarzenie sprzed nastu już lat)
Ta historia jest trochę dziwna, otóż kierownik miał pomysł na organizację zespołu, co kto robi. Jeden kolo na okresie próbnym dostał coś do dokończenia po kimś, a ten ktoś poszedł do pilniejszych zadań. Ten ktoś był temu przeciwny, bo wiedział, że to zły pomysł, bo wdrożenie itp - zajmie dłużej niż samo oddanie wersji narzędzia
Oczywiście zanim kolega swieżak się wdrożył itd, mineło trochę czasu. Pod koniec okresu próbnego świeżaka, kierownik pyta poprzedniego wykonawcy zadania jak tam nowemu idzie. Ten z dobroci serca mówi, że zanim świerzak się wdrożył to minęło trochę czasu, dlatego rzecz nie jest jeszcze gotowa (tu miało to na celu pokazanie że pomysł nie był zbyt szczęśliwy i takie są tego konsekwencje). Nowy zostaje wezwany na 1on1. Po czym wychodzi i mówi, do tego ziomka co po nim odziedziczył projekt, że nie ma do niego żalu. Okazało się, że kierownik wykorzystał słowa pracownika, aby go zwolnić, dokładniej nie przedłużyć umowy. Poprzednik w tym zadaniu powiedział, że nie załapał o co nowemu chodzi, dopiero w domu wieczorem dotarło do niego, że jego słowa posłużyły do wylania gościa. On chciał tylko przekazać, że pomysł kierownika był nie za mądry, a nie że kolo jest słaby. Mówił, że miał długo kaca, ale już nie spotkał tamtego świeżaka, żeby nawet wyjaśnić. Od tego czasu nie fraternizuje się z przełożonymi. Zero wspólnych obiadów, bardziej szczerych rozmów, a już o innych to w ogóle nie.

Raz mi nie przedłużyli umowy, ponad 10 lat temu już
Wydaje mi się, że ponikąd słusznie. Miałem wtedy jakiś taki mentalny dół, że nawet robiłem sobie testy na boreliozę, żeby sprawdzić, czy moje obniżenie formy mentalnej to nie skutek kleszcza. To była obopólna wtopa. Ja wtedy nie byłem w formie i to bardzo nie byłem. To był najgorszy zawodowy okres jaki miałem. Problemy ze skupieniem, z zadaniami, robiłem głupie błędy itd. Co gorsza przy całej świadomości, że słabo mi idzie, miałem jakieś zaćmienie w mózgu, z którym nie umiałem sobie poradzić. Nie miałem pomysłu co zrobić aby było lepiej. Z drugiej strony byłem tam trochę jak bura suka traktowany. Np poszedłem do kolegi z zespołu, aby się o coś spytać - ten do mnie, że nikt tu za mnie nie będzie robił, że co ja sobie wyobrażam itp itd. Ale ok, może byłem wtedy za bardzo namolny, albo pytałem o totalne podstawy - nie pamiętam już dokładnie. Pracę znalazłem szybko, już po tygodniu, ale samoocena jeszcze długo leżała i kwiczała.

Osobista niechęć
To widziałem na własne oczy. Był sobie lead kontraktorów, był sobie inny kolo, nadzorca od zadań. Ten lead kontraktorów starał się bronić chłopaków, bo ten nadzorca od zadań strasznie cisnął. Coś jak jeden bug na dzięń, a jak nie to mów dlaczego nie. No i koledzy (delikatnie mówiąc) nie pałali do siebie sympatią. I z tego co ten lead kontraktorów opowiadał to ów nadzorca użył swoich wpływów aby go zwolnić, co też się stało. Tutaj mała uwaga, nie znam tego od strony owego nadzorcy i sam nie wiem czy te opowieści są prawdziwe czy wynikają z bardzo ale to bardzo szorstkiej przyjaźni tych panów.

Podsumowując
jak się chce psa uderzyć, to kij się zawsze znajdzie

8

Kontraktornia w której kadra i duża część załogi to przybysze ze wschodu. Impreza firmowa. Jeden tester wypił sporo i mu się agresja słowna wobec gości ze wschodu włączyła.
Napierdzielał w nich jak w bęben.

W ciągu tygodnia po tym zdarzeniu firma się z nim pożegnała.

2

Np architekt odchodził do innego projektu, a ten mu powiedział przy wszystkich, o widzę, że uciekasz z tonącego statku. Tego typu humor chyba się nie nadaje do korpo :(

Sugestie mają bardzo duży wpływ na projekt. Jeden widzi szklankę do połowy pustą, inny do połowy pełną. Tam gdzie jeden człowiek widzi kryzys, inny widzi szansę. Mówi się, że winny ten kto zyskał. Możliwe, że gość, który wziął jego pozycję opowiadał managerom jak można wyprostować projekt za plecami tego leada i managerowie postanowili dać mu szansę na odbudowanie projektu według jego pomysłu. Zadaniem lidera jest utrzymać tonący statek na powierzchni, a nie sugerowanie innym, żeby się zmywali z projektu. Szpilki w stylu "tonący statek" na wspólnych spotkaniach są pasywno agresywne. Jeżeli masz problem z projektem to miej odwagę i znajdź sobie inną pracę. Chyba, że nie możesz, bo nikt nie chce Ci na wolnym rynku tyle zapłacić, ale to nie jest problem szefostwa tylko Twój. Każdy jest cwaniakiem dopóki nie pójdzie na rozmowę rekrutacyjną.

Żeby nie było, nie jestem managerem chociaż mogłem tak zabrzmieć. Ale ostatnio zostałem przeorany pięknie na kilku rozmowach rekrutacyjnych. I wiem mniej więcej ile kosztuję na rynku, wiem też, że mogę kosztować więcej jeżeli minimalnie poprawię się w kilku rzeczach. Zamiast zmiany projektu można zawsze rozważyć naprawienie swojego aktualnego projektu. Ale nie naprawisz go jeżeli wypchniesz swoich najlepszych ludzi z projektu.

0
  • Małe zaangażowanie w projekt, tj. zadania zazwyczaj dowożone na czas, ale milczenie jak grób i zajmowanie się innymi rzeczami podczas spotkań.
  • Niedowożenie rzeczy w terminie.
0

Mnie zwolnili już po miesiącu (chociaż umowa próbna była na dwa msce) bo pisałem słaby i niewydajny kod (mimo, że trzymałem się zasad KISS i odpowiedniego nazewnictwa) chociaż w większości działał. Czy można zwolnić na tej podstawie juniora?

Poza tym wydaje mi się ten powód mocno naciągany - kod raczej działał z tym że musieli chyba wszystko mniej lub więcej poprawiac po mnie. No ale chyba na tym polega praca juniora programmersa, że wie że coś dzwoni ale jeszcze nie wie w jakim dokładnie kościele. Chyba że się mylę Panie i Panowie?

1
Kubaz napisał(a):

pisałem słaby i niewydajny kod
w większości działał.
kod raczej działał
musieli chyba wszystko mniej lub więcej poprawiac po mnie.

OK sir ;p

No ale chyba na tym polega praca juniora programmersa, że wie że coś dzwoni ale jeszcze nie wie w jakim dokładnie kościele. Chyba że się mylę Panie i Panowie?

Praca to nie szkoła.

2

@Kubaz mylisz się. Junior to jest młody samodzielny pracownik. To co opisujesz to jakiś stażysta/praktykant który musi mieć mentora który patrzy mu na ręcę.

1

@Shalom: Skąd oczekiwanie, że osoba, dla której to jest pierwsza praca, będzie umiała sobie poradzić z organizacją w firmie? Stylu kodu można się nauczyć, chociaż i tego studenci często nie umieją.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1